



Dziękując Niebiosom za te widoki, często myślę, że nie zasłużyłem na nie. Należą się Tym, którzy tę ziemię uprawiają, utrzymują zarastające drogi, utrudzeni często do granic wytrzymałości, sieją, zbierają.
Ale pamiętam, że gdy taki czas i zajęcie były moim udziałem, nie było w rozpalonej głowie miejsca na zachwyt. Była myśl o odległości do końca zagonu, wysokości słońca nad horyzontem, skrawku cienia pod gruszą, łyku czegoś chłodnego, kapieli w czystej rzece po zachodzie słońca…
Ktoś bięgający w upał? Chory na umyśle, dziwak jakiś, w najlepszym razie leń, obibok, …
Widząc pracujących na polu wstydzę się wyciągać aparat, sumienie nie pozwala rejestrować tego znoju, w którym nie uczestniczę. Czuję się jak dezerter obserwujący walczących towarzyszy z bezpiecznego miejsca…
Pewnie się mylę. Prawdopodobnie praca na polu daje radość, spełnienie, ale ja do tego nie dorosłem, nie miałem szczęścia tego doświadczyć, więc poszedłem inną drogą…
Widziałem szczęśliwych ludzi na wsi ale byli starsi, abstrakcyjni…
beata.vaal@poczta.onet.eu
15 Wrzesień 2008 13:51
Swietne zdjecia… kolejne coraz piekniejsze;) pozdrawiam !!!!
zapraszam do sibeie..;)one-must-live-love-believe.blog.onet.pl // bibi-paparazzi.blog.onet.pl
~B
25 Lipiec 2008 13:02
tak czekałam na te zdjęcia… marzę by spotkać początek dnia będąc na górze…