
… przymierzyć kosę do łanu dojrzałej pszenicy. Byłem tak przejęty by nie zrobić mierzwy, odciąć równo od ściany, nie odciąć kłosów, które źle zagarnięte przewracały się w niewłaściwą stronę. Kosa miała do tego specjalny kabłąk z kawałkiem płótna, którego ustawienie było wiedzą niemal magiczną. Wszyscy na mnie patrzyli, a ja z tremą czekałem co powie Mama. Czy równo odkoszone od ściany, czy dobrze się zbiera? Co powie Tata, czy nie młócę kosą, czy na ściernisku nie leży ziarno, czy nie leżą kłosy, czy uda mi się nie zatępić ostrza, nie złamać kosiska? Bezpieczniej było robić powrósła lub zbierać to co wykosił Tata, choć ręce bardzo były przy tym pokłute i odrapane. Jednak kosa w rękach to ogromna nobilitacja, zaszczyt jakby się było głową rodziny, kimś w tym momencie najważnieszym. I jeszcze ta zdrowa rywalizacja z sąsiadami obok, kto więcej wykosi „za pudnia”, ile „pukopków”. Tato dał mi szansę, nauczył mnie, a ja już nie miałem okazji przekazać tej umiejętności moim synom.
Ech… to się nie wróci… przyjedzie kombajn i w kilka minut będzie po wszystkim.
Pszenica piękna. Tato wziąłby w dłonie kłos, roztarł i ocenił jakość i liczbę ziaren… i widziałbym tę Jego dumę, że jest tym kim jest, żywicielem rodziny w dosłownym tego słowa znaczeniu.
Nie wszystko rozumiałem wtedy, podobnie jak daleko mi zrozumienia wielu spraw dzisiaj. Obraz naszej rodziny zbierającej wspólnie chleb z pola jest jedym z najcenniejszych jakie mam. I nie tylko w pamięci, gdyż jakimś cudem udało mi się utrwalić kilka scen na kliszy…
~gg
31 Sierpień 2007 09:58
po prostu boski widok
~aparatka
24 Sierpień 2007 16:33
uwielbiam takie zdjęcia, mam do nich słabość
te zachody… zapraszam do obejrzenia moich zdjęć na http://www.moje-ja.blog.onet.pl Pozdrawiam
~wera
23 Sierpień 2007 08:26
Cos pieknego… zapiera dech…
~rymanowianka z kanady
23 Sierpień 2007 00:50
dziekuje czado za to zdiecie ,jest cudne jak wszystkie twoje fotki ale ma w sobie tez jajas magie,siedze,patrze i odplywam
~rymanowianka z kanady
23 Sierpień 2007 00:49
dziekuje czado za to zdiecie ,jest cudne jak wszystkie twoje fotki ale ma w sobie tez jajas magie,siedze i odplywam
~niestrudzony.blog.onet.pl
15 Sierpień 2007 10:19
Powiem, że naprawdę niezłe… wysoko w górach, może chmur w dole. Nic tylko skoczyć i lecieć…PozdrawiamAutor
~macioz
15 Sierpień 2007 10:06
zapraszam -macioz .blog.
~macioz
15 Sierpień 2007 10:04
piekne
))
~fotogallery94.blog.onet.pl
14 Sierpień 2007 21:18
gratuluje wyróżnienia
pozdrawiam
~mayya.blog.onet.pl
14 Sierpień 2007 16:44
..jakie to piękne!!:D
~shuttersclick.blog.onet.pl
14 Sierpień 2007 13:33
gratuluje wyroznienia:)
~www.gegokrosno.blog.onet.pl
14 Sierpień 2007 12:14
No przeglądając Pana zdjęcia nie tak dawno, pomyślałem „…tylko czekać na wyróżnienie…” i proszę – GRATULUJĘ! Piękne zdjęcia.
~Jolka
13 Sierpień 2007 20:01
Kojarzy mi się z marzeniem nr 3 mojego życia :wodospadami Wiktorii.Ale poczekam ,aż zmieni się tam klimat-nie cierpię upałów…
czado
4 Sierpień 2007 20:57
Dziękuję za pozdrowienia, które ta drogą odwzajemniam. Jutro będzie słonecznie – Ameli wysuszy się i ogrzeje, napoi światłem, przestrzenią i wiatrem…
~Carrmelita
4 Sierpień 2007 18:56
Witaj Czado po długim ‘niebyciu’ ! Widzę, że Twoje marzenia się spełniły ! Dziś spełniają się też marzenia Ameli, która ma wakacje w Gorcach i marźnie, moknie na tamtejszej Jaworzynie. Śle mi MMS ze schroniska na Turbaczu. Farciara ! Na zdjęciu stoi w krótkich spodenkach ( o zgrozo ! ) i płaszczu przeciwdeszczowym, a wkoło mgła gęsta jak śmietana. Niech mi tylko wróci chora z tych Gorców, to się nasłucha ! Ameli prosiła mnie o pozdrowienie Ciebie, Czado i Was wszystkich, zaglądających tu Włóczęgów. Nie będzie jej w Internecie przez trzy tygodnie. Niech się trzyma szlaków i niech dobre wiatry prowadzą Ją bezpiecznie w końcu do domu, w doliny do Nas na Blog. Niech tak się stanie …
~Carrmelita
4 Sierpień 2007 18:35
… zawsze Im zazdrościł tej troski, wysiłku i żmudnego czuwania na Przełęczy, gdy ani widu, ani słychu i ciemno, jak oko wykol ! . Nigdy z perspektywy Raju Słońce nie wydawało mu się tak boskie, jak teraz. Zaparło mu dech w piersiach, a skrzydła mimowolnie uniosły się z lekka ku górze … Zachodząca Gwiazda mieniła się aureolą iskier, jak szlifowany opal. Kolory i blaski na chmurach sprawiały mu wręcz fizyczną przyjemność. Stał tak jeszcze chwilę, zwlekając z zejściem na Przełęcz. Dzień się już kończył, więc schował skrzydła pod nieprzemakalną peleryną i schodził w dół do GOPR-owców. Zastanawiał się: ‘Kto dziś ma dyżur ? Ten Małomówny z aparatem ?’ Pomyślał: ‘Marzę o pomidorowej ze świeżych pomidorów z czosnkiem, pieprzem, bazylią i śmietaną, ale taka zupka z torebki też będzie OK ! Byle gorąca ‘. Wiatr gnał Go w dół, jak piórko po zboczu …
~paula
3 Sierpień 2007 20:43
…i jak tu nie wierzyć ? …, że marzenia się spełniają…
~J
3 Sierpień 2007 17:36
…cd……..zmęczonym i zachwyconym wzrokiem spojrzał w magiczne złote światło i stanął bliżej ludzkich marzeń…o zwykłym życiu pełnym trosk, radości i cierpienia…. o każdym zmierzchu, gdy przemierzając kolejne przestrzenie znów będzie mógł tęsknić za czymś czego nie potrafi ogarnąć a co znaczy więcej niż bezkres nieba, bo pozwala wiedzieć, że przecież wraca tam gdzie czekają …do ich roześmianych oczu, gdy wraca zmarznięty z chłodnego mroku i przynosi swoje skarby z bywania pomiędzy szczytami ukochanych gór…..taki sobie Anioł bieszczadzki – Twój druh, Czarodzieju?…. a może Anioł Stróż? ;o))
~Pajęczynka
3 Sierpień 2007 15:14
Cudowne, genialne…magiczne…