Ups ! Patrzcie go ! Wyskoczył, jak Filip z konopi i się wywyższa. Białas w żółtej mycce ! I jak to się na słońce zapatrzył. Nasza różowość mu nie w smak. Rasista jeden !
beskidzkie fioletowe marzenia, tak? i ja niby nie lubię tego koloru, niby nie podoba mi się żaden z jego odcieni, zawsze i wszędzie, a jednak nie na fotografiach… nie na takich jak ta, bo prześliczna jest ten delikatny fiolet, jakby z odrobiny tęsknoty i melancholii. i ten biały kwiatuch, taki jakby nie na miejscu, a przecież tylko jakby.a tak drobnym druczkiem, to tytuł się przeuroczo wkomponowuje w zdjęcie.po prostu nie można się nie usmiechnąć
W miłości i sielskości wiosennej przyrody wyrabiałyśmy ciasto na baby, karmiliśmy kurczaki, poiliśmy konie przy studni i krochmaliliśmy obrusy i w sieni domu. Udzielała nam się wiosenna aktywność świata wokół. Wszystko robiliśmy z zapałem i wspólnie, a każdy miał jakieś zadanie i chciał się czegoś nauczyć. Dziś mama uczy mojego chrześniaka, 10-letniego Maćka, jak robi się kluski leniwe ( a dzieciak ma wielką frajdę w wyrabianiu ciasta, wałkowaniu kluch i szatkowaniu nożem ). Natomiast ojciec Maciusia, wielki biznesmen, co ogródka skopać nie umie, ma jak zawsze ostatnie słowo do powiedzenia w każdej kwestii: ‘Po co ty głowę zawracasz chłopcu tymi historiami kuchennymi, po co on siedzi przy garach, na co mu to ?! ‘ Pozostawiam bez komentarza …
Przypominają mi się Wielkanoce ferie na wsi, u rodziny mojej babci nad wijącym się Liwcem. Chodziliśmy nad rzekę po bazie, puszyste koćki do święconki i dla ozdoby stołu. Na polach kwitła zagonami koniczyna i mlecze. Pod pierzyną u cioci Jasi, w pudełku, wygrzewały się świeżo wyklute kurczaczki i kaczki. Ciocia karmiła je jajkami na twardo z jakąś zieleniną, które ja z siostrą szatkowałyśmy w drobną kostkę. W chłodnej spiżarni wisiały pęta kiełbas i kaszanek, boczek i salcesony, stały kosze z jajami i smalec ze skwarkami w kamiennych kwartach. Sąsiad cioci miał domową masarnię, a smaku wędlin jego roboty nigdy w życiu nie zapomnę … W spiżarni można było jeszcze znaleźć beczkę kiszonej kapusty, misy z twarogiem, przykryte gazą i dochodzące mleko zsiadłe. Pułki uginały się pod ciężarem słoików z przetworami. Pomagałyśmy cioci wyrabiać ciasto drożdżowe na baby i piec pączki z nadzieniem z dzikiej róży, a potem posypywałyśmy je cukrem pudrem, tartym przez sito … Zobacz, Czado, jak to można płynnie przejść od kwietnej łąki do wiejskiej spiżarni …
Wiele lat temu, w dni świąteczne, babcia brała koc i szło się albo do sadu, albo na tzw. „międzę”, aby poleżeć i odpocząć po obiedzie. Przez dwie godziny nie robiłam nic, tylko (leżąc na plecach) obserwowałam niebo, albo (na dowolnie wybranym boku) las i pole, albo (na brzuchu) śledziłam mikrokosmos, rozciągający się za skrajem naszego koca-statku płynącego po łące. I tam były właśnie te kwiateczki, bo to były łąki użytkowe i dlatego były na nich wyki (te niebieskofioletowe), koniczyna łąkowa, która tu rozwija purpurową koronę i te żółciutkie, rwące oczy komonice. I w mojej pamięci one są tak cudne, jak na zdjęciach Waldka i po raz kolejny dziękuję Bogu, że ja mieszkam tu, gdzie jeszcze można iść z kocem na skraj łąki…
ja mogę pobiec;))) razem rzeczywiście raźniej i jak to mówią księżyc jest zwykłą lampą, kiedy nie ma z kim cieszyć się jego urokiem…ja narzaie biegam za kimś, za czymś, chcę w końcu pobiec dla siebie i mieć pod stopami taki dywan…
pod stopami… zazdroszczę tego dywanu! Czy znajdzie się ktoś kto pobiegnie za mną na łąkę? U Ciebie tak kwiatowo – a za oknem zimnica brrrrmiłego dnia:)
To jest jak Kwiatowa Droga Mleczna w Galaktyce Zieleni, … a za następnym pagórkiem kolejna nieznana Galaktyka, itd. w nieskończoność. Mega-światy mają swoje odbicie w naszym małym świecie … i nie tylko ~nenyan planuje czerwcowe wycieczki w Twoje rejony. Ja też nabieram apetytu na majową wycieczkę do Rymanowa, Iwonicza i do Magurskiego PN. Nigdy nie biegałam po Besklidach wiosną, w takiej powodzi kwiatów. To zapiera dech w piersiach !
DZIEKUJE CI ZA PRZYBLIZENIE PIEKNEGO ZAKATKA POLSKIEJ ZIEMI .NIEBYLAM W KRAJU BARDZO DLUGO I CHETNIE OBEJZALAM TWOJ BLOG.POZDRAWIAM NIECH CI BOG BLOGOSLAWI W PRACY I ZDROWIU.
a sam sobie jesteś winien, o! i bardzo bardzo dobrze! i w ogóle to sobie zaprzeczasz, bo nie można być jednocześnie starym chłopem i uganiać się za kwiatkami i dowód osobisty niewiele w tej kwestii ma do powiedzenia a i wiesz, uganiaj się jak najczęściej, najwięcej i najbardziej, i rzucaj te fotograficzne zaklęcia, bo jak widać tutaj jest trochę takich, którzy się z przyjemnością dadzą zaczarować uzależnienie? nieee, skądże ;]no i może jeszcze Ktoś Tam na Górze też jest trochę jest winien, bo przecież te łąki, kwiatuchy i wiosna toż to Jego niecna sprawka.i jaki to jest piękny rodzaj winy, ach. ’włóczykij tupał nogami z radości i zachwytu….’
a sam sobie jesteś winien, o! i bardzo bardzo dobrze! i w ogóle to sobie zaprzeczasz, bo nie można być jednocześnie starym chłopem i uganiać się za kwiatkami i dowód osobisty niewiele w tej kwestii ma do powiedzenia a i wiesz, uganiaj się jak najczęściej, najwięcej i najbardziej, i rzucaj te fotograficzne zaklęcia, bo jak widać tutaj jest trochę takich, którzy się z przyjemnością dadzą zaczarować uzależnienie? nieee, skądże ;]no i może jeszcze Ktoś Tam na Górze też jest trochę jest winien, bo przecież te łąki, kwiatuchy i wiosna toż to Jego niecna sprawka.i jaki to jest piękny rodzaj winy, ach. ’włóczykij tupał nogami z radości i zachwytu….’
Ta łąka to Rymanów, 4 km od miejsca, gdzie mieszkam czyli Rymanowa Zdroju.Biorę odpowiedzialność za to, że masz głowę pełną poezji, muzyki, kwiatów, gór, marzeń, planów… i nie wiem czego jeszcze… ale Kto? jest winien tego, że ja stary, bądź co bądź chłop, ciągle uganiam za kwiatkami po lasach i polach?
i to białe morze, to wszystko wszystko to też Rymanów Zdrój? bo ja już dzisiaj nawet w przerwie w burzeniu sesyjnych berlińskich murów, sprawdziłam sobie połączenia pociągowe na drugą połowę czerwca do Rymanowa tak jakoś hm hmm, a swoją drogą ciekawe przez kogo to ;]
To cudownie ! Mogę więc pakować plecak, kupować kurtkę i porządne buty na lekkie szlaki tekkingowe … i z końcem kwietnia jechać do Rymanowa. Tak sobie myślę, Czado, że na pewno wielu jest takich, jak ja blogowiczów, zauroczonych pięknem Twojej ziemi, pragnących poznać to wszystko z autopsji. Powinieneś zostać mianowany Internetowym Ambasadorem Rymanowa i okolic, i w ogóle Beskidu Niskiego! Czyż nie mam racji ?
Dobrze, że jak każdy z tych małych złocieni, mamy jeszcze marzenia i wystawiamy, jak one twarze do słońca, by nasycić się błękitem i światłem … Ja marzę o Beskidzie Niskim w maju. Tyle tu wszelkiego ziela …, tylko dlaczego w Rymanowie i w Iwoniczu nie ma bankomatów ! Jak wybiorę pieniążki z konta, gdy w maju przyjdzie pensyjka ? Czy będę musiała jechać do Rzeszowa lub Leska ! Czado, co powiesz mi z autopsji ?
Powtarzam się i jestem nudna. Najgorsze że jestem też owego świadoma. I dalej będę się powtarzała albowiem jestem takim właśnie powtarzającym się drastycznym przypadkiem. Więc powtarzam: PIĘKNE
” A teraz maj, dokoła maj, wyświęca ogrody, i cały ja, i cały ja, zanurzony w Jordanie pogody . . .”Dziękuję po raz kolejny=) Za przybliżanie tego majowego cudu=))
Na tej cudnej łące jest złocień właściwy, perz właściwy (to rodzaj trawy) i kostrzewa łąkowa (to ta trawa o bardziej rozłożystej wiesze). Już nie mogę się doczekać, kiedy będę w Rymanowie! Szkoda, że nie mogę jechać tam wiosną, nie jest to daleko, ale bez samochodu ciężko się wybrać. Zresztą latem też jest tam pięknie. A na razie się napatrzę na twoje zdjęcia!Pozdrawiam!
‘…w strugach deszczu dni toną dotykam stopą dna. po drugiej stronie na pustej drodze czy to ty? ktoś głaszcze mnie po włosach nie mówiąc prawie nic. pójdziemy ze sobą powoli obok do końca wszystkiego, żeby zacząć na nowo. w deszczu maleńkich żółtych kwiatów, w spokoju przy sobie bez poczucia czasu…’czasem mam wrażenie, że niemoje słowa wyrażają najpiękniej to co gdzieś tam w środku mnie. a to jest właśnie moja ulubiona piosenka z nowej płyty Myslovitz. i tak jakoś. bo tej Twojej fotografii należą się wszystkie najbardziej zachwycone słowa, tak te najbardziej zachwycone aż do zużycia już przecież, bo ‘ślicznie’, ‘pięknie’, ‘cudownie’ niewiele już mówi dzisiaj. ale jednak. bo jak inaczej coś powiedzieć, gdy kończy się skala reagowania?ach, po prostu ach. czyli chyba już tylko onomatopeicznie. i jeszcze wielkimi ze zdziwienia oczami.
Przepiękne zdjęcie. Rzeczywiście super kontrastuje soczyście zielona łąka i czyste barwy kwiatów z tym ciężkim niebiem. Ale moim zdaniem nie obyło by się bez wiechci traw. Ja je wypatrzyłam pierwsza rzecz i od razu je na tym zdjęciu pokochałam. Łączą tło i pierwszy plan w całość szarościami i wietrznością. Bo przecież trawy sa wietrzne.
takie kwiatkki rosna prawuie wszedzie, jednak w tej focie jest sila……a tworzy ja kontrast oswietlonych kwiatow, pelnych soczystosci, okazow zdrowia i wiosny z burzliwa szata nieba,,,wspanialy kontrast
a takie fotografie, z mokrymi niebieskimi połoninami powoli powoli znikającymi w tle, rozmywającymi się w powietrzu i we mgle, sprawiają własnie, że głośno się wzdycha, przez chwilę patrzy smutniej i bardziej się tęskni. taka błękitna niekończąca się opowieść.i jeszcze się włączyła moja ulubiona piosenka ‘deep purple’. tak jakoś idealnie…’i have often told you storiesabout the wayi lived the life of a drifterwaiting for the daywhen I’d take your handand sing you songsthen maybe you would saycome lay with me love meand I would surely staybut I feel I’m growing olderand the songs that I have sungecho in the distancelike the soundof a windmill goin’ ’roundi guess I’ll always bea soldier of fortune…many times I’ve been a travelleri looked for something newin days of oldwhen nights were coldi wandered without youbut those days I thougt my eyeshad seen you standing nearthough blindness is confusingit shows that you’re not herenow I feel I’m growing olderand the songs that I have sungecho in the distancelike the soundof a windmill goin’ ’roundi guess I’ll always bea soldier of fortune…’
ten efekt z kolorami nastepujacych po sobie gor czy pagorkow zawsze zaapiera dech. Tym razem rownie mocno….czemu ja nie moge wydreptywac tych szlakow, zazdroszcze Ci tej mozliwosci…..pozdrawiam
Zagadał bratek do bratka:Gdzie nasza polna sąsiadka?Patrz, nie wiem … bo jestem zawiany.Kto pojmie tych zakochanych …Sąsiadka sąsiada spotkałaI w trawę się z nim poturlała …’Mały erotyk łąkowy. Autor na kacu .
To rzeczywiście śliczny i rzadki okaz fiołka polnego (my go nazywamy bratkiem polnym). Przeważnie są żółte, a Ty uchwyciłeś taki z fioletowymi górnymi płatkami korony. Jest skuteczny na trądzik młodzieńczy, ale my to na szczęście mamy za sobą, he hehe..
moje najpiękniej wspominane Bieszczady, to są właśnie te siedmiogodzinne wędrowania na Tarnicę czerwonym szlakiem. zdobywanie szczytu późnym popołudniem, kiedy nawet w sierpniu jesteśmy tam już tylko my. a potem powrót do bacówki, pomiędzy kolorami ‘co się mogą tylko przyśnić’, bo wtedy wszystkie barwy są tak cudownie nasycone słońcem, złociście i ciepło… a cienie w dolinach robią się powoli coraz dłuższe i coraz bardziej miękkie. tak, można się zakochać… a powiedziałabym nawet, że trudno się nie zakochać w TAKICH Górach.i może dlatego… bo chyba każdy ma takie małe marzenia, takie już prawie nierealne, do których sam się czasem uśmiecha nieco ironicznie i z pobłażliwą wyrozumiałością jak do małych dzieci. takie marzenia jak na przykład te moje o kawiarni z łagodnie snującym się jazzem na krakowskiej starówce, galerii fotograficznej promującej młodych nieokrytych, o prywatnym kilkuosobowym kinie na strychu, z takimi starymi kinowymi fotelami prosto z targu staroci. i jeszcze o schronisku. schronisku w Bieszczadach w drodze na Halicz. tak, wiem wiem… bez komentarza a jednak lubię się uśmiechać do tej szalonej myśli.
teraz pozostaje zapuscic korzenie, dokladnie w tym miejscu gdzie stales. Zbudowac dom, posadzic jeszcze jedno drzewo…..i zostac tam na wieki, chce tego…
To dobrze! Miłośc jest zdrowa! Zakochanie jak najbardziej higieniczne;) naprawdę mogę zazdrościć tego oka które zobaczyło to …. i tej ręki która zdecydowała się wymierzyć obiektyw…. po prostu talent!.
W prostocie tkwi największe piękno…a tu zachwyca również laserunkowa zieleń młodych liści. Nowe garnie się do życia soczystością barw, ale i stare swoimi ciepłymi kolorami nie pozwala zapomniec o sobie.
jak w bajkach. czasem wszystko jest proste, jak w bajkach. a dla mnie lasy bieszczadzkie, to są właśnie lasy z baśni i bajek, z tolkienowych opowieści. bo czasem ścieżka wije się pomiędzy powykręcanymi jakby w bólu szarymi pniami, i wszystko dookoła jest jakby przykurzone, zbrązowiałe, matowe i martwe. powietrze jest aż gęste od ciszy i tylko nikłe promienie słońca przenikają gdzieniegdzie przez dach z koron drzew. i to jest Fangorn, i tam można by spotkać trolle i ogry, i biesy pewnie też. ale większośc lasów, to są przecież właśnie takie jak ten na Twojej fotografii, jasne, impresjonistyczne i pięknie pogodnie zielone, gdzie wszystko jest smukłe i delikatne, a słońce tańczy pomiędzy liśćmi, jak w Lothlorien, tolkienowym królestwie elfów. to takie skojarzenia nieodstępujące mnie od pierwszych spacerów i po Bieszczadach i pierwszych zachwyceń. uwielbiam snucie się po tych lasach, i – choć wiem, że nie wolno, ale czasem sobie na to pozwalam w pobliżu schroniska małorawczańskiego – czasami schodzę ze ścieżki w las z aparatem i podglądam ten cały mały wrzechświat tuż przy ziemi, pod konarami drzew i między usychającymi liśćmi. i to nic, że wwędrowywanie na Caryńską z Przełęczy Wyżniańskiej zajmuje mnie i canonowi czasem prawie dwa razy tyle, ile powinno według drogowskazów. to nic…
lubie dreptac po lesie, zbierac grzybki, dreptac i zaciagac sie tym wspanialy powietrzem, ktore moge sobie wyobrazic patrzac na ta fotografie.Dziekuje za ta mozliwosc pobujania w oblokach..pozdrawiam jak zawsze goroco
Chyba jednak o innych Klimkówkach pomyśleliśmy. Dzisiaj kupiłam sobie mapę turystyczną tych terenów, bym bardziej „namacalnie” – już nie tylko w wyobraźni i na zdjęciach – poczuła klimat i przestrzenie zakątków, które odwiedzasz. Teraz już razem z Tobą mogę wędrowac, choc nadal w przenośni i tylko palcem na mapie, ale bardziej świadomie i z pewnością dostarczy to mi dodatkowych przeżyc – będę się bardziej w terenie orientowała Z mapy odczytałam, że w pobliżu Rymanowa też jest Klimkówka – to pewnie do niej prowadzi droga uwieczniona na zdjęciu ? Mi na myśl przyszła Klimkówka usytuowana nad zalewem o tej samej nazwie – to okolice Gorlic, niedaleko Szymbaraka.
Tak więc i w Klimkówce byłeś Ciekawe czy to ta sama, o której wcześniej wspomniałam? Świat szlaków górskich i „dzikich” zakątków dla tak niezmordowanego wędrwca, jakim jesteś, mały się staje. Może więc gdzieś, kiedyś…w górach się spoytkamy? Fajnie by było
Ogłaszam MEGA KONKURS na naj bloga 2006 roku. Trwają zgłoszenia. Zgłoś się i Ty. Zgłaszajcie się wszyscy, którzy czytaja tego komenta. Czekaja na Was oryginalnie nagrody, których jeszcze nigdy nie było na żadnym blogu. Koniec ze zwykłymi nagrodami. http://www.tekscikioci.blog.onet.pl Każdy wygrywa, bo nikt nie wychodzi z pustymi rękami. każdego kto się zgłosi dodaję do linków.
Przed burzą…na niebie wszystko się zmienia, cichnie, tylko ludzie śpieszą się gdzieś, niczego nie przeczuwają.Twoje zdjęcia czasami zmuszają do refleksji. Wydaje mi się że masz talent, bo nie wystarczy tylko zrobić zdjęcie, trzeba przekazać coś w tej fotografii, uczucia,zmusić osobę oglądającą do przeżywania tego, co umieścileś na zdjęciu. Ty potrafisz to zrobić i to jest własnie fajne. Pozdrowionka!
oglądam i oglądam… od paru miesięcy i się napatrzeć nie mogę. ale w przypadku tego jednego zdjęcia – czy mógłbym prosić o szczegóły ustawień aparatu? bardzo mnie zaciekawiło…
Daj wiecej zdjec z Tatr!Kiedys jechalam tamtedy w noc sylwestrowa z Rusinowej Polany i Wiktorowek a po drodze na slynnej zakopiance spotkalam lisa, dwa zajace i trzy samochody.Bylo cudnie i zapamietam ta noc do konca zycia.
jak w mojej okolicy niebo jest takie, jak z chmurek cos sie w oddali zawija to spewnoscia jest to „dust devil” , w Polsce moze sie tam tylko male a la tornado zawinac…. fotka jakby zapowiadala cos co sie stanie… jakby chwila przezd …
Cholera jasna …teraz to mam zawal …jestes o krok od mojego domu …a Klimkowka to wiele wspomnien.Kazdego dnia zagladajac tutaj przypominam sobie,ze jest sens wstawac rankiem )) Home sweet home.Pozdrawiam
~Carrmelita
13 Marzec 2007 23:03
Ups ! Patrzcie go ! Wyskoczył, jak Filip z konopi i się wywyższa. Białas w żółtej mycce ! I jak to się na słońce zapatrzył. Nasza różowość mu nie w smak. Rasista jeden !
~justysia36
31 Maj 2006 07:20
piękne …. róż tyle słodkości..i ten rumianek..kroplą slońca…dla kontrastu…..prawdziwie umajona łąka…
ni3sia@op.pl
30 Maj 2006 12:57
Genialne fotosy:D z pozdrowieniami… nonkonformistka.blog.onet.pl
~Kasik
30 Maj 2006 07:59
Wspaniale, kolorowo, wiosennie
))Dzięki za tak urokliwe momenty wiosenki, którą ostatnio tak trudno znaleźć.Pozdrawiam
~nenyan
30 Maj 2006 00:21
beskidzkie fioletowe marzenia, tak? i ja niby nie lubię tego koloru, niby nie podoba mi się żaden z jego odcieni, zawsze i wszędzie, a jednak nie na fotografiach… nie na takich jak ta, bo prześliczna jest ten delikatny fiolet, jakby z odrobiny tęsknoty i melancholii. i ten biały kwiatuch, taki jakby nie na miejscu, a przecież tylko jakby.a tak drobnym druczkiem, to tytuł się przeuroczo wkomponowuje w zdjęcie.po prostu nie można się nie usmiechnąć
~Jofa
29 Maj 2006 23:31