ta strona pomogła mi przetrwać czas pomiędzy poprzednią wizytą w Bieszczadach, a kolejną, zbliżającą się wielkimi krokami… ach, gdyby nie te zdjęcia… strach pomyśleć. byłabym skazana na oglądanie w kółko tych kilku własnych, sprzed roku
Broszka, ale my też tak możemy …trzeba tylko chcieć, może niekiedy bywa to trudne w realizaji bo brutalny świat domaga się swego, ale piękne zakątki nadal istnieją i czekają na nas, oby jak najdłużej… i do nich po chwilę wytchnienia zmierzajmy. Pozdrawiam
Nie mogę nie wracać do pięknych zdjęć jednego z piękniejszych miejsc na świecie. Jak patrzę na nie , to śpiewam sobie … gdy młody liść okryje bór i czarna kora sczernieje (taka sobie dawna piosenka)….nareszcie pojmuję, że kiedyś żyli ludzie, którzy mieli czas na kontemplację świata, zaś artyści utrwalali go w swoich dziełach.
Jak bezkresne, Północno – Alaskańskie Terytoria nie tknięte stopą człowieka. Kraina karibu, dzikiego ptactwa wodnego i drapieżnego, niedźwiedzia … Jak gigantyczny płaszcz rozrzucony po horyzont, uszyty z futra lisa i wiewiórki, przeplatany szczeciną szarego wilka i ozdobiony piórem sójki i bażanta. Z oddali nadchodzi niewypowiedziane zło … Kurczą się powoli Rezerwaty z nienaruszalną rezerwą Alaskańskiej ropy. Nadchodzi chciwy człowiek …
jak sawanna na początku!:) a o śniegu, całe szczęście, Matka Natura pozwoliła mi zapomnieć… wiosny trzeba było nam, mnie… wiosny wszędzie… i w środku wiośniano… jak dobrze…
…..no to przynajmniej kilkoro z nas zdobędzie wkrótce kilka swoich szczytów marzeń o bezkresnych przestrzeniach bieszczadzkich pejzaży, w pomarańczowym świetle zachodu warto będzie się zmęczyć ….. ciesząc oczy i wypełniając płuca kryształem rzeźkiego tutaj jak nigdzie powietrza, zmróżymy mocno oczy by na szczycie Caryńskiej, Wetlińskiej albo Tarnicy spojrzeć poza faliste wysokie linie horyzontu, w okno świata nad Bieszczadami….poczujemy wieczorny chłód na rozgrzanych marszem policzkach , staniemy pewniej na grani i już spokojniejsi zejdziemy przed zmrokiem do codzienności ….pewniejsi swojej siły…siły gór….już się nie mogę doczekać…;o))))))))))))))
Nie próbowałem biwakować. Uciekałem z grani biegiem i dopiero na dole odzyskalem normalne krążenie. Ale w dobryam namiocie i dobrym spiworze w zacisznym miejscu, gdzie nie wieje dało by sie wytrzymać. Podobno ma byc cieplej
Piątek już tuż tuż, a ja nie wiem gdzie będziemy chodzić…ale wiem, że Bieszczady i to mnie przepełnia takim ‘nareszcie, nareszcie, nareszcie’. Nie wiem czy na Caryńską wyjdziemy…a jak noce? przemarzniemy pod namiotami?I wezmę aparat. Ostatnio mój stary i ciężki ‘Nokin the Momentkeeper’ powraca do życia. Ciężki jest – będzie trzeba wziąć mniej innych rzeczy, żeby jego po górach taszczyć. Ale jedzie. Jedziemy. eh ah. Nareszcie.
Jakie by nie były… czerwone, czy zielone…śniegiem zasypane, czy bez… gdy je widzę na Twoich zdjęciach to w gardle ściska i gęsia skórka ciało ogarnia…są przepiękne.Niektóre z tych ujęć przypominają zdjęcia z Borżawy, tyle że tam zamszowość zielona była Czaaadooo…to byłeś teraz sprawdzić jak ONE wyglądają, by pokazać je marzycielom, którzy w maju ruszą na te szlaki? I jak Ciebie tu nie nazywać naszym (nie tylko duchowym) łącznikiem z górami, kiedy Ty przepowiadasz nam cudowne pejzaże na tydzień przed zanim je zobaczymy….inni zobaczą ))
I – Krajobraz z Marsa. Ogniste łuny i chmury popiołu na orbicie. Nieprzyjazne środowisko. Brak żywych organizmów. Temperatura: -70 st. C. Czarne pola żwiru i skał. A tak naprawdę, to cóż to za góry w oddali ? Czado, jak było na Marsie ?II – Góry tryumfują nad niebem. Kopalniane czeluście rozdziawiają paszcze i pokazują lodowate jęzory … Niebo się gniewa i sinieje w swej czerwoności.III – To jest majstersztyk !!! Zdjęcie ląduje na pulpit, bez dwóch zdań ! Biesy i czady spierały się, w jakim stylu mają założyć swój ogród …We francuskim czy w angielskim ? Zwyciężyła koncepcja bliższa naturze. Widać małe, urocze skałki i kaskady, porośnięte mchami i trawami, zakola strumieni, białe ruczaje … a wszystko w diabelskich kolorach i te fiolety biskupie gór w oddali ?! Diabelska sztuczka !IV – Pan Bóg wyszedł z pokoju. Opuścił ten krajobraz z nastaniem nocy, zabierając ze sobą lampę naftową. Zszedł do ‘Kamieniołomów’ na drinka i jazzową solówkę na fortepianie. Światło pulsuje, tańczy na ścianie nocy , schodzi po schodach w czeluście Undergroundu.
…..złoto i pomarańcze, cynamonowe skojarzenia przeszłości w kolorze sepii, na szczyt zamiast aparatu targałbyś sztalugi pewnie i pędzle , tylko ciekawe jak ja bym to później tak szybko zobaczyć mogła?…i pomyśleć tylko, że to jest możliwe , tak zwyczajnie …no, no…jak dla mnie wyczarowałeś idealny wprost kontrast prawie czarnych gór i płomiennego nieba, pewnie dlatego nie mogę jesienią oderwać wzroku od rudych buków szczególnie wtedy, gdy światło tylko lekko rozjaśnia uciekające kształty dnia, sam wiesz…. to taka magiczna chwila, czas na piękno…widać daleko…prawie w duszę czyjąś zajrzeć można…. pod niebem czerwonym, gdy idzie na mróz…..
Wczoraj cudowny był wieczór, tak ciepło, tak pachnąco… nawet w wielkim mieście – gdy jest ciemno znośnie wygląda w świetle latarnii, powiedziałabym nieśmiało, że przytulnie (na tyle ile może byc przytulne I ponownie Wenus z Księżycem sie spotkali – dokładnie w tej smej relacji jak to było równy miesiąc wstecz. Bardzo mocno świecili na bezchmurnym niebie, zupełnie nie przeszkadzała im łuna rozświetlonego miasta – radośnie było ich znowu zobaczyc i powitac. Wczoraj byli moimi kompanami wędrówki … od muzemum do muzeum A ich magicznym widokiem i swoim zachwytem zaraziłam znajomych… też wzdychali do nieba.Ciekwe jak dzisiaj Wenus z Księżycem ułożą się na nieboskłonie?Pozdrawiam, „do zobaczenia” pod gwiazdami
Carrmelito, no gdzie jak nie w gwiazdach miał być Czado tego wieczoru, gdy takie wspaniałości na niebie się działy… trochę wszyscy razem siedzimy w tym szaleństwie chwytania niepowtarzalnej chwili…’Czarodziej’ magii nie odpuści przecież wiesz…P.S. i znowu moja osoba mąci spokój na blogu…ale to niechcący
J. pozwolisz,że przysiądę się do Ciebie z różowym półwytrawnym i wzniosę toast byś uśmiechy odnalazła. Czasami brak koloru jest wskazany – „neutralizuje” napięcia i pozwala inaczej spojżeć na dane zjawisko…trochę wycisza. Gdy piszesz „dziwna taka…ta noc” w myślach słyszę słowa piosenki „Sen bez snu” SDM…Północ nie daje snu tej nocyKaże rozmawiać z gwiazdamiKomar upija się mą krwiąPiszczy do ucha głupie sprawyI nie ma metafizyki w tę nocJest tylko tępy ból istnieniaKsiężyc jak krążek starej płytyKtórej od dawna nikt nie zmieniaChodzę po domu jak po klatcePiję kolejną szaloną herbatęKomar piłuje cienki krzykDalej nade mną trzyma wartęModlić się trudno w taką nocTy wiesz najlepiej – BożeWięc tylko można wyjść za prógKiedy poranne wstają zorze…ja często tak się czuję w „nocne” noce nieprzespane, ale się przed nimi nie wzbraniam, bo nocą myśli są najszczersze…pozdrawiam i zdrówko Twoje
Na zdrowie J. ! Noc jest jeszcze młoda ! Ja jednak wymiękam. Zmęczenie myśli mi wyjaławia a powieki ciążą mi jak odważniki. A miałam dzisiaj stanąć przy desce do prasowania, żeby coś do walizki przygotować na sobotę, a tu blade deeeee ! Jestem beznadziejnie niezorganizowana przez ten nastrój na bloga … Pozdrawiam, ślepa jakby na jedno oko. To już chyba agonia, ostatnie podrygi …
…KTOŚ zgasił światło i zrobiło się całkiem dziwnie dla lubiących kolor, trochę po omacku stawiam boso kroki w ciemnościach pomiędzy gwiazdami szukając uśmiechu i korkociągu (?), noc nie dla mnie dzisiaj układa aksamitne niebo do snu, a ja witam miłe twarze moich przyjaciół i opowiadam….(bajki im opowiadam ?) o czarcich sprawach i innych…..a oni pozwalają mi na to , spoglądając w moje myśli o podróżach na cztery strony świata, dziwna taka…ta noc, gdy podnoszę do ust kolejny łyk chilijskiego wina, pozwalam sobie na szybsze krążenie krwi …księżycowi i gwiazdom na zdrowie….wspominam, zapominam…..tęsknię, czekam…..jak zwykle….
Przypomniał mi się jeden z odcinków serialu ‘Przystanek Alaska’ ( nienawidzę seriali !, ale ten uwielbiam, bo jest inny … ), w którym główną rolę grało właśnie nocne, rozgwieżdżone niebo. Holing – właściciel baru, wyciągnął na dach domu lunetę i postanowił odnaleźć gwiazdę chyba K-23 klasy M, którą kupił w Toronto na cześć swojej dawnej Miłości z przed lat i nazwał ją Elenor. Ona była astronomem i namawiała go zawsze, żeby przyjechał na Alaskę. Taka była Elenor… Holing od niej właśnie dostał tę lunetę. Kiedy kupił jej gwiazdę, postanowił po latach zadzwonić do niej z Alaski i jej o tym powiedzieć. Okazało się jednak, że Elenor nie żyje … Dziś właśnie ta malutka i niepozorna gwiazda miała się pokazać na niebie, po długich latach ‘nieobecności’ i Holing chciał ją wyśledzić dla Elenor, dla niej, dla przeszłości … ale gwiazda już zgasła…. Mage powiedziała do Holinga: ‘Tak naprawdę nie zgasła, ale ciągle gdzieś tam jest i czaka …. Tylko my jej nie widzimy przez dystans tysięcy lat świetlnych …Ale ona tam jest, Elenor istnieje … Jedno wiem, Holing. Jest pięknie tu i teraz. Jest cudowna, jasna noc z gwiazdami. Jesteśmy tu My, Ty i ja, … i nic innego nie jest ważne … Tylko bieżąca, cudowna chwila na tym dachu …’
…eeeeh TY magicznie niepoprawna, czarne moce śpią dzisiaj p o d o b n o, czyli tylko dobre myśli pozostały, i dobrze …bo sama wiesz dlaczego, nieprawdaż?…czasem boję sie moich ciemnych cichych…..i lepiej myśleć ,że złote światło będzie zawsze w nas….
Miałaś nosa , Ameli, gdy przypuszczałaś pod ‘Łagodną’, że Czado siedzi z obiektywem w gwiazdach. Jak Ty Go wyczułaś ? A może było odwrotnie i to na Twoje życzenie Czado zrobił to zdjęcie ? Ciekawa jestem …Panie Waldku, otworzyłeś puszkę Pandory ! Uwolniłeś kolejny raz nasze emocje i uczucia, ale czy tylko dobre, jak pisze Ameli …?
Czado jesteś niesamowity, a mój zachwyt granic nie znajduje, ogromną radość sprawiłeś mi tym zdjęciem … i nie spodziewałam się, że będzie to tak wspaniale wyglądało…Wiedziałeś jak „podejść” Wenus i Księżyc, chyba się Ciebie tam nie spodziewali, bo pełnią „szczęścia” i światła iskrzą się na niebie, a gwiazdy jakby wtórowały im śpiewem w figlarnym tańcu…bałamutni kochankowie…”poszli w tango” zapominając o Miss Samotności (z dawniejszych opowiadań).Gdy widzi się takie piękno to jak tu życia nie kochać ? (choć bywają dni, że wstrętem napawa)…Waldku chyba Najwyższy specjalną misję Tobie powierzył na tym świecie – jesteś niczym posłaniec łagodności… jak opiekun wrażliwych dusz pogubionych w tym pędzącym świecie. Tyle ukojenia można u Ciebie zaznać. Jak Dobry Duch zarażasz nas dobrą energią płynącą z Twoich obrazów, „spulchnia” ona pokłady naszych uczuć i emocji skamieniałe pod wpływem surowego klimatu dnia realnego… sprawiasz, że dajemy wolność naszemu wnętrzu i przestajemy tłamsić skrywane dla wielu emocje.I tak mi własnie od początku tygodnia wszystko na głowę się wali, to że na wczoraj coś potrzeba to już mało powiedziane, lecz gdy tu przychodzę lżej mi się na duszy robi, biorę głęboki oddech i stwierdzam, że… jakoś to będzie, w końcu nie muszę spać 8 godzin, trzy też mi wystarczą…i powinnam zdąrzyć P.S. Przyznam że tytuł choć prosty to dla mnie tajemniczy i w innych komentarzach będę poszukiwała jego interpretacji …i przepraszam za moje wylewności, ale oczarowanie powyższym widokiem mąci powściągliwość myśli
…czasami księżyc nocą pośród gwiazd nasze myśli znaczy, wielkie okruchy uczuć i tęsknot za wieczną miłością ,na tysiące bardzo ważnych zaczarowanych uśmiechów i wspomnień, pod niebem wieczornym i cichym ….gwiazdy wszędzie, i niepokój na dzisiejszy wieczór i na każdy inny….bo przecież nie znamy wcale odpowiedzi na to ciągłe wypatrywanie czy jesteśmy najważniejsi na świecie…na wieczność? przez kogoś obiecaną……i czy to wystarczy………i nieba dotknąć rozmarzonym wzrokiem, i zgubić się przez chwilę……..
ojej…to pierwsze jest cudne !!! zdecydownie najbardziej mi się podobaaż słów brakuje… ten układ chmur i kolorów które zapalają niebo niesamowitą barwą… pięknie uchwycone.. gdybym tam była.. chyba z zachwytu nie potrafiłabym tego sfotografować…http://argo.bloog.pl
Na początku słońce żegna się z nami łagodnie, a wystarczy kilkanaście minut i mało niebo ogniem nie spłonie…Właśnie takie było dzisiaj u mnie wieczorem… jakieś niepojęte walki dnia i nocy toczyły się tam za horyzontem. A zachód zaczął się zupełnie łagodnie, chmury wyglądały niemal identycznie jak na drugim zdjęciu, lecz później zachód w kolorach przybrał na sile – podobnie jak na pierwszej fotografii, a finał był jak w otoczeniu ‘Spalonej’… dziw, że po takim żarze i purpurze niebo wita poranek chłodnym błekitem. …zamin wszystko ucichło niebo było dzisiaj pełne dramatu i trwogę wzbudzało… jak w wierszu Micińskiego, który przypomnił mi się przy tej okazji…Wśród czarnych mórzogień w rubinie – widzę w głębinieŚniącą o wędrówce dusz. Migocą żarze na grobowcach gór – płonęły nam twarze miłością do chmur.Słońce u wezgłowiakładło cień po cieniuwśród ludzkiego mrowiazostałem w milczeniu. Ach, dobrze – już mrok – na chmurach popioły – widzę Boga wzrok – gdy strącał Anioły….pewnie nie tylko u mnie taki zachód powoduje paraliż racjonalnych myśli i sprawia, że w jednej chwili przenoszę się w krainę czarów, gdzie zahipnotyzowana światłem i barwą uczestniczę w mistycznym obrzędzie pożegnania dnia…
są też natchnieni, którzy potrafią owe wiersz spisać…każdy na swój sposób…Coraz bliżej mego nieba ścieżynka prowadziDrogą z gwiazd srebrny nieprzetarty szlakI białe obłoki na błękicie nieba Bezpańskie owieczki prowadzić potrzebaW myślach znowu mknę na podniebny szlakCzy tam kiedyś dojdęPokaże czas[...]Lecz na razie kufel piwa przede mną topniejeCały świat wiruje tańczą góry niebaI tylko obłoki te moje owieczkiŻeglują po niebie jak małe stateczkiW. ‘Neron’ WarchołP.S Dzisiaj u mnie na południowym niebie wiatr przeganiał całe stada takich właśnie owieczek…wyglądały jak klebuszki waty…szkoda że nie miałam aparatu…
duzo osob pisalo ze te zdjecia sa piekne, cudne …. ale dla mnie sa one bajecznie magiczne maja cos w sobie przyciagaja… widac w nich Twoja pasje i ogromny talent do tego powodzenia i wiecej takich magicznych zdjec uspokoily mnie i sprawily ze chce sie zyc
Jesli kiedyś usłyszysz jakieś złe lub przykre słowo dotyczące Twoich zdjęć…nie smuć się…ponieważ tylko artyści mają dusze wrażliwe Twoje zdjęcia uspokajają …i są magicznie piękne…więc pamiętaj,że człowiek ,który nie posiada wrażliwości ,to człowiek ,który odrzuci to,czego nie bedzie mógł zrozumieć…czyli piękna.
wiecie co…nie jestem pewna, bo to od gwiazd usłyszałam i szeptem powiem, by nie zapeszyć, ale Czado może na Wenus czycha, bo ta podobno przyjaźń z Miss Samotności zaniedbuje i z Księżycem ostatnimi nocy po niebie flirtuje…
wydaje mi się, że Twoją rybeczka ~J. wzięła „nogi” za pas i uciekła stąd w popłochu, bo zbyt ją „eksploatowaliśmy” marzeniami i życzeniami o górskich pejzażach…albo rzeczywiście stała sie niewidzialna, by odpocząć od wiecznie spragnionych gór marzycieli
Nie becz, Mała ! Czado już spieszy super ścigaczem, podarowanym Mu przez złotą rybkę, a na łodzi wiezie góry kawioru. Mniam, mniam … A’propos, mam w lodówce wędzonego halibuta. Idę jeść ! Ciekawe, czy mam jeszcze resztki Campari ? ….( tu poszłam szperać w lodówce ). Niestety nie, ale ostało się Grecanico Chardonnay z Sycylii. Nie, chyba się nie nada … Szerszej wody mi dziś trzeba ! Mam jeszcze tekilę ( kupioną na Słowackiej granicy ), likier Cointreau i ze trzy cytryny, a soli mamy w bród, wszak pływamy po morzu. Hura ! Zrobimy boską Margaritę ! Pozdrawiam i spadam.
…lepiej z kawiorem,duuuuuużo lepiej…..a złota rybka JEST nietykalna, ma immunitet i coś tam jeszcze ma na pewno, a właściciel łajby zjawi się i wreszcie mi powie ,że odnalazł moją złotą rybkę, oj….. bo będę ryczeć……
Proszę bardzo, tylko jedwabną pończoszką, pleeeaasse ! I dopiero po wypowiedzeniu przeze mnie trzech życzeń dla złotej rybki. A tak w ogóle, to gdzie jest właściciel tej łajby z campari ! Czyżby wypłynął samotnym skipem na morze i łowi złote rybki ? A’propos, czy campari dobrze smakuje ze złotą rybką ?
Małe owieczki biegnące po błękitu równinie, by za chwilę dorosnąć i stać się nocą, która przynosi ciszę i pozwoli dorosnąć nam – w każdej osobnej ciszy naszych sumień. Dobre Niebo wygląda, jakby pisało wiersze.
Przepraszam, ale chyba wiem, co się stało z co najmniej jedną ‘złotą rybką’. Może będę brutalna w tym stwierdzeniu, ale taka jest prawda: poszła na dno z Titanikiem. Cóż, ludzie nie tylko rybom zgotowali ten los …Sorry. Chyba serwuję dziś wisielczy humor.
…zgubiła mi się gdzieś TUTAJ moja ulubiona złota rybka, został po niej tylko ślad w głębinie na Twojej błękitnej podwodnej fotografii (trzeciej od góry..) no i szukam jej cały dzień i stwierdzam brak absolutny, tylko ten ślad, jakby smuga…..chociaż kiedyś już tak było i ONA znikła tylko na trochę , podejrzewam że tym razem stała się niewidzialna…gdybyś ją zobaczył to daj znać , bo wiesz martwię się o nią straszliwie, rysopis: złota, ma baardzo długi, złoty, prawie przezroczysty ogon, duże sprytne oczka i jest prześliczna… czasem wyleguje się na dnie oceanu, ale nie widzę, chyba ,że za tymi porostami po lewej stronie, czyli wiesz Czado….jak zobaczysz, to próbuj ją jakoś przytrzymać ( je kaczeńce prosto z ręki – to takie złote kwiatki) …i daj znać, ok.?…….;o)))
Czado, tymi zachodami głaszczesz i koisz moje myśli niepewne, wątpiące, czasami melancholijne, tęskniące i mówisz łagodnie „Będzie dobrze, ale uważaj na siebie…już cicho, pora spać…zachowasz marzenia, nie zginiesz… nie pozwolę na to”Przewodzisz im i na straży wrażliwych dusz stoisz…uwierz…
Oto moja impresja: Horyzont wieczorny łagodnie tonie w czerwieni i fiolecie. Zasypiają doliny i pagórki. Noc powoli wygasza płomienie zórz nad wodami, a w głębinach, w miażdżącej ciszy , w odległości około 650 km od brzegów Nowej Szkocji, 4 km pod powierzchnią Atlantyku spoczywają szczątki potwora … A miał być symbolem blichtru, potęgi i luksusu ówczesnego świata. Nie minął jeszcze tydzień od owego dnia, gdy 95 lat temu ‘geniusz’ człowieka poniósł klęskę w swej arogancji i bucie. Nastała kwietniowa noc przerażenia, bezsilności i tryumfu ironii losu dla 2228 pasażerów. Dziś cisza i mrok głębin spowija cielsko giganta. W słonej i lodowatej zupie rozpuszcza się stal, puchną ściany wraku. W miejscu po pierwszym kominie tkwi dziura wielkości lokomotywy. Między dziobem statku a resztą ciała rozciąga się pół kilometra przestrzeni, usłanej szczątkami przedmiotów codziennego użytku. Z dna wystaje miedziany gar kuchenny, mocno już obrośnięty rdzą. Nietknięta butelka szampana spoczywa błogo na piaszczystej wydmie. Na 57-tonowym kotle parowym śpi filiżanka . Śni o alabastrowych dłoniach swej właścicielki. W oceanicznej głuszy nie zaskrzypią zawiasy lustrzanych drzwiczek szafki, o ciągle jeszcze czerwonych ramkach. W sali balowej, monotonnie i reprezentacyjnie zwisa na drucie obtłuczony, kryształowy żyrandol. Titanic przeżywa swoje drugie, podwodne życie w spokoju i godności. Wraki cielą się w odmętach, a nad nimi łagodnie kołyszą się zachody słońca, rok za rokiem, za rokiem rok …
Piekne zdjecia. Ja tez lubie fotografowac niebo, tyle tam sie ciekawych spraw dzieje. Najbardziej niezwykle nieba sa tam gdzie lady i morza sie spotykaja. Gdzie wiatry na przerozne sposoby, figluja z cieplymi i zimnymi masami powietrza. Gdzie slonce, lub ksiezyc z chmurami bawia sie w chowanego. W Italii niebo jest malowane w niezwykle sceny, wiec nie ma sie co dziwic, ze tyle tam artystow sie rodzi. Teraz mieszkam w Vancouver i czasami i tu cos sie ciekawego dzieje na niebie. Dziwna rzecz, ze wiosne tego roku mamy tu bardzo pozna i jakby niechetna do pojawienia sie, za to przedziwne rzeczy dzieja sie na niebie. Zrobilam kilka zdjec, ktore pokazuja niezwykly dramat rozgrywajacy sie nad dachami domow. Moze ci przesle, bo te chmury sa bardzo niezwykle, dla mnie oczywiscie. Tej wiosny bylo duzo ciekawych sytulacji „niebianskich”, niestety nie udalo mi sie uchwycic tego, z roznych powodow. Serdecznie cie pozdrawiam.
Po prostu cudne…..Ogólnie to bardzo fajny blogas!Jak masz chęć i czas to wpadnij na http://wierszyki-ela94.blog.onet.pl/ i poczytaj wierszyki polskich pisarzy.
….. łagodność srebrzystej rosy poranków, złoto-różowych obłoków i niebieskiego oceanu gładkich przestworzy, po których myśli żeglują nieśmiało do czerwienią i złotem pyłem tkanych horyzontów….dłońmi dotknąć nieba bym chciała i nie tylko….
‘Proporce nie powiewająI flagi nie łopocą,I cisza w krąg zalega.Tysiące rycerstwa ,Tysiące rycerstwa …Kim jest ta dziewczyna ? Czy znam jej imię ?Kim ona jest ?Joanna, Joanna nosi złoty krzyżI wygląda tak pięknie w swojej zbroi.Joanna, Joanna Bogu pocałunek śleI nigdy nie włoży pierścienia na palec. Wszystkie armaty strzelająI miecze dźwięczą,I konie nacierają,I flagi łopocąI bitwa narasta.A dzwony, a dzwony biją …Kim jest ta dziewczyna ? Czy znam jej imię ?Kim ona jest ?Joanna, Joanna nosi złoty krzyżI wygląda tak pięknie w swojej zbroi.Joanna, Joanna Bogu pocałunek śleLecz nigdy nie włoży pierścienia na palec. Joanna, Joanna, Joanna Bogu pocałunek śleI wygląda po prostu pięknie w swojej zbroi.Pięknie w swojej zbroi …Dla Ciebie, Panie tańczę lekko na paluszkachA łąki płoną kwieciem …( Hyhym, Hyhym, Hyhyhym – maszerują zbrojni …)( A-aaaaaaaaaaaaaa ! A-aaaaaaaaaaa ! – krzyk kobiety ) Dam Ci Panie dowód mojego oddaniaA Ty podaruj mi skrzydła,Bym zmartwychwstałaW trzepocie ognia,W tumanie popiołu.( Hyhym, Hyhym, Hyhyhym – maszerują zbrojni …)( A-aaaaaaaaaaaaaa ! A-aaaaaaaaaaa ! – krzyk kobiety )’Wolne tłumaczenie niesamowitego utworu ‘Joanni’ z magicznej płyty ‘Aerial’ Kate Bush. Twoje zachody słońca, Czado, przypomniały mi tą pieśń. Mam gęsią skórkę, gdy jej słucham .
Widzę że fascynują Cię zachody słońca. Ciekawie wychodzi Tobie ich przedstawienie, ale wszystkie zdjęcia są miłe dla oka.zapraszam na mojego blogawww.asfoto.bloog.pli pozdrawiam
….dlatego żeby swoją drogę móc odnaleźć w atramentowej podróży poprzez kolejne ciemne horyzonty i jasne świty, wiedzieć zawsze o sensie tej drogi w nieznany czas przyszły, mieć siłę i pewność i radość na każdy kolejny dzień …..zamyśleni spoglądamy na drogowskazy pozostawione nam pod niebem zachodzącego słońca…jak TUTAJ……
Stęskniłam się już za pełnymi dramatyzmu zachodami słońca, bo u mnie ostatnio niebo cichym szeptem błękitu i tiulową poświatą różu żegna ognistą kulę – spokojnie i potulnie odchodzi słońce do krainy snu.A u Ciebie Czado ogniste łuny światła, niczym otchłanie Mordoru paraliżują niesamowitością. A może to wcale nie Mordor lecz CZYŚCIEC. Kapliczka niczym latarnia nadziei góruje tu nad lawą oczyszczenia, nad którą unoszą się opary grzechu. Kapliczka byłaby ostatnim przystankiem gdzie o wybaczenie mogłabym prosić, a później w dół… za czarną krawędź życia… prosto w wyznanie win. Oby dotrzeć do przeciwległego brzegu lepszego wcielenia… ocalałabym… Jeśli nie – przyjdzie mi się tułać po bezkresach piekielnej otchłani… ona dla mnie już tuż przy brzegu się otwiera.Patrząc na te fotografie z jednej strony myślę o wierze, a z drugiej strony pogańska natura praprzodków się we mnie odzywa. Pełne grozy chmury i ognisty zachód prowokują, by TAM rozpalić ognisko i odprawiać słowiańskie rytuały na cześć słońca, ognia i ziemi… skakać przez ogień i puszczać wianki na wodzie – jak w noc świętojańską. Mimo upływu czasu, korzeni pochodzenia nie jesteśmy w stanie wyrwać z duszy… to siedzi w nas głęboko.I na koniec … bardzo się cieszę i dziękuję Czado, że za sprawą fotografii mogę być tam gdzie Ty… być w poznanych mi dzięki Tobie miejscach i odkrywać ich nowe oblicze. Gdzie Ty tam my wszyscy (wirtualnie oczywiście Pozdrawiam
Pewne motywy zapisują się nam w pamięci jako niezmienne i stałe obrazy, ale chyba niesłusznie, bo skuta mrozem i oprószona srebrzystym śniegiem dzisiaj pod tytułem „Spalona” widnieje. Zimą wydawała się krucha i delikatna… jakby była stworzona mroźnym oddechem, który w jednej chwili mógł się rozproszyć, a dzisiaj majestatyczna i silna trwa mocno i swoim dźwięcznym brzmieniem stoi na straży naszej wiary. Wtedy niczym kryształ w śnieżnej krainie, a dzisiaj jak żarem nieba spalona …góruje nad horyzontem i przypomina, … by Właściwemu za piękny dzień podziękować.Zimą niebo nieme było, a dzisiaj grzmi całą swoją potęgą.Kapliczka nas upomina, a ziemię i niebo (na drugim zdjęciu) swoim milczeniem godzi. Te dwa olbrzymy, które za dnia kontrastem zieleni i błękitu „gryzły” się ze sobą teraz milkną i łączą się we wspólnym kolorze. Z oddali płyną już obłoki, które otulą i ukoją zmęczoną „plonowaniem” ziemię. Niebo naciąga już nad ziemią granatową kołdrę nocy i powolutku gaśnie światło dnia.Ale jak widać zanim ciemność nastanie natura piękną wieczorną bajkę nam opowiada.
…jak czyjeś spalone uczucia, poplątane losy, przerwane istnienia, jak cienie czasów, które trudno zrozumieć gdy dzieje się zło…i jak chwila po burzy, w której próbujemy wszystko poukładać pomimo wszystkiego, dziekuję Czarodzieju za ten piękny spokojny wieczorny pejzaż sennych myśli, tak bardzo mi dzisiaj potrzebny, jutro wszystko stanie się jasne przecież..
Znalazłam Twój Dział, Czado ! Ma wysokość 669 mnpm i spływają z niego strumyki na zachód do Taboru i na pd.-wschód do Wisłoczka. W dolinie przed nim Wołtuszowa z czerwonym szlakiem turystycznym, biegnącym do Rudawki Rymanowskiej. W Wołtuszowej jest cmentarz, miejsce po cerkwi, krzyż i zabytkowe lipy. Za doliną na północ jest góra Zamczysko ( 568 mnpm ) z kamieniołomem i Wierchowa z punktem widokowym. Oto sucha interpretacja mapy. Jak jest naprawdę pokazują Twoje piękne zdjęcia.
…..uśmiech ;D…..uśmiech….;o))))….uśmiech…;-))))…i nie przestaniesz mnie zaskakiwać? najnowszym modelem przyjaznych myśli?…tak jak to tylko nieliczne krasnoludki potrafią?….
…krasnoludkowe małe zielone poletka uprawne, z miedzą rosochatą i koniecznością orania, koszenia i dbania o…to co się zieleni bez umiaru i pamięci, a krasnoludkowie mili przyjaciele moi siedzą po miedzach pilnując wzrostu trawy i padania promieni słonecznych, i martwią się o ludzi…żeby zdążyli gdzie chcą zdążyć, żeby zrobili co planują, żeby zdążyli nacieszyć się każdą powolną chwilą , którą pewnie przeoczą niechcący zupełnie….eeehhhhhh niech to…..
Miło usłyszeć, że nie tylko ja tak mam. Jest tam na stokach Zamczyska takie miejsce, że można usiąść na pniaczku i spokojnie czekac aż słońce położy długie cienie nałąkach Wołtuszowej pod Działem… Potem jest tak przez kilka minut jak na zdjęciu… W życiu cenne są tylko chwile… Tak mi samo wyszło… Czy to było w piosence?… I tak bym na to wpadł Pozdrawiam Wszystkich wiosennie…
Ja też chcę tam!:) Takie ładne, pastelowe barwy, aż się cieplutko i wiosennie w sercu robi… I cóż można więcej pisać, kiedy od samego patrzenia tak miło.
Czy ten Dział należy do Taboru czy bezpośrednio do Wisłoka ? Dzięki Twoim zdjęciom układam w głowie obrazy, pisząc plan wędrówek po Beskidzie Niskim i Dołach Jasielsko-Sanockich. Pozdrawiam.
…słonko jeszcze nad jodłami a ja już w domu, nogi bolą, skąd to znamy? a w sprawie działów zawsze myślałam, że rozdzielają ziemię np. jakiegoś Wańki od innej, i nie będę się spierać z Tobą, Czado , bo Ty pewnie masz rację…. a poza tym lubię słuchać co mówisz (piszesz) i b a r d z o lubię TU sobie popatrzeć, a teraz odpocznę przy drugim zasłużonym kawałku zielonego placka twojego pejzażu przed oczami i mojego wypieku (?) w ustach…bywanko…..
….hmmm…duże kawałki zielonego placka o smaku kiwi, każdy kawałek leciutko oprószony słonecznym pudrem, sama pyszna zieloność… a tak naprawdę to nie wiem skąd te działy wszystkie w nazwach, ja znam np. Wańka działy (niedaleko) czy Ten dział też ma w nazwie określenie do kogo należał, czy stało się to nieważne i dlaczego? jakoś tak może zbyt wiele chciałabym wiedzieć, ale oj tam, jak będziesz wiedział to odpowiesz, a jak nie to poszperam sobie troszkę, a teraz idę po kawałek placka zielonego i na słonko…
…w nocy pewnie spadł zielony śnieg i teraz jest zielona górka i zielone sanki i z zielonej górki na pazurki można po zielonym śniegu zjechać , brak tylko zielonego bałwana,który jest jakby do mnie podobny ….tak jakoś zielono mi wyszło znienacka, bo to taka dziwna pora roku…..zielona…..;o)))
Na Kopcu dziwy jakieś ?! Smuga światła odprawia ‘czary – mary’ ? Idzie od lasu po łące i zamienia kolory jesienna na wiosnne. Jeszcze został jej złoto-rudy las w oddali do zaczarowania …
.. u mnie trawiastość jeszcze trochę malutka, nabiera dopiero wigoru, żeby było można biegać na bosaka po łąkach gdy majowe słońce wychyli się już spoza wzgórz i pozwoli zdjąć traperki, i dać się połaskotać trawkom już podrośniętym po stopach …lubię gdy dłuuuugie cienie drzew gaszą w gorące dni promienie słońca na łąkach by dać wędrowcom odetchnąć, czyżby to tęsknota za upalnym latem? przecież zawsze twierdzę ,że nie znoszę upałów, no nie wiem…
Właściciel zajęty innymi sprawami ciągle pozwala żyć. A może dlatego, że wierzba to marny surowiec, daje więcej popiołu niż ciepła? Buki nie maja tyle szczęcia.
ciekawe ilu „oszołomów” spragnionych Wierchowej czy Zamczyska ruszy w najbliższym czasie za hasłem „Na Rymanów…”, oby Czado nie musiał na takich wielkich wierzbach jak ta przed nami sie chować ))
Trzymaj się ciepło J. Jutro musi być lepiej !!! Czasami jednak ‘bywają takie chwile, że nawet Shubert do nas nie przemawia’ … więc J, łap promyk światła, jak Prot z planety K-PAX
…już lepiej, teraźniejszość stała się przeszłością i tak jest łatwiej chociaż nawet nie próbuję rozumieć, to był zły dzień TUTAJ i dlatego tak bardzo tęskniłam do swoich myśli spokojnych i jasnych patrząc na las za oknem i pejzaże Czado, czasem pomimo cudów przed oczami trudno je zobaczyć, gdy mrok w sercu…oswojona z przerażeniem tamtego dnia powoli znowu widzę błękit i światło….a wszystko na wyciągnięcie dłoni, na szczęście…..pozdrawiam z deszczowych Bieszczadów )))
Ja też, Ameli jestem w szoku patrząc na rozmiary tej wierzby. U nas na Mazowszu już się tak ogromnych drzew nie spotyka … A jeśli tęsknicie, tak jak J. za wierzbami, listkami i gwiazdami w zasięgu ręki, to pakujcie plecaki i ruszamy na Rymanów pod koniec kwietnia ?!
…i to jest cud natury, i dlatego wierzby tak mnie zadziwiają, że choć wyglądają bardzo staro – niekiedy aż puste są w środku pnia – to mają siłę, by rodzić młode listki i pozwalają im rozwijać się i rosnąć przez kolejne miesiące…Gdy byłam mała uwielbiałam tańczyć z gałęziami płaczących wierzb, chowałam sie w nich i wyobrażałam sobie, że jestem na sali balowej,… albo stawałam pod najdłuższymi badylkami i bawiłam się w księżniczkę o bardzo długich włosach, którą musi uwolnić książę…hi, hi, hi…fajnie było, teraz to już nie wypada i dawno takiej wilekiej wierzby nie spotkałam.
…chciałabym żeby w moje miejsce na ziemi wrócił spokój, taki jak TUTAJ, tęsknię do gwiazdozbiorów czystego nieba i złotych spokojnych obłoków, wierzę,że ten witraż jasnego światła i zieleni pozwoli mi odnaleźć spokojne myśli…
…witraż spragnionych słońca listków, całych z drobniutkiej zieleni, w delikatnych zamyśleniach kształtów gałęzi pnących się do błękitu nad Twoją głową, ciepło Tutaj u Ciebie Czado… cieplutko… a właściciel niech śpi i zapomni o tym ,że ONE się Tutaj budzą ze snu srebrnego i ubierają się w zieleń …za chwilę obudzą się buki, poczekamy cierpliwie…. ;o))))…
Już dosyć dawno widziałem Twojego bloga i chyba obejrzałem już wszystkie zdjęcia. Wszystkie są piękne, a na niektóre można patrzeć całymi godzinami upajając się wspaniałym widokiem. Gratuluję. Chciałbym tam być i widzieć to wszystko na własne oczy, ale na razie musze sie zadowolić zdjęciami. Stracznie spodobała mi się ta cerkiew i może w wakację się do Rzepedzi wybiorę. Byłeś kiedyś w Drohiczynie? Jest tam cudny kościoł. Akurat trafił mi się na pochmurnym niebie więc na zdjeciu wygląda jak z bajki… Jeszcze raz gratuluje.
dzięki … na razie wirtualnie, ale szlaki już przecieramy i strasznie mnie cieszy jak więcej dowiaduję sie o tych terenach, ich górach i tutejszych zabytkach…tylko co Czado na to… jak jego magiczny i tajemniczy świat rozszyfrowywujemy i „podszewką na prawą stroną wywijamy”.Przyznam się, że od jakiegoś czasu Pejzaże Karpackie jak tylko mogę to z mapą odwiedzam i tak sobie po tych górach… na razie w marzeniach …chodzę
…bardzo trafne, one tutaj rzeczywiście takie bywają bardzo często….niebieskie góry….. pewnie z powodu porannej mgły albo może czary jakieś, ostatecznie to przecież kraina biesów i czadów ( z tym Czadem również oczywiście)….
Kiedy spojrzałam na to dolne zdjęcie, przypomniało mi się takie małe opowiadanie, jeśli dobrze pamiętam to Andersena, „Błękitne góry”. I gdy patrzę na te szczyty w oddali, to jakby skąpały się w barwie nieba…
Czy macie na myśli Rzepedź w Bieszczadach – k/Komańczy? Ja gdy pierwszy raz ujrzałam owo zdjęcie pomyślałam, że to odbudowana cerkiew w Komańczy, bo trochę do siebie te dwie podobne i świeże drzewo widać w partii naw i absydy (jakby nie było to miejscowości po sąsiedzku leżą), ale przecież to niemożliwe, bo dopiero drewno „uzbierali” na odbudowę tej z Komańczy…
… a jak Ci sie widzi śnieg na pierwszym planie ? Ja mam złudzenie jakby to spieniony, górski strumień spływał z jazgotem w doliny. Tak inny ‘stan skupienia’ ma ten śnieg, jakby z innego obrazu …
Przeczytałam swój powyższy wpis i przyszła mi pewna myśl do głowy … czy mogę mówić, że Bieszczady mnie zauroczyły, że serce moje do nich tęskni skoro nigdy tam nie byłam i tak naprawdę nie znam swoich prawdziwych uczuć, które towarzyszyłyby w obcowaniu z nimi, a to co odbieram i czuję patrząc na zdjęcia to przecież są to Twoje Czado wrażenia, emocje, przeżycia którymi z nami się dzielisz, a ja tak je sobie trochę ‘przywłaszczam’. Lecz ufam Ci ‘na obraz’, bo chyba tylko prawda tak piękną być potrafi… tylko może wcale nie do Bieszczadów tak wzdycham lecz do Twoich fotografii Czado. Niby to samo, ale … w filozofii przedmiot a obraz przedmiotu to zupełnie inne pojęcia, to nie to samo …Wiem…po grząskim gruncie stąpam pisząc te słowa, ale czy można mówić o miłości nawet tej platonicznej jeśli nie towarzyszyły temu realne przeżycia. Muszę konicznie pojechać w Bieszczady, by się o tym przekonać, by rozwiać swoje wątpliwości, a wtedy te przepiękne, pełne wrażliwego spojrzenia obrazy gór będą przywoływały i moje przeżycia z nimi związane. Ale przyznam się, że boję się realnej konfrontacji, bo przyzwyczaiłeś mnie Czado do swoich spojrzeń i boję się iż okaże się, że ja tak wrażliwie widzieć nie potrafię.
Dawno już tu nie zaglądałam i stęskniłam sie za Twoimi, Czado pejzażami … Szykuję się do wyjazdu w Twoje rejony. Planowałam też Magurski Park Narodowy, ale w okolicach Rymanowa, Iwonicza i Dukli jest tyle ciekawych miejsc, że nie dam rady pojechać bardziej na zachód na spotkanie z hucułami. Im należy się oddzielna wycieczka. Znów czarowne, nostalgiczne Bieszczady w niesamowitych barwach, np. I-sze zdjęcie: są tu wrzosowe wzgórza i pustynne, piaskowe połoniny w słońcu, rudość traw i plamy zieleni, jak mech w lesie … a z przodu śnieg, jak z innej bajki dla kontrastu… Cudne !!! Oczywiście są nasze stare dobre znajome, wiecznie młode śnieżyce , jak rok temu w kwietniu i w 2005 także.
…dzisiaj tak bardzo mocno potrzebuję tego światła i powietrza i przestrzeni, by odetchnąć…dziękuję, tak jest łatwiej…gdy świat mój taki zbyt mały,żeby móc spokojnie spojrzeć w niebo nad Bieszczadami, kiedy zbyt dużo myśli o cieniach…
Piękne te ostatnie topniejące połacie śniegu… w słońcu błyszczące..Piękne te pierwsze śnieżne kwiaty bielą przypominają płatki śniegu..Ach góray jednak tworzą swoim krajobrazem niezwykły klimathttp://argo.bloog.plhttp://avangarda.bloog.pl
….otworzyć oczy szeroko na świt i zmierzch, rozpędzić myśli i wspomnienia, i ruszyć gdzie oczy poniosą łowić kolejne przestrzenie bezmiaru naszego wędrowania, za kolejną dal, po następny szczyt….
Muszę przyznać, ze za każdym razem, kiedy wchodze tutaj, przeżywam swoje małe „chwile radości”. Kocham góry, przyrodę, moim marzeniem zawsze było i nadal jest wyprawa w Bieszczady. Co prawda, na razie się na to nie zanosi…Ale może kiedyś:)Bardzo się cieszę, ze mogłam znaleźć tak piękną stronę…Pozdrawiam i dziękuję:)
chwaaalipięęta ;P … a może już nie będzie ostatnich płacht śniegu i śnieżyce może przekwitną ?Ech … a tak na serio Jofa to nie bierz tych słów do siebie, bo to zazdrość dzika i nie do opanowania przeze mnie przemawia. Z nieopisanej tęsknoty za przestrzenią i pragnieniem wolności całodziennej wędrówki nie potrafię już normalnie myśleć, a strach, że majówkę przyjdzie mi spędzić na działce albo co gorsza w domu drażni moją zwykle łagodną naturę. Działka nie jest zła, ale wiadomo … z górami wszystko inne przegrywa.Pozdrawiam serdecznie .. niech Tobie i Wszystkim górskim majówkowiczom podczas wędrówek towarzyszy tak piękne światło jak z Waldkowych pejzaży i jak śnieżyc braknie to innych ślicznych kwiatków życzę. Bywajcie na szlakach bezkresnych … buty sobie zedrzyjcie i pogłaszcie góry ode mnie jak już tam będziecie ))
nie było mnie tu chwilę i już brakowało tchu… a teraz zaciagam się pięknem, wdycham każdy szczegół, przenikam do wnętrza i wiem że nie jestem już tylko cieniem… dziękuję za piękno
Witam po świętach. Zima to już chyba w odwrocie.Chociaż w górach to nigdy nie wiadomo.Ale niech juz będzie trochę słonka,pięknych wiosennych roślinek,nieśmiało wychylających swe główki spod ustępującego śniegu.
Ależ te góry są piękne … nie znajduję słów, by ich czar opisać. Zaczynam mieć obawy czy odwiedzić je po raz pierwszy, bo może się zdarzyć, że nie opuszczę ich … d o b r o w o l n i e.Często zastanawiam się, co mnie tak w nich urzeka, bo niby góry jak góry, ale TE mają w sobie COŚ, co nie sposób zdefiniować i na swój sposób są zupełnie inne od tych które do tej pory odwiedzałam. Może to niezmierzone połacie traw sprawia, że tak mnie ONE zauroczyły; te rudości, brązy, ukochane pomarańcze…cała paleta barw ziemi oko pieści i pod stopami dywany rozkłada. A może to łagodne pasma błękitniejących szczytów rozciągające się po horyzont i niczym jak kurtyna w tetrze osłaniają scenę dla magicznych obrzędów światła, które odprawia bieszczadzkie słońce nad tymi Połoninam – ~J nazywa je pięknie „grzbietami swoich smoków”. Ech Czado, Magiku milczący … swoimi fotografiami niejedną duszę już poskromiłeś, a moją wręcz górami opętałeś. Sam jeden obrazami sprawiłeś więcej niż słowa licznych przewodników.A śnieżyce jak zalotnie się do nas tu uśmiechają i nieśmiałe pochylają w zawstydzeniu kielichy, a zamiast pąsów żółte kropeczki mają niczym dołeczki w policzkach roześmianych … cudowne kwiatki pełne wdzięku, uroku … i „podstawowych” barw wiosny: zielonej, żółtej i bieli…a za „pochodne” można by uznać fiolet bratków, subtelny cynober tulipanów i błękit pogodnego nieba. Ach kolory, kolory … zima też sporo pastelowych odcieni tęczy miała, lecz pragnie się już soczystości, intensywności i eksplozji barw „niewypasionej łąki”.A na drugim zdjęciu od góry to chyba Rawki bieleją szczytami albo szczycą się bielami Pozdrawiam niestrudzonego wędrowca
~sc.
23 Maj 2007 18:15
ta strona pomogła mi przetrwać czas pomiędzy poprzednią wizytą w Bieszczadach, a kolejną, zbliżającą się wielkimi krokami… ach, gdyby nie te zdjęcia… strach pomyśleć. byłabym skazana na oglądanie w kółko tych kilku własnych, sprzed roku
~mary
18 Maj 2007 10:17
te zdjecia, a zwlaszcza te dwa pierwsze przypominaja mi plener z filmu „Wzgorza maja oczy”. Razace podobienstwo.!
~ameli
3 Maj 2007 04:49
Broszka, ale my też tak możemy …trzeba tylko chcieć, może niekiedy bywa to trudne w realizaji bo brutalny świat domaga się swego, ale piękne zakątki nadal istnieją i czekają na nas, oby jak najdłużej… i do nich po chwilę wytchnienia zmierzajmy. Pozdrawiam
el_caballero_verde
2 Maj 2007 19:06
Są cudowne! Chciałbym tam mieszkać. Pośród zielonych traw, łąk i polan. Raj. [empleado.blog.onet.pl]
~broszka
28 Kwiecień 2007 09:38
Nie mogę nie wracać do pięknych zdjęć jednego z piękniejszych miejsc na świecie. Jak patrzę na nie , to śpiewam sobie … gdy młody liść okryje bór i czarna kora sczernieje (taka sobie dawna piosenka)….nareszcie pojmuję, że kiedyś żyli ludzie, którzy mieli czas na kontemplację świata, zaś artyści utrwalali go w swoich dziełach.
~znana lecz nie podpisana
27 Kwiecień 2007 21:11
Powiem krótko świetny blog
~Jofa
27 Kwiecień 2007 00:00
No niech będzie cieplej.
Ale śpiwór mam ciepły, namiocik dobry…no i zawsze pozostaje ciepły dres, skarpetki i polar. 
zochna@autograf.pl
26 Kwiecień 2007 17:20
Brak mi słów… Takie piękne
)
~Julia
26 Kwiecień 2007 09:56
Jak zawsze piekne!
~Carrmelita
26 Kwiecień 2007 00:20
Jak bezkresne, Północno – Alaskańskie Terytoria nie tknięte stopą człowieka. Kraina karibu, dzikiego ptactwa wodnego i drapieżnego, niedźwiedzia … Jak gigantyczny płaszcz rozrzucony po horyzont, uszyty z futra lisa i wiewiórki, przeplatany szczeciną szarego wilka i ozdobiony piórem sójki i bażanta. Z oddali nadchodzi niewypowiedziane zło … Kurczą się powoli Rezerwaty z nienaruszalną rezerwą Alaskańskiej ropy. Nadchodzi chciwy człowiek …
~rude wredne
25 Kwiecień 2007 23:45
jak sawanna na początku!:) a o śniegu, całe szczęście, Matka Natura pozwoliła mi zapomnieć… wiosny trzeba było nam, mnie… wiosny wszędzie… i w środku wiośniano… jak dobrze…
~Jolka
25 Kwiecień 2007 23:37
„Zdobyć świata szczyt”…
~emilka //http://www.przedsionek-duszy.blog.onet.pl
25 Kwiecień 2007 23:11
Wobec piękna można tylko…zamilknąć…Dziękuję Panu za uchwycenie tego piękna.Będę wracać po nie ..
~broszka
25 Kwiecień 2007 22:18
PRZEPIĘKNE!!!! Jestem zachwycona pięknem ujęć i krajobrazu. Pozdrawiam.
~mama
25 Kwiecień 2007 21:38
Ach te góry…zawsze piękne i Twoje zdjęcia również…:))
~Asia
25 Kwiecień 2007 21:02
to wszystko przepiękne… kiedy ja znowu tam będę… już chcę
~J
25 Kwiecień 2007 15:40
…..no to przynajmniej kilkoro z nas zdobędzie wkrótce kilka swoich szczytów marzeń o bezkresnych przestrzeniach bieszczadzkich pejzaży, w pomarańczowym świetle zachodu warto będzie się zmęczyć ….. ciesząc oczy i wypełniając płuca kryształem rzeźkiego tutaj jak nigdzie powietrza, zmróżymy mocno oczy by na szczycie Caryńskiej, Wetlińskiej albo Tarnicy spojrzeć poza faliste wysokie linie horyzontu, w okno świata nad Bieszczadami….poczujemy wieczorny chłód na rozgrzanych marszem policzkach , staniemy pewniej na grani i już spokojniejsi zejdziemy przed zmrokiem do codzienności ….pewniejsi swojej siły…siły gór….już się nie mogę doczekać…;o))))))))))))))
~czado
25 Kwiecień 2007 13:05
Nie próbowałem biwakować. Uciekałem z grani biegiem i dopiero na dole odzyskalem normalne krążenie. Ale w dobryam namiocie i dobrym spiworze w zacisznym miejscu, gdzie nie wieje dało by sie wytrzymać. Podobno ma byc cieplej
~Monique
25 Kwiecień 2007 11:27
Wyczarowane… pięknie wydobyte wszystkie kolory…http://avangarda.bloog.pl
~Jofa
25 Kwiecień 2007 10:50
Piątek już tuż tuż, a ja nie wiem gdzie będziemy chodzić…ale wiem, że Bieszczady i to mnie przepełnia takim ‘nareszcie, nareszcie, nareszcie’. Nie wiem czy na Caryńską wyjdziemy…a jak noce? przemarzniemy pod namiotami?I wezmę aparat. Ostatnio mój stary i ciężki ‘Nokin the Momentkeeper’
powraca do życia. Ciężki jest – będzie trzeba wziąć mniej innych rzeczy, żeby jego po górach taszczyć. Ale jedzie. Jedziemy. eh ah. Nareszcie.
~violcia.ch@buziaczek.onet.pl
25 Kwiecień 2007 08:49
~ameli
25 Kwiecień 2007 04:54
Jakie by nie były… czerwone, czy zielone…śniegiem zasypane, czy bez… gdy je widzę na Twoich zdjęciach to w gardle ściska i gęsia skórka ciało ogarnia…są przepiękne.Niektóre z tych ujęć przypominają zdjęcia z Borżawy, tyle że tam zamszowość zielona była
Czaaadooo…to byłeś teraz sprawdzić jak ONE wyglądają, by pokazać je marzycielom, którzy w maju ruszą na te szlaki? I jak Ciebie tu nie nazywać naszym (nie tylko duchowym) łącznikiem z górami, kiedy Ty przepowiadasz nam cudowne pejzaże na tydzień przed zanim je zobaczymy….inni zobaczą
))
~dm
25 Kwiecień 2007 00:29
Piekne, jak zawsze.http://dosiamckay.wordpress.com