Jak tam Twoje ‘makowe panienki’, Ameli ? Czy mają bardzo słabo wyprasowane, ‘krasne’ spódniczki ? Ja dziś walczę z żelazkiem w dłoni, mieszam w garach i szukam wczorajszego kurzu ( na meblach ) … a potem pakuję plecak i jadę ! Gdzie ?! Jutro, w Beskid Niski do Iwonicza odwiedzić koleżankę u wód !! Hura ! Dostałam tydzień urlopu ! Będą nowe zdjęcia ! Kto mi zazdrości niech jedzie ze mną !
I kiedy mowa o pachnącym rumianym chlebku z chrupiacą skórką (dodam jeszcze – ciepłym) i wysokim mężczyźnie… uparcie powracają we wspomnieniach moje „randki” Często szwędaliśmy się mocno nocną porą po opustoszałych i jakby przez to bardziej przytulnych ulicach miasta… otulone nocą, w ciepłych światłach latarni wydawało się bardziej przyjazne dla ledwo stąpających po ziemi szaleńców.Droga powrotna zwykle prowadziła w pobliżu piekarni… i nie sposób było oprzeć się temu ujmującemu za żołądek zapachowi… zdziwieni piekarze odstępowali nam bochenek za złotówkę… Była druga, trzecia nad ranem gdy wracaliśmy na stancję… parzyliśmy herbatę z cytryną, smarowaliśmy kromki masłem i tak kończyliśmy kolejny wspaniały dzień… bochenkiem chleba – naszym śniadaniem Myślę, że z chlebkiem tylko najmilsze mogą być wspomnienia… Dobranoc
Noc minęła uroczo – nie zmarnowała się w tak doborowym towarzystwie i miejscu, a ja już z niecierpliwości nie mogłam z rana dospać, bo wybieram się rowerem na poszukiwanie „makowych panieniek” w okolicach wielkiego miasta.Tydzień temu byłam na Kujawach odwiedzić rodziców i tam już radośnie czerwieniły się cynobrem przydrożne rowy… i uśmiechnięte chabry błękit od nieba chłonęły, aż się dziwiałam, bo w moim mieście żadnego z nich do tej pory nie spotkałam – może poza nim uda mi się dzisiaj uchwycić je w dobrym kadrze
Carrmelito tak chciałabym zobaczyć i …zapamiętać! wszystkie filmy, o których wspominasz i zachwycasz się, lecz z moją częstotliwością ich oglądania i rozkojarzeniem chyba dobrych kilka lat mi to zajmie – tyle już ich widziałaś.I często chciałabym być ową czerwonowłosą, błękitnooką dziewczyną z „Piątego elementu” (chyba?) która w błyskawicznym tempie potrafiła przyswajać sobie wiedzę…to wiele by mi ułatwiło
Uwielbiam tę piosenkę ( nie wiedziałam, czyje są słowa ) ! Chyba już czas sobie ją zanucić:’Chyba już można iść spać, ta-dam, ta-dam,Chyba już nic się nie zdarzy.Chyba już można się położyć …’
Kurz jest dobry, kurz jest zdrowy, choć zmieszany z potem pod skarpetkami, na drodze piecze nas w łydki … Dzięki niemu nie zapominamy, że ‘wszystko czym jesteśmy to pył i powietrze, pył i powietrze …’ ( z filmu ‘Gladiator’ Ridley’a Scott’a )
Bułat Okudżawa napisał wiersz-receptę na życie dla marzycieli i niespokojnych duchów. Panaceum na zmartwienia. Takie „Prawo Okudżawy”, twierdzenie z tezą i założeniem. Trzeba nam , Blogowicze własnym życiem przeprowadzić dowód na prawdziwość twierdzenia Poety. Do dzieła, kochani ! Szkoda dnia i szkoda tak pięknej nocy !
Ach, Ameli ! Jak zapachniało drożdżami i rumianą skórką ! I pomyśleć, że nie kupiłam chlebka na Boże Ciało, a w chlebaku mam tylko resztkę ( ale za to jaką smaczną ) owsiano-żytnią oraz jakieś pieczywo chrupkie. Wiersza, a właściwie piosenki Belona nie słyszałam, muszę poszukać w sieci. Dzięki za pachnące kromki ze stołu poety.
Chyba już można iść spaćDziś pewnie nic się nie zdarzyChyba już można się położyćMarzeń na jutro trzeba namarzyćTamtą kartkę z wczorajszej nocyTrzeba zmiąć i położyć w koszuI od nowa na nowej kartcePisać nowy, niemiłosny list do losuAlbo donos napisać na życieBo należy mu się swoją drogąI podpisać zgryźliwie „żyćliwy”Tylko gdzie to wysłać, do kogoTakie łóżko, a taka dobra rzeczTo był świetny pomysł z tym łóżkiemGdy ktoś chce sobie życie poprawićTo wystarczy poprawić poduszkęTo tak na Dobranoc słowami Andrzeja Poniedzielskiego (uwielbiam tego pana – jego powagę i ponury nastrój, swoim wydumaniem i „głęboką” myślą zawsze mnie bardzo rozbawi).
Gdy „Niebo jest na wyciągnięcie ręki” o marzeniach, wędrówce i wolności bez końca można myśleć, mówić i tesknić do tego…… ja tym razem słowami Bułata Okudżawy, który w jednym tekście ujął nasze powyższe rozważania… jakby dla nas to napisał…Gonić marzeniaNa włóczęgę już wyruszyć przyszła poraLas nas goni śpiewem ptaków, szumem drzewI wołają nas już pola i jezioraZeszłoroczny nasz wesoły pomnąc śpiewLudzie mają swoje sprawy, ludzie lubią się bogacićPełne brzuchy mają, chcą mieć pełen trzosA ja gonię, a ja gonię swe marzeniaSzczęścia szukam gdzie kaczeńce i gdzie wrzosTym co iść nie lubią mówię do widzeniaZa dni kilka może znów powrócę tuIdę w świat, by tam dogonić swe marzeniaAby spełnić kilka swoich złotych snówWięc z dziewczyna swą pod rękęI z gitarą, i z piosenkąPrecz mi troski, przecz przykrości, słońce świećIdę gonić, idę gonić swe marzeniaI spokoju szukać pośród starych drzewTak to proste, że i gadać szkoda czasuLepiej plecak wziąć i iść przed siebie wprostSzukać wiatru i zapachu szukać lasuJak najdalej zadymionych wielkich miastZrozum bracie, tak to trzebaŁóżkiem trawa, dachem drzewaZ wiatrem biegać i z ptakami śpiewać w głosTRZEBA GONIĆ, TRZEBA GONIĆ SWE MARZENIAA NIE CZEKAĆ ILE TROSK PRZYNIESIE LOS
Ponownie wracam do Twojego wpisu Carrmelito… tym razem ptaki jeszcze nie śpiewają, ale zaskoczyła mnie zbierzność Twoich i moich refleksji odnośnie pływania (31.05). Ucieszył mnie Twój wpis, bo Tobie w pełni udało się wyrazić ową chęć „pływania” czy też pragnienie, by poczuć na własnym ciele przestrzeń i wolność błekitną… Za sprawą Twojego wpisu ja i moje myśli w orko-ptaki się zmieniamy i szybujemy w toni bieszczadziego błękitu… tak na Dobranoc P.S. właśnie pierwszy ptaszek zaświergotał chyba długo nad tym wpisem dumałam
„Przysłuchując” się Waszej rozprawie o chlebku i Bojku pamieć moja przywołała z zakamarków odległych Balladę o Cześku Piekarzu, której sł. i muz. napisał W. Belon (fragment przytoczę)Chleba takiego jak ten od CześkaNie kupisz nigdzie, nawet w WarszawieBo Czesiek Piekarz nie piekł, lecz tworzyłBochny, jak z mąki słoneczne kołacze.Kłaniali mu się ludzie, gdy wyjrzał przez oknoW kitlu łyknąć powietrzaA kromkę masłem smarujac każdy Mówił: Nad chleby ten chleb od Cześka.Chleb się chlebie, chleb się chlebieBo nad chleb być może coChleb się chlebie, chleb się chlebieNiech ci nigdy nie zabraknieDrożdży, wody, rąk i ziarna (mruczał Czesiek tak noc w noc)A o porankach chlebem pachnącychGdy pora idzie spać na piekarzyZaczerwienione przymykał oczyCzesiek i siadał z dłutem przy stoleCiągle te same włosy i trochęZa duży nos, w drzewie cierpliwymPieściły ręce dziesiątki razyW poranki świeżym chlebem pachnące.
„Połknąłem kurz z tysiąca dróg, A o tej drodze tyle wiem, że każda dobra jest Póki nie widać końca”A.PoniedzielskiP.S. Gdy przeczytałam dzisiaj te słowa przypomniał mi się blogowy wątek o wędrowaniu i pomyślałam, że równie dobrze mogłyby być to Twoje słowa Czado…Pozdrawiam niestrudzonego wędrowca… już niedługo lato, góry, przestrzenie i wolność błękitno – zielona…I pewnie znowu nałykasz się kurzu na rozgrzanych słońcem Połoninach, ale dla tej RADOŚCI – warto!
Bardzo, bardzo bym chciała sięgnąć tego nieba, pójść przed siebie na Rawki i Halicz.Albo jeszcze dalej… Zaglądam często do Ciebie i wzdycham do… gór moich kochanych… A one są tak daleko…
Jesteście marzycielki niepoprawne!!! , ale uwielbiam Was czytać.Od razu poprawił mi się poniedziałkowy poranny humor.Tylko tak dalej.Pozdrawiam serdecznie.A takie Bukowe Berdo też pamiętam, ale jeszcze do tego ulewa gdy weszłam na szczyt.
)) właśnie w tym momencie pierwsze ptaki za moim oknem rozpoczeły poranne trele… czyżby usłyszały w moich myślach poezję o szybowaniu w błękitnych przestworzach… czasami odnoszę wrażenie, że telepatia naprawdę istnieje..Ptakom mówię Dzień Dobry, a Wam drodzy blogowicze Dobranoc Błękitnych snów z horyzontem dalekim – tym, którzy dopiero teraz żegnają poprzedni dzień…
od dawna oglądam twoje prace i bardzo przypadly mi do gustu, sa takie swietne pewnie dlatego, ze robisz je z pasja, naprawde wielki podziw i gratulacje z mojej strony. zapraszam cie na mojego bloga, ktorego dopiero co zalozylem ale bedzie systematycznie powiekszany o moje nowe fotografie i fotomanipulacje.http://thulee.blog.onet.pl/
‘moje’ Bukowe, ‘moje’ Bieszczady… zostawiłam tam wszystkie najpiękniejsze chwile mojego życia, tam miał być mój dom. może jeszcze kiedyś będzie. dziękuję, że gdy tak strasznie tęsknię do połonin i serca, które już nie jest moje mogę je odnaleźć w Pana fotografiach.
To nieprawdopodobne, ale patrzysz na góry (moje ukochane Bieszczady) moimi oczami. Gdybym miała fotografować robiłabym bardzo podobne zdjęcia. Dziękuję Ci za nie.
Pakuj Go w pudełko co żywo, przewiązuj kokardką i przesyłaj pod mój adres. Mnie właśnie taki potrzebny. Jakieś min 185 cm od ziemi, żebym mogła z Nim bujać w obłokach na obcasach. Czy Delikwent ( imię: ….. ? ) lubi gołąbki, takie prawdziwe z samym mięsem z Babcinego przepisu ( bez ryżu ), bo właśnie gar takowych dochodzi i bulgoce na kuchni ? Czekam jeszcze chwilę i podaję z ziemniaczkami ( grulami, pyrkami )… cdn. ?
Czy większość Bojków to wysokie chłopiska ? Jeśli tak, to niech pakują chlebek do auta i do nas jadą, nie tylko z tym chlebkiem … bo u nas na nizinach jest ci chłopów krzepkich posucha ( wszystkie za biurkami skarlały ), a ci mali nie mają animuszu i są tylko mocni w gębie. A w głowie mają śliwki ( tzn. śliwowicę ) zamiast poezji. Co do śliwek i pobożności Bojków, to pozwolisz, że jeszcze raz zacytuję wielkiego J.H. ( obiecuję, że po raz ostatni tej nocy ):’ Dziadku, znowuposzliście kraść śliwkii to w kościelnych butach !Żebyście choć wzięlibuty codzienneRzeczywiście, mówi dziadek,co im przyszło do głowytym butom kościelnymTyle się nasłuchały księdzatyle się nastały i poszły.’
Ramionami rozgarniać powietrze i płynąć w błękicie nieba, jak pływak na tafli oceanu. I spoglądać w dół przez wodne okulary na rafy koralowe pode mną, kipiące zielonym życiem dolin. Salutować ptakom, szybującym nad szczytami i podziwiać ich nurkowanie w głębiny bieszczadzkiej toni. Jak cudownie byłoby być ptakiem, orką, orko-ptakiem ?
…gdyby wiedział, że na jego chlebek taki popyt będzie w Polsce całej to pewnie by się osobiście ten wysoki jegomość pofatygował, bo tu niezabogato się bojkom wiedzie, ale silni są i w Boga wierzą, to przetrzymają i ten czas jak wiele innych czasów….
No to rzuć do mnie, J. przez Polskę taką pyszną pajdę chleba od Bojki, bo smaku mi narobiłaś …. i jeść mi się znowu zachciało ! ( Ach, te słabe ciało, z głodu omdlało ). Jurek Harasymowicz też by się poczęstował chlebusiem i do tego herbatkę chińską zaparzył, jak w wierszu:’Kto zawsze jest spakowanygotów do drogikto jest czarnym turystąKto nie wie ile mu zostało księżycówpłynących nad śniegiemKto jest przez Hadesspecjalnie umiłowanyTego cieszą rzeczy najprostszeSłoneczniki ściętez których światło uchodziJesieńigrająca z ogniemZaparzanie skośnookiej herbatymiłe z nią niefrasobliwe rozmowy.’Idę wziąć herbacianą kąpiel !
…jakbym czasem nie całkiem widziała to piękno wokół i ten cień pod chmurami, w którym mogę poskładać myśli niedoskonałe na szczytach Bukowego….lubię takie plamy zbudowane z niedomiaru światła słonecznego, tam jakby czas spowalniał i pozwalał mi na inny byt, wiecznego pyłu pełen, na stokach gór moich ukochanych…
‘I krążą planety i trwa Bojków nieboMocno tkwią w ziemi cerkiewne korzenieKtóż zatrzyma w jego jastrzębim locie słońce BojkówKtóż zatrzyma ich małą huczącą jak trzmiel ziemię.’J. Harasymowicz chyba się nie obrazi, że zastąpiłam w wierszu Łemków Bojkami. Ich nieba są przecież po sąsiedzku .
Twoje zdjęcia są jak wspomnienia … , gdy, jak w piosence:’… gonimy za szczęściem, sięgamy do gwiazd,na gwałt świat chcemy zmieniać.Lecz to najważniejsze, co żyje gdzieś w nas.Panowie ! Szanujmy wspomnienia !Szanujmy wspomnienie, smakujmy ich treść.Nauczmy się je cenić.Bo to najważniejsze, co żyje gdzieś w nas …Wspomnienie są zawsze bez wad.’Zawsze sobie to śpiewam, gdy zrobię na wpół doskonałe zdjęcie i wklejam je do albumu pamięci … Zawsze przecież może być lepiej, a wspomnienia przerodzą się w marzenia, a te z kolei w zapachy i szmery polnej drogi po deszczu, gdy słońce wraz ze mną przegląda się w kałużach …
‘Sen-mara. Bóg-wiara’. Snu nam nie trzeba, sen sobie poczeka, gdy możemy śnić na jawie. Ty nas w leśne zakątki i górskie przepaście zapraszasz na noc. Bezsenność tutaj ma smak snu i jego czar. Więc opowiadaj, nuć swe kołysanki, Czado …
Witaj Czado.Nie wiem, czy jeszcze mnie pamiętasz, ale myślę, ze jak wejdziesz na mój blog http://album-foto.blog.onet.pl/ to Ci się przypomni. Rok mnie nie było na tym blogowym świecie, ale jak w szkole zrobiło się luźniej postanowiłem wrócić. No i chyba warto… Pozdrawiam i zapraszam do mnie (dodałem Cię do moich linków)RADEK
a może tym ideałem jest zatrzymanie tych gór tylko dla siebie??. wstajesz rano a na pulpicie twojego komputera są miejsca, które przez chwilę były tylko twoje
Ooo! Jedyne co tak naprawdę mogę uwielbiać to właśnie tę Naszą Odmienność:) Jakże wspólną:) Cieszmy się tym!:) Tym maniakalnym (mimo iż czasem jednak chwilowym) zauroczeniem światem, pięknym światem…Pozdrawiam również!
Waldku jeśli uważasz, że jesteś dziwny to my wszyscy, którzy zaglądamy tu do Ciebie w wiadomym celu… również I piszesz, że „zdjęcia nie mogą ukazać co się czuje, tej radości……” – faktycznie nie mogą … trzeba samemu przeżyć, lecz jeśli ktoś tego doświadczył to w Twoich zdjęciach można to wszystko odczytać, po prostu czuje się Twoją ogromną miłość do gór, przestrzeni i wiatru… sprawiają one też, że i my ową radość czerpaną z gór przeżywamy raz jeszcze… choć tym razem w mniej przestrzennej formie.P.S. A nawet jeśli jesteś dziwny, jeśli my wszyscy jesteśmy dziwni to czy to źle? Ja nic złego w tym nie widzę.Pozdrawiam „odmieńców” i tych którzy wolą pozostać tacy sami czyli WSZYSTKICH pozdrawiam serdecznie.
…ok, wszyscy śpią ….to ja tutaj sobie polatam troszeczkę….odepchnę stopy od skał ulubionego Bukowego Berda i zniknę w cieniu tych chmurnych obłoków nad głową i może gdzieś odnajdę w sobie TEN błękit…eeeech powietrze przejrzyste,a niebo wolnością kusi…można się Tu zatracić na dobre…i dobrze tak czasem rozprostować skrzydła…..
…piegów złotych zbyt wiele i skórę mam zbyt jasną, w dodatku wolę sobie stać w cieniu drzew albo obłoków, trochę z boku wielkich zdarzeń,….( taki nieprzystosowany do zgiełku człowiek, trochę zagubiony w słonecznym blasku)….
…myślę, że tak… że życie bez marzeń czy pragnień nie miałoby sensu, dzięki nim mamy cele do których zmierzamy i tak się życie toczy jak ziemia swój garb uroczy…A marzenia nie zawsze są fatamorganą… bywa, że udaje się je pochwycić lecz cierpliwość i wytrwałość są wtedy na wagę złota.Pozdrawiam marzycieli tych poprawnych i tych mniej pielęgnujcie swoje marzenia, by było z czego czerpać radość
…idealny świat jak idealny błękit istnieje naprawdę wtedy, gdy mogę podnieść oczy i zobaczyć górskie szczyty wokół albo czyjeś wesołe oczy, gdy mówią ,że czas wracać bo zmrok blisko i długa droga przed nami…..i te ogniki trochę złote, gdy warto wierzyć ,że mój świat…jest idealny…jak wczoraj….
Cała radość w wędrowaniu, szukaniu… Napisano to na tym blogu wiele razy. Oczywiście, że nie zawsze i nie wszędzie jest pięknie, ale gdy już jest… zdjęcia są marną namiastką tego jak jest naprawdę, nie mogą ukazać co się czuje, tej radości, wolności, przestrzeni, wiatru, zapachu… kto to przeżył ten wie… ale może ja jestem dziwny?… Pozdrawiam
czy nie czujesz się czasami jak wędrowiec,który poszukuje tego idealnego świata?? tak naprawde ten idealny swiat jest tylko na twoich zdjęciach. pozdrawiam
…wyciągnąć ręke i urwać kawałek chmurki… można ją potem wpleść we włosy, ale prawdopodobnie pozostanie po niej tylko wilgoć… bo chmurki to chyba tak mają, prawda? troszkę jak te nieszczęsne marzenia, kiedy już człowiek myśli, że uchwycił, że złapał, że znalazł nareszcie i ma! i ma co chciał! to tak naprawdę wcale nie ma, jest tylko złudzenie, tylko wilgoć, hologram, fatamorgana… i trzeba dalej i ciągle i jeszcze za tymi marzeniami, za tymi chmurkami…. i w tym nasz sens. chyba.
przysnąć też się zdarza …kiedy bajki o krasnoludkach, złotych rybkach i wilkach kołyszą myśli a oczy i serce nie potrafią nasycić się pięknym obrazem. Na chwilkę tylko zamykam oczy, by pod powiekami obraz z bajką w jednym zobaczyć i… nie wiadomo kiedy prawdziwy sen przychodzi… otulając ciało kokonem bezwładności. Jednak przyciąganie ziemskie błogą „chwilę” przerywa i niczym kubeł zimnej wody otrzeźwia
…trochę znam się na czarach i nie tylko, lubię góry i ludzi …i krasnoludki…. i Czadowe przestrzenie….i światłocienie, w których pomieszkuję sobie bardzo chętnie prawie jak w moich snach…mocne słońce chyba nie dla mnie….
….500km….czasami myślę ,że trochę za daleko ten rynek, Ostrów Tumski, Park Szczytnicki, ale jednak z wyboru mieszkam w Bieszczadach…dobrze mi TU….powody widać na fotografiach Czado…
….nie tylko ja myślę o tym jak wygląda moje miasto nocą…gdy koty idą spać i zapalają się neony, pachnie Europą ten mój Wrocław coraz bardziej ale ja jednak wolę byc tutaj , gdzie ziemia i niebo są bliżej….
To bardzo duże pliki. Nie da się ich wysłać na e-mail, sa pomieszane razem zjedjęciami prywatnymi zarchiwizowane gdzieś na DVD. Przygotowanie ich do publikacji to kilka godzin… z pewnością nie dzisija, o 6-tej musze wstać Nie mówię jednak nie musisz być cierpliwa i upominać się… marzeniom trzeba pomagać Dobranoc
…no tak Panu jest po drodze i może tędy dobrze zdążać , może zawsze mierzyć wysoko i dążyć do celu …tylko dlaczego przyszło mi żyć na nizinie i tak daleko mi do tego by dotknąć nieba? dlaczego mam dłuższą drogę?
Cerkiewka pod granatem nieba, jak pod błogosławieństwem rozgrzeszenia,z ulgą, miarowo oddycha i zasypia spokojnie w pierzynie nocy … W jej śnie …’powoli, powoli szarzeją gniazda połemkowskich wsi,już ledwo widać, jak cerkiewki czarne pisklę łebek unosii w żółty dziób chwyta poprzecznie dwie wielkie ćmy,i ile ma głów jeden koń, nie wiadomo, na mostku wśród osin.Nad światem księżyc już’ w atramentowym niebie ‘majaczy,jak brama carska, srebrna, okrutna…’Częściowo wydarte J. Harasymowiczowi
To był piękny, cichy, choć już chłodny wieczór na początku maja … Z moich zdjęć w Hoszowszczyku udało się dobrze tylko jedno, ale i tak nie jest choć w połowie tak urokliwe, jak Twoje, Czado. A jak Ci się widzi moja wieżyczka najmniejsza cerkwi w Górzankce?
Chyba nie można, bo harmonia wielogłosów pieśni prawosławnych to czysta wiara i piękno wszelkiego stworzenia w nutach zapisane, … i na świat wydane, wyśpiewane … Te modlitwa przyciąga, jak magnes i nie ważne jest wtedy, jaka jest twoja religia, jakiego jesteś wyznania i z jakiej parafii. Wchodzisz w podwoje cerkwi, prowadzą cię dźwięki, dajesz się ponieść pieśni i modlisz się w niej po swojemu … Tak było ze mną w niedzielę sierpniową, rok temu w Krynicy Gr., w cerkwi p.w. „Objawienia Pańskiego” z 1875r. Weszłam do świątyni na chwilę, a zostałam zauroczona do końca mszy …
….. ja tak nie potrafię, ale bardzo mocno przeżywam prawosławne pieśni… aż się niepokoję, czyżbym nie do końca znała swoją przeszłość? jest w tym śpiewie taka siła ogromna, którą czasem bardzo chciałabym mieć, to się nie uda…. ale piękno na zawsze pozostaje pięknem…i będziemy go szukać zawsze….dobrych snów, Czado….
Kilka razy dane mi było słyszeć cerkiewny śpiew „unplagged”. Najbardziej porusza, gdy się słucha spoza cerkwi, na zewnątrz. Brzmi tak, jakby miał być słyszany w całym kosmosie, pewnie tak jest. Wtedy tak się zazdrości tym w środku, tak chciałoby się dostąpić Tajemnicy. Czy można tak śpiewać bez Wiary?
…. wspomnienie….długie warkocze Oksany ciężko spływały po plecach, blask świec odsłaniał jej postać delikatną i duszę rozmodloną, na dobre jutro , na szczęście, na przyszłość…jasny, srebrny głos wysoko niósł wieczorną pieśń ponad cerkwią, przez granatowe niebo najwyżej jak mógł dosięgnąć….rozdzwoniła się cisza w gałęziach buków nad drogą do cerkwi w mrok osnutą…..
Uśmiecham się i tęsknota łagodnieje gdy patrzę na to zdjęcie, bo tuż nad koronami drzew jest taki mały, iskrzący się niczym świetlik w noc świętojańską punkcik, który łączy moje i Twoje niebo Waldku i sprawia, że jest mi bliżej do tej baśniowej krainy.I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, bo teraz u każdego ten świecący punkcik rozpromienia nocne niebo, gdyby nie drobny szczegół… Otóż moje stanowisko do teleportacji w pejzaże karpackie usytuowane jest na wprost okna, a za nim rozciąga się klasyczny miejski pejzaż z dość sporym jak na te warunki skrawkiem nieba. Dzisiaj „punktem” teleportacji jest bajkowa czy też bajecznie piękna Wenus, która na moim jak czarny aksamit niebie świeci niemal w tym samym miejscu co na granatowym atłasie Waldka.Podziwiam jak to było „Niedawno”… przenoszę wzrok na moją nocną teraźniejszość i gdybam tak sobie beztrosko… „Gdyby nie ta ziemska otoczka, byliśmy czy też jesteśmy w tym samym miejscu Czado i patrzymy w tą samą stronę… stronę świata… stronę marzeń
…. w cerkwiach rozbrzmiewały prawosławne pieśni przy gasnącym świetle dnia…. jak rzeka przetoczył się czas i zamilkły głosy…cudem jakimś jednak , niektóre z tych cerkwi nadal gromadzą wiernych…prawie w tej samej wierze, nieco innym znakiem krzyża , przeszłość odmieniona trwa….
Najbardziej sympatycznym lokatorem wydaje się ten ‘drugi Inteligent – mały, krępej budowy – zamieszkujący półkę z książkami’. A poza tym tele-maniak, więc już mamy wspólne pasje, np. filmowe. Rozbawiłaś mnie stokrotnie … a potem zasmuciłaś. Chcę powoli, stopniowo wyzbyć się mojego pajęczego odruchu niechęci i mam nadzieję, że zostanie po nim tylko ziarenko piasku w bucie …
Carrmelito… najlepiej oswoić się z pająkmi „udomowiając” je…U mnie obecnie mieszkają trzy… jeden – dosyć spory, z bardzo długimi nogami rezyduje w łazience i czasami Bezwstydnik podgląda mnie pod prysznicem. Drugi Inteligent – mały, „krępej” budowy – zamieszkuje półkę z książkami, często chowa się w grzbiecie książki o Podróżach po Europie, albo zsuwa na pajęczynie z sufitu i ogląda z nami poranne Wiadomości.Trzeci Myśliwy – zajął kuchene okno i tam rozpostarł swoje pajęcze królestwo broniąc dostępu do naszego domu wścibskim muchom i komarom Chociaż czasmi mnie przestraszą i w bezwarunkowym odruchu chwytam za gazetę… to na szczęście w porę przychodzi opamiętanie i pajączki nadal żyją. Tylko oby ich za dużo nie było – trzy w zupełności wystarczą, bo inaczej zacznę je na kartce papieru wypraszać za próg, podobnie jak Ty Carrmelito Niestety pewnych lęków z psychiki się nie pozbędziemy lecz w moim przypadku nie są winne nasze rodzime owady lecz „hoolywoodzkie” produkcje science fiction, O!
‘Na ciepłej niebieskiej łącepasą się białe zającepasą się białe barankiw kwitnące złotem poranki.- Niebieski łąki bez granicnie służą nikomu na nicsą dla tych białych zajęcysą dla tych białych barankówi dla skrzydlatych tysięcymyśli radosnych kochanków. -’Maria Pawlikowska-Jasnorzewska
Prawdopodobnie nie tylko ‘paula’ w dzieciństwie miała niedobre przygody z pająkami … W moim przypadku wszystko oparło się o psoty dwóch ciotecznych, starszych braci, którzy dla zabawy ściągali ze ścian i sufitu pająki z pajęczynami ( na strychu było siano ) i zrzucali na pościel kilkuletniej dziewczynki, na moją pościel i na moje włosy !!! Darłam się na całą chałupę, ba, na całą wieś, ale to nic nie pomagało … Do dziś obawiam się pająków ( arachnofobia w odwrocie ). Już ich nie morduję z obrzydzeniem, jak kiedyś. Traktuję je na dystans, wynosząc z domu na trawę na patyku lub na kartce papieru. Rozgrzeszam siebie z minionych grzechów – kolejny dobry uczynek. Hura ! Cieszę się, że żyją , bo przecież są pożyteczne i na swój sposób piękne ( z trudem lekceważę odruch swędzenia skóry na ramieniu …Nie mogę inaczej. Muszę robić postępy, skoro mam kiedyś odwiedzić Kostarykę ).
Ja też nie wchodzę w drogę, stosuję się do przepisów ruchu. Małych, tych naszych pająków się nie boję. Nie atakują, uciekają przede mną, gdy wykonam nieostrożny ruch. Lubię je podglądać „w pracy”
…już jestem dorosła w świetle prawa, a jednak dziecko ze mnie i chyba zawsze gdzies w głębi będę dzieckiem tak jak każdy z nas……i zawsze będę sie bać pająków nawet tych niewinnych jak ten siedzący sobie na kwiatku…brrrr
Mieć to poczucie na codzień – do tego dążę. Kochać i ufać i cieszyć się pięknem drobnych obrazów, gestów, radości. Jak dziecko. W końcu ‘Dzieciak’ jestem.
Gdyby wszyscy ludzie potrafili tak poprostu kochac i ufać, to może świat byłby piękniejszy. Może w małej skali, skali pojedynczej istoty, ale jednak… Dzięki
…..i chyba na pewno z tego zapatrzenia w cudną łąkę zgubiłam tutaj moich kilku wiernych krasnoludków, szukam, szukam pomiędzy kwiatkami i brakuje Śmiechotka, Śmiałka, Mędrka i Duszka ….a sama nie dam rady rozśmieszyć osiemnastu smutków, ośmielić albo onieśmielić wilka, rozsupłać taką jedną łamigłówkę i odnaleźć moją duszę bujającą się gdzieś pomiędzy Rawkami… kazałam im ( krasnym ludkom) niestety ubrać te zielone fraczki a teraz mam za swoje, przepadli tutaj w wonnej zieloności, może ich Czado przekupił? i wziął na służbę i może tam im lepiej niż u mnie? oj bo będę beczała …Czado, czy to Twoja sprawka? umówmy się Czarodzieju, że oddasz tylko Śmiałka i Duszka a potem się zamienimy? ….i nie karm ich miodem i marcepanem (proszę) bo wcale do mnie nie wrócą…..i zagoń ich do jakiej roboty, to może wrócą, bo zauważyłam ,że wolą leżeć na łące brzuszkami do góry niż pracować…
Dziękuję Waldku za cudowną łąkę – niczym z Raju wzięta… i tak doskonale potrafisz oddac światło fotografowanych przez Ciebie miejsc oraz nastrój chwili, że ja pomiomo przeszkód czaso-przestrzennych patrząc – czuję w tym momencie zapach narzanej słońcem łąki – „niewypasionej” łąki…. ciepły zapach zieleni.Tydzień temu… zbuntowałam się „dobrym manierom” i ległam na miejskim trawniku, ech poczuło się wolnośc gdy tyle bezkresnego nieba nad sobą ujrzałam, lecz łąka na której ładowałam pozytywne „baterie” tylko co do trawy podobna była do Twojej – biało-żółtych skarbeńków i tych innych łąkowych kosztowności nie posiadała.Muszę się jednak podogodzic, iż zawsze pozostanie mi u siebie zadowolic się zaledwie namiastką tego, co Ciebie Czado otacza w Twej krainie baśniowej
N: – Już jestem, pogodna i niefrasobliwa jak ‘Niebo poetów i Bogów’. Zrobiłam oko na turkusowo. Zobacz !K: – Masz dziś ten błysk, jak hostię w źrenicy.N: – Właśnie odjechał mój wiosenny autobus, ale to nic… Zamieszkałam w kwiecistej spódnicy ogrodu, Gdzie gwiazdozbiory sióstr moich i braci Piją herbacianą rosę na grządkach o zmroku. Nie widziałyśmy się od zeszłego roku, od maja, Ale pamiętam cię dobrze, nie zapomniałam Twego posągowego, alabastrowego uroku. Masz na imię Konwalia ? K: – Witaj w domu, Mała !
…te najbliższe rosną 20m od mojego tarasu, na skraju lasu, a te trochę dalsze około 15 minut drogi tzw.stokówką ;o))), ale chodzę również dalej i np. przedostatniej zimy widziałam jeszcze gorące ślady rysia około godziny drogi od domu….
J. w jakim Ty cudownym miejscu musisz mieszkać, aż nie chce się wierzyć, że w ciągu dwóch godzin możesz odwiedzić swoje niezapominajki, masz czas i sposobnośc im się przyjrzeć i…już wszystko wiesz Ja przyznam, ze nie wiem gdzie u mnie w promieniu nawet …dziestu kilometrów mogą kwitnąć niezapominajki, powiedziałabym nawet, że one u mnie nie rosną, ale to w 100% nie jest sparwadzone i na pewno gdzieś się kryją w leśnych zakamarkach czekając na odwiedziny tych najbardziej wytrwałych w leśnych wędrówkach…. nie pamiętam już kiedy ostatni raz widziałm na żywo te kwiatuszki (a że są to właśnie niezapominajki dowiaduję od Ciebie … początko myślałam, że to kwiaty lnu Pozdrawiam z kwiatami we włosach, a konkretnie z gałązką jaśminu
….. i prawie się udało znaleźć całkiem dorodne niezapominajki, jeszcze tylko z tym głębokim cieniem miałam problem nieznaczny, ostatecznie leżąc sobie pod jodłą i machając dość wesoło nogami czekałam na chwilę bezchmurnego nieba i …..tak mnie rozpoznała znajoma wędrowniczka pytając , czy ja tam sama pod ta jodłą sobie leżę…bo gałęzie się dziwnie ruszają, no nie…pewnie, że przecież z niezapominajkami!!! przyznać jednak muszę ,że mogłam wyglądać trochę śmiesznie, ale oj tam ..opłacało się, bo błękit był dużo ładniejszy niż zwykle, a dopiero jaki będzie następnym razem, przy bezchmurnym niebie? … dzięki, Czado ;o))….
….ok., prawie wszystko zrozumiałam, pewnie oko mi się akomoduje za bardzo… deko techniki i człowiek (czyli ja) myśli ,że to czary zaraz , no bo wiesz….czerwone góry zdarza mi się widzieć, niebieski śnieg też czasami, ale tego błękitu nijak w niezapominajkach z mojego lasu zobaczyć nie umiałam…zaraz pędzę sprawdzać czy Twoja nauka wraz ze mną w las nie poszła….i całkiem miło dowiedzieć się czegoś nowego ))) , bo już mi się zdawało ,że wszystkie rozumy pozjadałam (okropność)…
Nie trzeba czarów by zobaczyć takie kwiatki. Przy bezchmurnym niebie w głębokim cieniu biała kartka jest niebieska bo odbija się w niej niebo. Tak jest tutaj. Zwóć uwage na jeden, po lewj stronie, na który pada światło słoneczne bezpośrednio. Ma barwę taką do jakiej jesteśmy przyzwyczajeni. Oko adoptuje sie do warunków oświetlenia i redukuje dominującą barwę. W podobny sposób można zbalansować biel w apracie i kamerze po to by wszytsko wyglądało tak samo niezależnie od odświelnia. Ja wyłączm automatykę aparatu, dzieki czemu góry oświetlone zachodzącym słońcem są czerwone, a śnieg w cieniu może byc niebieski, a nawet fioletowy. O!
…czy taki błękit istnieje w rzeczywistości?..myślę ,że Ktoś jednak pozwolił sobie na małe czaryi nawet wiem KTO, i próżno mi szukać takich niezapominajek w moim realnym małym świecie pełnym burych wiewiórek,złotego deszczu i perłowych obłoków….chciałabym zobaczyć taaaaaki błękit w moich kwiatkach niedoskonałych i mam nadzieję ,że mi się uda…trzeba tylko mocno chcieć(?)…….
…pies też człowiek i może zostanie Twoim przyjacielem? nigdy nic nie wiadomo…nawet jak będziesz musiała się z nim rozstać to jednak fajnie mieć zwierza? ..przy amstafie mój collie to baranek boży łagodny, prawie jak właścicielka….pozdrawiam ;o))) …i szczęśliwe zakończenie psiej historii czaruję…może sie uda (?)…
Jolciu ponieważ obawiam się eksmisji z bloga napiszę tylko, że historia nie ma jeszcze zakończenia, w każdym bądź razie nie zanosi się by było najszczęśliwsze dla Stefana (tak go dla siebie nazwałam, bo okazało się, że to amstaf – nie bokser), ponieważ właściciel do tej pory się nie zgłosił …a ja coraz bardziej się do niego przywiązuję – z wzajemnością – choć rozsądek całym swoim jestestwem krzyczy NIE…do konkurencji przystąpiły też góry, tak bardzo nie chce z nich rezygnować, lecz z kim ja będę psiaka zostawiała na czas wypraw, bo przecież nie wszędzie mógłby mi towarzyszyć Kieruję też w stronę Waldka przeprosiny za tematy osobiste i tak odległe od pejzaży oraz fotografii. Tamtego wieczoru nie miałam z kim podzielić się wrażeniami, bo wszyscy spali…i gdy zasiadłam jak co noc do pejzaży, by zobaczyć co u Ciebie widać i poczytać myśli gości…. moje niepostrzeżenie wyrwały się spod kontroli panosząc w komentarzu… Przepraszam…czasami trudno zachować powściągliwość myśli
Ameli!Czy czasem ten brytan nie połknął Cię w całości?Już trochę się martwię..A może tak się rozpanoszył ,że trzeba wyłącznie nim się zajmować?W styczniowy mróz moja Córka przyprowadziła psią sierotkę-też spod sklepu (podobno spojrzeli sobie w oczy i od razu zakochali się w sobie).Potem Córcia -po angielsku-wybyła do Anglii…I tym sposobem ja zaczęłam oglądać świat przed szóstą rano (nie powiem-nawet fajne te spacery skoro świt),a Małżonek póżnym wieczorem (widzę,że też to polubił)…Dodam,że też od pierwszego wejrzenia zakochaliśmy się w tym bursztynookim stworzeniu…Kończę ,bo eksmitują nas na „psiowe” stronki…
…niezapominajki są to kwiatki z bajki, modre oczka mają…i przypominają skrawki nieba i pamięci o tym czasie gdy pasowały idealnie do małej dłoni sześcioletniego dziecka, razem z laurką ,na której tulipany obwieszczały całemu światu ,że mama jest najpiękniejsza i taka mądra , i że to dzięki niej jestem przecież zawsze bezpieczna, beztroska i mogę przemierzać cały ten świat…..
… i aż chce się owe śliczności ucałowac (gdybym była na łące pewnie bym tak zrobiła) za ich powab, delikatnośc i wdzięk… aksamitki wy moje cudowne… mrugacie żłótym oczkiem zalotnie
… i chyba wiem dlaczego one są tak bardzo niebieskie – tu u Ciebie Czado, bo… gdy ustawię u siebie zdjęcie z kwiatkami na środku ekranu to od dołu wyłania się jeszcze skrawek nieba z Innej bajki i wygląda to tak jakby, błękitne śliczności spijały życiodajny nektar z tego „nieziemskiego” nieba lub się w nim przeglądały bez opamiętania… zauroczone sobą niczym narcyzy
Błękit kwiatuszków jest obłędny i bardzo lubię takie „mocne” zestawienia jak niebieski z żółtym – stawiają na nogi oglądającego Czy to może niezapominajki, bo rzeczywiście swoją barwą „wgryzają” się w jaskrytsze zakamarki pamięci – odświeżając ją i kolorując …
Jejku jakie cudowne kwiatuszki … najsłodsze z najsłodszych jakich dawno nie widziałam i tak bardzo żałuję, że swojej mamie nie mogłam dzisiaj wręczyc kwiatków – ucieszyłaby się bardzo, lubi kwiaty a szczególnie takie „proste”, dziko rosnące, te tutaj bardzo by się jej spodobały.I zamiast byc w odwiedzinach u rodziców to ja dla odmiany mam dzisiaj na noc (oby tylko na noc) niebywałego gościa – coś a la bokser.Otóż wracałam dzisiaj późno, wszędzie już pustki były, a na przystankach dogorywały ostatnie autobusy umęczone całodziennym terkotaniem. Ja też ostatkiem sił człapałam się do domu marząc o ciszy, zielonej herbacie i końcu dnia.Jednak dni u mnie bywają długie…Jak zwyle z obojętnością przechodziłam obok osiedlowego sklepu, gdzie nocną porą często ktoś bywa lub coś zostawia. Tym razem z obojętności wyrwało mnie żałosne piszczenie i skomlanie, aż się zdziwiłam że pies o tej porze jest jeszcze przywiązany do sklepowego filaru – niestety nikogo w zasięgu wzroku nie było. Bardzo ucieszył się na mój widok, spragniony był głaskania i nie pozwalał mi oddalic się dobitnie dajac o sobie znac wyciem na wysokich tonach. Debatowałam z pieskiem długo, co tu z nim zrobic, poszliśmy też poszukac pana – niestety bezowocnie… Napotkani stali „bywalcy” wieczornych pieskich spacerów stwierdzili, że to młody pies i rzeczywiście … do zabawy to on skory. Nie mając już więcej siły na dalsze poszukiwania zostawiliśmy na słupie wiadomośc i …zaprosiłam go do siebie.Naprawdę żal mi go było okropnie, nie miałam sumienia zostawic go tam na całą noc i nie potrafiłam mu wytłumaczyc, a on nie potrafił zrozumiec – patrząc swoimi pytającymi, zapłakanymi oczętami dlaczego jego pan tak go zostawił. Czyżby zapomniał w ferworze zakupów, że przyszedł z pieskiem? Albo to jeden z tych naszych osiedlowych … którzy tak potrafią się tak w 3D nawalic, że o własnym psie zapomnają – już tak bywało.No i wkroczył do mnie „na salony”, oczywiście obwąchując wszystko, tak iż mało przykrycia z łóżka nozrzami nie wciągnął Pomyślałam, że chce mu się pic, no i pewnie kolację by chętnie zjadł – więc zdjęłam mu kaganiac… a on jak się ze śliny nie otrząsnął, jak nie zaczął wycierac pyska w wykładzinę (położył mordę na chodniku, zad do góry i dawaj w tą i z powrotem przestawiając wszystko w przedpokoju)… no niech mu będzie – gdybym ja się tak śliniła też chciałabym sie wytrzec, a że mu aż tle wykładziny do tego potrzeba – trudno, przeboleję.Przeszliśmy do kuchni, nalałam mu sporo wody, bo w końcu to duży pies, a on jak się „rozchlapał” na pół kuchni… Ok – jest gościem, ale nie musi mi tak dobitnie wypominac małej kuchni i o godz. 23 z groszami zaganiac do ścierki. Zjadł kilka małych parówek – mój jutrzejszy obiad… w końcu Pan Bóg kazał się dzielic z wszystkimi bez wyjątku.Ponieważ dobrze się jeszcze nie znamy postnowiłam z powrotem założyc mu kaganiec, no i sie zaczęło… Ja na poważnie, a on wielce rozbawiony zaczął przede mną uciekac, zaczepiac, naskakiwac…. Pomyślałam wtedy… ameli, ale żeś Ty głupia i bez rozumu – dwa lewe buty cię nie przebiją… sercem nie wystarczy myślec… sama jesteś, nieznane psisko do domu zapraszasz, a niech on tak zacznie szczekac i się panoszyc i co wtedy zrobisz?…Przestraszyłam się nie na żarty… ale zimną krew zachowałam. Srogim głosem przywołałam go do porządku, rozkazałm siedziec i o dziwo od razu posłuchał… drżącymi rękami założyłam mu kaganiec i…odetchnęłam z ulgą.Tak naprawdę to bardzo ułożony pies i musi miec wymagającego pana, bo potrafi słuchac poleceń i jest posłuszny nawet mi – obcej osobie.Teraz ja siedze u siebie – to znaczy z Wami a on rezyduje w przedpokoju. Jest bardzo grzeczny, może nawet śpi na kocyku, który mu przygotowałam i tylko czasami gdy usłyszy moje pisanie na klawiaturze cicho zapiszczy.Mam nadzieję, że jego właściciel opamięta się, bo ja nie mogę psiaka zatrzymac … i obym nie popełniła błędu biorąc go na noc do siebie, ale z drugiej strony… miałam go tam zostawic samego, skomlającego tak aż ciarki przechodziły – takie decyzje są dla mnie zawsze bardzo trudne w rozstrzygnięciu i nigdy nie wiem czy w takim wypadku dobrze postępuję.A co takie psy na śniadanie jedzą? Oto jest pytanie…. ja nigdy psa nie miałam więc nie znam ich menu.Pozdrawiam wszystkich, trzymajcie kciuki, by ta historia miała dobre zakończenie… P.S. Waldku kwiatki urocze, gdzie Ty takie śliczności znajdujesz… i przepraszam, że tak Cię „pośpieszałam” ostatnio, ale od ponad dwóch tygodni przyrody i piękna natury tylko u Ciebie zaznaję. Nie mam nawet kiedy podziwiac z moich okien akacjowych kwiatów, które teraz rozkwitły… jedynie czuje ich słodki zapach wracając wieczorami do domu … cudowne były ostatnie wieczory.. przytulnie ciepłe, ale też miodowo-akacjowo -jaśminowe w zapachu
O ! Widzę, że cytujesz moją ulubioną „Dezyderatę” z „Piwnicy pod Baranami „. Ja znam ten tekst z piosenki, a nie z oryginału. To wspaniały utwór chyba z końca XVII wieku, znaleziony w kościele św. Pawła w Baltimore. Przypomina mi się także „Wielki Błękit” – nie koniecznie w skojarzeniu z morzem, ale raczej z niebem.
Projekt nie upadnie możemy być pewne, bo Waldowy blog fanów ma wielu, pytanie tylko ilu byłoby zainteresowanych spotkaniem. Sądzę, że na hasło Waldka odzew będzie spory.Jest jeszcze druga opcja, że to my-blogowicze podejmiemy się zorganizowania spotkania, na którym Czado byłby honorowym gościem, a my dla odmiany gospodarzami I wtedy „szum i zamieszanie” byłyby wskazane – tu przyznaję Ci rację, bo dzisiejsze czasy tego się domagają i bez nich trudno o przebicie. Lecz ja się przed tym wzbraniam bo to mój dzień powszedni i … wiadomo. Jeśli ktoś będzie chciał w spotkaniu uczestniczyć to sądzę ze „poruszy niebo i ziemię” by się tam znaleźć – znam to z autopsji Faktem jest, że charyzmy i dużego zaangażowania przy organizowaniu tego „typu spraw” potrzeba.Co do strony internetowej, to raczej nigdzie indziej jak tutaj powinniśmy się „oflagować”… rzadko bywam na innych stronach i nie wiem jakie tam panują „zwyczaje” – no chyba, że … powstałaby dodatkowa – organizacyjna podpięta pod pejzaże, ale nam ona nie była potrzebna – wystarczyły namiary spotkania i nr. tel. i udało się Ja jednak na razie w tej kwestii przycichnę, bo mnie tu pełno – debatujemy i rozprawiamy, a Gospodarza jak „na lekarstwo” – bardzo odczuwa się Jego brak… Czado gdzie jesteś, stęskniliśmy się już za Tobą – Twoim słowem… Co tam u Ciebie wiadac? (parafrazując)Pozdrawiam gorąco
i Pokój nieba, Pokój gór. Wielki (s)Pokój… „Krocz spokojnie wśród zgiełku i pośpiechu, pamiętaj jaki pokój może być w ciszy…” Pozdrawiam najserdeczniej! Hej! a niebo nade mną jak góry…
Co do mnie, Ameli, to naciskam z całych sił na ‘blogowy spęd’, bo wydaje mi się, jak znam życie, że dzikich tłumów na spotkaniu z pewnością nie będzie, więc nikt lasów i łąk nie zadepcze. Jak uda się zgromadzić 10-15 osób to będzie już wielki sukces. Dlatego trzeba nam ‘szumu’, trzeba nam zamieszania i wytrwałego ‘uczepienia się’ tematu, bo w trakcie realizacji i tak para uchodzi z projektu. Im więcej zapału i dobrych, mobilizujących chęci tym lepszy efekt na koniec. Jak zaczniemy w letniej temperaturze ‘kibicowanie’ projektowi spotkania, to wszystko rozejdzie się po kościach …. a to byłoby smutne. I tu mnie masz, Ameli ! Powiedz mi, na jakiej stronie w Internecie mam rozwinąć swój transparent ‘ZA’ projektem, a ja już tam pędzę, żeby się oflagować ! Pozdrawiam żarliwie !
…to raczej ja mam obawy, czy mi słów „nie zabraknie”, by się Waldkowi „wypłacic” za cudowne zdjęcia, które tak bardzo pobudzają wyobraźnię i regenerują duszę. Często trudno emocje i wzruszenia, co w środku kielkują na literki przełożyc… myśli lekkie w biegu dnia się gubią, a palce sztywne nie nadąrzają za ulotnością spostrzeżeń, by je spisac…ale próbuję.I tak sobie myślę…, że my wszyscy i Czado w tym bajkowym świecie żyjemy na zasadzie symbiozy…. jesteśmy sobie chyba nawzajem potrzebni. Waldek daje nam to czym może się z nami podzielic – piękne pejzaże, marzenia i przytulne miejsce, gdzie możemy się schowac przed haotycznym światem. Dzięki pejzażom karpackim mamy gdzie dac upust swoim fantazjom i bajdurzeniom… możemy byc sobą w swojej niekiedy dziecięcej radości i błogości, nie musimy krępowac swoich „delikatnych” myśli… a przychodząc tutaj możemy zrzucic „gruboskórnośc”, którą przybieramy na co dzień, by ocalic piękne myśli. A my … jak tylko potrafimy dzielimy się swoimi emocjami, przeżyciami, wspomnieniami i podtrzymujemy Waldka na duchu, że jest ogromny sens w tym co robi, że to wszystko nie ginie w eterze, a w sercach pozostaje (pamiętacie… jesienią’ 06 przyszło zwątpienie i Nasz Fotograf tarcił siły, by dalej prowadzic blog – całe szczęście nie poddał się). Wiem, że Czado nie robi tych zdjęc tylko dla nas bo jemu samemu sprawia to ogromną radośc i daje satysfakcję, i bez aparatu to dla Niego jak bez powietrza, ale też jestem przekonana, że wiele pracy i energii kosztuje Go prowadzenie tego „zakątka dobrej nadzieji”… tym bardziej z taką regularnością i przez tak długi czas…Już niedługo, bo 1 czerwca będziemy mieli „małe” blogowe święto – TRZECIĄ ROCZNICĘ PIERWSZEGO WPISU… no i jak tu nie gratulowac naszemu Kochanemu Gospodarzowi wytrwalości … Waldku oby jak najdłużej… „do końca świata i jeszcze jeden dzień dłużej”.I nie naciskajmy tak mocno Waldka (lekko to chyba możemy w sprawie „spędu blogowiczów”, by go nie „spłoszyc”, bo pewnie obawaia się o swoje góry bysmy mu scieżek nie rozdeptali gdy całą chałastrą tam wkroczymy Ale dobre fluidy po blogu krążą, myśli w głowie Wadlka już się zawiązują i krystalizują więc powolutku…poczekajmy, poczekajmy cierpliwie i może nasze kolejne marzenie się spełni, ale wiecie…. bardziej wyczekane i wytęsknione więcej radości sprawia – jak z prezentami Pozdrawiam wszystkich wtrwałych:- w cierliwości- w prowadzeniu bloga - i tych którzy maja siły dobrnąc do końca moich wpisów
To znaczy J, że u Ciebie mamy poszukiwac naszych Aniołów Stróżów gdy czujemy, że nas opuściły? Czyżby, że nie tylko bieszczadzkie upodobały sobie Twoje zakątki, by wytchnienia zaznac ?Ten, którego znalazłaś z ciemnymi skrzydłami i małomównego może z Beskidu Niskiego przyleciał, ale duchem Bieszczady pewnie też ogarnia.Martwi mnie tylko jego skaleczone skrzydło… oby podopiecznemu nic nie było. Szepnij Aniołowi dobre słówko otuchy i pocieszenia, tak jak potrafisz przepieknie i niech wraca do swojego „umęczonego obowiązkami” właściciela – nich nie czuje się samotny lub opuszczony……z pewnością go poznasz…może my też…lepiej
„Rozpostarta płachta niebazawsze daje to, co trzeba;przez tę płachtę, pod sam kręgosłupprześwituje sama wiedza;kiedy zbieram z niej bez wahań — zwykle trafiam w to, co czuję,jeśli mniej premedytuję,jeśli mniej kalkuluję… w życiu!”:)
Gdy Anioł się błąka, to może być to Anioł upadły …. Może być też tak, że podopieczny Anioła Stróża nie należy już do świata żywych, ani do świata umarłych … czyli jest duchem …i wtedy Anioł błądzi, żeby go znaleźć i ‘sformatować’. ‘Dziwna nocy, przenikliwa nocy, przejrzysta, jak skrzydło anioła’.
… i jabłko pieczone z patyka zajadać i pilnować ognia, co na polanie tańczy i patrzeć, jak płonie w nas żar emocji i wspomnień …. i śpiewać, co nam w duszy gra, aż obudzi się leśne licho … gdzieś na skraju poranka.
..i kosić trawę, kosić trawę, kosić trawę….. bo rośnie nieprawdopodobnie zielona i radosna ……jak trawka na wiosnę.. a później w ogniskowym żarze zakopać ziemnaki i jak się upieką to lekko posolić i jeść,gdy jeszcze parzą w palce….jak kiedyś…
….odnalazłam czyjegoś anioła stróża, nie wygląda na mojego…ma ciemne skrzydła i małomówny niezmiernie, jedno skrzydło ma poranione, jakby błądził pomiędzy skałami, a pomimo tego zbiera się do odlotu prosto w błękit, jest mądry i odważny, niewiele rozmawiamy…..niech wróci tam gdzie powinien, nie będę go zatrzymywać, chyba ,że tylko w pamięci myśli moich o tym Kimś , kogo będzie chronił….i kogo chciałabym poznać …..
Organizując spęd Blogowiczów w jakieś cudowne miejsce, bliskie sercu. Tam, gdzie jak na dłoni widać, co w trawie piszczy. Potem zabrać nas na szlak nad przepaście, parowy i doliny … liczyć ślimaki, zbierać deszczówkę, gonić sarny, kibicować jastrzębiom, gapić się na zachody słońca i zbierać chrust na ognisko ….
Góry zostały „wniebowzięte”…Piękne,pełne magii zdjęcie…Ale równie piękne są opowieści niestrudzonych nocnych bajarek,snujących-niczym Szeherezada-swoje baśnie.Pięknie piszecie-ameli,Carrmelito i J. Szczerze podziwiwam wyobrażnię i „język giętki”. Oj Czado-jak Ty się Im wypłacisz?
… bo Anioły nad tym gorącym morzem śmigają i mają tu darmową saunę. Grzeją sobie pióra i anielskie stopy nad parówką, podziwiają tatrzańskie turnie i zazdroszczą śmiertelnikom: ‘Oj, pochodziłby sobie Anioł po gołoborzach, po skałkach poskakał …Tak do siódmych potów, za siedem grzechów głównych na pokutę …’
Świetnie rude wredne ! Tak trzymać ! Byle nas było więcej i na pewno kiedyś nam się uda wspólnie powędrować, tam i z powrotem po Waldkowych szlakach ! Wiem co mówię ! Znam to z autopsji. Wystarczy tylko bardzo chcieć, zgadać się, zaplanować, ustalić termin dobry dla większości i wyruszyć na punkt zbiorczy. Potem wszystko potoczy się jak lawina i nic jej już nie zatrzyma ! Avanti !
Zapomniałam dodać, że inspiracją do tej dopiski, oprócz zdjęcia Czado był wspaniały film „Godziny” ( THE HOURS ) – reż. Stephen Daldry, z niezapomnianymi kreacjami Nicole Kidman, Julianne Moor, Meryl Streep i Eda Harrisa. To genialne dzieło ! Majstersztyk ! W swoim gatunku to jest, moim zdaniem, film 20-lecia. Do tego ‘smakowitego sosu’ dodajmy jeszcze muzykę Filipa Glassa i otrzymamy DANIE OBOWIĄZKOWE dla wszystkich sympatyków Waldkowego blogu. Bez dwóch zdań !
Łooooo! To nawet lepsze niż wino i książka! Nawet niż wino i książka razem wzięte!:) Moja droga, jesteś genialna:) Drogi Czado, wydaje mi się, że nie masz wyjścia:) Musisz zaakceptować naszą cudowną wspólną odmienność – tę małą wrażliwość na Twoje Góry, na Góry same w sobie, może kiedyś – na Nasze Góry:)
Jakby za Tatrami rozciągało się olbrzymie, gorące, parujące morze, które swymi oparami rozpuściło śniegi na zboczach gór i zabieliło niebieskie przestrzenie …
… i przybędziemy na zjazd foto-maniaków Twojego bloga, gdy tylko nas skrzykniesz do kupy na jakąś połoninę lub Dział, żeby razem powędrować na Twoje ulubione szlaki i wypić wreszcie tego Żywca, grzańca lub jabcoka. I rozpalić ognisko, wysuszyć ciuchy i rozprostować kości, upiec kiełbaski, jabłka i ziemniaki w żarze i pośpiewać po naszemu, po waszemu i zagrać na gitarze ( na pewno ktoś z blogowiczów nosi ze sobą gitarę ! ). Powspominać i narobić dużo dobrych zdjęć z wycieczki … Co Wy na to, co Czado na to ? Czyżbym znowu pisała o jedzeniu ? No nie ! Nie mogę wchodzić na blog na głodniaka. Idę zobaczyć, co się jeszcze w lodówce ostało …
Jak w życiu, Ameli. Kroczymy przed siebie w przyszłość wymarzoną, wyśnioną, gonimy szczęście … a za plecami, w przeszłości mamy przecież równie cenne ‘szkatułki z kosztownościami’. Tylko o tym nie wiemy, nie uświadamiamy sobie tego. Lecz, gdy się zatrzymamy i odwrócimy głowę, zobaczymy, że właśnie wtedy, w tym momencie sprzed wielu miesięcy lub lat byliśmy naprawdę szczęśliwi … choć jeszcze nie zdobyliśmy naszego Gerlacha i ciągle do niego zmierzamy … Bo szczęściem jest sama droga, wędrówka, włóczęga a nie tylko cel – szczyt.
… bo ludzie tam mieszkają życzliwi i zawsze skorzy, by do izby zaprosić i herbatki zaparzyć przemokniętym wędrowcom ( jak zdarzyło mi się ostatnio w Lipowcu koło Jaślisk i w Zawadce Rymanowskiej ) lub zabrać na stop’a, gdy deszcz pada i do celu daleko … Warto moknąć na szlakach i czuć zmęczenie w nogach, by spotykać takie dobre dusze. Lecz trzeba pamiętać o tym, by uśmiech mieć na twarzy, zawsze i wszędzie, czy słota, czy skwar … Bo nasze dobre myśli pomagają innym być serdecznymi …
…spójrz jeszcze… NIEBO się czesze, wiatrem niebieskie i kryształowe, niebawem wiatr się zamienia na wietrzyk….GÓRY się dzielą dobrą nowiną ,że wkrótce kwiatów rozkwitną kobierce na łąkach tatrzańskich……tak żeby ogarnąć wszystko nim uspokoi się dusza od tych widoków…magiczna chwila trwa, gdy ponownie spoglądam na ten fantastyczny pejzaż, który złowiłeś…. dobrze jest tak właśnie zaczynać nowy dzień ;o))))…..
Masz rację Rude… trafne spostrzeżenie… ten obraz jest tak nieskazitelny w każdym swoim milimetrze (pikselu), że nie sposób sobie wyobrazic, iż może kiedykolwiek… w innym czasie inaczej wyglądac.Ten widok jest niczym archetyp – uniwersalna matryca IDEALNYCH GÓR, w towarzystwie idealnej łąki, świerków, idealnego nieba…Takie obrazy zostają na Wiecznośc, przy nich czas jest ledwie pyłkiem ulotnym…W każdym kto tu zajży ten obraz pozostanie… mogę się złożyc… w jednych sercach na dłużej, inne krócej go w sobie przechowają, ale pomyślcie… Waldek tam był, na własne oczy to wszystko widział, na własnej skórze odczuł to piękno, własnym sercem doświaczył z pewnością niesamowitych przeżyc… jaki On musi w sobie nosic bogaty obraz tego niesamowitego widoku. My widzimy tylko coś małego, płaskiego, kolorowego na ekranie, a i tak tyle w nas emocji się budzi, tak bardzo ten pejzaż nas porusza, a co dopiero byłoby na żywo to wszystko poczuc? … Wyobrazic sobie nie jestem w stanie, mogę się tylko domyślac i ukradkiem zazdrościc niezapomnianych przeżyc, ech…Dziękuję niezmiernie Waldku, że dzielisz się z nami swoimi obrazami, a tym samym przeżyciami… jesteśmy z Tobą każdą chwilą, każdym obrazem, każdym wpisem i pójdziemy za Tobą bez wahania, gdzie tylko Cię oczy powiodą i nogi zaprowadzą . Szerokich horyzontów wędrowcze niedościgniony
A wiesz Czado z czym skojarzyło mi się dzisiejsze tatrzańskie niebo?Wyobraź sobie…wyobraźcie sobie… duży karton zamalowany w całości ultramarynową temperą – jak gdyby pędzel maczany był wprost w kolorze nieba … a na tym, zauroczony widokiem artysta szkicuje suchym, białym pastelem owy widok – piękne i harmonijne kształty górskich grzbietów, ale zawiał wiatr i sztaluga przewróciła się (i jak to bywa z kanapkami – masłem na podłogę… tak z obrazami – en face w trawę) I tak się nieborakowi rozmazał „niehchcący?” obraz ;PI dzisiaj właśnie widzę w Waldkowym Niebie niedokończone i rozmazane pasma białych łańcuchów górskich…A drugie skojarzenie… z tkaniną związane, bo te delikatne puszki obłoków, te rozczapierzone kawałki kłębków waty wyglądają jak srebrzystym jedwabiem atlasowe niebo przetkane …Z pewnością to misterna robota górskich skrzatów, albo elfy na tęczowych skrzydłach się wznosiły i swoimi drobnymi paluszkami wytkały jedwabne chmurki na atłasowej osnowie…… wiem bujach w różowych… ale dzisiaj mogę sobie na tą „ekstrawagancję” pozwolic ..więc uradowana korzystam
…a ja myślałam, że to jakieś „obcokrajowe” góry… W dużym stopniu zmyliły mnie czystośc barw i klarownośc powietrza, bo chyba rzadko kiedy Tatry przybierają tak odświętny strój. Z tego co ja widziałam, z fotografii innych osób i z kamer internetowych zwykle są ponure i zamglone, a tu proszę… taki słoneczny uśmiech dla wędrowca… Waldku Ty kochasz Góry, ale one Tobie nie pozostają dłużne i dzięki Twoim fotografiom na własne oczy widzimy, do czego są zdolne, by sprawic Tobie ( a przy okazji nam radośc…… a druga zmyłka to… „lustrzane” obicie Tatr, bo przecież ich charakterystyczną linię grzbietów dobrze znamy – lecz od NASZEJ strony – i nawet kilka zdjęc poniżej pokazałeś nam Tatry, ale przyzwyczajenie do obrazu, pewne jego zakodowanie w pamięci sprawiają, że wystarczy inna perspektywa, inny pkt. widzenia i nie potrafimy rozpoznac miejsca dobrze nam znanego … dlatego idac przed siebie dobrze co jakiś czas spojrzec za plecy, by nie stracic orientacji – dosłownie i w przenośni
~J. nasza kochana ~J. jak Ty pięknie piszesz … swoimi słowami koisz moją ( i pewnie nie tylko moją) szaleńczą tesknotę za tym, co Czado obiektywem i duszą uwiecznia, opowiadasz nam bajki na dobranoc? byśmy mieli zaczarowane sny…. Ty słowem , Czado obrazem, a my jak jak dziatwa stęskniona lgniemy pod Wasze … i nie tylko… skrzydła piękna, wrażliwości i dobroci … dzisiaj tak sentymentalnie…rano tu zajrzałam i potworna, niepohamowana tęsknota za wolnością, powietrzem i przestrzenią odezwała się we mnie… Całkiem niedawno wróciłam, a już bez wahania pokowałabym plecak po kolejną wyprawę, ale najbliższa dopiero pewnie w sierpniu…muszę cierpliwie czekac, całe szczęście czas jak zwariowany ucieka mi z tarczy zegara… to już niedługo…tak się pocieszam
bajki c.d. ……śmiałkom , którzy pragną tam dotrzeć już przed wyruszeniem w drogę zaczyna kręcić się w głowie i ogarnia ich dziwna choroba , uniemożliwiająca dalszą podróż …zadyszka i przewidywany ból nóg, na które pomaga jedynie duże piwo lub kilka innych napojów oraz spokojne siedzenie przed telewizorem (np.)…rzadko komu udaje się przezwyciężyć pierwsze symptomy choroby i to właśnie ONI spotykają dziwne wróżki, które jeśli tylko niedosyć zadowolone z towarzystwa owych śmiałków gotowe są zaczarować biedaków …a to w świerki przydrożne , a to w ptaki lub głazy,… ….czasami, gdy słychać perliste śmiechy pośród górskich przełęczy można sobie zacząć wyobrażać jak to owe wróżki z upodobaniem zajmują się czesaniem obłoków na niebie i wtedy powstaje takie właśnie UCZESANE NIEBO jak na tej fotografii….tylko niektórzy śmiałkowie bywają tam WIELE RAZY i czasem mogą to oglądać, jak Czado właśnie… i ONI wiedzą już ,że zawsze będą tam wracać……
Witaj!Proszę, nie potraktuj tego jak SPAMu .Poszukuję współautorów na bloga z szablonami, avatarami itp.. Serdecznie zapraszam fotografów, grafików komputerowych i znawców HTML & CSS.Jeśli nie masz na to ochoty to chociaż poinformuj kogoś, kto się na tym zna – będę bardzo wdzięczna .Więcej informacji na http://wspolautor.blog.onet.pl/.Z góry wielkie dzięki :*PozdrawiamPS. Piękne zdjęcia .
…za siedmioma górami, za siedmioma lasami, tam gdzie woda i niebo przestają być tylko sobą i za sprawą ziemskich obłoków stają się częścią wszechświata…jest taka kraina NASZYCH PRAGNIEŃ , gdzie wystarczy szeroko rozłożyć ramiona i mocno odbić stopy od zielonej łąki by wznieść się wysoko i poczuć wiatr, i wiedzieć ,że prawie wszystko jest możliwe…. bo tam każdy zostaje czarodziejem i potrafi spełniać marzenia … dotrzeć do niej można na kilka sposobów, z których każdy jest trochę niebezpieczny…najłatwiej zamknąć oczy i przywołać to miejsce w pamięci (możliwe tylko wtedy , gdy już się tam było), ale wtedy brakuje zapachów i chłodu powietrza…można też ubrać buty siedmiomilowe i ruszyć w drogę, ryzykując brak kompanów (niewyposażonych w podobne obuwie)…można znaleźć na to inny sposób …każdy powinien próbować tam dotrzeć , chociaż zapewne nie każdemu się to uda (?), po drodze czyha wiele niebezpieczeństw……c.d.n………
…nie mogę, …nie mogę odpisać, bo leję po nogach ze ze śmiechu … i… i… bolą mnie ponadrywane boki …. zaraz wykorkuję ze śmiechu i na głodniaka w świetle tej twojej latarki … pomocy!
Carrmelito potrafisz z jedzenia zrobic poezję… w rzeczywistości, jak też pisząc o nim, więc się nie dziw i nie wzbraniaj jeśli masz ochotę na małe co nieco Gdybym potrafiła robic takie smaczne i kolorowe kanapki jak Twoje też częściej byłabym głodna. Przy Twoich głupio mi było wyciągac te moje pajdy chleba przełożone mielonką, a wszystko „roztopione” świecącą cały dzień w plecaku latarką :/ Całe szczęście tego wieczoru nie była potrzebna, bo gdy się spostrzegłam baterie dogorywały ostatkiem sił…i tak bywa
Ameli, jeśli Czado kocha komary, motyle i kwiatki, to sympatyzuje także z żabkami, więc może rzeczywiście na Badoniu szukał zielonej księżniczki ? Co do Twoich lilii wodnych, to przed chwilą wyżej odpisałam wspominając o nich, zanim przeczytałam ten wpis ! To jakaś telepatia, czy co ? Mamy podobne skojarzenia ! Niesamowite ! Parafrazując piosenkę: ‘Dziś prawdziwych mężczyzn już nie ma’ ( nikogo nie urażając oczywiście ). Takich, co brodzą w białych frakach po bagnach w pogoni za kwiatem lilii … Ach, gdzie te czasy, gdzie te chłopy, gdzie ??!!
Ja ciągle miewam skojarzenia z jedzonkiem … Czyżbym ciągle była głodna ? Zaczynam się o siebie martwić – co by na to powiedział pan Froyd ? Co do pakowania jajecznicy w wiesz, co …. to rzeczywiście byłby problem logistyczny … ale może np. jajka faszerowane w skorupkach ze szczypiorkiem, solą, pieprzem i natką, ułożone na liściu lilii wodnej ? Następnym razem muszę się zastanowić, zanim palnę coś w eter. Potem będzie łamigłówka do rozwiązania, jw. O kurcze, znowu chce mi się jeść !
Carrmelito, ale może na uroczą księżniczkę zaklętą w żabę Czado by się skusił…skąd wiesz…nigdy nic nie wiadomo, romantyczne myśli różne pomysły podsuwają ;P (jednak wcześniej nasz Fotograf pisał, że z niedźwiedziami się nie całuję to pewnie i księżniczki, by nie uratował)Ale zauroczenia się zdarzają, zaślepiają i nieprzewidywalne konsekwencje mają – z brodzeniem po bagnach włącznie… Z pewnością pamiętacie ten film Noce i Dnie – bodajże (jeśli źle piszę to wybaczcie i poprawcie, bo słabą mam pamięc do tytułów, postaci itp.).I w tym filmie pewien pan ubrany w biały garnitur, śmiało wszedł do „sadzawki” i na oczach wszystkich dystyngowanych gości zerwał bukiet pięknych lili wodnych, by wręczyc je – na kolanach – umiłowanej pani Cóż za poryw serca i szaleńcza miłośc nim kierowały, by się tak odważyc… Dzisiaj w sadzawkach lilie już rzadko rosną, a panowie w białych garniturach nie chodzą… szkooooda, a może to dobrze! bo nie wyobrażam sobie takiej sceny w dzisiejszych czasach – chyba komicznie, by wygadała – na heppening się nadaje
na razie… przemierzamy TU Twoje ścieżki Waldku, no i jesteśmy na nich razem…wszyscy razem ale kiedyś… kto wie… może się uda…”nadzieja umiera ostatnia”….
no właśnie ~J. te białe kwiatuszki też nie dają mi spokoju, może ktoś się zlituje i zdradzi jaka ich tajemnicza godnośc… żeby choc odrobinę bliżej można było je zobaczyc, to z rozszyfrowaniem byloby łatwiej… i tu szeroki uśmiech w stronę Szanownego Pana Fotografa Przy okazji pozdrawiam serdecznie botaników
Czado, Twój Badoń to jak najwyższej klasy dywan, ale nie perski, choc tam podobno najlepsze wyrabiają… dla Azjatów im krótsze strzyżenie – tym wyższa jakośc (nawet 3mm), a tu mamy prawdziwego włochacza, takiego mięciutkiego, przytulnego na takich mogłabym sypiac… Europejczycy lubują się w takich dywanach. Patrząc na zdjęcie wyobrażam sobie jak zanurzam rękę w zielono – żółtym gęstym runie…cudowne uczucie…
Pierwowzór nie był przemilczany…….tak zupełnie Ja raczej nawiązałam tu do złocistych, chmielowych „płynów” z pianką (a co w trawie piszczy?) …a Żubrówki (ma się w poważaniu, bo z wielkiej litery? nigdy nie piłam, tym bardziej jabcoka, przecież wiesz… ale mam nadzieję, że będzie ten pierwszy raz…. prawda kompani pierwowzoru… może jesienią?I… banalna, botaniczna jajecznica rozłożyła mnie totalnie :D:D:D:D:D:D:DDobry humor na cały dzień i nawet teraz nie mogę powstrzymac bezstroskiego śmiechu… różne skojarzenia mi się nasuwały a propos Badonia, lecz jajecznica bije wszystko…Hej, a może głodna byłaś pisząc te słowa…na kolacje za późno, na śniadanie za wcześnie, mi też o tej godzinie kiszki porannego marsza grają …ale chyba następnym razem jajecznicy nie będziemy pakowały…no wiesz do czego Rozbawiłaś mnie serdecznie, a tu jeszcze swoje działanie podtrzymuje bułgarskie wytrawne… usta cierpną mi już od uśmiechu…
Zapachniało wiosną… tą prawdziwą z cywanem kwiatów i zielenią… Pięknie pokazana „Pani wiosna” w kwiecie ubranapozdrawiamhttp://avangarda2007.bloog.plhttp://avangarda.bloog.pl
Wiele ciepłych myśli nie może przebić się przez palce, dostać do klawiatury. Kiedyś przecież musi być tak, że będzie można spokojnie delektować się zawartością koszyka. Na razie zazdroszczę Wam biegania po „moich” ścieżkach beze mnie…
Co Ty, Ameli ! Czado nie będzie brodził w bagnisku i łapał żaby ! Jego kolesie Goprowcy spuszczą Go na linach, podwieszonego w konarach drzew i będzie robił zdjęcia z góry, jak nadworny fotograf National Geographic w dżungli równikowej. Każdy fotograf musi znaleźć swoją Amazonię ! Czemu nie miał nią zostać taki Badoń lub np. rozlewiska nad Biebrzą ? Mam choć krztynę racji, Czado ?
Czyżby Ameli, spreparowałaś sobie swój własny koszyczek, czy nawiązujesz do przemilczanego pierwowzoru ? Ja chyba zaszaleję dziś wieczorem ( za chwilę zacznie świtać ! ) z Żubrówką ( ergo Żubracze ) i sokiem jabłkowy ( Czadowe, kwitnące jabłonie ), co by posmakować dawnego, karpackiego jabcoka …Co do bagna, to myślałam, że kaczeńce to taki rarytas pod ochroną i Czado musi szukać ich z lupą w oku, a one panoszą się w każdym rowie z wodą i w każdej wilgotnej rozpadlinie na Rymanowskiej Ziemi ! Taka cudna, banalna, botaniczna jajecznica !.
gdzieś tam… na blogu jest takie zdjęcie pt.TOPIEL (choć wspominając je wyrywa mi się „spod palców” – Moczar)… tam podobnie pokrzywione konary drzew i dziwaczne badylaki pochylają się i nurzą w rozległym, rzęsą zarośniętym rozlewisku……i tak patrząc na tajemniczy w nazwie Badoń przypomniało mi się tamto zdjęcie i pomyślałam, że niegościnny do tej pory Topiel pięknym kwieciem zakwitł i zaprasza do siebie na dywany z kaczeńcy i tych innych białych cudowności…tylko…hmmm……do kolan, czy jeszcze „głębiej” trzeba się Topielcowi lub Badoniowi „pokłonić”, by nozdrza nektarem kwiatów upajać?P.S. Kiedyś miałam okazję żabom w pas się kłaniac, a była to gigantyczna gliniasta kałuża… powiadają, że młode to głupie – ja się z tym nie zgadzam – nie głupie lecz ma bujną wyobraźnię… Teraz się śmieję lecz wtedy, kiedy na przemian wyciągałam ręce bez rękawiczek, nogi bez butów później bez skarpetek i tak nie mogłam sobie poradzic, by wydostac się z tej pomarańczowej mazi, a glinę miała nie tylko we włosach – wesoło mi nie było… badania geologiczne i sprawdzanie wytrzymałości pokrywy lodowej na kałuży – nie powiodły się… więcej do podobnych „naukowych odkryc” nie powróciłam
Tak czytam powyższe wpisy i przypomniało mi się banalne i pewnie wszystkim znane powiedzenie – CHODZENIE PO BAGNACH WCIĄGA …myślę, że ma tu ono conajmniej kilka znaczeń:- i już nie chodzi tylko o „wciąganie” w ziemistą bagnistośc- ale też… czyż można oprzec się tym cudownym kaczeńcom ? i choc troszeńkę bliżej nie podejśc, nie powąchac? – ja bym nie potrafiła…- no i … balujemy… pod osłoną nocy, w oparach mgły, pośród szepczących szuwarów, w towarzystwie Wodnika, Rusałek, rycerza Lecha i innych mocnych Żubrów… Oj wciąga, wciąga Pozdrawiam Badoniowe Skrzaty…NA ZDROWIE
A o te drobne kwiatki to miałam zapytać tutaj, ale tak się zapatrzyłam na zdjęcia, że aż mi się klilnęło na te biedne umrożone drzewka, które wyglądają jakby przyszła do nich już jesień…
Witaj ładne fotki Zapraszam na nowego bloga : http://www.lusi007.blog.onet.pl któtego musiałam założyć bo tam słończyła mi sie pojemność Mam nadzieje że będziesz tak samo czestym gosciem jak wcześniej! Pozdrawiam.
…złota kniedź błotna..i to drugie COŚ… co to nie wiem, a Ty wiesz?.. puchaty zielono-złoty grząski dywan raczej nie dla rycerzy w ciężkich zbrojach (…plecaki, aparaty… przyłbice pełne zielonych marzeń itp.) ale… leśne elfy i inne fantazje spokojnie mogą po nim biegać, i zrobią to na pewno ,gdy tylko mgła osiądzie ..zatańczą czarodziejski taniec i ukryją się w mroku, całe z mgły i wyobraźni, prawie niewidzialne? jednak chciałabym to miejsce zobaczyć po zmroku ?… …i nie bać się, i nie zabłądzić….
..wiem… i miałeś szczęście jak zawsze, BAGNO tym razem nie było zbyt zachłanne i wszystko skończyło sie dobrze dla znajomego śpiącego rycerza w ciężkiej zbroi, który lubi być ostrożny i dobrze na tym wychodzi…coś tam jednak było obiecane…
…NIE DAM!… i co to jest Badoń u licha śpiących rycerzy, a swoją drogą OK …, bo Cię TU brakowało, no to NIE ŚPIMY?…czyli balujemy gdzieś pod Badoniem cokolwiek to oznacza….
te stare gałęzie wydają się chcieć objąć tę zieleń pod sobą…pochylenie,wyciągnięte”ramiona” konarów…wyprostowane główki kwiatów,uśmiech zielonej trawycoś jakby… przenikanie się Tak proste,ale piękne ujęcie.Urzekło mnie.Dziękuję.
…nie pora na zimne sprawy Królewny Śnieżki… a jednak…zapomniała, że przyszło Słońce….i mrożące pocałunki składać skora, nieświadoma zupełnie swojej niechętnie oczekiwanej obecności w wiosennych krajobrazach znajomego Czado…nie jej czas przecież i nie mój….lepiej się rozpłynąć pomiędzy obłokami i przeczekać zieloność słoneczno-złocistą do czasu, gdy wszyscy zapragną chłodu i srebrzystej bieli …..i doczekać nie będą się mogli ośnieżonych rękawiczek i białego puchu…..zatęsknią jeszcze , obiecuję……….
Koniecznie wrzuć starą chałupę z księżycem ( nie ważne, czy zdjęcie wyszło, ważne, że jest ! ) i magnolie do mojej skrzynki e-mailowej. Ja ich u siebie w aparacie nie mam. Please ! Choć dwie fotki ! Nie mogę zapomnieć tej chałupy na mrozie w srebrnym świetle księżyca. Dziś opisałam około 80 zdjęć. Jestem dumna i blada ! I głodna !
Carrmelita ma rację… „rozgrzeszasz” nas Czado… czuję ulgę i nadzieję, że ten najlepszy kadr dopiero przede mną, daleko przed mną… ale gdzieś tam się czai I patrząc na powyższe zdjęcia – Szanowny Panie Fotografie mamy klasyczny przykład coś za coś… nieprawdaż? Albo kłębiaste obłoki, które gnają po niebie niczym myśli w naszej głowie albo … gościnna łąka – „uosobienie” ukojenia i relaksu. Która wersja lepsza? Trudno stwierdzić, wszystko zależy od nastroju i humoru… i dlatego wcześniej nie zabierałam głosu, bo nie ma dla mnie w tej kwestii jednoznacznej odpowiedzi.Większość moich zdjęć z ostatniej wyprawy tak właśnie wygląda i nie wiem co z nimi zrobić, bo za każdym razem gdy do nich wracam inaczej je odbieram i nie mogę się zdecydować, która wersja bardziej mi odpowiada, a znajomi już się niecierpliwią… i poddają w wątpliwość czy ja rzeczywiście w górach byłam.Ale tak naprawdę zasmucił mnie ten widok, bo choć pocałunek był mrożący to drzewa wyglądają jak popalone.Mroźna pani siekła oddechem na pożegnanie… dlaczego jej nie było gdy na nią czekaliśmy? Teraz o sobie przypomina jak już jej do widzenia powiedzieliśmy – przewrotna bywa.Gdy sobie przypomnę te delikatne i niemal transparentne listeczki rymanowskich lasów… aż trudno uwierzyć, że takie mocne i silne drzewa, jak się okazuje, mają tak „kruche” i bezbronne liście …Czy to oznacza, że sparzone mrozem i okaleczone kryształami lodu pokurczą się, zbrązowieją zupełnie i w ostateczności opadną? A buki i garby nowych liści nie wypuszczą?Martwię się trochę, ogromna szkoda gdyby buki straciły swoje liście – jak to… konary drzew, latem bez szepczącej zieleni? Przecież to one dają nam wytchnienie przed słońcem i uprzedzają nas kiedy zbliża się mocne „uderzenie” wiatru i burza.Piszę to z dużym niepokojem, bo podobny los czeka „moje” drzewa z okolicy. Jest tu kilka kasztanowych alei, teraz drzewa wyglądają przepięknie i dorodnie – obsypane obficie kwiatami. Lecz przyjdzie lato i liście kasztanowców nie doczekają jesieni – znowu zaatakuje je wstrętna choroba, a całe szpalery drzew będą wyglądały jak trucizną obsypane, jak gdyby ktoś lub coś chciało się ich pozbyć. Smutny i przygnębiający widok – najgorsze jest to, że mimo (podobno) prób leczenia drzewa te nie zdrowieją. Już dawno nie widziałam jesienią żółtych kasztanowych liści lecz brązowo – zielone, pokurczone i zdeformowane. Mam nadzieję, że z bukami tak nie będzie i otrząsną się z mroźnego pocałunku.P.S. A zdjęcia Czado ustawiaj tak jak serce i nastrój Tobie dyktują, w ten sposób podzielisz się z nami swoimi „radościami i smutkami” (oczywiście tych ostatnich nikomu nie życzę i najlepiej o nich zapomnieć, ale raźniej jest gdy inni pocieszą dobrym słowem, wiem co mówię Uważam, że lepiej nie miksować zdjęć – może odpowiednio poprawione i wypieszczone bardziej, by się podobały, ale dobrze wiesz i jesteś pewnie przekonany, że prawda sama najlepiej się obroni.Za moim oknem choć jeszcze mrok szaro – niebieski, to pierwsze ptaki już dzielnie trelują i prawie od godziny umilają mi czas… Może to skowronki, bo one nazywane są rannymi ptaszkami? Nie potrafię „na literki” przełożyć ich śpiewu, a szkoda byście „posłuchali” – tak radośnie śpiewają… piękny dzień dzisiaj będzie … ale na mnie już pora, bo rano muszę wstać.
Jak mogłabym zapomniec…to był mój ostatni rymanowski „spacer”, zresztą cały wieczór był wtedy pod wpływem tajemniczych zbiegów okoliczności, naprwdę czuło się magię, to wszysto było takie nierealne… tyle się wydarzyło, mam gęsią skórkę gdy wspominam. Nawet zdjęcia chałupy choc nie wyszły dobrze, to oddają ten niesamowity klimat, ona wygląda jak zjawa i ten księżyc w pełni…jakby przeniosła się z innych czasów, fakt – stara była Rzeczywiście było zimno – „wygwizdu” trafione w sedno… ale gdybym mogła coś podobnego jeszcze raz przeżyc… to bez wahania. Dzisiaj już nie pamiętam, że tak marzłam – pamiętam tylko -2st. na termometrze.I cudowne magnolie… czasem ma się trochę szczęścia i jak pamiętasz fotografowane były niedbale, w pośpiechu, bo już wychodziłyśmy na „tułaczkę”…Zrobiłam chyba tylko 3 zdjęcia i wydaje mi się, że są najlepsze z tych co mam
W Zawadce Rymanowskiej widziałam przy drodze piękny, ogromny kasztan z brązowym, jakby zasuszonym kwieciem … Czyżby, to był też ‘mrożący pocałunek’ ? Co do siły i powabu wszelkich wiatrów ( w tym fenowych ), to przypomina mi się historyjka z drugiego końca świata, którą opowiem, tym, którzy zechcą uzbroić się w cierpliwość: ‘Opowiem Ci o wiatrach … Z południowego Maroka przychodzi trąba powietrzna ‘Ażeż’, a fellachowie bronią się przed nią nożami. Z Tunisu przychodzi ‘Gibli’. Wieje, wieje i wieje, wywołując dziwne stany nerwowe. Jest jeszcze ‘Harmattan’ – czerwony wiatr. Nazywają go morzem ciemności. Unosi czerwony piasek aż do południowych wybrzeży Anglii. Pył spada z deszczem, który wygląda jak krew. Już Herodot o tym pisał. Pisał także o wietrze ‘Samum’. Ludzie wypowiadali mu wojnę i stawali przeciw niemu w pełnej zbroi z uniesionymi mieczami …’ Z filmu „Angielski Pacjent’.
W takim wietrze szłam 11.05.07. z Królika Polskiego polami i lasem na Wisłoczek i potem na Jawornik. Co chwila zwiewało mi czapkę z głowy. Ścieżka w lesie rozpłynęła się, krzaczory wszystko zarosły, więc musiałam wyjść na kopną, pulchną glebę obsianego zbożem pola … To był dopiero spacer ! Wszystkie moje zdjęcia z tego dnia zaobserwowały ‘rozczochrane’ drzewa, rwące się do lotu …
O, Czado !!! Nareszcie zdjęcia, w moim ‘niedoskonałym’ stylu ! Jak ciepło na duszy ! Dzięki Ci, Waldku za ten ‘mroźny pocałunek’ samokrytyki. Czuję się rozgrzeszona z mojej niewiedzy ( Solina, Wołkowyja ) i pogłaskana po główce. Widać, nie tylko my-laicy chwalimy się niedoskonałymi, ale czasami jakże prawdziwymi ujęciami chwili. Ten ziąb czuję koniuszkami palców i czubkiem nosa. Oddałabym słoneczny poranek w Warszawie za takie ‘wygwizdu’ w Rymanowie ! Wiem, co mówię ! Prawda, Ameli ? Pamiętasz, jak marzłyśmy chyba 01.05.07. w nocy na szosie, robiąc zdjęcia chałupy i księżyca w pełni ? Było -2 st. C ! A potem padły magnolie w ogrodzie …
U mnie to pierwsze lepsze, bo na wysłużonym monitorze do drugie jest przyciemnione.A te pomarańczowe drobne kwiatuszki, tkające leśny dywan, to jakie noszą imię?
U mnie to pierwsze lepsze, bo na wysłużonym monitorze do drugie jest przyciemnione.A te pomarańczowe drobne kwiatuszki, tkające leśny dywan, to jakie noszą imię?
…będę stać jak opoka i skuć sie nia dam, chyba,że będziesz sprytniejszy, ale wcale tego pewna nie jestem, bo wiesz bywam za szybka i nieprzewidywalna i tak lubię…no to gramy?…
…nic tam lepiej nie miksuj, mnie oba sie podobają ale w sumie nie jestem z branży to może nie powinnam sie odzywać?, a krytyka…hmmm według mnie nie była konieczna ale skoro ma wpływy twórcze …pozdrawiam krytyka i Czado….;o))))))))
…no i się doczekałam…zdecydowanie wolę gorące pocałunki a mrożące np. drinki (lody), ale oj tam w końcu jesteś przecież Czarodziejem, czyli możesz wyczarować co chcesz…słońce nad Bieszczadami jutro(?), mój uśmiech szelmowski ;D albo na przykład gorący pocałunek (?)………a czy na drugim zdjęciu mogę sobie zagrać w dwa ognie (kto pamięta taka grę?) z kimś trochę powiedzmy…zakręconym? albo może puszczać będę latawce bo ładnie dmucha…latawce,dmuchawce,wiatr….
Wiesz co, Ameli … sama się dziwię niespodziewanemu przebłyskowi geniuszu ! Podejrzewam sprawczą moc pełni księżyca. Zazwyczaj do trzech zliczyć nie potrafię, a tu … ale ta historia skończy się dobrze, prawda ? Bedzie tylko dobry i twórczy kac !
… wilki lubią krążyc i przybierają różne wcielenia Przeczytałam właśnie „Co wisiało w powietrzu” i bardzo, bardzo wesoło mi teraz…. wyobraziłam sobie tego jednego wilka z „rozchełstanym wąsem” a przy nim całe grono czerwonych, zielonych i innych rozmarzonych i rozanielonych kapturków… i tak kroczą razem na fali wijącego wiatru w stronę zachodzącego słońca, a sokoły zawodzą i rytmu nie łapią )))Carrmelito czyżbyś była „jasnowidzką” i taką przepowiadasz nam niedaleką przyszłośc? Nieeeech żyje bal…
Jakoś dziwnie się składa, że temat wilka i Czerwonego Kapturka wraca po ‘godzinie duchów’ jak bumerang. W różnej tonacji, dramatycznej lub komicznej, ale wraca … Nie wspomnę moich wygłupów z godz. 00:37 do zdjęcia ‘ Coś wisi w powietrzu ..’ z dn. 09.12.06. Tylko, że tam mój wilk nie był przystojnym szarym wilkiem z Nowej Foundlandii … Co to, to nie !
…..nie szkodzi nic……….w zasadzie nie boję się wilków, i pogubiłam krasnoludkowe marzenia na dodatek, i nie wiem co z tego wszystkiego wyniknie..wolę po prostu biec za marzeniem….jakoś tak znajomą zieloną ścieżką….
Taką zieleń próbowałam fotografować po drodze na Zamczysko i potem na Wierchową pod Rymanowem Zdrój. Czułam się jak w zielonym kokonie lub angielskim ogrodzie-labiryncie, w którym i tak każda droga prowadzi do wyjścia, więc nie ma się o co martwić … Ach ! Piękne, seledynowe wspomnienia przeganiają miastową rzeczywistość … Zaczęłam już opisywać powoli zdjęcia a mam ich chyba z 600 !!! Trzeba zrobić ostre, zielone cięcia po ilości na korzyść jakości. Teraz, tak jak Ty, Ameli rozumiem Czado …
Mnie zaczarował kiedyś szary wilk z Nowej Foundlandii, widziany na wielu zdjęciach i pocztówkach. Mam właśnie jedną przed sobą: mądre, bystre ale dziwnie łagodne oczy zwierzęcia patrzą wprost na fotografa. Wilk jest ciekawski i wygląda zza gałązek świerku. Nie boi się, obserwuje… Jest w szacie zimowej ( gęste futro o rudo-szaro-bułanym umaszczeniu ). Ma jasny pysk, szare łuki brwiowe i miodowe oczy. Przepiękny i niesamowity ! Ma zniewalające spojrzenie. To moja ulubiona pocztówka z Kanady. Szary wilk był gatunkiem dominującym na Nowej Foundlandii do początku XX wieku, kiedy to ludzie wybili go do cna, a niedobitki wygonili na Lablador. Nie chcieli mieć tak inteligentnego drapieżnika za konkurenta. Teraz się o niego rzekomo modlą …ale tak naprawdę, to się go boją i wcale go nie chcą.Nasz Czado, jak go zapamiętałam, też ma w sobie coś z wilka … i nie tylko łagodne spojrzenie zza krzaczastych brwi …
zawtórowałaś pierwsza to i ja się dołączę z melodią, która „nuci mi się” w myślach ilekroś tu zajrzę HEJ LAS! mówię WamSZUMI LAS, mówię Wama w lesie mówię Wam – SOSENKA?Spodobała mi się mówę Wam – harcerka MARYSIEŃKA?…całej piosenki nie pamiętam, ale owo wymowne Hej las…Szumi las samo na usta się ciśnie, gdy widzi się tak soczystą, zieloną gęstwinę – niczym puszczę pradawną, pozdrawiam
Dzisiaj się uśmiecham dzisiaj już lepiej … dziękuję J….choc w mojej głowie ciężko teraz o poezję, to nadal bujam w różowych…tak po cichu, by nikt nie usłyszał, nikt nic nie widział…by się nie zdradzic …i wyobrażam sobie Ciebie niczym Rusałkę lub Nimfę w tilule z mgły spowitą, o włosach falujących – na wietrze rozwianych, która tańczy o brzasku różowym w kroplach rosy i rozdaje zatroskanym dobre uśmiechy…bieszczadzkim pięknem natchnione uśmiechy…przecież wiesz, bajki są prawdziwe …ale Rusałki bywają też figlarne jak te z obrazów J.Malczewskiego , w szuwarach mieszkają i potrafią zauroczonego ich pięknem młodzieńca do upadłego Załaskotac …
….RADOŚĆ OGROMNA i jasno-zielono mi TUTAJ wszędzie , słoneczne plamy światła rozpraszają moje chmurne myśli, bywam TU sobie szczęśliwa czasami….. jak jakaś rusałka niespełna rozumu, boso chodzę po Twoich ścieżkach rudych od liści zeszłorocznych i do woli mogę sobie śpiewać fałszując nieco niestety…w cieniu buków , w mroku leśnych myśli, w niedoskonałości istnienia czekam …całkiem w Twojej zieleni zaplątana…
Gdybym znała właściwe czary-mary, które przeniosłoby mnie w czasie już bym tam z Wami była … próbuję zaklinać, niestety bez skutku Lecz dzisiaj by być bliżej lasu… domu i tej oszałamiajacej zieloności założyłam bawełnianą koszulę w takich właśnie barwach – jedną z ulubionych… widać mnie było z daleka, ale co tam… zielono mi, we nie … w moim sercu, niech i na mnie będzie zielono…A teraz…Nade mną złowieszcze chmury zawisły, łzy ronię… ze strachu i żalu … DOM ZIELONY daleko, a i TU – do Czarodzieja – drzwi się powoli zamykają.Właśnie mocno zagrzmiało … i piorun iskrzący z impetem uderzył… muszę przeczekać burzę. Wiecznie też w obłokach bujać nie mogę… ziemia na mnie czeka, by po niej twardo stąpać…Kulę błękitne skrzydła (całe szczęście nie podcięte), ocieram łzy…ostatnim zielonym spojrzeniem koję smutek… pamiętam tu każdy zachód słońca, teraz też rymanowski las w moich myślach ze mną będzie… byle do końca czerwca.Choć wiem, że to i tak nic nie da … natury się nie zmieni. Tyle razy „obiecałam poprawę” – to słowa rzucone na wiatr, który hula w mojej głowie i wymiata cały rozsądek pozostawiając różowe obłoki, w których bujam bezustannie.Ech ŻYCIE !… jak tu cię pogodzić z wszystkimPozdrawiam Dobrych Duszków i Leśnych Skrzatów … bywajcie przyjaciele
…z zielonego półmroku , spod nisko zwieszających się gałęzi spoglądają na mnie spokojne bursztynowe oczy Wilka, prawie się nie porusza śledząc moje kroki w jego lesie, stawiam kroki powoli jak zaczarowana i wiem ,że gdyby tylko chciał mógłby mnie oswoić (?) ….tak właśnie jakby chciał, żebym położyła rękę na jego grzbiecie albo spojrzała prosto w bursztynowe oczy i tylko nie wiem czy jestem na tyle odważna….czasami bajki nie dzieją się naprawdę, bo Wilki są zbyt dobre…..to ja TUTAJ sobie posiedzę pod tymi drzewami na ścieżce i poczekam jednak na Wilka, zobaczymy…..najwyżej mnie zje…..
Las wita nas, wita was, wita mnie … co dnia, gdy tylko otworzę zaspane oczęta i tak będzie do soboty .. ale, co tam ! Odgońmy złe myśli i cieszmy się soczystością natury … Dziś po burzy w Zawadce Rymanowskiej natknęłam się na takie światło, na takie rozmoknięte i błyszczące liście, że pomyslałam: ‘No, Czado miałby radochę !’. Nawet moja niewiedza fotograficzna nie zepsuła tego światła. Zrobiłam i mam i nikomu nie dam ! No, chyba, że Ameli … Ameli, gdzie jesteś ? Rzuć dywany w kąt i wracaj do nas, do domu, w zieloność …
Witaj J, albo raczej Czerwony Kapturku ! Jak Cię spotkam na szlakach rymanowskich w okolicy np. Wołtuszowej to zabiorę Cię na winko do Złego Wilka Czado. Wsadzę na barana, bo straszne błoto po tych ciągłych ulewach i ciężko się idzie. Bez kijków spadasz na pysk. Ale zieleń jest taka samiuteńka, jak na zdjęciach – w oczy kole i serce rozsadza, a woń tak upojna traw, czeremchy i fioletowego bzu, a nad tym koktajlem kwiatowym króluje klon i jego dworzanie: jodła i modrzew. Idę wzjąć zzielony prysznic !
…no to HEJ znajomy …Wilku, bardzo Cię proszę ,żebyś nie szedł tą samą dróżką przez zielony las bo się trochę boję, dróżka taka jakaś jakby znajoma ale wcale nie jestem pewna czy to właśnie TĘDY powinienem maszerować…kapturek czerwony trochę mi spada na oczęta, ale oj tam… za to fraczek (czerwony) mam śliczny, usiądę zaraz pod tym wielkim drzewem i wcale nie chcę żebyś mnie tu wypatrzył…dalej idę na skróty prosto przez las i NIE WIEM co mnie tam spotka?…..UPRASZA SIĘ OSOBY PODRÓŻUJĄCE tą samą ścieżką o szczególną opiekę nad Czerwonym Kapturkiem ))….
I ja witam po dłuuuugiej przerwie „nieodzywania się”. Moje milczenie jednak nie oznacza, że tu nie zaglądam:) Po prostu postanowiłam przyglądać się bez komentarzy. Dziś jednak nie mogę się powstrzymać. . . Fotki jak zawsze cudne, aż chciałabym rzucic wszystko i znaleźć się tam:)Pozdrawiam serdeczniedawna i obecna fanka Twoich zdjęć . . .
Super blog , super nagłowek , super kolory u mnie na blogu http://www.th-alexz-viva.blog.onet.pl jest konkurs można wygrać aż 300 komentarzy , a za samo zgłoszenie 4 komcie Zapaszam !!!! ( Ja jeszce sobie popacze chwilke co jest na twoim supert blogu
Super blog , super nagłowek , super kolory u mnie na blogu http://www.th-alexz-viva.blog.onet.pl jest konkurs można wygrać aż 300 komentarzy , a za samo zgłoszenie 4 komcie Zapaszam !!!! ( Ja jeszce sobie popacze chwilke co jest na twoim supert blogu
Masz rację las wita i zaprasza do podziwiania jego pięknych wiosennych kolorów,na wędrówkę właśnie z aparatem fotograficznym i szukania tak fascynujących miejsc.Pozdrawiam.
…zatrzymaj ten obraz w pamięci na zawsze prawie….szczęściara z Ciebie , wiedziałam….I ZAZDROSZCZĘ ŁOKRUTNIE…żyj za wszystkich….i niech Cię Twoje myśli na manowce wiodą rzeką cudną…..;-))))))))))))))
Jestem, jakby w lesie. Siedzę w ‘Zaciszu’ w Rymanowie i przygrywa mi chłopie bojkowskie na piszczałce. Pasą się woły i owce na zielonnym dywanie łąki, a wierzbowy pastuszek zawodzi, czaruje… W tle wielogłos męski nuci starą przyśpiewkę, bębenek rytm wybija… Patrzą na mnie oczy zadumanych ikon ze wszystkich stron świata …Ze wschodu – oczy zaspane, z południa – smutno roześmiane, z zachodu – ze łzą malinową w źrenicy, a z północy – jagodowe, nocne zdrowaśki. Rośnie muzyka bojkowska …Wzmaga się polifonia męskich głosów … Staje przede mną stara, zgarbiona cerkiewka w zieloności bukowej, gdzieś hen, gdzie wrony zawracają …. z przekrzywionym Panen Jezusickiem na szczycie …
ktoś odpisał na to co napisałam… szokżeby tak częsciej ktos mowił mi że sobie poradze i że bedzie dobrze…a wtedy kiedy upadam podnosił mnie bym mogła iść dalejdziękuje
„bo drzewa są piekne, gdy rzucają długie cienie na drogę, która prowadzi daleko od ciebie” . Dobre drzewa płaczą nad pięknem Ziemi.dziś brak skojarzeń optymistycznych.
….kilka nowych całkiem fajnych piegów, włosy od wilgotnego powietrza zwariowały zupełnie, oczy mi czasem mgła przesłania z nadmiaru wspomnień o górach, których mi ciągle mało….za mało bym TUTAJ nie przyszła jak dzisiaj, jak zwykle….w obrazach odnajduję paciorki wspomnień, nawlekam je na nitki tęczowe i bywam szczęśliwa……pod niebem błękitnym z radości Czarodziejskiej….jestem z ognia i wody i powietrza….bywam…..
mieszkam w lesie a moje życie to wąska ścieżka pośród drzew…życie ma odcień zieleni tylko gdy zajdzie słońce robi się ponuro i strasznie ale ja się nie boję bo to moje życie , moja ścieżka którą chce podażać… nawet jeśli sama…
… jak to dobrze wylądować wreszcie w domu i pod niebem pełnym gwiazd znowu zagapić się w Twoje zielone, jeszcze wczoraj przed oczami obecne przestrzenie, JESTEŚ Z LASU, to widać i słychać w zieloności wiosennej i gdy pod butami liście zeszłoroczne kruszą się prawie bezgłośnie, i gdy ptaki zwariowały nad głową w śpiewie oznajmującym cieplutkie promyki słońca na twarzy….leśni ludzie mają swoje tajemnice zaklęte gdzieś pomiędzy myślami (?) prawda? miły Czarodzieju? …a ja nareszcie mogę zdjąć traperki i zanurzyć stopy w roztworze soli pachnących…bosko….
Co tu zrobić, żeby się tą krainą nasycić i zabrać ją w kieszeni ze sobą. Otwieram szeroko oczy, łapię łyk powietrza w przytrute płuca i trwam, pauzuję, jak długo wydolę … ? Zrywam gałązkę bzu przemokniętego i fotografuję ślimaka na Szlaku Węgierskim, co wylazł po deszczu na błoto. Za uszami przygrywa mi ‘Drywutnia’ i jestem w siódmym niebie … Przed monitorem vis a vis siedzi p.Robert od Bieszczadzkich Aniołów, od dmuchawców, ostów i leśnego licha … i tak sobie gaworzymy o biesach, cerkiewkach, sikających Aniołach Własnych i Cudzych, i mija bezpowrotnie kolejny, natchniony wieczór w Rymanowie.
Takie słoneczne miejsce… Jakby to nie było zdjęcie, a namalowany pędzlem obraz, który ktoś uczynił piękniejszym niż jest naprawdę. A na żywo jest pewnie jeszcze ładniej niż na zdjęciu:) Wiosna, wiosna na zewnątrz i w sercu:)
Takie widoki kojarzą mi się z już niedługo nadchodzącą (dla mnie) wolnością. Kocham przyrodę, ale teraz jestem uwiązana magisterką, jeszcze trochę, jeszcze półtora miesiąca…
…a zanim mocno zasnę , pomyślę i zamknę na chwile oczy, żeby wróciły do mnie zielone obrazy moich myśli słonecznych pod Twoim niebem….troszkę deszczowym?….
Przepieknie! I pomyslec,ze prawie rok temu bylam „o krok” od tego miejsca? Tak ten czas leci! No, ale dobrze, ze prezentujesz fotografie, dobrze, ze nadal wedrujesz, dobrze, ze jestes!
~sylwia
11 Maj 2009 01:35
Cały czas jestem pod dużym wrażeniem twoich paznokci, tipsy świetnie zrobione! Czytałaś portal http://beauty.org.pl/? Ja mam w zakładkach! xd
~Carrmelita
9 Czerwiec 2007 12:59
Jak tam Twoje ‘makowe panienki’, Ameli ? Czy mają bardzo słabo wyprasowane, ‘krasne’ spódniczki ? Ja dziś walczę z żelazkiem w dłoni, mieszam w garach i szukam wczorajszego kurzu ( na meblach ) … a potem pakuję plecak i jadę ! Gdzie ?! Jutro, w Beskid Niski do Iwonicza odwiedzić koleżankę u wód !! Hura ! Dostałam tydzień urlopu ! Będą nowe zdjęcia ! Kto mi zazdrości niech jedzie ze mną !
~ameli
9 Czerwiec 2007 01:29
I kiedy mowa o pachnącym rumianym chlebku z chrupiacą skórką (dodam jeszcze – ciepłym) i wysokim mężczyźnie… uparcie powracają we wspomnieniach moje „randki” Często szwędaliśmy się mocno nocną porą po opustoszałych i jakby przez to bardziej przytulnych ulicach miasta… otulone nocą, w ciepłych światłach latarni wydawało się bardziej przyjazne dla ledwo stąpających po ziemi szaleńców.Droga powrotna zwykle prowadziła w pobliżu piekarni… i nie sposób było oprzeć się temu ujmującemu za żołądek zapachowi… zdziwieni piekarze odstępowali nam bochenek za złotówkę… Była druga, trzecia nad ranem gdy wracaliśmy na stancję… parzyliśmy herbatę z cytryną, smarowaliśmy kromki masłem i tak kończyliśmy kolejny wspaniały dzień… bochenkiem chleba – naszym śniadaniem Myślę, że z chlebkiem tylko najmilsze mogą być wspomnienia… Dobranoc
~ameli
7 Czerwiec 2007 09:32
Noc minęła uroczo – nie zmarnowała się w tak doborowym towarzystwie i miejscu, a ja już z niecierpliwości nie mogłam z rana dospać, bo wybieram się rowerem na poszukiwanie „makowych panieniek” w okolicach wielkiego miasta.Tydzień temu byłam na Kujawach odwiedzić rodziców i tam już radośnie czerwieniły się cynobrem przydrożne rowy… i uśmiechnięte chabry błękit od nieba chłonęły, aż się dziwiałam, bo w moim mieście żadnego z nich do tej pory nie spotkałam – może poza nim uda mi się dzisiaj uchwycić je w dobrym kadrze
czado
7 Czerwiec 2007 09:13
Dobrze jest wiedzieć, ze jest nas wielu, z kurzem w skarpetach, że poeci…Dziekuję
~ameli
7 Czerwiec 2007 03:28
Carrmelito tak chciałabym zobaczyć i …zapamiętać! wszystkie filmy, o których wspominasz i zachwycasz się, lecz z moją częstotliwością ich oglądania i rozkojarzeniem chyba dobrych kilka lat mi to zajmie – tyle już ich widziałaś.I często chciałabym być ową czerwonowłosą, błękitnooką dziewczyną z „Piątego elementu” (chyba?) która w błyskawicznym tempie potrafiła przyswajać sobie wiedzę…to wiele by mi ułatwiło
~Carrmelita
7 Czerwiec 2007 02:29
Uwielbiam tę piosenkę ( nie wiedziałam, czyje są słowa ) ! Chyba już czas sobie ją zanucić:’Chyba już można iść spać, ta-dam, ta-dam,Chyba już nic się nie zdarzy.Chyba już można się położyć …’
~Carrmelita
7 Czerwiec 2007 02:22
Kurz jest dobry, kurz jest zdrowy, choć zmieszany z potem pod skarpetkami, na drodze piecze nas w łydki … Dzięki niemu nie zapominamy, że ‘wszystko czym jesteśmy to pył i powietrze, pył i powietrze …’ ( z filmu ‘Gladiator’ Ridley’a Scott’a )
~Carrmelita
7 Czerwiec 2007 00:20
Bułat Okudżawa napisał wiersz-receptę na życie dla marzycieli i niespokojnych duchów. Panaceum na zmartwienia. Takie „Prawo Okudżawy”, twierdzenie z tezą i założeniem. Trzeba nam , Blogowicze własnym życiem przeprowadzić dowód na prawdziwość twierdzenia Poety. Do dzieła, kochani ! Szkoda dnia i szkoda tak pięknej nocy !
~Carrmelita
7 Czerwiec 2007 00:01
Ach, Ameli ! Jak zapachniało drożdżami i rumianą skórką ! I pomyśleć, że nie kupiłam chlebka na Boże Ciało, a w chlebaku mam tylko resztkę ( ale za to jaką smaczną ) owsiano-żytnią oraz jakieś pieczywo chrupkie. Wiersza, a właściwie piosenki Belona nie słyszałam, muszę poszukać w sieci. Dzięki za pachnące kromki ze stołu poety.
~ameli
6 Czerwiec 2007 03:29
Chyba już można iść spaćDziś pewnie nic się nie zdarzyChyba już można się położyćMarzeń na jutro trzeba namarzyćTamtą kartkę z wczorajszej nocyTrzeba zmiąć i położyć w koszuI od nowa na nowej kartcePisać nowy, niemiłosny list do losuAlbo donos napisać na życieBo należy mu się swoją drogąI podpisać zgryźliwie „żyćliwy”Tylko gdzie to wysłać, do kogoTakie łóżko, a taka dobra rzeczTo był świetny pomysł z tym łóżkiemGdy ktoś chce sobie życie poprawićTo wystarczy poprawić poduszkęTo tak na Dobranoc słowami Andrzeja Poniedzielskiego (uwielbiam tego pana – jego powagę i ponury nastrój, swoim wydumaniem i „głęboką” myślą zawsze mnie bardzo rozbawi).
~ameli
6 Czerwiec 2007 03:19
Gdy „Niebo jest na wyciągnięcie ręki” o marzeniach, wędrówce i wolności bez końca można myśleć, mówić i tesknić do tego…… ja tym razem słowami Bułata Okudżawy, który w jednym tekście ujął nasze powyższe rozważania… jakby dla nas to napisał…Gonić marzeniaNa włóczęgę już wyruszyć przyszła poraLas nas goni śpiewem ptaków, szumem drzewI wołają nas już pola i jezioraZeszłoroczny nasz wesoły pomnąc śpiewLudzie mają swoje sprawy, ludzie lubią się bogacićPełne brzuchy mają, chcą mieć pełen trzosA ja gonię, a ja gonię swe marzeniaSzczęścia szukam gdzie kaczeńce i gdzie wrzosTym co iść nie lubią mówię do widzeniaZa dni kilka może znów powrócę tuIdę w świat, by tam dogonić swe marzeniaAby spełnić kilka swoich złotych snówWięc z dziewczyna swą pod rękęI z gitarą, i z piosenkąPrecz mi troski, przecz przykrości, słońce świećIdę gonić, idę gonić swe marzeniaI spokoju szukać pośród starych drzewTak to proste, że i gadać szkoda czasuLepiej plecak wziąć i iść przed siebie wprostSzukać wiatru i zapachu szukać lasuJak najdalej zadymionych wielkich miastZrozum bracie, tak to trzebaŁóżkiem trawa, dachem drzewaZ wiatrem biegać i z ptakami śpiewać w głosTRZEBA GONIĆ, TRZEBA GONIĆ SWE MARZENIAA NIE CZEKAĆ ILE TROSK PRZYNIESIE LOS
~ameli
6 Czerwiec 2007 03:03
Ponownie wracam do Twojego wpisu Carrmelito… tym razem ptaki jeszcze nie śpiewają, ale zaskoczyła mnie zbierzność Twoich i moich refleksji odnośnie pływania (31.05). Ucieszył mnie Twój wpis, bo Tobie w pełni udało się wyrazić ową chęć „pływania” czy też pragnienie, by poczuć na własnym ciele przestrzeń i wolność błekitną… Za sprawą Twojego wpisu ja i moje myśli w orko-ptaki się zmieniamy i szybujemy w toni bieszczadziego błękitu… tak na Dobranoc P.S. właśnie pierwszy ptaszek zaświergotał chyba długo nad tym wpisem dumałam
~ameli
6 Czerwiec 2007 02:14
„Przysłuchując” się Waszej rozprawie o chlebku i Bojku pamieć moja przywołała z zakamarków odległych Balladę o Cześku Piekarzu, której sł. i muz. napisał W. Belon (fragment przytoczę)Chleba takiego jak ten od CześkaNie kupisz nigdzie, nawet w WarszawieBo Czesiek Piekarz nie piekł, lecz tworzyłBochny, jak z mąki słoneczne kołacze.Kłaniali mu się ludzie, gdy wyjrzał przez oknoW kitlu łyknąć powietrzaA kromkę masłem smarujac każdy Mówił: Nad chleby ten chleb od Cześka.Chleb się chlebie, chleb się chlebieBo nad chleb być może coChleb się chlebie, chleb się chlebieNiech ci nigdy nie zabraknieDrożdży, wody, rąk i ziarna (mruczał Czesiek tak noc w noc)A o porankach chlebem pachnącychGdy pora idzie spać na piekarzyZaczerwienione przymykał oczyCzesiek i siadał z dłutem przy stoleCiągle te same włosy i trochęZa duży nos, w drzewie cierpliwymPieściły ręce dziesiątki razyW poranki świeżym chlebem pachnące.
~ameli
6 Czerwiec 2007 01:54
P.S… albo cudownie szalonych Odmieńców Pozdrawiam
~ameli
6 Czerwiec 2007 01:51
„Połknąłem kurz z tysiąca dróg, A o tej drodze tyle wiem, że każda dobra jest Póki nie widać końca”A.PoniedzielskiP.S. Gdy przeczytałam dzisiaj te słowa przypomniał mi się blogowy wątek o wędrowaniu i pomyślałam, że równie dobrze mogłyby być to Twoje słowa Czado…Pozdrawiam niestrudzonego wędrowca… już niedługo lato, góry, przestrzenie i wolność błękitno – zielona…I pewnie znowu nałykasz się kurzu na rozgrzanych słońcem Połoninach, ale dla tej RADOŚCI – warto!
~futermama
5 Czerwiec 2007 00:09
Bardzo, bardzo bym chciała sięgnąć tego nieba, pójść przed siebie na Rawki i Halicz.Albo jeszcze dalej… Zaglądam często do Ciebie i wzdycham do… gór moich kochanych… A one są tak daleko…
[email protected]
4 Czerwiec 2007 17:51
nigdy jeszcze nie byłam w Bieszczadach… ale od lat mnie strasznie kuszą… ależ tam jest pięknie ) śliczne zdjęcie, pozdrawiam
~Baśka
4 Czerwiec 2007 13:39
oglądnełam wszystkie zdięcia które są na blogu…są poprostu cudowne…trzeba miec talent żeby tak fajnie wyszła fotka. pozrawiam
~Iga
4 Czerwiec 2007 08:50
Jesteście marzycielki niepoprawne!!! , ale uwielbiam Was czytać.Od razu poprawił mi się poniedziałkowy poranny humor.Tylko tak dalej.Pozdrawiam serdecznie.A takie Bukowe Berdo też pamiętam, ale jeszcze do tego ulewa gdy weszłam na szczyt.
~ameli
4 Czerwiec 2007 03:24
)) właśnie w tym momencie pierwsze ptaki za moim oknem rozpoczeły poranne trele… czyżby usłyszały w moich myślach poezję o szybowaniu w błękitnych przestworzach… czasami odnoszę wrażenie, że telepatia naprawdę istnieje..Ptakom mówię Dzień Dobry, a Wam drodzy blogowicze Dobranoc Błękitnych snów z horyzontem dalekim – tym, którzy dopiero teraz żegnają poprzedni dzień…
[email protected]
4 Czerwiec 2007 00:56
od dawna oglądam twoje prace i bardzo przypadly mi do gustu, sa takie swietne pewnie dlatego, ze robisz je z pasja, naprawde wielki podziw i gratulacje z mojej strony. zapraszam cie na mojego bloga, ktorego dopiero co zalozylem ale bedzie systematycznie powiekszany o moje nowe fotografie i fotomanipulacje.http://thulee.blog.onet.pl/
~Urszula
3 Czerwiec 2007 22:47
‘moje’ Bukowe, ‘moje’ Bieszczady… zostawiłam tam wszystkie najpiękniejsze chwile mojego życia, tam miał być mój dom. może jeszcze kiedyś będzie. dziękuję, że gdy tak strasznie tęsknię do połonin i serca, które już nie jest moje mogę je odnaleźć w Pana fotografiach.
~Jofa
3 Czerwiec 2007 17:59
Dlatego kocham Bukowe Berdo.
~makalaya
3 Czerwiec 2007 11:13
To nieprawdopodobne, ale patrzysz na góry (moje ukochane Bieszczady) moimi oczami. Gdybym miała fotografować robiłabym bardzo podobne zdjęcia. Dziękuję Ci za nie.
~Carrmelita
3 Czerwiec 2007 01:10
Pakuj Go w pudełko co żywo, przewiązuj kokardką i przesyłaj pod mój adres. Mnie właśnie taki potrzebny. Jakieś min 185 cm od ziemi, żebym mogła z Nim bujać w obłokach na obcasach. Czy Delikwent ( imię: ….. ? ) lubi gołąbki, takie prawdziwe z samym mięsem z Babcinego przepisu ( bez ryżu ), bo właśnie gar takowych dochodzi i bulgoce na kuchni ? Czekam jeszcze chwilę i podaję z ziemniaczkami ( grulami, pyrkami )… cdn. ?
~J
3 Czerwiec 2007 00:57
…chude, wysokie (min 180), niebieskookie, harde…eeech ,gdyby W. wiedział ,że Carrmelicie sen bałamuci….
~Carrmelita
3 Czerwiec 2007 00:33
Czy większość Bojków to wysokie chłopiska ? Jeśli tak, to niech pakują chlebek do auta i do nas jadą, nie tylko z tym chlebkiem … bo u nas na nizinach jest ci chłopów krzepkich posucha ( wszystkie za biurkami skarlały ), a ci mali nie mają animuszu i są tylko mocni w gębie. A w głowie mają śliwki ( tzn. śliwowicę ) zamiast poezji. Co do śliwek i pobożności Bojków, to pozwolisz, że jeszcze raz zacytuję wielkiego J.H. ( obiecuję, że po raz ostatni tej nocy ):’ Dziadku, znowuposzliście kraść śliwkii to w kościelnych butach !Żebyście choć wzięlibuty codzienneRzeczywiście, mówi dziadek,co im przyszło do głowytym butom kościelnymTyle się nasłuchały księdzatyle się nastały i poszły.’
~Carrmelita
3 Czerwiec 2007 00:13
Ramionami rozgarniać powietrze i płynąć w błękicie nieba, jak pływak na tafli oceanu. I spoglądać w dół przez wodne okulary na rafy koralowe pode mną, kipiące zielonym życiem dolin. Salutować ptakom, szybującym nad szczytami i podziwiać ich nurkowanie w głębiny bieszczadzkiej toni. Jak cudownie byłoby być ptakiem, orką, orko-ptakiem ?
~J
3 Czerwiec 2007 00:02
…gdyby wiedział, że na jego chlebek taki popyt będzie w Polsce całej to pewnie by się osobiście ten wysoki jegomość pofatygował, bo tu niezabogato się bojkom wiedzie, ale silni są i w Boga wierzą, to przetrzymają i ten czas jak wiele innych czasów….
~Carrmelita
2 Czerwiec 2007 23:53
No to rzuć do mnie, J. przez Polskę taką pyszną pajdę chleba od Bojki, bo smaku mi narobiłaś …. i jeść mi się znowu zachciało ! ( Ach, te słabe ciało, z głodu omdlało ). Jurek Harasymowicz też by się poczęstował chlebusiem i do tego herbatkę chińską zaparzył, jak w wierszu:’Kto zawsze jest spakowanygotów do drogikto jest czarnym turystąKto nie wie ile mu zostało księżycówpłynących nad śniegiemKto jest przez Hadesspecjalnie umiłowanyTego cieszą rzeczy najprostszeSłoneczniki ściętez których światło uchodziJesieńigrająca z ogniemZaparzanie skośnookiej herbatymiłe z nią niefrasobliwe rozmowy.’Idę wziąć herbacianą kąpiel !
~J
2 Czerwiec 2007 23:45
…jakbym czasem nie całkiem widziała to piękno wokół i ten cień pod chmurami, w którym mogę poskładać myśli niedoskonałe na szczytach Bukowego….lubię takie plamy zbudowane z niedomiaru światła słonecznego, tam jakby czas spowalniał i pozwalał mi na inny byt, wiecznego pyłu pełen, na stokach gór moich ukochanych…
~J
2 Czerwiec 2007 23:21
…znam W.Bojko, fajny młody człowiek i pewnie się nie obrazi , chociaż chyba nie czytuje Harasymowicza,za to piecze pyyyszny chleb…. ;o)))
~Carrmelita
2 Czerwiec 2007 22:55
‘I krążą planety i trwa Bojków nieboMocno tkwią w ziemi cerkiewne korzenieKtóż zatrzyma w jego jastrzębim locie słońce BojkówKtóż zatrzyma ich małą huczącą jak trzmiel ziemię.’J. Harasymowicz chyba się nie obrazi, że zastąpiłam w wierszu Łemków Bojkami. Ich nieba są przecież po sąsiedzku .
~Marta
2 Czerwiec 2007 22:38
Pańskie zdjęcia są coraz pełniejsze, coraz więcej w nich przestrzeni i siły. Gratuluję.
2 Czerwiec 2007 20:41
Obym zawsze zaliczała się do takich ‘Dziwolągów’, a nie do tzw. normalnych. Pozdrawiam szalenie cudownych Odmieńców
2 Czerwiec 2007 20:36
Twoje zdjęcia są jak wspomnienia … , gdy, jak w piosence:’… gonimy za szczęściem, sięgamy do gwiazd,na gwałt świat chcemy zmieniać.Lecz to najważniejsze, co żyje gdzieś w nas.Panowie ! Szanujmy wspomnienia !Szanujmy wspomnienie, smakujmy ich treść.Nauczmy się je cenić.Bo to najważniejsze, co żyje gdzieś w nas …Wspomnienie są zawsze bez wad.’Zawsze sobie to śpiewam, gdy zrobię na wpół doskonałe zdjęcie i wklejam je do albumu pamięci … Zawsze przecież może być lepiej, a wspomnienia przerodzą się w marzenia, a te z kolei w zapachy i szmery polnej drogi po deszczu, gdy słońce wraz ze mną przegląda się w kałużach …
2 Czerwiec 2007 20:10
‘Sen-mara. Bóg-wiara’. Snu nam nie trzeba, sen sobie poczeka, gdy możemy śnić na jawie. Ty nas w leśne zakątki i górskie przepaście zapraszasz na noc. Bezsenność tutaj ma smak snu i jego czar. Więc opowiadaj, nuć swe kołysanki, Czado …
2 Czerwiec 2007 19:35
W dojsciu do celu nie tak wazny jest sam cel- jak wlasnie droga. I ta tutaj jest wspaniala! Dziekuje …
2 Czerwiec 2007 12:29
Witaj Czado.Nie wiem, czy jeszcze mnie pamiętasz, ale myślę, ze jak wejdziesz na mój blog http://album-foto.blog.onet.pl/ to Ci się przypomni. Rok mnie nie było na tym blogowym świecie, ale jak w szkole zrobiło się luźniej postanowiłem wrócić. No i chyba warto… Pozdrawiam i zapraszam do mnie (dodałem Cię do moich linków)RADEK
1 Czerwiec 2007 15:57
Śliczne zdjątko:))
1 Czerwiec 2007 15:55
Śliczne zdjątko:))
1 Czerwiec 2007 13:35
a może tym ideałem jest zatrzymanie tych gór tylko dla siebie??. wstajesz rano a na pulpicie twojego komputera są miejsca, które przez chwilę były tylko twoje
1 Czerwiec 2007 08:54
Swietny blog, sporo tu przepieknych pejzazy;) gratuluje wyroznienia:)
1 Czerwiec 2007 01:36
Ooo! Jedyne co tak naprawdę mogę uwielbiać to właśnie tę Naszą Odmienność:) Jakże wspólną:) Cieszmy się tym!:) Tym maniakalnym (mimo iż czasem jednak chwilowym) zauroczeniem światem, pięknym światem…Pozdrawiam również!
1 Czerwiec 2007 01:31
Ooo, jeszcze ja nie śpię, choć już zasypiam;) Jeszcze ostatnie spojrzenie – i można iść do łóżka:)
1 Czerwiec 2007 00:50
Waldku jeśli uważasz, że jesteś dziwny to my wszyscy, którzy zaglądamy tu do Ciebie w wiadomym celu… również I piszesz, że „zdjęcia nie mogą ukazać co się czuje, tej radości……” – faktycznie nie mogą … trzeba samemu przeżyć, lecz jeśli ktoś tego doświadczył to w Twoich zdjęciach można to wszystko odczytać, po prostu czuje się Twoją ogromną miłość do gór, przestrzeni i wiatru… sprawiają one też, że i my ową radość czerpaną z gór przeżywamy raz jeszcze… choć tym razem w mniej przestrzennej formie.P.S. A nawet jeśli jesteś dziwny, jeśli my wszyscy jesteśmy dziwni to czy to źle? Ja nic złego w tym nie widzę.Pozdrawiam „odmieńców” i tych którzy wolą pozostać tacy sami czyli WSZYSTKICH pozdrawiam serdecznie.
1 Czerwiec 2007 00:35
…ok, wszyscy śpią ….to ja tutaj sobie polatam troszeczkę….odepchnę stopy od skał ulubionego Bukowego Berda i zniknę w cieniu tych chmurnych obłoków nad głową i może gdzieś odnajdę w sobie TEN błękit…eeeech powietrze przejrzyste,a niebo wolnością kusi…można się Tu zatracić na dobre…i dobrze tak czasem rozprostować skrzydła…..
1 Czerwiec 2007 00:21
…kolorowych, piegowatych snów zatem….;o)))
1 Czerwiec 2007 00:04
piegi mam na nosku;)
31 Maj 2007 23:19
…piegów złotych zbyt wiele i skórę mam zbyt jasną, w dodatku wolę sobie stać w cieniu drzew albo obłoków, trochę z boku wielkich zdarzeń,….( taki nieprzystosowany do zgiełku człowiek, trochę zagubiony w słonecznym blasku)….
31 Maj 2007 22:35
…myślę, że tak… że życie bez marzeń czy pragnień nie miałoby sensu, dzięki nim mamy cele do których zmierzamy i tak się życie toczy jak ziemia swój garb uroczy…A marzenia nie zawsze są fatamorganą… bywa, że udaje się je pochwycić lecz cierpliwość i wytrwałość są wtedy na wagę złota.Pozdrawiam marzycieli tych poprawnych i tych mniej pielęgnujcie swoje marzenia, by było z czego czerpać radość
31 Maj 2007 22:33
…idealny świat jak idealny błękit istnieje naprawdę wtedy, gdy mogę podnieść oczy i zobaczyć górskie szczyty wokół albo czyjeś wesołe oczy, gdy mówią ,że czas wracać bo zmrok blisko i długa droga przed nami…..i te ogniki trochę złote, gdy warto wierzyć ,że mój świat…jest idealny…jak wczoraj….
31 Maj 2007 21:53
Cała radość w wędrowaniu, szukaniu… Napisano to na tym blogu wiele razy. Oczywiście, że nie zawsze i nie wszędzie jest pięknie, ale gdy już jest… zdjęcia są marną namiastką tego jak jest naprawdę, nie mogą ukazać co się czuje, tej radości, wolności, przestrzeni, wiatru, zapachu… kto to przeżył ten wie… ale może ja jestem dziwny?… Pozdrawiam
31 Maj 2007 20:42
czy nie czujesz się czasami jak wędrowiec,który poszukuje tego idealnego świata?? tak naprawde ten idealny swiat jest tylko na twoich zdjęciach. pozdrawiam
31 Maj 2007 19:01
…wyciągnąć ręke i urwać kawałek chmurki… można ją potem wpleść we włosy, ale prawdopodobnie pozostanie po niej tylko wilgoć… bo chmurki to chyba tak mają, prawda? troszkę jak te nieszczęsne marzenia, kiedy już człowiek myśli, że uchwycił, że złapał, że znalazł nareszcie i ma! i ma co chciał! to tak naprawdę wcale nie ma, jest tylko złudzenie, tylko wilgoć, hologram, fatamorgana… i trzeba dalej i ciągle i jeszcze za tymi marzeniami, za tymi chmurkami…. i w tym nasz sens. chyba.
31 Maj 2007 18:57
Jeju… naprawdę wystarczy wyciągnąć rękę… cudo…
31 Maj 2007 15:58
jak to dobrze, że Czado jest online i zawsze można się tu po cichu przemycić na powrót z tej nieubłaganej rzeczywistości:)
31 Maj 2007 14:50
Ale piękne zdjęcia!! Gratulacje Talentu!
31 Maj 2007 14:28
WOW NAPRAWDE NA WYCIAGNECIE REKI )
31 Maj 2007 10:07
…mocne słońce chyba nie dla mnie?…mogę prosić o małe wyjaśnienie
31 Maj 2007 01:49
…a ja pływam myślami w tych chmurach i morzu gór błękitnych
31 Maj 2007 01:42
przysnąć też się zdarza …kiedy bajki o krasnoludkach, złotych rybkach i wilkach kołyszą myśli a oczy i serce nie potrafią nasycić się pięknym obrazem. Na chwilkę tylko zamykam oczy, by pod powiekami obraz z bajką w jednym zobaczyć i… nie wiadomo kiedy prawdziwy sen przychodzi… otulając ciało kokonem bezwładności. Jednak przyciąganie ziemskie błogą „chwilę” przerywa i niczym kubeł zimnej wody otrzeźwia
30 Maj 2007 22:54
…trochę znam się na czarach i nie tylko, lubię góry i ludzi …i krasnoludki…. i Czadowe przestrzenie….i światłocienie, w których pomieszkuję sobie bardzo chętnie prawie jak w moich snach…mocne słońce chyba nie dla mnie….
30 Maj 2007 22:44
hm…kiedy czas jest ubłagany;)właściwie, po co nam spać i śnić, kiedy tutaj też można (śnić rzecz jasna!)
30 Maj 2007 21:58
DZIĘKUJĘ… narazie tylko tyle…
30 Maj 2007 21:57
..mów jeszcze, powiedzcos więcej o sobie…
30 Maj 2007 19:29
ohh!! przepiękne!!!!…i brak mi słów!!:)
30 Maj 2007 18:40
….500km….czasami myślę ,że trochę za daleko ten rynek, Ostrów Tumski, Park Szczytnicki, ale jednak z wyboru mieszkam w Bieszczadach…dobrze mi TU….powody widać na fotografiach Czado…
30 Maj 2007 16:52
piszesz tak tajemniczo …mój Wrocek jest 200km ode mnie a Twój?
30 Maj 2007 15:40
….nie tylko ja myślę o tym jak wygląda moje miasto nocą…gdy koty idą spać i zapalają się neony, pachnie Europą ten mój Wrocław coraz bardziej ale ja jednak wolę byc tutaj , gdzie ziemia i niebo są bliżej….
30 Maj 2007 00:28
będę czekać z niecierpliwością…dziękuję…dobranoc
30 Maj 2007 00:27
Kiedy wy śpicie?
30 Maj 2007 00:24
To bardzo duże pliki. Nie da się ich wysłać na e-mail, sa pomieszane razem zjedjęciami prywatnymi zarchiwizowane gdzieś na DVD. Przygotowanie ich do publikacji to kilka godzin… z pewnością nie dzisija, o 6-tej musze wstać Nie mówię jednak nie musisz być cierpliwa i upominać się… marzeniom trzeba pomagać Dobranoc
30 Maj 2007 00:24
Zadziwiasz… razem z Naturą zadziwiacie w tej swojej (intymnej zdaje się) harmonii.. . .:)
30 Maj 2007 00:11
więc jeśli marzenia się spełnieją to bardzo proszę o te fotki…to moje ukochane miasto i miejsce do którego bardzo tęsknie( [email protected] )
30 Maj 2007 00:03
Byłem, kilka razy, piękne miasto. Mam fotki, ale to nie moja specjalność
29 Maj 2007 23:55
tak spełniają się …tylko ja zawsze mam jakies „ale”był Pan kiedyś we Wrocławiu?chciałabym móc kiedys zobaczyć fotki Wrocka w Pana wykonaniu…
29 Maj 2007 23:51
Marzenia się spełniają. Nie wolno przestawać marzyć.
29 Maj 2007 23:35
…więc może wszystko przede mną dopiero…czasem to juz nie wiem jak się moje życie potoczy tak trudno po prostu żyć i nie myśleć o tym co będzie jutro
29 Maj 2007 23:23
Urodziłem i wychowałem się na nizinach. Potem poszedłem za głosem serca…
29 Maj 2007 23:04
…no tak Panu jest po drodze i może tędy dobrze zdążać , może zawsze mierzyć wysoko i dążyć do celu …tylko dlaczego przyszło mi żyć na nizinie i tak daleko mi do tego by dotknąć nieba? dlaczego mam dłuższą drogę?
29 Maj 2007 22:57
Dla mnie tędy do nieba jest „po drodze”…
29 Maj 2007 21:36
„Niebo do wynajęcia,niebo z widokiem na raj”…
29 Maj 2007 20:58
…nie mogę dosięgnąć…niech ktos mi pomoże ja tez chcę dotknąć nieba……a może nie trzeba wcale wchodzić tak wysoko by znaleźć swoje niebo…?