Zamierzam dać im, a tym samym sobie choć odrobinę radości z szusowania po prawdziwym śniegu. No, z tym szusowaniem to przesadziłam – na wytrawny stok ich nie zabiorę, ale do lasu na naukę „chodzenia na nartach” z pewnością… i to może już w przyszły weekend. Tylko muszę dowiedzieć się jak je odpowiednio przygotować, bo te z dzieciństwa (to jak pamiętam) tylko świeczką smarowałam – podobno miały wtedy lepiej się ślizgać, lecz ja różnicy nie dostrzegałam.Ale wszystko będzie możliwe tylko wtedy, gdy śniegu przybędzie – jak na razie to ma topnieć po niedzieli
Nie wiem jak inni, ale ja bym takie stare, cudne narty oczyściła i przyczepiła gdzieś na spadzistej ścianie dachu kominka albo na ścianie jasnej klatki schodowej z drewnianymi schodami. Niechby w nocy, jak wszyscy śpią, obie ‘staruszki’ szusowały sobie po śniegu ścian korytarzy i pokoi, wywołując niemrawe zainteresowanie kota, co czeka na księżyc.
Nie dziwię się, gdyż przychodzą takie dni, kiedy ja sama jej nie czuję, choć intuicja mówi co innego, przestrzega. Ostatecznie … najbardziej nieprawdopodobny przypadek, po zbadaniu i rozłożeniu na czynniki pierwsze, okazuje się być złożonym łańcuchem przyczynowo – skutkowym o znamionach cudu. Tak jest w skali makro. W skali mikro jest zupełnie odwrotnie: gdy tak analizujemy i rozkładamy materię na coraz to mniejsze cząstki, okazuje się, że tam na końcu ‘nitki Ariadny’ nic tak naprawdę nie ma ! Chaos nieuchwytnej energii ! I co z tym teraz począć ?Jak sobie wytłumaczyć, że składamy się z niczego ! To jakby dowiedziona naukowo ‘Czarna magia’ … Ale do rzeczy: miło się różnić w opiniach i interpretacjach, by znowu się ze sobą zgodzić w innych kwestiach …
U rodziców nadal stoją (może czekają, aż ktoś sobie o nich przypomni) narty dziadka Romana… długie, drewniane, na czerwono pomalowane, ze sprężynkami, by o piętę buta zachaczyć i taką „wajchą” z przodu, by tą sprężynę dobrze naciągnąć.Ciekawe, czy nadawałyby się jeszcze do użytku… ale jak bym w takich nartach „wyskoczyła”, to ludzie pokładliby się na stoku ze śmiechu… a „jaskiniowica” odesłali z kwitkiem, bo nie spełnia norm.Tak sobie myślę, że kiedyś narciarz wyglądał jak narciarz, a teraz rzeczywiście przypomina kosmitę Pozdrawiam i dobrych myśli oraz radosnych wydarzeń w Nowym Roku życzę
Ostatnio bywam wśród takich kosmitów. Oni mają naturę młodych kotów, potrafią się bawić wszędzie i wszytskim, a że zabawki są plastikowe i aluminiowe – takie czasy, kiedyś były drewniane…
Dla mnie tutejsi ludzie wyglądają jak kosmici, którzy przybyli na naszą Planetę zbadać przyciąganie ziemskie Przepraszam… śmieje się trochę, a sama pewnie nie wiedziałabym teraz jak narty założyć. I pomyśleć, że jako dziecko śmigałam na łyżwach i nartach… pamiętam je nawet – były niebieściutkie, a kijki zakończone pomarańczowymi „talerzykami” u dołu.Gdzie się podziały te umiejetności, które Dziadzia tak wytrwale wpajał?Jazdy na rowerze podobno się nie zapomina – i nie zapomniałam, pływać na nowo nauczyłam się sama, jazdę na łyżwach próbowałam przypomnieć sobie w zeszłym roku – dziś pamiętam, że były to bolesne próby :/Teraz pora na narty…Tak mi Waldku narobiłeś ochoty, że ja naprawdę na tych nartach stanę w tym roku… co będzie dalej – trudno przewidzieć W tym momencie strasznie zazdroszczę dzieciom, które mają taką łatwość uczenia się, a przy tym wcale się nie boją i zupełnie naturalnie do wszystkiego podchodzą. Dorosły natomiast, potrafi nawymyślać tyle powodów i przeszków, że samym tym myśleniem odbiera sobie ochotę, zanim cokolwiek zacznie robić.Czasmi dobrze by było nie mieć świadomości wszystkiego – bardziej błogo by się żyło.I gdy wczorajszej nocy zobaczyłam cudowne woale różu rozwiane nad ciepło-brązowym zamszem horyzontu, zapragnęłam pochwycić te cudowne barwy do magicznej fiolki, by mieć ją przez cały dzień przy sobie.. i spoglądać na nie: na ich subtelności i delikatności, kiedy tylko przyjdzie mi na to ochota.Skoro zapachy można zamknąć w fiolce, dlaczego nie barwy?… które później możnaby rozpylić zmieniając otoczenie wokół.Marzy mi się cały regał barw, jakie Czarodziej utrwala na swoich fotografiach. Zaraz obok fiolek z woalem różu stanęłyby błękitne rytmy buków (fotogrfowanych przez Waldka zeszłej jesieni), albo oranże modrzewi skąpanych w zachodzącym słońcu. Bardzo dużo jest takich „Waldkowych” barw, których później nie sposób opisać inaczej jak chrakrerystyką zjawiska, np. kolor śniegu oświatlonego wschodzącym słońcem przy -30 st.C (jest tu na blogu takie zdjęcie – nie pamiętam już gdzie, ale pamiętam ten kolor, podobny do różów jakie są na powyższych zdjęciach)…a tak mi się marzy, przy okazji nart… o barwach pochwyconych w fiolki
Polemizowałabym stanowczo: Jak natura może być martwa ? Czy nie widzisz, że żyjemy z jej łaski na uśpionym wulkanie ? ‘Nareszcie’, choć może i dobrze, że sporadycznie: istoty ludzkie – ‘gasnące zapałki’ w nieskończenie gorącym kotle życia, jakim jest i będzie długo po nas Ziemia. Dla mnie te postacie są dziś jak manekiny, jak wycięte z innej przestrzeni szachowe pionki, mumie ( którymi będziemy za tysiąc lat ) wstawione w pejzaż. Nie pasują tu, nie współgrają z otoczeniem przez te swoje błyszczące kaski, aluminiowe kijki i inne atrybuty ludzkiej myśli technicznej. Homo sapiens sapiens górą !? Przetrawi Ziemię i wypluje, to co po niej zostanie jak pestkę wraz z samym sobą … Na 12-godzinnej tarczy zegara, jakim jest życie planety, my, ludzie pojawiliśmy się dopiero 15 sekund temu ! Ile sekund jeszcze przetrwamy w swojej arogancji ? Co po nas zostanie ? Góry plastikowych pieluch ? Dinozaury, żyły około 150 mln lat na ziemi i zostały po nich kości … My, człekopodobini liczymy sobie najwyżej 200 tyś. lat , z czego ostatnie 10 tyś. bardziej świadomie … To my jesteśmy martwi a planeta żyje i żyć będzie, choć już inaczej, gdy nas zabraknie … Nie czujesz tego ?
~transparente
27 Styczeń 2008 00:26
wreszcie! pozdrawiam http://www.fotocafe.blog.onet.pl
~ameli
5 Styczeń 2008 00:49
Zamierzam dać im, a tym samym sobie choć odrobinę radości z szusowania po prawdziwym śniegu. No, z tym szusowaniem to przesadziłam – na wytrawny stok ich nie zabiorę, ale do lasu na naukę „chodzenia na nartach” z pewnością… i to może już w przyszły weekend. Tylko muszę dowiedzieć się jak je odpowiednio przygotować, bo te z dzieciństwa (to jak pamiętam) tylko świeczką smarowałam – podobno miały wtedy lepiej się ślizgać, lecz ja różnicy nie dostrzegałam.Ale wszystko będzie możliwe tylko wtedy, gdy śniegu przybędzie – jak na razie to ma topnieć po niedzieli
~Carrmelita
4 Styczeń 2008 23:03
Nie wiem jak inni, ale ja bym takie stare, cudne narty oczyściła i przyczepiła gdzieś na spadzistej ścianie dachu kominka albo na ścianie jasnej klatki schodowej z drewnianymi schodami. Niechby w nocy, jak wszyscy śpią, obie ‘staruszki’ szusowały sobie po śniegu ścian korytarzy i pokoi, wywołując niemrawe zainteresowanie kota, co czeka na księżyc.
~Carrmelita
4 Styczeń 2008 22:45
Nie dziwię się, gdyż przychodzą takie dni, kiedy ja sama jej nie czuję, choć intuicja mówi co innego, przestrzega. Ostatecznie … najbardziej nieprawdopodobny przypadek, po zbadaniu i rozłożeniu na czynniki pierwsze, okazuje się być złożonym łańcuchem przyczynowo – skutkowym o znamionach cudu. Tak jest w skali makro. W skali mikro jest zupełnie odwrotnie: gdy tak analizujemy i rozkładamy materię na coraz to mniejsze cząstki, okazuje się, że tam na końcu ‘nitki Ariadny’ nic tak naprawdę nie ma ! Chaos nieuchwytnej energii ! I co z tym teraz począć ?Jak sobie wytłumaczyć, że składamy się z niczego ! To jakby dowiedziona naukowo ‘Czarna magia’ … Ale do rzeczy: miło się różnić w opiniach i interpretacjach, by znowu się ze sobą zgodzić w innych kwestiach …
~szafot
1 Styczeń 2008 20:23
wydawało mi się, że czuję ale po tej argumentacji stwierdzam, że chyba jednak nie;)
~violcia
1 Styczeń 2008 12:03
przełamujesz własne zasady i efekt ciekawy
~ameli
31 Grudzień 2007 10:14
U rodziców nadal stoją (może czekają, aż ktoś sobie o nich przypomni) narty dziadka Romana… długie, drewniane, na czerwono pomalowane, ze sprężynkami, by o piętę buta zachaczyć i taką „wajchą” z przodu, by tą sprężynę dobrze naciągnąć.Ciekawe, czy nadawałyby się jeszcze do użytku… ale jak bym w takich nartach „wyskoczyła”, to ludzie pokładliby się na stoku ze śmiechu… a „jaskiniowica” odesłali z kwitkiem, bo nie spełnia norm.Tak sobie myślę, że kiedyś narciarz wyglądał jak narciarz, a teraz rzeczywiście przypomina kosmitę Pozdrawiam i dobrych myśli oraz radosnych wydarzeń w Nowym Roku życzę
~czado
31 Grudzień 2007 09:17
Ostatnio bywam wśród takich kosmitów. Oni mają naturę młodych kotów, potrafią się bawić wszędzie i wszytskim, a że zabawki są plastikowe i aluminiowe – takie czasy, kiedyś były drewniane…
~ameli
30 Grudzień 2007 03:55
Dla mnie tutejsi ludzie wyglądają jak kosmici, którzy przybyli na naszą Planetę zbadać przyciąganie ziemskie Przepraszam… śmieje się trochę, a sama pewnie nie wiedziałabym teraz jak narty założyć. I pomyśleć, że jako dziecko śmigałam na łyżwach i nartach… pamiętam je nawet – były niebieściutkie, a kijki zakończone pomarańczowymi „talerzykami” u dołu.Gdzie się podziały te umiejetności, które Dziadzia tak wytrwale wpajał?Jazdy na rowerze podobno się nie zapomina – i nie zapomniałam, pływać na nowo nauczyłam się sama, jazdę na łyżwach próbowałam przypomnieć sobie w zeszłym roku – dziś pamiętam, że były to bolesne próby :/Teraz pora na narty…Tak mi Waldku narobiłeś ochoty, że ja naprawdę na tych nartach stanę w tym roku… co będzie dalej – trudno przewidzieć W tym momencie strasznie zazdroszczę dzieciom, które mają taką łatwość uczenia się, a przy tym wcale się nie boją i zupełnie naturalnie do wszystkiego podchodzą. Dorosły natomiast, potrafi nawymyślać tyle powodów i przeszków, że samym tym myśleniem odbiera sobie ochotę, zanim cokolwiek zacznie robić.Czasmi dobrze by było nie mieć świadomości wszystkiego – bardziej błogo by się żyło.I gdy wczorajszej nocy zobaczyłam cudowne woale różu rozwiane nad ciepło-brązowym zamszem horyzontu, zapragnęłam pochwycić te cudowne barwy do magicznej fiolki, by mieć ją przez cały dzień przy sobie.. i spoglądać na nie: na ich subtelności i delikatności, kiedy tylko przyjdzie mi na to ochota.Skoro zapachy można zamknąć w fiolce, dlaczego nie barwy?… które później możnaby rozpylić zmieniając otoczenie wokół.Marzy mi się cały regał barw, jakie Czarodziej utrwala na swoich fotografiach. Zaraz obok fiolek z woalem różu stanęłyby błękitne rytmy buków (fotogrfowanych przez Waldka zeszłej jesieni), albo oranże modrzewi skąpanych w zachodzącym słońcu. Bardzo dużo jest takich „Waldkowych” barw, których później nie sposób opisać inaczej jak chrakrerystyką zjawiska, np. kolor śniegu oświatlonego wschodzącym słońcem przy -30 st.C (jest tu na blogu takie zdjęcie – nie pamiętam już gdzie, ale pamiętam ten kolor, podobny do różów jakie są na powyższych zdjęciach)…a tak mi się marzy, przy okazji nart… o barwach pochwyconych w fiolki
~Carrmelita
29 Grudzień 2007 22:49
Polemizowałabym stanowczo: Jak natura może być martwa ? Czy nie widzisz, że żyjemy z jej łaski na uśpionym wulkanie ? ‘Nareszcie’, choć może i dobrze, że sporadycznie: istoty ludzkie – ‘gasnące zapałki’ w nieskończenie gorącym kotle życia, jakim jest i będzie długo po nas Ziemia. Dla mnie te postacie są dziś jak manekiny, jak wycięte z innej przestrzeni szachowe pionki, mumie ( którymi będziemy za tysiąc lat ) wstawione w pejzaż. Nie pasują tu, nie współgrają z otoczeniem przez te swoje błyszczące kaski, aluminiowe kijki i inne atrybuty ludzkiej myśli technicznej. Homo sapiens sapiens górą !? Przetrawi Ziemię i wypluje, to co po niej zostanie jak pestkę wraz z samym sobą … Na 12-godzinnej tarczy zegara, jakim jest życie planety, my, ludzie pojawiliśmy się dopiero 15 sekund temu ! Ile sekund jeszcze przetrwamy w swojej arogancji ? Co po nas zostanie ? Góry plastikowych pieluch ? Dinozaury, żyły około 150 mln lat na ziemi i zostały po nich kości … My, człekopodobini liczymy sobie najwyżej 200 tyś. lat , z czego ostatnie 10 tyś. bardziej świadomie … To my jesteśmy martwi a planeta żyje i żyć będzie, choć już inaczej, gdy nas zabraknie … Nie czujesz tego ?
~szafot.blogspot.com
28 Grudzień 2007 19:44
nareszcie istoty ludzkie pośród nieustannej martwej natury:)