Zgadzam się z Tobą, Czado, że w życiu, jak i w fotografii nie chodzi o oswajanie świata ( Herbertowskiego ‘Kamyka’ ), ale o jego poznawanie i wyrażenie osobistej refleksji nad jego pięknem. W miarę możliwości bez negatywnej ingerencji w jego świat. Trzeba pozwolić Kamykowi być Kamykiem, a komarowi być komarem. Niech więc kamienie ranią moje dłonie, gdy się potknę nieostrożnie i przewrócę. Jak inaczej doświadczę naprawdę twardości skały ? Jak inaczej przekonam się o chłodzie, dumie i długowieczności kamienia ? Jak inaczej sprawdzę, na co stać moją kruchą ludzką, egzaltowaną, namiętną, chorobliwą i śmiertelną powłokę ? Jak zdobędę szacunek do komara, jeśli mnie nie ukąsi ? Jak poznam jego komarzą naturę ‘wampira’, jeśli nie poczuję, że pije moje ‘fałszywe ciepło’ ( z Herberta ). Trzeba doświadczyć natury, nawet kosztem bólu, żeby ją poznać i jej nie zaburzyć. Taki ból jest dobry, bo to ból istnienia !!! Myślę, że najistotniejsze w ww. wierszu p. Zbigniewa jest stwierdzenie: ‘Czuję ciężki wyrzut, kiedy go trzymam w dłoni’ ( o kamieniu ). I tu ~nenyan miał rację, że nie chodzi o kamień tylko o nas samych ! To nasze rozdwojenie pomiędzy ludzką potrzebą uczuć, emocji, nieuchronnością zmian i naszego przemijania a podziwem dla ładu, stoickiej harmonii i niezniszczalności świata. Choć Ziemia się przekształca, to jednak niezmiennie trwa … oczywiście w układzie odniesienia: Człowiek – Planeta. W innej skali można powiedzieć, że ‘Kosmos nie był brzemienny Ziemią, podobnie jak nasza planeta nie była brzemienna człowiekiem …’ ( nie wiem, czy wiernie zacytowałam ). Wniosek: Niech żyją komary !Na koniec mały wierszyk na cześć tego, co nieprzewidywalne i niosące zdziwienie filozofom:’Pewien nartnik Don Juan,Komarzyc zajadły fan,zabujał się w polnym kwiatku,na przekór komarzemu świadku’.Pozdrawiam wszystkich Niepokornych
Czado tymi słowami wyraziłeś i moją naturę aż mnie to zadziwiło, a z drugiej strony bardzo ucieszyło, że nie jestem sama w takim podejściu do przyrody, ludzi, tego co mnie otacza. Tylko wiele osób zarzuca mi, że mam wiecznie „przepraszające” podejście do życia i mogłabym czasami się powstrzymac. Ja jednak nie staram się zmieniac, dobrze sie czuję jeśli wokół mnie jest harmonia, ład i zgoda z całym światem.
Dziękuję za zainteresowanie. Chwilowo (mam nadzieję) bardzo trudno jest mi spełniać prośby o wysyłanie zdjęć w większej rozdzielczości. Ostatnio przeważnie jestem poza domem i tak będzie jeszcze przez dwa tygodnie. Będę jednak wrzucał fotki „z doskoku” .Pozdrawiam
Hej! Komarzysko na kwiatku… Ja osobiście nia przepadam, za wszelkiego rodzaju robaczkami, chyba że są na zdjęciach A twoje zdjęcia są… hmmmm… nie nie napisze jakie są, bo znam chyba tylko jakieś banalne słownictwo, zupełnie nie nadające się do ich opisania… Więc pozostańmy przy zdaniu : „Twoje zdjęcia są …” I niech każdy skończy wg. uznania… Chciałam cię jeszcze przeprosić, za to, że tak żadko tutaj wpadam, ale wiesz jak to jest, koniec rku szkolnego, poprawianie ocen i w ogóle… Powiem ci tylko, że za każdym razem kiedy wchodzę na twojego bloga, tęsknię do wakacjii na wsi… A więc „Twoje zdjęcia są … „Pozdrawiam =*
Jej… jej *____* jestem zauroczona, jak zawsze z resztą… Ta fotografia aż mi odjęła mowę *_* po prostu jesteś moim prywatnym mistrzem od fotografowania natury, którą kocham… Po co tu się dalej rozwodzić na temat zdjęcia, mającego notabene piękny kadr, kolorystykę… wypada tylko zapytać się, czy posiadasz tą fotkę w formacie 1280 na 960? niestety, taką mam rozdzielczość na pulpicie, fotografia blogowego formatu mi nie pasuje, bo wiele traci na jakości jeżeli tak, to proszę, prześlij mi ją na maila : minerwa@poczta.onet.pl -> z góry bardzo dziękuję i pozdrawiam ciepło,Mincia.
Wróciłam… I pierwsze, co zrobiłam po dobraniu się do komputera, to było powędrowanie do Ciebie… Nawet jeszcze zanim zajrzałam do swojego internetowego Miejsca
Jestem tu drugi raz i czuję, że muszę coś napisać, ale słów mi brakuje… (a jednak!) Jedyne co mi na razie przychodzi do głowy to, tak po prostu: DZIĘKUJĘ! Mam nadzieję, że z mojej strony następnym razem będzie coś więcej.. Pozdrawiam!
A foto swoją drogą bardzo mi się podoba. Komar zmaga się ze swoim tornadem Odsapnąć by pewno chciał. A te kwiatki były swego czasu (lat temu dość sporo ) moimi ulubionymi kwiatkami – w ich kielichach strasznie lubią przesiadywać gromadnie takie malutkie czarne robalki, które rozłaziły się po cąłym stole jak przyniosłam do domu ‘bukiecik dla mamy’ hehe Nie ma to jak prezent od córci.
Wszystko ma choć nie zawsze ‘na skalę światową’, że tak powiem. Ja myślę, że czasem takie drobne cuda zdarzają się tylko dla oczu i usmiechu fotografa, pisarza, czy innej wrażliwej istoty, która dostrzega ich piękno, uśmiecha się widząc rozciekawionego ptaka i rozmyśla patrząc na zmagania jakiegoś żuczka. Strasznie kocham te chwile kiedy jestem w górach i Pan Bóg pokazuje mi coś, albo po prostu uśmiecha się do mnie właśnie przez takie małe wydarzenia świata natury. P.S. Zostawiłam też swój ślad pod jednym ze zdjęć z Puław Górnych. Bywam tam co roku – mile zaskoczona ujrzałam zdjęcia stamtąd.
tak jeszcze kolejny raz patrzę sobie na to zdjęcie i myślę, że najbardziej urzeka ten spokój początku dnia w górach… te mgły w tle, to delikatnie wznoszące się słoneczko… jak nad jeziorem w Stańkowej, kiedy rano chodziliśmy na ryby… cudownie, naprawdę cudownie
Te zdjęcia sa naprade sliczne, weszłam tu pierwszy raz i zachwyciła mnie głebia kolorów i profesjonalność .Niektóre zdjęcia kojarzą się z impresjonizmem jakby były stworzone dla Moneta
Te zdjęcia sa naprade sliczne, weszłam tu pierwszy raz i zachwyciła mnie głebia kolorów i profesjonalność tych zdjęć.Niektóre zdjęcia kojarzą się z impresjonizmem jakby były stworzone dla Moneta
Właśnie niedawno odkryłam, że to takie subtelne cuda mają największe znaczenie! Gratuluję Ci, że umiesz patrzeć i uchwycać! Ostatnio spacerowałam po okolicy, szukając, co by tu pędzlem zatrzymać… Tak, chcę nauczyć się widzieć… Pozdrawiam! Yoko-chan
Jestem coraz bardziej oczarowana tym blogiem! A w zasadzie poprawka: zdjęciami na tym blogu! Są przepiękne! A pewno że wszystko ma znaczenie. pozdrawiam
Filozofia, Herbert, kamyk… Pije poranna kawe ( bo u mnie 6 rano i czekam na kolejny upalny dzien, ktory spedze w domu). Tak – piekne to , co napisaliscie i zgadzam sie w zupelnosci. Kiedys dostalam kamien w postaci serca- tylko oszlifowany przez wode, a nie reka czlowieka. Trzymam go do dzisiaj… Sentymentalne? Moze. Co do zachwytu swiatem ,to cos tak jak z „Malym Ksieciem”… Kiedy dziecko widzi piekne kwiaty w oknach domu swojego przyjaciela, rodzic pyta- ile kosztowal ten dom i kim z zawodu sa rodzice przyjaciela … Zycie. Zachowajmy w sobie DZIECKO bez wzgledu na to- ile mamy lat.
Ja tu wpadam z zapytaniami technicznymi,a tu proszę! Zakłuło coś w środku, gdy się na nie spojrzało. ‘Na pytanie w tytule, postanowione tak śmiało,że z wielką chęcią odpowiedzieć,by się chciało…”odpowiadam-MA!No i to techniczne pytanie. Czy mogę na blogu własnym,w jednej rubryce zamieścić Pańskie zdjęcie? Oczywiście podpisane,kto jest autorem.~zANILK.
….chocby jednak..”.tyci tyci” …’nie podeszły’ byle narcyz….jesli masz a nie chcesz eksponować tego…..sluzę mailem..tylko powiedz ..ze masz….ja lubię takie nieporadne slabe i zwichnięte narcyze…bo mimo wszystko są zawsze takie dumne i powabne….one po prostu są!….
A jednak nie… Nie odkryłam jeszcze takiej interpretacji tego Wiersza… I chyba teraz, jak już wiem, wydaje mi się ona najwłaściwsza w kontekście Fotografii… Ta… prawda? Dążenie do prawdy?… Myślę jednak, że tak do końca, w pełni, jej uwiecznenie nie jest możliwe, bo przecież zawsze patrzymy na rzeczywistość przez pryzmat swoich oczu, przez siebie… i zawsze w każdym zdjęciu zabłąka się trochę z nas… Ale… czy to źle?. Filozofia, Tak… Na pierwszych (i moich ostatnich) zajęciach kursu fotograficznego, wykładowca zapytał: o czym chcecie słuchać? o technice czy o filozofii fotografii? mam nadzieję, że o tym drugim…I wtedy nagle mnie olśniło. Że to jest TO, że wszystko, co splata sie w akt fotografowania, to właśnie FILOZOFIA. Dziwiło mnie wtedy, że nigdy na to ‘nie wpadłam’. A teraz nie wyobrażam sobie lepszego słowa na określenie Tego Wszystkiego, tej całej Głębi…Dobrej nocy…
Muszę krótko… Filozofia Tak! Chciałbym, aby to co fotografuję pozostalo takim jak jest – niedotykalne, niezależne i dumne, jak herbertowski Kamyk. Nie chcę niczego oswajać… Komar nawet jak ukłuje, nie jest złośliwy, podobnie jak kamień, o który się potknę, więc nie mam o to niego do żalu, tylko do siebie, że nie byłem dość uważnym, nie potafiłem zgodnie współistnieć.
Dobrze, w takim razie zacytuję… Ostrzegam, że to będzie długi fragment… „…Czy mówiłem już, że jedyne, czego nam trzeba, abyśmy stali się dobrymi filozofami, to zdolność dziwienia się światem? Jeśli nie, oznajmiam to teraz: JEDYNE, CZEGO NAM POTRZEBA, ABYŚMY STALI SIĘ DOBRYMI FILOZOFAMI, TO ZDOLNOŚĆ DZIWIENIA SIĘ ŚWIATEM.Zdolność tę posiadają wszystkie małe dzieci. Gdyby niemowlę umiało mówić, z pewnością wspomniłoby o tym, jak zadziwiający jest świat, na którym się pojawiło. Bo choć dziecko nie umie mówić, widzimy, z jakim zainteresowaniem wskazuje na wszystko dookoła i z jaką ciekawością chwyta przedmioty znajdujące się w pokoju.Kiedy dziecko zaczyna wymawiać pierwsze słowa, zatrzymuje się i woła „hau-hau” za każdym razem, gdy zobaczy psa. Często widzimy jak malec radośnie podskakuje w wózku i wymachując rączkami krzyczy: „Hau, hau! Hau, hau!” Nas, którzy mamy już trochę lat na karku, drażni być może taki zapał. „Tak, tak – to hau-hau – mówimy tonem ludzi znających życie – ale siedź spokojnie, bo inaczej wypadniesz z wózka”. Nie podzielamy zachwytów dziecka. Widzieliśmy już sporo psów.Być może taki szalony radosny popis odbędzie się kilkaset razy, zanim dziecko zdoła przejść obok psa nie tracąc głowy z radości. Jednak na długo przedtem zanim dziecko nauczy się poprawnie mówić – i na długo zanim nauczy się myśleć filozoficznie – świat staje się czymś zwyczajnym. (…) Ma to związek z przyzwyczajeniem. (Zapamiętaj to sobie!) Mały dzieciak nie jest pewien, co na tym świecie jest możliwe, a co nie. A jak jest z samym światem, Zosiu? Czy ŚWIAT jest możliwy?…Najsmutniejsze jest to, że dorastając przyzwyczajamy się nie tylko do prawa ciążenia. Przyzwyczajamy się jednocześnie także do świata jako takiego. Wygląda na to, że w czasie dorastania tracimy zdolność do dziwienia się światem. Tracimy wówczas coś bardzo istotnego, co filozofowie próbują powtórnie pobudzić do życia, bo gdzieś w głębi nas samych tkwi coś, co podpowiada nam, że życie jest wielką zagadką. Filozof nigdy nie zdoła tak naprawdę przyzwyczaić się do świata. Dla filozofów świat nadal pozostanie czymś nieprawdopodobnym, zagadkowym i tajemniczym. Wyobraź sobie, że pewnego dnia wybierasz się na wycieczkę do lasu. Nagle przed sobą, na ścieżce, dostrzegasz nieduży statek kosmiczny. Ze statku wychodzi mały Marsjanin, staje jak wryty i wgapia się w ciebie… Co byś wówczas pomyślała? Czy nie przyszłoby ci do głowy, że sama jesteś takim MARSJANINEM?…Krótkie podsumowanie: Z pustego cylindra zostaje wyciągnięty królik. Ponieważ królik jest olbrzymi, sztuczka trwa wiele miliardów lat. Na samych koniuszkach cieniutkich włosków króliczego futerka rodzą się ludzkie dzieci. Z tego miejsca potrafią się dziwić nieprawdopodobną czarodziejską sztuczką, chcą spojrzeć Czarodziejowi prosto w oczy… Ale z czasem są coraz starsze, wślizgują się coraz dalej w głąb króliczego futra. Tam już zostają. Czują się tam tak przyjemnie, że nigdy nie ośmielą się ponownie wdrapać na szczyt cienkich włosków. Jedynie filozofowie wyprawiają się w szaloną podróż ku ostatecznym granicom istnienia. Niektórzy z nich spadają, ale inni mocno wczepiają się we włosy i z góry wołają do ludzi. Ale nikt z ludzi zamieszkujących zaciszne połacie króliczego futra nie przejmuje się wołaniem filozofów.-Ach, cóż za awanturnicy! – stwierdzają.I kontynuują rozmowę: Czy możesz mi podać masło? Jak stoją dzisiaj akcje na giełdzie? Ile kosztują pomidory? Czy słyszałeś, że Lady Di. znów spodziewa się dziecka?…”To z „Świata Zofii”, Jostina Gaardnera, z książki, która dla mnie była jedną z tych, po których przeczytaniu jest się zupełnie innym człowiekiem… Ni to powieść, ni to wykład filozoficzny. Moi koledzy z klasy z pewnością by mnie wyśmiali, bo ich zdaniem powinnam w tym wieku cytować Liebnitza lub Kierkegaarda. Ale oni nie potrafią się dziwić. Nie zamieniłabym się z nimi. To właśnie ta książka, którą poznałam mając latek trzynaście, nauczyła mnie takiego spojrzenia: na świat – jak na Niesamowitość, a na życie – jak na Baśń… I dzięki temu chyba rozumiem Twoją interpretację „Kamyka”… Dla mnie ten wiersz zawsze był opowieścią nie o zdziwieniu, ale o… człowieku. Taka subtelna herbertowska ironia. Może też to załuga wspomnanej w liście Pani Dyrektor Przyjęcie za doskonałość niewyrażania uczuć, obojętności, chłodu… co prowadzi do tego, że coś się w nas buntuje, nie zgadza z tym, bo przecież trzeba śmieć się, bawić, kochać… Nie, nie można być ‘kamykiem, który nie da się oswoić…’ Ja właśnie tak rozumiem ten wiersz Ale to jest Herbert – moim zdaniem najlepszy polski poeta w całej historii naszej ojczystej literatury – i to wszystko wyjaśnia…
A ja coraz częściej łąpię się na tym, że patrzę tak, jak Hebert na Kamyk:kamyk jest stworzeniemdoskonałymrówny samemu sobiepilnujący swych granicwypełniony dokładniekamiennym sensemo zapachu który niczego nie przypominaniczego nie płoszy nie budzi pożądaniajego zapał i chłódsą słuszne i pełne godnościczuję ciężki wyrzutkiedy go trzymam w dłonii ciało jego szlachetneprzenika fałszywe ciepło- Kamyki nie dają się oswoićdo końca będą na nas patrzećokiem spokojnym bardzo jasnym
„…Wiara jest wtedy, kiedy ktoś zobaczyListek na wodzie albo krople rosyI wie, że one są – bo są konieczne.Choćby się oczy zamknęło, marzyło,Na świecie będzie tylko to, co było,A liść uniosa dalej wody rzeczne.Wiara jest także, jeżeli ktoś zraniNogę kamieniem i wie, że kamienieSą po to, żeby nogi nam raniły.Patrzcie, jak drzewo rzuca długie cienie, I nasz, i kwiatów cień pada na ziemie:Co nie ma cienia, istnieć nie ma siły…” Nie zgadzam się z Miłoszem, że ‘co nie ma cienia, istnieć nie ma siły’, choć myślę, że zapewne nie o taki cień dosłowny mu chodziło… Bo przecież cień to jest ten ślad, ulotny, nienamacalny, który zawsze nam towarzyszy, choć przecież nie zawsze jest widoczny… Może coś, co ma cień, to wszystko to, co nas porusza, co wzbudza w nas uczucia, zmusza do myślenia, co sprawia, że nie jesteśmy OBOJĘTNI… Może…W każdym bądź razie… ma znaczenie. Bo przecież ma swój cel… Może my go nie dostrzegamy, może dla nas jest niezauważalny. Ale to chyba jest właśnie wiara, taka ufność, że to, co nas spotyka nie jest tylko absurdem i zbiegiem okoliczności, ale ma nas czegoś nauczyć, pozwolić nam coś zrozumieć, uwrażliwić nas, czy też poddać próbie. Nie, nie mam na myśli przeznaczenia. Bo przeznaczenie nie pozostawia nam nawet tej odrobiny wolności, jaką jest możliwość wyboru. Zaprzecza więc wolnej woli… Tymczasem wszystko wobec czego stajemy twarzą w twarz, zawsze daje nam możliwość wyboru. Tak mi się przynajmniej wydaje… Stąd powtarzane przeze mnie często: nie ma przypadków… Zaczynam gadać od rzeczy I jeden zabłąkany komar, i jeden Czado z aparatem… i tyle przemyśleń.I jeszcze pewne słowa z takiej książki o filozofii, którą czytałam kilka lat temu, własnie mi się przypomniały, ale może o tym kiedy indziej… A może to kiedy indziej, powinno się przydarzyć przy okazji mojego pierwszego listu do Ciebie, bo to były słowa o Zdziwieniu… Do przeczytania i ‘zobaczenia’ za kilka dni…
Ma. Jak wszystko Zawsze denerwują mnie te robalki w domu jak latają tam i z powrotem przed moim nosem… czy one nie moga wszystkie tak po prostu uczepić się jakiegoś ładnego kwiatka i asiedzeić spokojnie ;>
dobrze, że nie sam kwiat!!! robak to zawsze jakieś urozmaicenie, bo ciągle tylko same kwiaty i kwiaty spotykam (nie mówię tu konkretnie o twym blogu, bo tu nie ma samych kwaitów), więc to mi się podobapozdrawiam
…Chciałoby się powiedzieć ŁAŁ ;D I to pomimo to, że ja mam raczej robaczkowstręt i nie przepadam za takimi komarzyskami… Rewelacyjne ujęcie, głębia ostrości… Ale przede wszystkim Oko… bo to, co takie niewielkie, schowane gdzieś w trawie przed naszymi spojrzeniami, dostrzec najtrudniej… Przeważnie przecież przechodzimy obok mimochodem, i nie zauważamy owego Microświata wokół nas… PS. Chyba się uzależniam…
~mau
19 Czerwiec 2008 05:26
biedny komar, zaraz go zwieje ;P
~Carrmelita
20 Kwiecień 2007 20:30
Zgadzam się z Tobą, Czado, że w życiu, jak i w fotografii nie chodzi o oswajanie świata ( Herbertowskiego ‘Kamyka’ ), ale o jego poznawanie i wyrażenie osobistej refleksji nad jego pięknem. W miarę możliwości bez negatywnej ingerencji w jego świat. Trzeba pozwolić Kamykowi być Kamykiem, a komarowi być komarem. Niech więc kamienie ranią moje dłonie, gdy się potknę nieostrożnie i przewrócę. Jak inaczej doświadczę naprawdę twardości skały ? Jak inaczej przekonam się o chłodzie, dumie i długowieczności kamienia ? Jak inaczej sprawdzę, na co stać moją kruchą ludzką, egzaltowaną, namiętną, chorobliwą i śmiertelną powłokę ? Jak zdobędę szacunek do komara, jeśli mnie nie ukąsi ? Jak poznam jego komarzą naturę ‘wampira’, jeśli nie poczuję, że pije moje ‘fałszywe ciepło’ ( z Herberta ). Trzeba doświadczyć natury, nawet kosztem bólu, żeby ją poznać i jej nie zaburzyć. Taki ból jest dobry, bo to ból istnienia !!! Myślę, że najistotniejsze w ww. wierszu p. Zbigniewa jest stwierdzenie: ‘Czuję ciężki wyrzut, kiedy go trzymam w dłoni’ ( o kamieniu ). I tu ~nenyan miał rację, że nie chodzi o kamień tylko o nas samych ! To nasze rozdwojenie pomiędzy ludzką potrzebą uczuć, emocji, nieuchronnością zmian i naszego przemijania a podziwem dla ładu, stoickiej harmonii i niezniszczalności świata. Choć Ziemia się przekształca, to jednak niezmiennie trwa … oczywiście w układzie odniesienia: Człowiek – Planeta. W innej skali można powiedzieć, że ‘Kosmos nie był brzemienny Ziemią, podobnie jak nasza planeta nie była brzemienna człowiekiem …’ ( nie wiem, czy wiernie zacytowałam ). Wniosek: Niech żyją komary !Na koniec mały wierszyk na cześć tego, co nieprzewidywalne i niosące zdziwienie filozofom:’Pewien nartnik Don Juan,Komarzyc zajadły fan,zabujał się w polnym kwiatku,na przekór komarzemu świadku’.Pozdrawiam wszystkich Niepokornych
~czado
12 Styczeń 2007 17:19
~ameli
12 Styczeń 2007 04:45
Czado tymi słowami wyraziłeś i moją naturę aż mnie to zadziwiło, a z drugiej strony bardzo ucieszyło, że nie jestem sama w takim podejściu do przyrody, ludzi, tego co mnie otacza. Tylko wiele osób zarzuca mi, że mam wiecznie „przepraszające” podejście do życia i mogłabym czasami się powstrzymac. Ja jednak nie staram się zmieniac, dobrze sie czuję jeśli wokół mnie jest harmonia, ład i zgoda z całym światem.
~ep
1 Marzec 2006 07:09
to sie nazywa haikupodoba sie
~kuraa
27 Listopad 2005 12:47
nom takie takie nawet pikne …
~gAGAtek
1 Lipiec 2005 13:54
zdjęcie dech zapierające……………..
~czado
14 Czerwiec 2005 21:27
Dziękuję za zainteresowanie. Chwilowo (mam nadzieję) bardzo trudno jest mi spełniać prośby o wysyłanie zdjęć w większej rozdzielczości. Ostatnio przeważnie jestem poza domem i tak będzie jeszcze przez dwa tygodnie. Będę jednak wrzucał fotki „z doskoku” .Pozdrawiam
~martu$a ;}
14 Czerwiec 2005 10:42
oki no to tak zglos swuj blog do konkursu na http://www.fitakowa-yuppie.blog.onet.pl masz szanse wygrac =]
~LuLu
14 Czerwiec 2005 09:39
Hej! Komarzysko na kwiatku… Ja osobiście nia przepadam, za wszelkiego rodzaju robaczkami, chyba że są na zdjęciach
A twoje zdjęcia są… hmmmm… nie nie napisze jakie są, bo znam chyba tylko jakieś banalne słownictwo, zupełnie nie nadające się do ich opisania… Więc pozostańmy przy zdaniu : „Twoje zdjęcia są …” I niech każdy skończy wg. uznania… Chciałam cię jeszcze przeprosić, za to, że tak żadko tutaj wpadam, ale wiesz jak to jest, koniec rku szkolnego, poprawianie ocen i w ogóle… Powiem ci tylko, że za każdym razem kiedy wchodzę na twojego bloga, tęsknię do wakacjii na wsi… A więc „Twoje zdjęcia są … „Pozdrawiam =*
~minerwa
13 Czerwiec 2005 21:17
Jej… jej *____* jestem zauroczona, jak zawsze z resztą… Ta fotografia aż mi odjęła mowę *_* po prostu jesteś moim prywatnym mistrzem od fotografowania natury, którą kocham… Po co tu się dalej rozwodzić na temat zdjęcia, mającego notabene piękny kadr, kolorystykę… wypada tylko zapytać się, czy posiadasz tą fotkę w formacie 1280 na 960? niestety, taką mam rozdzielczość na pulpicie, fotografia blogowego formatu mi nie pasuje, bo wiele traci na jakości
jeżeli tak, to proszę, prześlij mi ją na maila : minerwa@poczta.onet.pl -> z góry bardzo dziękuję i pozdrawiam ciepło,Mincia.
~nenyan
11 Czerwiec 2005 22:46
Wróciłam… I pierwsze, co zrobiłam po dobraniu się do komputera, to było powędrowanie do Ciebie… Nawet jeszcze zanim zajrzałam do swojego internetowego Miejsca
~ania
11 Czerwiec 2005 21:09
Jestem tu drugi raz i czuję, że muszę coś napisać, ale słów mi brakuje… (a jednak!) Jedyne co mi na razie przychodzi do głowy to, tak po prostu: DZIĘKUJĘ! Mam nadzieję, że z mojej strony następnym razem będzie coś więcej.. Pozdrawiam!
~Jofa
11 Czerwiec 2005 17:06
A foto swoją drogą bardzo mi się podoba. Komar zmaga się ze swoim tornadem
Odsapnąć by pewno chciał. A te kwiatki były swego czasu (lat temu dość sporo
) moimi ulubionymi kwiatkami – w ich kielichach strasznie lubią przesiadywać gromadnie takie malutkie czarne robalki, które rozłaziły się po cąłym stole jak przyniosłam do domu ‘bukiecik dla mamy’ hehe
Nie ma to jak prezent od córci. 
~Jofa
11 Czerwiec 2005 17:02
Wszystko ma choć nie zawsze ‘na skalę światową’, że tak powiem. Ja myślę, że czasem takie drobne cuda zdarzają się tylko dla oczu i usmiechu fotografa, pisarza, czy innej wrażliwej istoty, która dostrzega ich piękno, uśmiecha się widząc rozciekawionego ptaka i rozmyśla patrząc na zmagania jakiegoś żuczka. Strasznie kocham te chwile kiedy jestem w górach i Pan Bóg pokazuje mi coś, albo po prostu uśmiecha się do mnie właśnie przez takie małe wydarzenia świata natury.
P.S. Zostawiłam też swój ślad pod jednym ze zdjęć z Puław Górnych.
Bywam tam co roku – mile zaskoczona ujrzałam zdjęcia stamtąd.
~www.bazgrola.blog.onet.pl
11 Czerwiec 2005 13:18
biedaczek sie uwiesli…. pieknie wygladaja skrzydelka w tym swietle.. i nawet komar moze byc piekny
~Asia
11 Czerwiec 2005 11:16
tak jeszcze kolejny raz patrzę sobie na to zdjęcie i myślę, że najbardziej urzeka ten spokój początku dnia w górach… te mgły w tle, to delikatnie wznoszące się słoneczko… jak nad jeziorem w Stańkowej, kiedy rano chodziliśmy na ryby… cudownie, naprawdę cudownie
~Keira
10 Czerwiec 2005 19:36
Te zdjęcia sa naprade sliczne, weszłam tu pierwszy raz i zachwyciła mnie głebia kolorów i profesjonalność .Niektóre zdjęcia kojarzą się z impresjonizmem jakby były stworzone dla Moneta
~Keira
10 Czerwiec 2005 19:35
Te zdjęcia sa naprade sliczne, weszłam tu pierwszy raz i zachwyciła mnie głebia kolorów i profesjonalność tych zdjęć.Niektóre zdjęcia kojarzą się z impresjonizmem jakby były stworzone dla Moneta
~pauliska1@buziaczek.pl
9 Czerwiec 2005 20:46
Właśnie niedawno odkryłam, że to takie subtelne cuda mają największe znaczenie! Gratuluję Ci, że umiesz patrzeć i uchwycać! Ostatnio spacerowałam po okolicy, szukając, co by tu pędzlem zatrzymać… Tak, chcę nauczyć się widzieć… Pozdrawiam! Yoko-chan
~Joisha
9 Czerwiec 2005 20:26
Jestem coraz bardziej oczarowana tym blogiem! A w zasadzie poprawka: zdjęciami na tym blogu! Są przepiękne! A pewno że wszystko ma znaczenie.
pozdrawiam
~zANILK.
9 Czerwiec 2005 17:53
W takim razie bardzo dziękuję:)
~czado
9 Czerwiec 2005 16:40
Tak!
~Julia
9 Czerwiec 2005 13:18
Filozofia, Herbert, kamyk… Pije poranna kawe ( bo u mnie 6 rano i czekam na kolejny upalny dzien, ktory spedze w domu). Tak – piekne to , co napisaliscie i zgadzam sie w zupelnosci. Kiedys dostalam kamien w postaci serca- tylko oszlifowany przez wode, a nie reka czlowieka. Trzymam go do dzisiaj… Sentymentalne? Moze. Co do zachwytu swiatem ,to cos tak jak z „Malym Ksieciem”… Kiedy dziecko widzi piekne kwiaty w oknach domu swojego przyjaciela, rodzic pyta- ile kosztowal ten dom i kim z zawodu sa rodzice przyjaciela … Zycie. Zachowajmy w sobie DZIECKO bez wzgledu na to- ile mamy lat.
~niepewnosc@poczta.onet.pl
9 Czerwiec 2005 13:10
Ja tu wpadam z zapytaniami technicznymi,a tu proszę! Zakłuło coś w środku, gdy się na nie spojrzało. ‘Na pytanie w tytule, postanowione tak śmiało,że z wielką chęcią odpowiedzieć,by się chciało…”odpowiadam-MA!No i to techniczne pytanie. Czy mogę na blogu własnym,w jednej rubryce zamieścić Pańskie zdjęcie? Oczywiście podpisane,kto jest autorem.~zANILK.
~Violcia
9 Czerwiec 2005 12:32
=>
~czado
8 Czerwiec 2005 23:36
… napisz
)))
~.......................................
8 Czerwiec 2005 23:26
….chocby jednak..”.tyci tyci” …’nie podeszły’ byle narcyz….jesli masz a nie chcesz eksponować tego…..sluzę mailem..tylko powiedz ..ze masz….ja lubię takie nieporadne slabe i zwichnięte narcyze…bo mimo wszystko są zawsze takie dumne i powabne….one po prostu są!….
~nenyan
8 Czerwiec 2005 22:50
A jednak nie… Nie odkryłam jeszcze takiej interpretacji tego Wiersza… I chyba teraz, jak już wiem, wydaje mi się ona najwłaściwsza w kontekście Fotografii…
Ta… prawda? Dążenie do prawdy?… Myślę jednak, że tak do końca, w pełni, jej uwiecznenie nie jest możliwe, bo przecież zawsze patrzymy na rzeczywistość przez pryzmat swoich oczu, przez siebie… i zawsze w każdym zdjęciu zabłąka się trochę z nas… Ale… czy to źle?.
Filozofia, Tak… Na pierwszych (i moich ostatnich) zajęciach kursu fotograficznego, wykładowca zapytał: o czym chcecie słuchać? o technice czy o filozofii fotografii? mam nadzieję, że o tym drugim…I wtedy nagle mnie olśniło. Że to jest TO, że wszystko, co splata sie w akt fotografowania, to właśnie FILOZOFIA. Dziwiło mnie wtedy, że nigdy na to ‘nie wpadłam’. A teraz nie wyobrażam sobie lepszego słowa na określenie Tego Wszystkiego, tej całej Głębi…Dobrej nocy…
~czado
8 Czerwiec 2005 22:22
Muszę krótko… Filozofia Tak! Chciałbym, aby to co fotografuję pozostalo takim jak jest – niedotykalne, niezależne i dumne, jak herbertowski Kamyk. Nie chcę niczego oswajać… Komar nawet jak ukłuje, nie jest złośliwy, podobnie jak kamień, o który się potknę, więc nie mam o to niego do żalu, tylko do siebie, że nie byłem dość uważnym, nie potafiłem zgodnie współistnieć.
~czado
8 Czerwiec 2005 21:49
…ale narcyze nie dały się podejć tak jak bym chciał… i już przekwitły… na otarcie łez… dziko rosnąca lilia złotogłów… niedługo
~nenyan
8 Czerwiec 2005 21:44
Dobrze, w takim razie zacytuję… Ostrzegam, że to będzie długi fragment…
„…Czy mówiłem już, że jedyne, czego nam trzeba, abyśmy stali się dobrymi filozofami, to zdolność dziwienia się światem? Jeśli nie, oznajmiam to teraz: JEDYNE, CZEGO NAM POTRZEBA, ABYŚMY STALI SIĘ DOBRYMI FILOZOFAMI, TO ZDOLNOŚĆ DZIWIENIA SIĘ ŚWIATEM.Zdolność tę posiadają wszystkie małe dzieci. Gdyby niemowlę umiało mówić, z pewnością wspomniłoby o tym, jak zadziwiający jest świat, na którym się pojawiło. Bo choć dziecko nie umie mówić, widzimy, z jakim zainteresowaniem wskazuje na wszystko dookoła i z jaką ciekawością chwyta przedmioty znajdujące się w pokoju.Kiedy dziecko zaczyna wymawiać pierwsze słowa, zatrzymuje się i woła „hau-hau” za każdym razem, gdy zobaczy psa. Często widzimy jak malec radośnie podskakuje w wózku i wymachując rączkami krzyczy: „Hau, hau! Hau, hau!” Nas, którzy mamy już trochę lat na karku, drażni być może taki zapał. „Tak, tak – to hau-hau – mówimy tonem ludzi znających życie – ale siedź spokojnie, bo inaczej wypadniesz z wózka”. Nie podzielamy zachwytów dziecka. Widzieliśmy już sporo psów.Być może taki szalony radosny popis odbędzie się kilkaset razy, zanim dziecko zdoła przejść obok psa nie tracąc głowy z radości. Jednak na długo przedtem zanim dziecko nauczy się poprawnie mówić – i na długo zanim nauczy się myśleć filozoficznie – świat staje się czymś zwyczajnym. (…) Ma to związek z przyzwyczajeniem. (Zapamiętaj to sobie!) Mały dzieciak nie jest pewien, co na tym świecie jest możliwe, a co nie. A jak jest z samym światem, Zosiu? Czy ŚWIAT jest możliwy?…Najsmutniejsze jest to, że dorastając przyzwyczajamy się nie tylko do prawa ciążenia. Przyzwyczajamy się jednocześnie także do świata jako takiego. Wygląda na to, że w czasie dorastania tracimy zdolność do dziwienia się światem. Tracimy wówczas coś bardzo istotnego, co filozofowie próbują powtórnie pobudzić do życia, bo gdzieś w głębi nas samych tkwi coś, co podpowiada nam, że życie jest wielką zagadką. Filozof nigdy nie zdoła tak naprawdę przyzwyczaić się do świata. Dla filozofów świat nadal pozostanie czymś nieprawdopodobnym, zagadkowym i tajemniczym. Wyobraź sobie, że pewnego dnia wybierasz się na wycieczkę do lasu. Nagle przed sobą, na ścieżce, dostrzegasz nieduży statek kosmiczny. Ze statku wychodzi mały Marsjanin, staje jak wryty i wgapia się w ciebie… Co byś wówczas pomyślała? Czy nie przyszłoby ci do głowy, że sama jesteś takim MARSJANINEM?…Krótkie podsumowanie: Z pustego cylindra zostaje wyciągnięty królik. Ponieważ królik jest olbrzymi, sztuczka trwa wiele miliardów lat. Na samych koniuszkach cieniutkich włosków króliczego futerka rodzą się ludzkie dzieci. Z tego miejsca potrafią się dziwić nieprawdopodobną czarodziejską sztuczką, chcą spojrzeć Czarodziejowi prosto w oczy… Ale z czasem są coraz starsze, wślizgują się coraz dalej w głąb króliczego futra. Tam już zostają. Czują się tam tak przyjemnie, że nigdy nie ośmielą się ponownie wdrapać na szczyt cienkich włosków. Jedynie filozofowie wyprawiają się w szaloną podróż ku ostatecznym granicom istnienia. Niektórzy z nich spadają, ale inni mocno wczepiają się we włosy i z góry wołają do ludzi. Ale nikt z ludzi zamieszkujących zaciszne połacie króliczego futra nie przejmuje się wołaniem filozofów.-Ach, cóż za awanturnicy! – stwierdzają.I kontynuują rozmowę: Czy możesz mi podać masło? Jak stoją dzisiaj akcje na giełdzie? Ile kosztują pomidory? Czy słyszałeś, że Lady Di. znów spodziewa się dziecka?…”To z „Świata Zofii”, Jostina Gaardnera, z książki, która dla mnie była jedną z tych, po których przeczytaniu jest się zupełnie innym człowiekiem… Ni to powieść, ni to wykład filozoficzny. Moi koledzy z klasy z pewnością by mnie wyśmiali, bo ich zdaniem powinnam w tym wieku cytować Liebnitza lub Kierkegaarda. Ale oni nie potrafią się dziwić. Nie zamieniłabym się z nimi. To właśnie ta książka, którą poznałam mając latek trzynaście, nauczyła mnie takiego spojrzenia: na świat – jak na Niesamowitość, a na życie – jak na Baśń… I dzięki temu chyba rozumiem Twoją interpretację „Kamyka”… Dla mnie ten wiersz zawsze był opowieścią nie o zdziwieniu, ale o… człowieku. Taka subtelna herbertowska ironia. Może też to załuga wspomnanej w liście Pani Dyrektor
Przyjęcie za doskonałość niewyrażania uczuć, obojętności, chłodu… co prowadzi do tego, że coś się w nas buntuje, nie zgadza z tym, bo przecież trzeba śmieć się, bawić, kochać… Nie, nie można być ‘kamykiem, który nie da się oswoić…’ Ja właśnie tak rozumiem ten wiersz
Ale to jest Herbert – moim zdaniem najlepszy polski poeta w całej historii naszej ojczystej literatury – i to wszystko wyjaśnia…
~....................................
8 Czerwiec 2005 20:19
…piekne zdjęcie……
~a.
8 Czerwiec 2005 18:01
fajen fotki:)
~czado
8 Czerwiec 2005 16:51
A ja coraz częściej łąpię się na tym, że patrzę tak, jak Hebert na Kamyk:kamyk jest stworzeniemdoskonałymrówny samemu sobiepilnujący swych granicwypełniony dokładniekamiennym sensemo zapachu który niczego nie przypominaniczego nie płoszy nie budzi pożądaniajego zapał i chłódsą słuszne i pełne godnościczuję ciężki wyrzutkiedy go trzymam w dłonii ciało jego szlachetneprzenika fałszywe ciepło- Kamyki nie dają się oswoićdo końca będą na nas patrzećokiem spokojnym bardzo jasnym
~Nenyan
8 Czerwiec 2005 15:25
„…Wiara jest wtedy, kiedy ktoś zobaczyListek na wodzie albo krople rosyI wie, że one są – bo są konieczne.Choćby się oczy zamknęło, marzyło,Na świecie będzie tylko to, co było,A liść uniosa dalej wody rzeczne.Wiara jest także, jeżeli ktoś zraniNogę kamieniem i wie, że kamienieSą po to, żeby nogi nam raniły.Patrzcie, jak drzewo rzuca długie cienie, I nasz, i kwiatów cień pada na ziemie:Co nie ma cienia, istnieć nie ma siły…” Nie zgadzam się z Miłoszem, że ‘co nie ma cienia, istnieć nie ma siły’, choć myślę, że zapewne nie o taki cień dosłowny mu chodziło… Bo przecież cień to jest ten ślad, ulotny, nienamacalny, który zawsze nam towarzyszy, choć przecież nie zawsze jest widoczny… Może coś, co ma cień, to wszystko to, co nas porusza, co wzbudza w nas uczucia, zmusza do myślenia, co sprawia, że nie jesteśmy OBOJĘTNI… Może…W każdym bądź razie… ma znaczenie. Bo przecież ma swój cel… Może my go nie dostrzegamy, może dla nas jest niezauważalny. Ale to chyba jest właśnie wiara, taka ufność, że to, co nas spotyka nie jest tylko absurdem i zbiegiem okoliczności, ale ma nas czegoś nauczyć, pozwolić nam coś zrozumieć, uwrażliwić nas, czy też poddać próbie. Nie, nie mam na myśli przeznaczenia. Bo przeznaczenie nie pozostawia nam nawet tej odrobiny wolności, jaką jest możliwość wyboru. Zaprzecza więc wolnej woli… Tymczasem wszystko wobec czego stajemy twarzą w twarz, zawsze daje nam możliwość wyboru. Tak mi się przynajmniej wydaje… Stąd powtarzane przeze mnie często: nie ma przypadków… Zaczynam gadać od rzeczy
I jeden zabłąkany komar, i jeden Czado z aparatem… i tyle przemyśleń.I jeszcze pewne słowa z takiej książki o filozofii, którą czytałam kilka lat temu, własnie mi się przypomniały, ale może o tym kiedy indziej… A może to kiedy indziej, powinno się przydarzyć przy okazji mojego pierwszego listu do Ciebie, bo to były słowa o Zdziwieniu…
Do przeczytania i ‘zobaczenia’ za kilka dni…
~Asia
8 Czerwiec 2005 12:04
Ma. Jak wszystko
Zawsze denerwują mnie te robalki w domu jak latają tam i z powrotem przed moim nosem… czy one nie moga wszystkie tak po prostu uczepić się jakiegoś ładnego kwiatka i asiedzeić spokojnie ;>
~Zielony_Motylek_
7 Czerwiec 2005 23:01
odważnie sobie poczyna ten owad…
~królowa wilków
7 Czerwiec 2005 22:46
dobrze, że nie sam kwiat!!! robak to zawsze jakieś urozmaicenie, bo ciągle tylko same kwiaty i kwiaty spotykam (nie mówię tu konkretnie o twym blogu, bo tu nie ma samych kwaitów), więc to mi się podobapozdrawiam
~nenyan
7 Czerwiec 2005 22:38
…Chciałoby się powiedzieć ŁAŁ ;D I to pomimo to, że ja mam raczej robaczkowstręt i nie przepadam za takimi komarzyskami… Rewelacyjne ujęcie, głębia ostrości… Ale przede wszystkim Oko… bo to, co takie niewielkie, schowane gdzieś w trawie przed naszymi spojrzeniami, dostrzec najtrudniej… Przeważnie przecież przechodzimy obok mimochodem, i nie zauważamy owego Microświata wokół nas… PS. Chyba się uzależniam…