… niekoniecznie tu w przyrodzie, bo paru narwańców intensywnie treluje zgodnie z prawem swojej natury…
…mojej ciszy, która sprawia, że poprzednie widoki, które przecież porywały mnie, budziły emocje, przyspieszały tętno, wydawały się takie niezwykłe…
…teraz zdają się być niepotrzebnym krzykiem zakłócającym ciszę…
…Teraz jest inne niż było w środku dnia, teraz ja jestem inny…
…na jak długo?
P.S.
wystarczająco by nie zapomnieć dlaczego niezpominajki u J… mają inny kolor niż moje,
by powiedzieć Carmelicie, że jej wieże cerkwi są doskonałe i że odkąd mi je pokazała, patrzę na cerkwie szerzej, pełniej …
by kolejny raz podzielić z Amelią troskę o „Jej” „Stefana”…
by ogarnąć myślą Wszystkich moich gości z Polski, USA, Kanady, Niemiec, Wielkiej Brytaniii, Irlandii, Turcji, Belgii, Holandii, Australii i … Jordanii… pominąłem niestety kilkadziesiat państw, ale mam je wszystkie w moich myślach, które bez trudu objemują Cały Kosmos….
….a przecież to wszystko tylko uzupełnia myśli o moich najbliższych, z Których jestem i dzięki Którym jestem…
~czado
4 Lipiec 2008 12:41
~Jolka
30 Czerwiec 2008 22:28
Pamiętam,że rok temu chciałam wstawić tu komentarz w rodzaju: „Gdzie tak gnasz? Czy trenujesz do maratonu?” Może już ten pomysł kiełkował? Cieszę się, ,jakbym co najmniej sama się przygotowywała
~ameli
13 Lipiec 2007 05:23
dziękuję bardzo … już najwyższa pora spakować plecak i choć na dwa dni w odwiedziny do Dziadków pojechać… tylko niech przestanie padać. Bo TAM… jak gleba deszczem nasiąknięła to… mała ameli kalosze gubiła w tej nieprzebytej, błotnistej mazi zalegającej podwórko. Szpagaty można było na jej śliskiej powierzchni ćwiczyć… tylko kaczki szczęśliwe były taplając się beztrosko w brunatnych kałużach, a wyglądały jak nieboskie stworzenia – powiedziałabym diabelskie – po takiej kąpieli w naturalnym… wiejskim SPA
~www.zagubiony-aniol7.blog.onet.pl
11 Lipiec 2007 11:44
Super…Gdybym ja mieszkała w górach …ach..Chcaiała bym -tam zdjęcia wychodzą super….Ja też fotografuje..Bridget Jones:
~J
10 Lipiec 2007 14:56
….hhmmm…dotknąć lata? …gdy jasne włosy rozsypują się na opalonych ramionach, pachnie wokół lipa i koszona trawa, powietrze lekkie i słodkie budzi w głowie wszystkie dzikie myśli i zrobiłby człowiek głupstwo jakieś….. ale spokojnie, bo znowu na deszcz idzie…..na razie ;o)))…
~chwilka13
10 Lipiec 2007 00:31
siedzę sobie, patrzę na drogę polną i trwam w zachwycie!cieszę się, że tu trafiłam pozdrawiam
~Violcia
9 Lipiec 2007 23:22
i po co ja mam się powtarzać …. jak zwykle jest …..więc Pozdrawiam
~Iga
5 Lipiec 2007 11:32
No to życzę Tobie choć namiastkę tych opisanych urodzin z dzieciństwa aby były również okazją do tak wspaniałych opisów.Niech Cię wena twórcza nie opuszcza niezależnie od wieku.Wiele szczęśliwych momentów w życiu szczerze życzę z okazji tych i innych przyszłych urodzin.Pozdrawiam
~ameli
5 Lipiec 2007 01:04
Dotknąć lata… w urodziny… tak bardzo chciałam….bo moje urodziny z dzieciństwa tak właśnie wyglądały … dokładnie tak… tak je zapamiętałam….pełne słońca, błękitnego nieba, polnych kwiatów i zapachu nagrzanego letnim upałem zboża….do tego cykady olbrzymich świerszczy kryjących się w gąszczu traw, a w oddali muczenie krów pasących się na łące, które w tej spiekocie wody się domagały. Rzadko kiedy urodziny obchodziłam w domu z rodzicami, bo zwykle wtedy byłam już poza nim. Ledwo świadectwo ostygło i wrażenia z nim związane, ja miałam już spakowaną torbę i łóżko polowe przygotowane (zawsze ze swoim łóżkiem podróżowałam, by w licznej rodzinie nie mieć kłopotów z „miejscówką” i tylko czekałam kiedy rodzice zawiozą mnie na wieś … do Dziadków.Rzadko też kiedy zdmuchiwałam świeczki z urodzinowego tortu… mając tyle lat ile mam, można policzyć tą ekstrawagancję na palcach jednej ręki, ale wcale sobie nie żalę, bo… za tortami nie przepadam i zawsze krępującym było dla mnie być w centrum uwagi.Wolałam tę garść cukierków z przydziału (bo dzieciarni u babci nigdy nie brakowało, stąd zawsze równo i sprawiedliwie wszystko dzieliła), wcisnąć w kieszeń i ruszyć przed siebie w poszukiwaniu nowych okazów motyli, albo na dżdżownice by kury rarytasami nakarmić… albo na poszukiwanie skarbów. Bo zawsze na wsi było tak, że coś ktoś gdzieś położył lub wyrzucił tudzież zgubił, a później trawą to zarastało, łopianem albo innymi „wysokopiennymi”… i jaka radość była takiej małej odkrywczyni kiedy dziurawy garnek w rowie znalazła, albo sweterek w którym rok wcześniej małym kotom matkowała… o ilości pozostawionych lub znalezionych łyżek (bo te cieszyły się szczególną popularnością) – nie wspomnę. Zarówno łyżki, wiaderka jak i sznurek (ten do snopowiązałki) były na wiejskim podwórku, w zabawach dziecięcych, towarami niezbędnymi a zarazem deficytowym… stąd często na łuki (robione z gałęzi) i cukierki wymienialnymi Ach o zielonym groszku bym zapomniała, bo jeśli nigdzie nie można było mnie znaleźć, to z pewnością na polu zielonego groszku byłam. Uwielbiam groszek i tak bardzo mi tego smaku teraz brakuje.Niewiele groszkowych strąków mieściło się w małych kieszonkach, więc by mieć go w zapasie na cały dzień, za koszulką go chomikowałam – wyglądając przy tym jak pszczółka maja z pękatym brzuszkiem. Bywało, że i kilogram strąków za „pazuchą” targałam, bo kuzyni też łakomi byli, a przy tym leniwi.Najmilsze były wieczory kiedy jechaliśmy całą zgrają ciągnikiem po „zielone” dla krów…ależ wtedy pachnieliśmy łąką. A gdy krowy były już najedzone i do snu się szykowały, udeptując świeże siano pod sobą… my stojąc w drzwiach obory popijaliśmy jeszcze ciepłe mleko… dziadek nalewał je nam do garnuszków chochlą, prosto z kanki. Dzień się powoli kończył, a zachodzące słońce rozgrzewało swoją poświatą spokojne niebo. I choć nad horyzontem żar się unosił, to czuło się już rosę i rześki powiew wieczornego chłodu… pora zmykać do domu. Jeszcze tylko kolacja, kąpiel (ta nie należała do przyjemnych, bo pocięta od wszelakiego zboża skóra małej dziewczynki straszliwie szczypała zmoczona wodą)… pacierz, który (póki mogła i była) „nadzorowała” zawsze prababcia i można było iść spać … po wyczerpującym, pełnym wrażeń dniu.Dzisiaj nie udało mi się dotkać lata, bo szary beton w około… w dodatku deszczem obficie zmoczony, ale tutaj wspomnienia ożyły i jak kwiat rozkwitły… radośniej mi dzięki tym pejzażom.Dla mnie to urodzinowe obrazy… dziękuję
~mama
3 Lipiec 2007 22:19
A dokąd tak biegniesz…warto? …zatrzymaj się póki nie jest zbyt późno… z doświadczenia powiem -nie warto tak biec…Pozdrawiam
~Monique
3 Lipiec 2007 16:41
Pięknie i te kolory … zapachniało latemhttp://avangarda2007.bloog.pl
~Carrmelita
2 Lipiec 2007 22:46
No to ‘różowa piękność’ nareszcie doczekała się identyfikacji. Wierzbówka kiprzyca ? Anglik by się powiesił, a nie wymówił ! Dziękuję za pomoc.
~mariona
2 Lipiec 2007 16:04
Witam po długiej nieobecności. Nie czuję się specjalistą, ale rozpoznaję „różową piekność” jako Wierzbówkę kiprzycę.Popularny kwitnący kipricznik jest dowodem na obecność lata.Pozdrawiam
~J
1 Lipiec 2007 01:33
….na pewno nie łubin ..ale kurczeblade nie wiem jak to się nazywa i też proszę o pomoc specjalistów….zgroza …..widywane codziennie latem i nieznane oblicza botaniki….;o))))….
~Carrmelita
30 Czerwiec 2007 21:07
To chyba nie jest łubin ? Proszę o pomoc specjalistów.
~Carrmelita
30 Czerwiec 2007 21:04
Na wyciągnięcie ręki jest ….. ciepła, pulsująca życiem trawy cisza. Spokój, którego nie ma w dolinach, pełnych szos, po których pędzą spieszące się gdzieś samochody. Tu kolory łubinu zapowiadają nadejście wieczoru w barwie zachodzącego słońca. Czyhałam na te wieczory dwa tygodnie temu nad Lubatową, pod Turkówką, na Przymiarkach. Uciekałam z Iwonicza by nakarmić się bezludnymi przestrzeniami i przez chwilę ‘ nie być’ …
~rude wredne
30 Czerwiec 2007 18:14
… My tylko niezgrabnie narobilibyśmy sobie odcisków, a Ty musnąłeś ten złocisty dzień, ku naszej uciesze.. .:)radośnie!:)
~Julia
30 Czerwiec 2007 13:48
Alez Ty dotykasz lata! Nawet w biegu, z szybkim oddechem. Zatrzymujesz sie niby na chwilke, ale krajobrazy zostaja w Tobie ( i w nas przez fotografie) na dlugo. Zawsze mozna do nich powrocic. Zawsze zachwycic sie kolorem mijanych kwiatow. Poezja gor, pol, lasow. Poezja fotografii. I to ta z najwyzszej polki. Pozdrawiam Cie wakacyjnie!