Gdy patrzę, Czado na Twoje styczniowe wędrówki to dojrzewa we mnie decyzja do zimowego wypadu w Bieszczady. Czas przypomnieć sobie jak w dzieciństwie dreptałam na biegówkach, tylko co z kondycją …Pozdrawiam ciepło z -20 st.C Stolicy.
W zeszlym roku po raz pierwszy spróbowałam biegówek – na Alasce. Być może już o tym wspominałam, w którymś z komentarzy… nie jestem pewna. W każdym razie pokochałam ten sposób na przemierzanie zimowego krajobrazu. Jestem jeszcze „zielona” i nie mam własnych nart, i nawet nie wiem czy w tym roku uda mi się takowe nabyć i poćwiczyć, na początek na szlakach w i wokół Warszawy, ale te zdjęcie inspirują mnie, żeby się nie poddać, i jak nie dziś, to za rok…by wreszcie zawitać i w takie miejsca i czas.
Powalające piękno natury, przemożna siła przyrody, choć jak widać szczęśliwie ujrzmiona … Bieszczady nigdy nie rozczarowują. Wróciłam ostatnio z Kanady i nawet tam sniegu było jak na lekarstwo. Czy to rejony Kremenarosa i Kamiennej Łuki ?
Wpadam tu czasem ale pierwszy raz zostawię ślad. To co Pan tu prowadzi jest tak nieopisanie wspaniałą podróżą po bezdrożach, szczytach, dolinach i zakątkach zarówno naszego kraju jak i krajów sąsiednich, a także odleglejszych terenów. Osobiście chętnie wpadam na tą stronę by móc choćby prze chwilę być w tych niezwykłych miejscach dzięki Pana fotografiom. Wiele z nich to prawdziwe perełki. I czasem można zapomnieć o rzeczywistości i poczuć taką radość w sercu. Góry nie są mi obce ale nie często mam okazję wkroczyć na górskie szlaki, a tak można podróżować z Panem I dziękuję że dzieli się Pan z nami swoim widzeniem świata i natury, która jest czasem tak ulotna… Dziękuję za każde zdjęcie i opowieść z nim związana. Dla mnie jest Pan czarodziejem fotografii i górskich szlaków.
Żadnego poświęcenia! Czysta radość, tym większa, że mogę się podzielić namiastką tego co widziałem. Zmęczenie i owszem, ale fizyczne, które przynosi ukojenie i zdrowy sen. Pozdrawiam.
Kolana się gną,oczy się rozświetlają i radość wypełnia serducho widząc te cudne ujęcia! Mogę jedynie próbować sobie wyobrazić ile kosztują poświęcenia.Dziękuję!
…stabilne, koronkowe przestrzenie Twojej srebrnej Królowej Śniegu…. może miała czarne warkocze albo i nie…może wiatry srebrzyste rozwiały spojrzenia w przeszłość…może…..czas jak lekko mroźny srebrny kurz…może wszystko zapomnieć albo zapamiętać….
Alez tam pieknie u Ciebie! Musze powiedziec ze nie jeden Szwed pozazdrosci tej zimy, zwlaszcza w tym roku.Mieszkam w polnocnej Szwecji i w tym roku sniegu mamy nie duzo, dziwna pogoda, ktora plata figle, deszcz ktory ubija snieg w lodowata skorupe.Jak patrze na twoje zjdecia to az zal ze tak daleko mam do naszych polskich gor.Podrawiam cieploSylwia
Piekna,cudowna zima.Kocham takie widoki,ktore koja serce i ciesza oczy…Teraz mieszkam w kraju gdzie nie ma sniegu,i czasem brakuje mi takiej bialej zimy,ciszy,spokoju.Jak mieszkalam w polsce to pamietam ze czesto chodzilam na samotne spacery,by obserwowac przyrode o roznych porach roku,zima wygladala nieraz podobnie do pana zdjec,gdyz pochodze z podkarpacia,i pamietam te piekne zimowe widoki.Brakowalo mi wtedy aparatu by zatrzymac te chwile…Przyroda dziala niesamowicie na stres,to chyba najlepsze lekarstwo!mam pana bloga w ulubionych,i czasem tu zagladam..aby nacieszyc oczy..
Panie Waldku proszę „zanosić swoje oczy” jak najczęściej w tak piękne miejsca!!! Dzięki Panu mogę upajać się tak pięknymi widokami. Cudowna zima w Pana obiektywie!!! Ja jeszcze nigdy nie widziałam na żywo gór zimą, a dzięki tym zdjęciom to jakbym tam była. Dziękuję!!!
Magnetyczna potrzeba odwiedzania tego blogu jak zawsze rozbudza we mnie magię wewnętrznego ukojenia .Te ujęcia…ach…Nie ma słów.Znów podładowałam baterie.Z serca dziękuję.
Gdy patrzę, Czado na Twoje styczniowe wędrówki to dojrzewa we mnie decyzja do zimowego wypadu w Bieszczady. Czas przypomnieć sobie jak w dzieciństwie dreptałam na biegówkach, tylko co z kondycją …Pozdrawiam ciepło z -20 st.C Stolicy.
Panie Waldku!Powiesil Pan te cuda w moje urodziny ) Najlepszy prezent!dziekuje jak zawsze zachwycona tym co Pan widzi i zapisuje.
Wrócę na pewno! )
W zeszlym roku po raz pierwszy spróbowałam biegówek – na Alasce. Być może już o tym wspominałam, w którymś z komentarzy… nie jestem pewna. W każdym razie pokochałam ten sposób na przemierzanie zimowego krajobrazu. Jestem jeszcze „zielona” i nie mam własnych nart, i nawet nie wiem czy w tym roku uda mi się takowe nabyć i poćwiczyć, na początek na szlakach w i wokół Warszawy, ale te zdjęcie inspirują mnie, żeby się nie poddać, i jak nie dziś, to za rok…by wreszcie zawitać i w takie miejsca i czas.
Fantastyczne… aż dech zapiera… pozdrawiam.
znaczy….cuuudne zdjęcia
szczęście to jest znaleźć się w odpowiednim momencie , w odpowiednim miejscu….reszta to dodatki
Nie no te ujęcia …brak słów…Chcę coś napisać ale po prostu ich brak.Kolejne może banalne – DZIĘKUJĘ!!!!
Fotografie piekne. Musialo byc zimno!
Bajowa sceneria i ubarwienie, aż chce się tak być i pochłaniać całym sobą ten pejzaż….