Co do rzeki węgierskiego wina, to parę wieków temu Jaśliska konkurowały z Duklą o ‘palmę pierwszeństwa’ w handlu i składowaniu wina. Św. Jan Nepomucen patrzył ze zgrozą ze swojego pagórka, jak zdesperowani mieszkańcy Jaślisk na siłę zawracali kupców z drogi do Dukli i prowadzili do Jaślisk. Przełęcz Beskid była i jest niestety o 81 metrów wyżej położona w stosunku do Przełęczy Dukielskiej i stąd wziął się problem … Z czasem Dukla zwyciężyła a Jaśliska podupadły gospodarczo.
…będą kolejne maje i myślę, że Beskid Niski będzie dla mnie kariną powrotów, tak jak dla wielu są nią Bieszczady…pola, łąki, a pomiędzy nimi drogi i ścieżki z kapliczkami na rozstaju, małe wioski rozsiane przy drogach, duże przestrzenie, niewysokie góry (zadziorny kogut na drodze w Bałuciance) i… kojący spokój, jak woal otulajacy magiczne pejzaże – swojsko mi tam było i chyba najbardziej „przytulnie” sposród tych gór, po których do tej pory chodziłam.
….wróci jeszcze, styczeń dopiero przecież….lukrowane pola i drogi posypie srebrnym pyłem astrologów…albo magiczne mgły rozciągnie przed wzrokiem wszędobylskim, garść gwiazd, srebrny płatek księżyca wtopi w prostokąt opalizującej czerni w noc zimową….trzeba troszkę cierpliwie poczekać , przypomnieć sobie kapliczki dziecinnych wzruszeń, obok których polne kwiatki powitają później wiosnę jak kiedyś…..
W takim razie, jeśli to kapliczka „U Jana” na Węgierskim Trakcie to dodam jeszcze, że …. dawno, dawno temu kiedy u nas panowali królowie, a traktem „spływała” na nasze ziemie rzeka węgierskiego wina, prowadzono tędy również bydło na sprzedaż do Rymanowa. Był taki zwyczaj, że zawsze oprowadzano je wokół kapliczki. Miało to być gwarancją, że zwierzę jest dobrej jakości, a na targu sprzedający z dumą zachwalał iż jego zwierzęta obchodziły figurę św. Jana….teraz takie zapewnienia na niewiele by się zdały, potrzebny jest „gratis” bardziej namacalny (żeby nie powiedzieć materialny)… cóż, inne czasy…po prostu…
To tu byłam na Węgierskim Szlaku z Jaślisk. Było bajecznie, Ameli … Szkoda, że nie mogłaś zostać dłużej w maju i nie wędrowałaś razem ze mną. Prześlę Ci zdjęcie jeśli chcesz ( bardzo podobne ujęcie, jak Waldka tylko w innym nastroju ).
Stęskniłam się, więc jestem ;P i co widzę ? Toż to czerwony ‘Węgierski Szlak’ z Jaślisk do Szklarów z widokami na Daliową, Banię Szklarską i Jawornik na pn. – wsch. Trasa bardzo malownicza, gdzie na pagórku czeka na nas kapliczka Św. Jana Nepomucena. Dreptałam tą drogą w maju w 2007 i siedziałam na wzgórku pod kapliczką, zajadając ( dyskretnie, co by się Święty nie obraził ) kanapki z serem i kiszone ogórki. Kolorystyka pejzażu mocno jednak odbiegała od obecnej … dominowały soczyste zielenie pól, błękity, szarości zachmurzonego z lekka nieba i piaskowaty odcień ścian kapliczki. W niej Św. Jan za szkłem, obdarowany kiściami sztucznych kwiatów. Nie chciało mi się stamtąd odchodzić, ale czas mnie gonił, bo do Rymanowa Zdr. miałam jeszcze około 12 km na piechotę, a zanosiło się na deszcz …
Spokojnie, już wraca, góry za oknem znów zrobiły się białe. Jednak resztki śniegu też ciekawie wyglądają układając się w równoległe pasy. Pozdrawiam i zapraszam na foto-impresje.blog.onet.plPrzyznam się, że zazdroszczę panu bliskości Beskidu Niskiego…
W pierwszej chwili też pomyślałam o Gorcach, a dokładnie o Bulandowej kapliczce na Jaworzynie Kamienickiej. Te dwa „obrazy” podobne do siebie nie tylko za sprawą uroczej kapliczki, ale też nastroju miejsca – gdy tam byłam bure i gęste mgły otulały polanę Jaworzyny. Poza pierwszym planem rudej, zmokłej trawy nic nie było widać (nawet drzew, a przecież te były parenaście kroków przede mną) … jedynie kapliczka niewzruszenie nad wszystkim górowała – była drogowskazem i jakby mówiła „…to tu”.
Piękne zdjęcia )) Mogę zapytać gdzie to jest?Przypomina mi to moje rodzinne okolice (Gorce), za którymi tak baaaaaaaardzo tęsknie…Ech…. Dobrze sobie popatrzeć www.wwielkimmiescie.blog.onet.pl
Dawno mnie nie było, ale… jak zwykle piękne… W górach zima zawsze dłużej; u mnie, w Warszawie może raptem trzy dni leżał śnieg, licząc od początku zimy do dziś, i trochę mi tęskno do tego bajkowego krajobrazu.Pięknie pozdrawiam i czekam na dalsze.
Teraz mogę już powiedzieć, że znam to miejsce i mam nadzieję, że nie jeden raz tam wrócę.Tutaj chyba po raz ostatni fotografowałeś ten krzyż – jego ramiona wieńczyła jeszcze „aureola”, która teraz (pewnie pod naciskiem upływającego czasu) przechyliła się za ramiona, wystawiając krzyż na działenie „pogody i niepogody”.
Zgadzam się z Wami dziewczynt, to ten krzyż i ten świerk poszkodowany przez wiatr lub burzę. Byłam tu w maju zeszłego roku. Dziwne, tak błądzić wirtualnie po miejscach, gdzie błądziłam w pewien ciepły, słoneczny dzień …
A czy trzeba być tak surowym wobec siebie i zbyt karcić za odrobinę dobrego… krótką chwilę zapomnienia się?Z drugiej zaś strony – chyba rozumiem ….ach tak to już niekiedy bywa, że z samym sobą najtrudniej się dogadać, pogodzić, zaakceptować myśli… prowadzić „wewnętrzną konwersację” bez emocjonalnej szarpaniny.Niektórzy dziwią się, czy może być zbyt dobrze, a ja dziwię się, że potrafisz u siebie znaleść granicę zbyt dobrego… przecież nigdy nie jest tak, że nie mogłoby być lepiej… wydaje mi się, że na ziemi nie sposób okreslić granicy ideału….ale też, jak mantrę powtarzam sobie (to jak terapia dla pednatów z wszelkimi zaległościami) „lepsze jest wrogiem dobrego” Pozdrawiam słońcem,ale niestety jakby już wiosennym.
Wpadło mi do głowy teraz, że… są też dobre strony tego, że czasem tak rzadko pojawiają się nowe fotografie. Dzięki temu każde zdjęcie staje się bliskie, tak dobrze poznane, zapamiętane. Można się zżyć przez ten czas. I tak ciągle od nowa i od nowa:)
Mam nadzieję,że to wyspa ruchoma i niebawem dopłyniesz do dobrego brzegu i powędrujesz przez górskie szlaki,one Cię wołają, a tymczasem „wprawiaj się wirtualnie” z nami.Życzę pomyślnych terapii,dużo cierpliwości i wytrwałości w dochodzeniu do zdrowia, trzymaj się i łap dobrą energię.
Pozdrawiam Cię też – porankiem, chciaż noc rogalem księżyca, wisi jeszcze nad gładkimi fiordami.TY Czado wędrujesz, ja drepczę. Raz w życiu, w mrozie, nocą, przez las i łąki szłam, chciałam odpocząć, dlatego – chyba wiedziałam..
Tez bym powędrowała, ale tymczasem jestem uwięziona na wyspie mojego łożka, po kolejnej chemii, która wprowadza mnie w odmienne stany świadomości. ale jak wyzdrowieję, jak pozbędę się tego OBCEGO we mnie, to ubiorę dobre buty, to założę piękny uśmiech, to zdejmę w końcu chustkę, która ukrywa brak włosów ( chemia) i powędruję…….Dzięki za zdjęcia, dzięki którym mam siłę przetrwać trudne chwile. To TYLKO, CZY AŻ TYLE?
Czasami mozna dojsc za daleko, odpoczywac za dlugo, rozmarzyc sie za mocno. Ale przeciez trzeba wrocic, zmeczyc sie dobrowolnie, aby moc jeszcze wedrowac. Pozdrawiam. A fotografia- piekna.
Przeglądałam większość pańskich zdjęć. Są one na prawdę fascynujące. Podobnie jak pan też jestem samoukiem, ale nie fotografuje tyle lat co pan. Zajmuje się moją pasją nie cały rok. Bardzo by mi zależało, aby zajrzał pan na mojego fotobloga i ocenił moje zdjęcia (www.photoblog.pl/dirrin). Z wyrazem szacunku Dirrin.
Hej! Chcesz aby ktos ocenil twoj sprawiedliwie? Nie mogles lepiej trafic! http://www.ocenki-maffdzia22.blog.onet.pl tutaj mozesz zostac sprawiedliwie oceniony! Zapraszam!
dobrze, jak dobrze, że jest takie miejsce jak To… że jest Taki Ktoś, jak Czado, i tacy My, tutaj, u stóp tych fotografii, razem… razem…pozdrawiam… ciepło.uważajcie na siebie uważnie!
Może to pora, o której wracałam z Twojej drogi.. mnie postraszyła..Wytrawny wędrownik – odpocznie na mrozie, bez zacisznego szałasu? Mówisz „jeszcze” i doszedłeś w jedną stronę.. Trzeba Wrócić. To się kłóci z odpoczynkiem i błogością w objęciach, dotyku zimna. Może trzeba też umieć – nie wychodzić…?
Pisałaś wtedy m.in. (pozwolę sobie zacytować fragment) „…dla niektórych zachwyt jest jak chleb powszedni – tak bardzo potrzebny…”Zgadzam się z Tobą. Twoje słowa są ponadczasowe i myślę, że mogą ponownie pod znaną nam kapliczką zagościć – pasują i tutaj Ja dzisiaj zachwycam się szarościami. Można się ze mną nie zgodzić, bo zdjęcie barwne, ale dla mnie barwne poprzez swoje różnorodne szarości: ciepłe, zimne, puszyste w chmurach i zbite w śniegu…złotem i fioletem opalizujące. W przygaszonej tonacji, w spokoju zmierzchu łagodnym spojrzeniem i miarowym oddechem – odpoczywam… zbieram rozbiegane myśli i układam je do snu. Zanim zgaśnie (pod moimi powiekami) ostani blask wieczornego horyzontu, powiem im jeszcze „Aniele Boże…”Pozdrawiam
Dzięki Twoim obrazom i ja mogę wrócić w moje ulubione TUTAJ miejsca… teraz nawet wyobrażam sobie drogę, jaka zaprowadziłaby mnie do tej kapliczki….i na tą chwilę nie szkodzi, że „to wszystko” tylko wirtualnie. Cieszy bardzo, gdy można zobaczyć nowe oblicza znanych już miejsc – odkrywa się je na nowo, a w pamięci pozostają jako kolejne wycinki rzeczywistości, które chciałoby się pochwycić własnym spojrzeniem i wrażeniem……dużo mi się ich uzbierało od kiedy tutaj, do Ciebie zaglądam …czy starczy czasu? …które ważniejsze?…a ile jeszcze jest takich miejsc i chwil, których ani Ty, ani nikt inny nie widział? …czekają na Ciebie (a my z nimi) byś je TU przyniósł – byś tym sposobem „tam” zabrał nas ze sobą……szczęściarzu chwili pozdrawiam
Czy to znany nam krzyż ze zdjęcia ‘Bym nie zabłądził’ z dn.30.12.2006.? Ten w białych zaroślach, przy drodze do Rymanowa Zdr. , z galeryjką na szczycie cokołu i krzyżem w kształcie gwiazdki ? Na dzisiejszym zdjęciu jest prawie nierozpoznawalny w tej granatowej, wieczornej łunie i koronie ze szronu i sniegu.
…drogowskaz dla powracających wędrowców..niebieski szlak , którym czasem można powrócić do spraw chwilowo najważniejszych, kierunek prosto w marzenia……
Patrzę się i widzę: Szadzią spowite drzewa Co w korzeniach tkwi nadzieja Trawę białą jak zła śmiertka Co przychodzi zbyt wczas po człowieka Niebo martwe, zimne Co hamuje anielskie promienie Lecz gdy czas przyjdzie …
Niebo błękitniało, niebo owdowiało,Owdowiały błękit białym śniegiem spadł,Co się nagle stało, że tak biało, biało.(Jan Brzechwa) śliczne zdjęcie.Kiedy je oglądam wracam myślami do dzieciństwa,kiedy to mama czytałam mi ,,Królową śniegu”:).
Proszę! Przyłącz się do akcji na moim blogu! Nic nie stracisz, dawając mi jeden komentarz po przeczytaniu postu, możesz tylko i wyłącznie pomuc innym. http://www.nika-5.blog.onet.pl
„Całą noc padał śnieg cichy,cichy,cichuteńki Przyszedł świt,a tu świat cały biały,bielusieńki Jakby kto świata skroń gładził chłodem białej ręki I powiedział szeptem doń:nic sie nie bój mój maleńki…” Czadowo-Hemarowo-Preisnerowo-Rybotycko czyli po prostu cudnie……………….
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku! Dość dawno tu nie byłam i „użyłam” sobie na Twoich zdjęciach. Wiem, że to egzaltacja, ale naprawdę oglądając, jak piękna jest Polska, można mieć mokre oczy…
Realnie może tak, ale tutaj z każdą Twoją nową wędrówką – inna. Tym razem raduje dźwięcznym błękitem. Patrząc na zdjęcia od początku tegorocznej zimy coraz bardziej się wypogadza i ciekawe jakie będą kolejne jej wcielenia – pełne słońca, czy może z groźnymi śnieżno-burzowymi chmurami.Ach…tak zajżałam tu jeszcze po odrobinę zimowego oddechu, by sny miały natchnienie.Pozdrawiam łagodnie… na wpółsennie, ale nadal trzeźwo myśląc
…pełna światła i blasku, radośnie mrożąc uszy i pakując się za kołnierz pokazuje na co ją stać ..wyż w końcu przecież ;o))…mrużąc oczy rozglądam się oczarowana srebrem, bielą i błękitem…. rozcieram zmarznięte ręce i myślę sobie o herbacie z prądem, oj tam ….i następnym razem nie zapomnę okularów słonecznych…bywaj ciepło w kolejnych przestrzeniach ;o)….
Jeszcze niedy nie widzialam czegos tak wspanialego……nie wiedzialam, że mozna aż tak uchwycic piękno przyrody……Brawo…Brawo…Brawo…..Jestem pod wielkim wrażeniem……Życze powodzenia=)
Cudowne zdjęcia, aż mi się łza kręci w oku….Samotne podziwianie takich pejzaży jest przejmujące, ale najgłębiej odbieram takie widoki siedząc na końskim grzbiecie i galopując szalenie czując wiatr na twarzy- zgranie ze zwierzęciem, połączenie z matka Natura……pełnia ukojenia…
Nie pytaj mnie, ile nam jeszcze czasu zostało ? Ile zachodów słońca odbierze nam dech w piersiach i ile snów będzie miało swój początek na jawie …’A w bajce tej, gdy zmierzch wygania świerki z lasu, a zimowy wiatr rozdmuchuje żar nieba na zachodzie, to dzieją się rzeczy niemożliwe… Suną iglaste matrony po białym dywanie, majestatycznie, z powagą. Na głowach mają strzeliste czaka z lodu, oszronione czuby z piór, płaszcze w poły pełne śniegu. Idzie cały leśny dwór. Kroczy i staje w świetle zorzy. Damy, hrabiowie, giermkowie trwają w ciszy, w bezruchu, w zapatrzeniu. Spektakl trwa … Blask dogasa … zmrok gęstnieje. Mróz zamienia wszystko w kamień i trzyma aż do świtu. Wtedy amfora słońca wylewa na świat pierwsze, blade strumienie młodego wina. Świerkom spada lód z płaszczy, uwalniają ramiona i rozprostowują skrzydła. Odlatują stadami wron na północ, ku nocy. Bo w bajce tej, czarodziej zły …’
Patrzę się i widzę:Szadzią spowite drzewaCo w korzeniach tkwi nadzieja Trawę białą jak zła śmiertkaCo przychodzi zbyt wczas po człowiekaNiebo martwe, zimneCo hamuje anielskie promienieLecz gdy czas przyjdzieOdpowiedni, sakle zimna zmieniA na twarzach śmiech odbije i Duszach ludzi goreń zapanuje
…..aksamitny miękki wieczór chłodnych szaro-błękitów…barwy opalizują dziwnym światłem zmroku i myśli , którym sprostać nie łatwo…..bo granatowa pełna noc jest we mnie, a ja nic znowu nie wiem o sobie…..jak o gwiazdozbiorach , którym zaufać nie sposób w obliczu pełni księżyca?…….. albo może piękno staje się esencją życia…. szczególnie wówczas , gdy zima chłodem wita od progu?… wtedy być wiosną lub jesienią…..
…kiedy wrócę?- Na późną kolację zdążę… jak zawsze, Kochana…A tymczasem otulam Ciebie myślami i pośród świerków oczarowania, towarzyszysz mi w symfonii zmierzchu. Daleko od siebie, a w myślach razem… zasłuchani, zapatrzeni, zachwyceni….dlaczego tak późno?- Nogi już nie chciały prowadzić…Lecz dźwięki cudownych barw i ciszę mroźnego wieczoru w sercu i swojej radości Tobie przynoszę….czy jurto pójdę znowu?- Przecież wiesz…Z każdym krokiem, z każdym wiatrem, z każdą gwiazdą po zmierzchu tak naprawdę… do Ciebie mi bliżej w miłości wszelkiej, Kochana…Nie pytaj…, zrozum…, wybacz…, ja się nie zmienię – KOCHAM.
…a trzecie zdjęcie mogłabym oglądać godzinami, powiesić je sobie w salonie i marzyć bez końca o zimie latem….albo zanim ubiorę czapkę i rękawiczki, wyłączę radio i wyjdę na długi spacer w miejsce takie prawie jak TO, a wszystko dlatego ,że czarodziejsko działają na mnie godziny zmierzchu, gdy złociste światło wydłuża cienie drzew i zaczyna się magia….
oj zawsze marzyłam żeby zobaczyć góry zimą piękne zdjęcia aż zachęcają do tego ale cóż ja mogę zrobić? mam dopiero 13lat pozdrawiam przejżałam zdjęcia od góry o dołu:-) Becia
Dziękuję za kolejny rok pełen piękna i proszę o więcej, bo dzięki Panu łatwiej jest wierzyć że wśród otaczającej szarości dnia codziennego są miejsca pełne magii. Wszystkiego dobrego w nowym roku Pozdrawiam Angelika
Dajesz CZADU Czado!!! Gorąco.Skupiłeś Wielką Rodzinę wokół ogniska piękna, zachwytu, wrażliwości, sympatii.Często oglądam prezentowane zdjęcia, czytam komentarze i zawsze odnoszę wrażenie, że wstąpiłam do klubu znajomych nieustannie zdumionych pięknem natury.Temperatura spotkań zawsze wysoka.Autorowi oraz wszystkim komentującym i oglądającym życzę by Nowy Rok 2008 był szczęśliwy.
Czyli każdy z nas widzi inaczej – na swój sposób postrzega barwy, hmmmm……to teraz już wiem dlaczego śnieg pod rozłożystym drzewem teraz jest dla mnie pomarańczowy, a gdy słońce wypełniało mój pokój wydawał się być z lekka różowy…nocą natomiast robi się prawie cynobrowy – aż „parzy” w oczy A u mnie teraz… (słowami nieznanego mi autora)”Cicho, cichuteńko Śnieg bielutki prószy…Wolno, wolniusieńko Pokój wlał do duszy.Cały świat ten pokrył Swym całunem białym, Cały świat się zdaje Dobrym, doskonałym!…Milknie wrzawa świata Pośród śnieżnej ciszy, Duch w górę ulata, Swego Stwórcę słyszy…”…cieszę się bardzo Tylko sylwestrowy wyjazd do znajomych nie wypali, bo samochód się zbuntował, ale co tam… przyzwyczaiłam się do jego humorów i rozumiem, że woli postać sobie pod białą pierzynką, niż telepać się tyle kilometrów w pośniegwym błocie
Śnieg jest biały w tym sensie, że ma barwę padającego nań światła. Postrzeganie barwy światła jest zupełnie subiektywne ponieważ mózg pospołu z okiem przekazuje myślom barwy takie jakie uważa, że powinny być Pozdrawiam.
Z okazji Nowego Roku, słowami Zofii Kobyłeckiej pragnę złożyć Wam… „Życzenia dla Przyjaciół” Kolejny rok za namilepszy czy gorszy był – pytamywspaniałygdyż dał nam możliwość istnienia darował czasby móc jeszcze kochać.Dla takich jak myoszalałychz miłości do światakażdy rokczy dwa latamają niewymierną cenę.Tak wiele serc czeka na miłośćtak wiele ptakówna pożywienietak wiele kwiatówdo zachwycaniai tak wiele słówjeszcze do napisania.Życzę Wam zdrowiaspokoju i ciepła miłości.Niech ten Nowy Rokrozścieli przed Wamiz ludzkiej ąyczliwości kobiercei za serce płaci sercem.
jabłuszka … Bardzo dawno temu, tata po powrocie z sanatorium z Krynicy przywiózł nam właśnie takie jabłuszka… nazwijmy je „użyteczną” pamiątką z gór. Lecz ja z bratem wstydziliśmy się na nich zjeżdżać z osiedlowych górek, bo nikt takich nie miał, a ich kształt nie wszystkim przypominał jabłko, no i sposób zjeżdzania…bezpieczniejsze wydawały się sanki.Dziś jabłuszka bardzo się rozpowszechniły i żaden z nas nie powstydziłby się już zjazdu na nim. Zazdroszczę Tobie, że mogłaś „ślizgać się” na stoku, który swoją równą powierzchnią aż prosi, by go w szalonym tempie pokonać.Pozdrawiam
Zadziwiające ile barw i odcieni posiada znany potocznie z bieli śnieg. Gdy się tak napatrzyłam na Twoje zimowe fotografie, to poddaję w wątpliwość czy śnieg kiedykolwiek jest naprawdę biały. A może on tylko wydaje się biały? bo to wcale nie biel jako kolor, lecz światło w swojej najczystszej postaci. No bo kiedy śnieg jest dla nas biały ? – kiedy słońce w pełni i niebo najmniejszą chmurką nie skażone, a my niemal ślepi od bijącego blasku i wszystkoogarniającego światła.Wcześniej pisałam o ciepłej i zimnej bieli, ale przecież ciepła biel to pewien odcień kremowej barwy, a zimna – to najdelikatniejszy z najdelikatniejszych błękitów… więc zaryzykuję stwierdzenie, że nie ma czystej bieli w naturze… ale mogę się mylić.To czysto subiektywne dociekania nie oparte na żadnej nauce, jedynie na wrażeniach (a te bywają złudne).P.S. Gdy byłam mała bardzo żaliłam sobie, że w moich kredkach nie było białej i nie miałam czym rysować śniegu – zawsze był u mnie niebieski albo pomarańczowy. Dzisiaj te rozterki dzieciństwa śmieszą, ale też wewnętrzne zadowolenie rozpiera, że używane wtedy „kolory zastępcze” nie były wcale chybione
Przypomina mi się rozmowa jednego z chłopców z kolonii organizowanych swego czasu w Puławach przez moich rodziców. Rozmawiał z rodzicami przez telefon i zapytany co własnie robi odparł głosem dumnym i zadyszanym, że właśnie wspina się na K2.Ta góra na którą wjeżdża wyciąg to „K2″, na które „wspinałam się” wiele razy jako nastolatka, a potem jak już stanął wyciąg, po zmierzchu wjeżdżałam ratrakiem – w tym samym celu – zjazdy „na worach” lub jabłuszkach. Najgorszy był początek, bo tam zbocze nagle zwiększa pion, więc gdy ruszałam widziałam przed sobą tylko kilkanaście najbliższych metrów…a potem trzeba było jeszcze ominąć TO drzewo. Moje ulubione zresztą.A to zdjęcie zakątka, gdzie śniegu tak dużo, gałęzie nisko i takie światło, że tylko się schować i uśmiechnąć mi się bardzo podoba. Może znajdę to miejsce.
Patrzę na to zdjęcie na dole… Drzewo, od którego bije światło nadziei. Tak bardzo chciałabym tam być, aby trochę tej nadziei wlało się w moje serce, trochę tego ciepła, które teraz tak potrzebne…
Strasznie mi sie podobają twoje fotki. Moim hobby tez jest fotografia, ale jestem dopiero początkująca. Zapraszam na mojego bloga http://www.fotki-mm.blog.onet.p l Czekam na ocenę:)
‘Suną ogniste rydwany’ słońca na wschodzie … a może na zachodzie nieba ? Bursztynowe iskry sypią się spod kół orszaku w tym oszalałym pędzie. Nie ważne, czy dzień się rodzi, czy umiera we krwi. Minut to tylko pięć a może dziesięć i choć temperatura rośnie, to jednak białe przestworza trwają niewzruszenie, nieczułe na chwilowe ekstrawagancje bóstwa. Helios rzuca spojrzenie w białe lustro ziemi … i odchodzi na bal w otchłanie kosmosu. Niech nas ogrzewa i traktuje delikatnie w Nowym 2008 Roku, czego Wam i sobie życzę.
przejrzałam wszystkie Pana zdjęcia na tym blogu…przeczytałam wszystkie komentarze…ale pierwszy raz komentuję…bo już nie wytrzymałam…potrafi Pan uchwycić piękno,które nam pozwala dostrzec to co niezauważalne…dziękuję za wzruszenia…
Cudownie powyższe pejzaże ogląda się nocą… głęboką nocą, kiedy miasto zmęczone gwarem dnia już nie ma siły wydawać żadnych dzwięków, kiedy „szczekliwy” pies sąsiadów nareszcie zaśnie, kiedy nawet nocne autobusy nie mają śmiałości odwiedzić przystanku przez długi czas … WTEDY TRWA UPRAGNIONA CISZA….cisza, na którą czekam co noc,…cisza, która pozwala myślom swobodnie rozwinąć skrzydła,…cisza, która wraz z cimnością są teraz częścią wspólną mojego i Innego świata – otaczają je i sprawiają, że moim światem jest na tą chwilę Inny świat, bo nic poza nim nie dostrzegam.Mogę swobodnie biec na spotkanie kryształowym drzewom lub wolniutko chodzić po skrzypiącym śniegu, wsłuchując się z namaszczeniem w każdą fazę kroku i dźwięk, jaki wydaje biały puch ugniatany podeszwą zimowego buta. Mogę zatańczyć z gwiazdami w szalonym kołowrotku lub pozwolić księżycowi, by poprowadził moje spojrzenie swoją dzisiejszą drogą po nocnym niebie. Mogę położyć się na samym środku śnieżnej autostardy i posłuchać jak oddycha zimą Ziemia lub „zagadać” ze świarkami bliźniakami, które w tajemnicy przed wszystkimi, wspinają się co noc na „K2″.A wszystko to bez żadnych ludzkich świadków – tylko ja i Inny świat, który głęboką nocą czaruje wyimaginowanym światłem i zaprasza w swoje (niczym teatralne) przestrzenie. …przestrzenie, które zdaje się, że kończą się tam, gdzie kończy się blask światła, a wraz z nim jakikolwiek świat w bezkresnym, czarnym wszechświecie – my jedni, w samym centrum… a poza nami bezkresna, wieczna cisza.Tylko wszytskowidzący blask księżyca (niczym sufler) podpowiada, że za kurtyną kryształowych drzew nie ma wcale bezkresnej ciemości… a Inny świat to tylko część Wielkiej Sceny, której druga odsłona nastąpi za dnia….lecz na tą chwilę trwa jedynie Inny świat i gdby nie ograniczająca biała ramka wokół drugiego zdjęcia byłabym pewna, że mój świat jest kontynuacją Innego świata – za sprawą ciszy i ciemności (czerni) łączą się ze sobą stanowiąc jedno.
To stok narciarski Kiczera w Puławach Górnych. Rzeczywiście nie wszytskie zdjęcia są w czerni i bieli ale światło lamp oświetlających stok (chyba halogenowych) zostało zrównoważone jako białe – w dali światła o innej temperaturze – prawdopodobnie sodowe. Pozdrawiam.
Czy jest to może Park w Rymanowie Zdrój ? Zdjęcia nie są chyba jednak w konwencji czarno-białej ( przynajmniej ostatnie ), bo na trzecim widać w tle ciepłe, żółtawe światło lampy w kontraście do lodowatego blasku księżyca, chłodu pola i drzew.
Och zabierz mnie tam, zabierz mnie tam:) Kiedy patrzę na te dwa drzewa piękne, białe i cudowne, myślę sobie „Dobry Boże pozwól mi iść wysoko, by po drodze pod górę zostawić problemy, pozwól mi patrzeć na ten inny, dobry świat i być cząstką jego, jak te drzewa, choć przez krótką chwilę…”
Masz racje, Waldku: ‘Inny świat’ ! Czarodziejskie śniegu puchy … a u mnie szara depresja, bieli jak na lekarstwo … Chodzę po Kampinosie i szukam zimy. Jak długo jeszcze będę wmawiać sobie zachwyt nad czarnymi, łysymi gałązkami drzew, na których nawet szron długo nie zamieszkał ? Poczaruj jeszcze Czado, sypnij śniegiem ! Może i do nas, na Mazowsze doleci ?
Zamierzam dać im, a tym samym sobie choć odrobinę radości z szusowania po prawdziwym śniegu. No, z tym szusowaniem to przesadziłam – na wytrawny stok ich nie zabiorę, ale do lasu na naukę „chodzenia na nartach” z pewnością… i to może już w przyszły weekend. Tylko muszę dowiedzieć się jak je odpowiednio przygotować, bo te z dzieciństwa (to jak pamiętam) tylko świeczką smarowałam – podobno miały wtedy lepiej się ślizgać, lecz ja różnicy nie dostrzegałam.Ale wszystko będzie możliwe tylko wtedy, gdy śniegu przybędzie – jak na razie to ma topnieć po niedzieli
Nie wiem jak inni, ale ja bym takie stare, cudne narty oczyściła i przyczepiła gdzieś na spadzistej ścianie dachu kominka albo na ścianie jasnej klatki schodowej z drewnianymi schodami. Niechby w nocy, jak wszyscy śpią, obie ‘staruszki’ szusowały sobie po śniegu ścian korytarzy i pokoi, wywołując niemrawe zainteresowanie kota, co czeka na księżyc.
Nie dziwię się, gdyż przychodzą takie dni, kiedy ja sama jej nie czuję, choć intuicja mówi co innego, przestrzega. Ostatecznie … najbardziej nieprawdopodobny przypadek, po zbadaniu i rozłożeniu na czynniki pierwsze, okazuje się być złożonym łańcuchem przyczynowo – skutkowym o znamionach cudu. Tak jest w skali makro. W skali mikro jest zupełnie odwrotnie: gdy tak analizujemy i rozkładamy materię na coraz to mniejsze cząstki, okazuje się, że tam na końcu ‘nitki Ariadny’ nic tak naprawdę nie ma ! Chaos nieuchwytnej energii ! I co z tym teraz począć ?Jak sobie wytłumaczyć, że składamy się z niczego ! To jakby dowiedziona naukowo ‘Czarna magia’ … Ale do rzeczy: miło się różnić w opiniach i interpretacjach, by znowu się ze sobą zgodzić w innych kwestiach …
U rodziców nadal stoją (może czekają, aż ktoś sobie o nich przypomni) narty dziadka Romana… długie, drewniane, na czerwono pomalowane, ze sprężynkami, by o piętę buta zachaczyć i taką „wajchą” z przodu, by tą sprężynę dobrze naciągnąć.Ciekawe, czy nadawałyby się jeszcze do użytku… ale jak bym w takich nartach „wyskoczyła”, to ludzie pokładliby się na stoku ze śmiechu… a „jaskiniowica” odesłali z kwitkiem, bo nie spełnia norm.Tak sobie myślę, że kiedyś narciarz wyglądał jak narciarz, a teraz rzeczywiście przypomina kosmitę Pozdrawiam i dobrych myśli oraz radosnych wydarzeń w Nowym Roku życzę
Ostatnio bywam wśród takich kosmitów. Oni mają naturę młodych kotów, potrafią się bawić wszędzie i wszytskim, a że zabawki są plastikowe i aluminiowe – takie czasy, kiedyś były drewniane…
Dla mnie tutejsi ludzie wyglądają jak kosmici, którzy przybyli na naszą Planetę zbadać przyciąganie ziemskie Przepraszam… śmieje się trochę, a sama pewnie nie wiedziałabym teraz jak narty założyć. I pomyśleć, że jako dziecko śmigałam na łyżwach i nartach… pamiętam je nawet – były niebieściutkie, a kijki zakończone pomarańczowymi „talerzykami” u dołu.Gdzie się podziały te umiejetności, które Dziadzia tak wytrwale wpajał?Jazdy na rowerze podobno się nie zapomina – i nie zapomniałam, pływać na nowo nauczyłam się sama, jazdę na łyżwach próbowałam przypomnieć sobie w zeszłym roku – dziś pamiętam, że były to bolesne próby :/Teraz pora na narty…Tak mi Waldku narobiłeś ochoty, że ja naprawdę na tych nartach stanę w tym roku… co będzie dalej – trudno przewidzieć W tym momencie strasznie zazdroszczę dzieciom, które mają taką łatwość uczenia się, a przy tym wcale się nie boją i zupełnie naturalnie do wszystkiego podchodzą. Dorosły natomiast, potrafi nawymyślać tyle powodów i przeszków, że samym tym myśleniem odbiera sobie ochotę, zanim cokolwiek zacznie robić.Czasmi dobrze by było nie mieć świadomości wszystkiego – bardziej błogo by się żyło.I gdy wczorajszej nocy zobaczyłam cudowne woale różu rozwiane nad ciepło-brązowym zamszem horyzontu, zapragnęłam pochwycić te cudowne barwy do magicznej fiolki, by mieć ją przez cały dzień przy sobie.. i spoglądać na nie: na ich subtelności i delikatności, kiedy tylko przyjdzie mi na to ochota.Skoro zapachy można zamknąć w fiolce, dlaczego nie barwy?… które później możnaby rozpylić zmieniając otoczenie wokół.Marzy mi się cały regał barw, jakie Czarodziej utrwala na swoich fotografiach. Zaraz obok fiolek z woalem różu stanęłyby błękitne rytmy buków (fotogrfowanych przez Waldka zeszłej jesieni), albo oranże modrzewi skąpanych w zachodzącym słońcu. Bardzo dużo jest takich „Waldkowych” barw, których później nie sposób opisać inaczej jak chrakrerystyką zjawiska, np. kolor śniegu oświatlonego wschodzącym słońcem przy -30 st.C (jest tu na blogu takie zdjęcie – nie pamiętam już gdzie, ale pamiętam ten kolor, podobny do różów jakie są na powyższych zdjęciach)…a tak mi się marzy, przy okazji nart… o barwach pochwyconych w fiolki
Polemizowałabym stanowczo: Jak natura może być martwa ? Czy nie widzisz, że żyjemy z jej łaski na uśpionym wulkanie ? ‘Nareszcie’, choć może i dobrze, że sporadycznie: istoty ludzkie – ‘gasnące zapałki’ w nieskończenie gorącym kotle życia, jakim jest i będzie długo po nas Ziemia. Dla mnie te postacie są dziś jak manekiny, jak wycięte z innej przestrzeni szachowe pionki, mumie ( którymi będziemy za tysiąc lat ) wstawione w pejzaż. Nie pasują tu, nie współgrają z otoczeniem przez te swoje błyszczące kaski, aluminiowe kijki i inne atrybuty ludzkiej myśli technicznej. Homo sapiens sapiens górą !? Przetrawi Ziemię i wypluje, to co po niej zostanie jak pestkę wraz z samym sobą … Na 12-godzinnej tarczy zegara, jakim jest życie planety, my, ludzie pojawiliśmy się dopiero 15 sekund temu ! Ile sekund jeszcze przetrwamy w swojej arogancji ? Co po nas zostanie ? Góry plastikowych pieluch ? Dinozaury, żyły około 150 mln lat na ziemi i zostały po nich kości … My, człekopodobini liczymy sobie najwyżej 200 tyś. lat , z czego ostatnie 10 tyś. bardziej świadomie … To my jesteśmy martwi a planeta żyje i żyć będzie, choć już inaczej, gdy nas zabraknie … Nie czujesz tego ?
Brawooo ! :-O Słyszę, że rozsypał Ci się kram ze starymi, cudownymi piosenkami … A ‘propos: ‘Piosenka, to sposób z refrenkiem na inną, nieładną piosenkę’ . Tak na marginesie: ‘Przychodzimy, odchodzimy, pomaleńku, na paluszkach …’
Ktoś obok, jakby za kurtyną jasnego dnia lub pod sceną barwnego widowiska upiekł nam pyszne ‘ciasto z cienia’. To jakby inne menu … ‘menu Suflera’. Wzgórza piernikowe falują i emanują zapachem bakalii, rumu i orzechów, jagodowo – bezowy krem płynie po zboczu a czekoladowe girlandy świerków mają co najmniej 90% kakao. To ciekawa odmiana po świątecznych rozkoszach podniebienia, wywołanych śnieżnym sernikiem i puszysto-pudrową karpatką. Smacznego !
..”gdzieś obok nas” „czy mnie jeszcze pamiętasz” „pamiętam ten dzień”bo”gdy mi ciebie zabraknie”"to ostatnia niedziela”"pod papugami”wygra melodię”otwartą drogę mam do gwiazd” „dziś do ciebie przyjść nie mogę”..”czy to jeszcze za mało że klęcząc przed tobą”"włosy masz jak kasztany i kasztanowy masz oczu blask” i szbko, za szybko „pierwszy siwy włos” i słowa „gdyby matki głos mój synku”.. – wszystko zmierza, wspina się po ścianie, na szczyt z pałacem „obok”..
Owy pejzaż mnie przestraszył, a świerki przeraziły swoją mroczną posturą (jeśli to nie świerki to wybaczcie; wśród „choinkowatych” rozróżniam jedynie sosnę i modrzew, a reszta to dla mnie świerki).Całe foto wydało mi się „diaboliczne”, a ja poczułam się jak w jaskini Platona. W niej więźniowie (przykuci nieruchomo), moga widzieć jedynie cienie na ścianie, jakie rzucają przesuwające się „obiekty” w świetle rozpalonego ogniska. Świat cieni, pozorów i imaginacji jest dla nich światem rzeczywistym, bo innego zobaczyć nie mogą… Dzisiejsze zdjęcie z wymownym tytułem „Obok” stawia mnie przed takim właśnie światem – światem moich wyobrażeń.Siedzę tam sama, znowu nie wiem co powiedzieć, jak to bywa w ważnych momentach… i chyba ostatnia, bo po zmierzwionym śniegu wydaje się, że sporo tędy przeszło. Języki ognia rzucają niemal poziome światło pod moje stopy, ale wyobrażam sobie, że to zachodzące słońce podsuwa złote promienie, by otulić swą miękkością i dodać otuchy w tym groźnym miejscu. Trzy postacie po prawej przygarnęły w swoje objęcia odrobinę żarzącego ciepła i łaskawiej na mnie spoglądają – mogę być wdzięczna, że choć trochę dają się identyfikować.Barwy nad horyzontem i łagodne światło tańczące z mgłami takie znajome, wzrok tęsknotą je głaszcze.Czy już mogę być uwolniona od wyobrażeń? Czy już mogę wstać i pójść, tak troszkę w lewo po magiczny Zachód… wyjrzeć przed mroczną kurtynę i zobaczyć prawdziwe światło? Mroczni strażnicy szalonych wzruszeń pozwólcie spojrzeć dalej… szerzej…
Zdjęcie piękne. Ja też za dużo własnymi słowami nie powiem, lecz Bolesław Leśmian pomoże mi w opisie tego zdjęcia:”Trzeba teraz w śnieg uwierzyć I tym śniegiem się ośnieżyć I ocienić się tym cieniem I pomilczeć tym milczeniem. „
bardzo przyjemnie i nastrojowo sie robi ,gdy się ogląda takie zdjęcia…zwłaszcza że u mnie ani krzty śniegu-a u Ciebie TAK biało -dużo Milości i Wszelkiej Pomyślności w Te Święta i w całym 2008 ROKU ..))))
P.S. ” I nieważne, że brak śniegu, I nieważne, że wciąż w biegu. Bo świątecznie i wesoło Tylko z najbliższymi wkoło!Przeto życzę, co jest ważne:Zdrowia, ciepła i przyjaźni Tak o Wigilijnym zmroku Jak i w całym nowym roku! „
Niech bedzie swiatlo i radosc, ktorej potrzeba. Zdrowie-bez ktorego trudno cokolwiek planowac i marzenia, bez ktorych nie ma kolorowych dni. Tego wszystkiego zycze Tobie, Twoim bliskim i tym wszystkim, ktorzy tutaj przychodza, aby obejrzec prawdziwe piekno zatrzymane w Twojej fotgrafii. Pozdrawiam serdecznie i cieplo!
..spotkaliśmy wędrowca, który właśnie zszedł z gór i odezwał się do nas, powiedział – dobrych Świąt. Jego twarz zdradzała wiek, ale nie bezlitośnie. To my stojąc przy nim czuliśmy się fizycznymi starcami. On miał w rękach kijki wystrugane z gałęzi. Z jednej strony przymocowane były do nich skórzane tasiemki, tworząc uchwyty dla dłoni, a z drugiej długie gwoździe stanowiły podparcie. Wędrówka w górę a potem w dół, zajęła mu półtorej godziny. Na głowie miał wełnianą czapeczkę z „uszami”, taką jak robią na drutach nasze kobiety gór.Odchodził dziarskim krokiem szeregowca.Oni dlatego długo żyją.Góry, trawy są rude i zielone. Przyszłam tutaj popatrzeć na prawdziwe Święta i jeszcze raz złożyć życzenia. Zdrowia, szczęścia i przyjaźni.
kochani… niech was otuli ciepło Miłości, narodzonej w naszych pragnieniach i tęsknotach, w nocy, w ciszy, w samotności i w bliskości, dzięki, że jesteście zapatrzeni w Czadowe pejzaże, rozmarzeni…
Przy wigilijnym stole,Łamiąc opłatek święty, Pomnijcie, że dzień ten radosnyW miłości jest poczęty;Że, jako mówi Wam wszystkimDawne, prastare oręzie,Z pierwszą na niebie gwiazdąBóg w Waszym domu zasiądzie.Sercem Go przyjąć goracym,Na ścieżaj otworzyć wrota – Oto co czynić wam każeMOŁOŚĆ – największa cnota.J. KasprowiczMili Moi … Czarodziej przykazuje nam, że nie wolno przestać marzyć, więc w tym szczególnym Dniu życzę Wam: spełnienia Marzeń, o które trzeba walczyć, Radości, którymi warto się dzielić, Przyjaciół z którymi należy być i nadziei bez której nie da się żyć”Wszystkiego Naj, Naj, Naj…
„Przyjdz na świat,by wyrównać rachunki strat Żeby zająć wśród nas puste miejsce przy stole Jeszcze raz pozwól cieszyć się dzieckiem w nas I zapomnieć,że są puste miejsca przy stole…” (z Preisnerowej „Kolędy dla nieobecnych”) Tobie Czado i wszystkim „poznanym” tutaj :pięknych,rodzinnych,pełnych miłości Świąt Bożego Narodzenia
Egoistycznie życzę Panu zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia w Nowym Roku, żebyśmy mogli jak najczęściej otrzymywać to piękno, które pozwala przetrwać w mieście trudny czas pomiędzy wyprawami w góry
Macie rację dziewczyny,jest super.Ja na taką zimę mogę tylko popatrzeć dzięki tym pięknym foto.Bajecznych ,zimowych widokow w rzeczywistości,przepełnionych miłością Świąt Bożego Narodzenia, a w Nowym roku wielu niezapomnianych chwil.Życzę wszystkim
Oj, zebrałoby się sporo owoców z tego krzaka na gorącą herbatkę różaną albo jako dodatek do Wigilijnego kompotu z suszonych owoców … Natura sama najpiękniej się zdobi na Święta, wystarczy tylko otworzyć szerzej oczy i dać się porwać jej urodzie. Zdrowia, gorącego serca i wiecznej radości fotografowania, Tobie Czado i Wam Drodzy Goście !
..jakie to piękne, gdy na zdjęciach można zobaczyć czyjeś emocję, dostrzec pasję z jaką zostały zrobione szczerze podziwiam i gratuluję tych pięknych obrazów.. no i oczywiście : radosnych, „ciepłych” Świąt Panie Czado..
justka94
25 Styczeń 2008 18:37
Piękne zdjęcia. Zapraszam do mnie, dopiero zaczynam przygodę z fotografią. Pozdrawiam. Adres to foto-j.blog.onet.pl
justka94
25 Styczeń 2008 18:37
Piękne zdjęcia. Zapraszam do mnie, dopiero zaczynam przygodę z fotografią. Pozdrawiam.
~Carrmelita
25 Styczeń 2008 02:05
Co do rzeki węgierskiego wina, to parę wieków temu Jaśliska konkurowały z Duklą o ‘palmę pierwszeństwa’ w handlu i składowaniu wina. Św. Jan Nepomucen patrzył ze zgrozą ze swojego pagórka, jak zdesperowani mieszkańcy Jaślisk na siłę zawracali kupców z drogi do Dukli i prowadzili do Jaślisk. Przełęcz Beskid była i jest niestety o 81 metrów wyżej położona w stosunku do Przełęczy Dukielskiej i stąd wziął się problem … Z czasem Dukla zwyciężyła a Jaśliska podupadły gospodarczo.
~ameli
25 Styczeń 2008 00:50
…będą kolejne maje
i myślę, że Beskid Niski będzie dla mnie kariną powrotów, tak jak dla wielu są nią Bieszczady…pola, łąki, a pomiędzy nimi drogi i ścieżki z kapliczkami na rozstaju, małe wioski rozsiane przy drogach, duże przestrzenie, niewysokie góry
(zadziorny kogut na drodze w Bałuciance) i… kojący spokój, jak woal otulajacy magiczne pejzaże – swojsko mi tam było i chyba najbardziej „przytulnie” sposród tych gór, po których do tej pory chodziłam.
~kkim@poczta.onet.pl
24 Styczeń 2008 15:28
Jak zawsze piekne fot
polecam miejscowość Wisła Carne są tam najpiękniejsze kasakdy Polski
~J
24 Styczeń 2008 11:13
….wróci jeszcze, styczeń dopiero przecież….lukrowane pola i drogi posypie srebrnym pyłem astrologów…albo magiczne mgły rozciągnie przed wzrokiem wszędobylskim, garść gwiazd, srebrny płatek księżyca wtopi w prostokąt opalizującej czerni w noc zimową….trzeba troszkę cierpliwie poczekać , przypomnieć sobie kapliczki dziecinnych wzruszeń, obok których polne kwiatki powitają później wiosnę jak kiedyś…..
~ameli
23 Styczeń 2008 23:42
W takim razie, jeśli to kapliczka „U Jana” na Węgierskim Trakcie to dodam jeszcze, że …. dawno, dawno temu kiedy u nas panowali królowie, a traktem „spływała” na nasze ziemie rzeka węgierskiego wina, prowadzono tędy również bydło na sprzedaż do Rymanowa. Był taki zwyczaj, że zawsze oprowadzano je wokół kapliczki. Miało to być gwarancją, że zwierzę jest dobrej jakości, a na targu sprzedający z dumą zachwalał iż jego zwierzęta obchodziły figurę św. Jana….teraz takie zapewnienia na niewiele by się zdały, potrzebny jest „gratis” bardziej namacalny (żeby nie powiedzieć materialny)… cóż, inne czasy…po prostu…
~Carrmelita
23 Styczeń 2008 21:05
To tu byłam na Węgierskim Szlaku z Jaślisk. Było bajecznie, Ameli … Szkoda, że nie mogłaś zostać dłużej w maju i nie wędrowałaś razem ze mną. Prześlę Ci zdjęcie jeśli chcesz ( bardzo podobne ujęcie, jak Waldka tylko w innym nastroju ).
~Carrmelita
23 Styczeń 2008 20:59
Stęskniłam się, więc jestem ;P i co widzę ? Toż to czerwony ‘Węgierski Szlak’ z Jaślisk do Szklarów z widokami na Daliową, Banię Szklarską i Jawornik na pn. – wsch. Trasa bardzo malownicza, gdzie na pagórku czeka na nas kapliczka Św. Jana Nepomucena. Dreptałam tą drogą w maju w 2007 i siedziałam na wzgórku pod kapliczką, zajadając ( dyskretnie, co by się Święty nie obraził ) kanapki z serem i kiszone ogórki. Kolorystyka pejzażu mocno jednak odbiegała od obecnej … dominowały soczyste zielenie pól, błękity, szarości zachmurzonego z lekka nieba i piaskowaty odcień ścian kapliczki. W niej Św. Jan za szkłem, obdarowany kiściami sztucznych kwiatów. Nie chciało mi się stamtąd odchodzić, ale czas mnie gonił, bo do Rymanowa Zdr. miałam jeszcze około 12 km na piechotę, a zanosiło się na deszcz …
groballah@op.pl
23 Styczeń 2008 18:56
jak zwykle świetne zdjęcia pozdrawiamHalcia:)http://bardzo-amatorskie-zdjecia.blog.onet.pl
K_a_r_o_l
23 Styczeń 2008 14:37
Spokojnie, już wraca, góry za oknem znów zrobiły się białe. Jednak resztki śniegu też ciekawie wyglądają układając się w równoległe pasy. Pozdrawiam i zapraszam na foto-impresje.blog.onet.plPrzyznam się, że zazdroszczę panu bliskości Beskidu Niskiego…
~ameli
23 Styczeń 2008 12:46
W pierwszej chwili też pomyślałam o Gorcach, a dokładnie o Bulandowej kapliczce na Jaworzynie Kamienickiej. Te dwa „obrazy” podobne do siebie nie tylko za sprawą uroczej kapliczki, ale też nastroju miejsca – gdy tam byłam bure i gęste mgły otulały polanę Jaworzyny. Poza pierwszym planem rudej, zmokłej trawy nic nie było widać (nawet drzew, a przecież te były parenaście kroków przede mną) … jedynie kapliczka niewzruszenie nad wszystkim górowała – była drogowskazem i jakby mówiła „…to tu”.
~
22 Styczeń 2008 18:07
Piękne zdjęcia
)) Mogę zapytać gdzie to jest?Przypomina mi to moje rodzinne okolice (Gorce), za którymi tak baaaaaaaardzo tęsknie…Ech…. Dobrze sobie popatrzeć
www.wwielkimmiescie.blog.onet.pl
~storyboard
22 Styczeń 2008 16:47
gdzie to jest? Chyba już tu byłam…
~shuttersclick.blog.onet.pl
22 Styczeń 2008 11:22
gratuluję wyróżnienia
~maarja
21 Styczeń 2008 18:11
Dawno mnie nie było, ale… jak zwykle piękne… W górach zima zawsze dłużej; u mnie, w Warszawie może raptem trzy dni leżał śnieg, licząc od początku zimy do dziś, i trochę mi tęskno do tego bajkowego krajobrazu.Pięknie pozdrawiam i czekam na dalsze.
~Julia
21 Styczeń 2008 14:02
Czasami trzeba zawrocic. Jak zwykle piekne sa tutaj fotografie.