….spokojnie i zacisznie budzi się światło w rudych cieniach mglistej jesieni….. jak nad moją ciemną krawędzią lasu gdzie DOM trwa w sąsiedztwie ukochanego buka by mnie objąć…. patrzącą czasem zbyt prędko na liście okrywające się pierzynką śniegowego puchu, na szyszki pełne nasionkami, na modrzewie zrzucające złote sukienki….dobrze, że jest KTOŚ…. ;o))) , kto mi przypomina jak TU pięknie, więc…. patrzę i widzę…
Gratuluję Ameli trafnej i głębokiej refleksji … Ja przeleciałam nad zdjęciami, tylko muskając temat i wstawiając własne skojarzenia, ale … dosłownie parę minut temu pisałam list do kolegi o impresjach bieszczadzkich z tegorocznej wyprawy. Przesłałam mu do Anglii parę fotek i dopisałam: ‘ z górskiej krainy moich marzeń, z domu mojej duszy’. Czyż to nie dziwne …? Coś jest w tych krajobrazach i spojrzeniach Waldka, że człowiek chce tam zamieszkać …a gdy nie może, to zabiera je ze sobą.
Tytuł zdjęcia dał mi wiele do myślenia… długo zastanawiałam się, co dla mnie jest domem i gdzie on tak naprawdę jest? Nie mówię tu o dachu nad głową i czterech ścianach, bo choć bardzo przytulnie i bezpiecznie mi na tych 40 m.kw., to jednak miejsce, gdzie one się znajdują nazwałabym raczej poczekalnią… a gdzie Dom?Czy moim Domem są jeszcze kujawskie pola i łąki dzieciństwa, tak rzadko przeze mnie odwiedzane, czy sosnowe lasy na „Kiercholu”? A czy mogłabym zadomowić się tam, gdzie ostatnio bywałam?… wszak ilekroć jestem w górach, czuję się tam bardzo dobrze, choć nadal tylko ze statusem gościa.Ale zdarzyć się może i tak, że wspomniana poczekalnia stanie się Domem…Tak sobie myślę, że Domu się nie szuka, on nieustannie jest, tylko czasu potrzeba, by uświadomić sobie gdzie jest. Bo Dom to nie tylko miejsce, ale też zapachy, obrazy, dźwięki, barwy.Już nie raz Twoje zdjęcia Waldku, wywołały falę wspomnień, a każdy z Gości zainspirowany niesamowitym obrazem, tak ciepło i serdecznie pisał… jak o Domu.Piszesz „Dom…tu i teraz”, dla mnie tam i wtedy… z błękitnym niebem, szarym horyzontem, radośnie pomarańczowymi modrzewiami i „bukowo-listnym” dywanem, który najpiękniej szeleści ze wszystkich.I nie szkodzi, że jest zimno, wilgotno a śnieg, który srebrzy krajobraz niedługo stopnieje… to nic nie szkodzi, bo gdy wrócisz ciepła herbata będzie smakowała najlepiej na świecie.My czytamy „… tu i teraz…”, czyli tam, gdzie teraz jesteśmy?I od razu odzywa się podświadomość – to głupie i zadziorne ID – „… czyli chcesz mi wmówić, że niby tu i teraz jest mój dom? A skąd możesz wiedzieć?”.Lecz dalsze słowa łagodzą wszystko, otwierają myśli… tłumaczą…Z franciszkańskim umiłowaniem do świata piszesz: „Może gdzieś jest cieplej, ładniej, dostatniej… niech sobie będzie…” ….. Masz rację…..Wiesz co w Tobie bardzo cenię… tą zgodę z całym światem, szlachetną „pokorę” wobec natury i radość z każdej chwili, jaka jest Ci dana. Tego się od Ciebie „uczę”.Z dnia na dzień mój bunt maleje, godzę się z myślą, choć nie przychodzi to łatwo, że w górach będę rzadko i gościnnie. Zrozumiałam, że nie muszę mieć Domu w górach, by być szczęśliwą, tylko Dom będzie tam gdzie ja będę szczęęśliwa… nawet w poczekalni. „I może gdzieś jest ładniej… niech sobie będzie”.Nie napisałeś Mój Dom, lecz zwyczajnie Dom… pozwól więc Czarodzieju, nich to będzie i mój Dom – DOM MOICH MARZEŃ
Drugie mnie zamurowało… Inne są ładne, no może liście mnie nie porwały, ale pozostałe są ładne, jednak one nie zakskaują, bo już wszycsy wiemy, ze stać Cie na bardzo wiele, ale drugie jest boskie… Moje gratulacje! A jak Ty je oceniasz?
Hej masz maskotkę blogową??? jeśli tak to zgłoś ją za jej zgłoszenie dostaniesz kilka komci ale i weźmie ona udział w wystawie, a jeśli znajdzie sie w pierwszej trójce dostaniesz też więcej komci niż za zgłoszenie będą też komcie dla tych którzy nie znajdą sie w pierwszej trójcie. zgłoś sie na http://www.konkursy-wystawy-goni.blog.onet.pl
A gdzie indziej jest zimniej,brzydziej,skromniej…I też ktoś kocha te krajobrazy…Bo są one jego Domem, jego skrawkiem świata,cząstką niego samego…Szczęśliwy, kto ma to na co dzień-jak Ty…Ale nie narzekam ; w każdej chwili mogę przywołać wspomnienia…P.S.Dopiero tego roku odkryłam piękno modrzewi.Gdzie ja miałam oczy przez tyle lat ?
i dla wszystkich starczy miejsca. To tak jak zapraszać do siebie nieznajomych wędrówców i mówić, „rozgośćcie się…”, a potem opowiadać historie przez cała noc do poranka… rozmawiać z bukami na śniegu, spośród liści… może gdzieś jest cieplej i niech tak będzie. pozdrowienia!
Boże, jakie przepiękne zdanie tam na samym dole, jakie wspaniałe… masz rację, niech sobie będzie, a u nas niech będzie tak jak jest u nas. „Lasu trzeba mi, ja czuję, lasu trzeba, potrzebuję, lasu trzeba, jest potrzeba…”
Zabawiłam się w nadawanie tytułów poszczególnym zdjęciom ( licząc od góry ):1. Czujki Jesieni spotkały forpocztę Zimy.2. Jesień poszła do fryzjera. Zima czesze jej rude włosy.3. ‘Pamiętaj o śmierci’. A jednak ‘nie cały umrę …’albo3. ‘Anioł przy moim’ jesiennym ‘stole’.4. Modrzewiowe świeczki po Zaduszkach. Jesienne bombki.5. ‘… i ujrzał Mojżesz krzak gorejący.’
Nie no naprawdę to jest piękniejsze od pięknego weszłam na to strone i normalnie doznałam szoku takie to piękne… słowa tu nie potrzebne samo przez siebie mówi… piękne naprawdę pozdrawiam
Pierwsze moje słowa po otworzeniu strony to były „o Boże jakie piękne”.I zaniemówiłam oglądając w niemym zachwycie.Bo słowa nie były potrzebne.Może gdzie indziej jest bogaciej(dziwne słowo) ale te widoki są nasze Polskie i dla kochających góry i ceniących piękno zawsze będą zachwycające.Dzięki Waldku za możliwośc obejrzenia ich,bo w tym roku niestety nie mogłam pojechać w góry i nacieszyć się tymi widokami.Pozdrawiam serdecznie.
I cóż mogę dodać, jak tylko przyłączyć do tych pięknych podziękowań… Znów kiedy tu patrzę serce bije szybciej i prosi, by pojechać tam i zobaczyć na własne oczy, poczuć własnymi dłońmi i zaczerpnąć samemu tego powietrza…Po prostu dziękuję za to co robisz, chyba nawet nie wiesz jakie to ważne dla tych ludzi, którzy tu przychodzą.Mam jeszcze małe pytanie, bo spotkałam się już z dwoma nazwami i nie wiem, która jest prawidłowa – Starobociański czy może Starorobociański?Pozdrawiam serdecznie
witaj jestem na twoim blogu wacle nie po raz pierwszy… dawno tu nie zaglądałam ale cóż teraz miałam trochę czasu, żeby nadrobić zaległości i pooglądać twoje piękne fotografie… sama się też tym pasjonuję ale do ciebie to mi jeszcze daleko… jeśli jednak miałbyś chwilkę i ochotę poświęcić ją na to by zajrzeć na mojego bloga byłabym wdzięczna i szczęśliwa http://www.drzewceinaczejwidziane.blog.onet.pl pozdrawiam
Carrmelito cóż za zbieżność myśli moich i Twoich…W pierwszej wersji mój komentarz zawierał zdanie „Takie prezenty to się na święta wręcza” (odnośnie panoramy), a Ty piszesz o Mikołajkach Jednak w ostatecznej wersji zrezygnowałam z nawiązania do świąt, by nie przyspieszać w myślach i tak już zbyt szybko pędzącego czasu.
Dobra nasza ! Tak trzymaj, Kasiu ! Bądź silna, dzielna i wytrwała, jak wilczyca, która wie instynktownie, co jest dla niej najlepsze. Wilka ciągnie do lasu. Góry czekają . Strumienie niosą życiodajne wody …
Ja też się przyłączam do podziękowań Ameli z całego serca. Cudowna sprawa z tymi załącznikami. Można sobie odtwarzać ze wspomnień szlaki wędrówek po Tatrach … i pomarzyć o powrocie na Podhale … To jest jak prezent mikołajkowy z wyprzedzeniem !
Dzięki!,dzięki, wielkie dzięki.Moje ukochane Góry przyszły do mnie w tak fantastycznej szacie.Potrafisz podnieść człowieka na duchu. Jeszcze raz dziękuję.
Upieraj się jak najdłużej, nie pozwól sobie na zwątpienie choć na trochę….te piękne krajobrazy z różnych pór roku zawsze inne czekają na Ciebie.I niech ten cel Ci przyświeca,bo przy chemii i naświetlaniach trudno o optymizm zwłaszcza przy gorszym samopoczuciu.Ale trzymaj się wtedy mocno i myśl o wędrówkach po Bieszczadach.Pozdrawiam serdecznie.
Mój rak wycofuje się rakiem jak niepyszny. Wyniki dobre – żadnych przerzutów dalej , ani nawet bliżej. Choć wiem, że nie wszyscy mają tyle szczęścia co ja. Czeka mnie jeszcze dużo sztucznego słońca ( naświetlania) i zabójczej słodyczy płynącej w moich żyłach ( chemia). Ale będę żyła…..Bo jak się pacjent uprze żeby wyzdrowieć to żadna medycyna nie pomoże. A ja się uparłam, bo chcę to wszystko co tu widać zobaczyć na własne oczy….Pozdrawiam i życzę zdrowia Mamie…
Nie obrażam się, przeciwnie, zakręcony jestem z pewnoscią Czasami tylko lekko niepokoję się bym nie zakręcił się „jak ruski termos”, którego odkręcić niesposób…
…przeczytałam zakręcony zamiast zachęcony …zachęcony do indiańskich ośnieżonych lekko szlaków ..dzikość serca się odzywa we mnie i miłość do przestrzeni ..i niecierpliwość w oczekiwaniu na wiatr , oby nie był zbyt chłodny, bo droga jeszcze daleka ……. a zakręcony trochę przecież jesteś Czado, więc się nie obrazisz? …za moją nieumiejętność czytania….
Piekne jest ,to że masz coś tak niesamowitego i si tym dzielisz, nie skrywasz tylko dla siebie, ale pozwalasz nam na zachwyt… Żaden blog nigdy nie będzie taki jak Twój…
Tysiąc myśli przebiega mi przez moje szare, obolałe komórki, płuca zatrzymały się na bezdechu i nie wiem już jak podziękować, i swój zachwyt wyrazić.Ale nam niespodziankę zostawiłeś pod >>tutaj Panorama rewelacyjna i z jaką ostrością uchwycona… i wielkie, wielkie dzięki za identyfikacje szczytów, ale przy tym dużo zabawy Wierzchołek, który do tej pory uznawałm na mojej mętnej panoramie za Lodowy, okazał się być Gerlachem. I teraz już wiem, że to Krzyż na Giewoncie tak mocno błyszczał w różowo-błękitnej masie gór, gdy o zachodzie fotografowałam Tatry z Polany Przysłup w Gorcach. A myślałam, że to kopuła jakiegoś obserwatorium astronomicznego lub, że ze zmęczenia mam już świetliste przewidzenia.A podziwiając masywne stoki Babiej zmieniam swoje zdanie, co do niepozornej „kopułkowatości” tejże góry :/ Muszę koniecznie zobaczyć ją na żywo.I chyba nie powinnam tu wieczorami zaglądać, bo znowu pojdę spać o nierozsądnej porze. Zasypiam z myślami o górach i budzę się z nimi…to istne szaleństwo.I muszę jeszcze powiedzieć, że Twoje zdjęcia mają naprawdę właściwości uzdrawiające. Cieszą bardzo, a przy tym tyle endorfin potrafią uwolnić, że przestaje mnie boleć głowa…nareszcie.Panie Czado…dziękuję serdecznie
Piękne, piękne, piękne. Zapraszam do siebie i proszę o pozostawienie śladu w księdze gości. pozdrawiam serdecznie. http://tomaszjstolarczyk.blog.onet.pl/
Szczyty Tatr wynurzające się ponad chmury- piękne – to widok nie do zapomnienia. Gratuluję fotografii. Miałem okazję w tym roku trafić na taki moment na Łomnicy. Pozdrawiam.gb (spode-lba.blog.onet.pl)
mam 15lat, tata nie dawno mi kupił aparat cyfrowy. Myślalam, że mam talent, ale jak zobaczyłam pana zdjęcia to poprostu mi szczęka opadła xD http://www.tajemnicza093.blog.onet.pl
Ja mogę dać Ci urlop w pracy – od ręki, a nawet dwa …a że może nie być honorowany, to na to już nic nie poradzę :/P.S. W końcu się tu dostałam, po wielu próbach i kombinowaniach mogę nareszcie przejrzeć strony bloga, choć w iście ślimaczym tempie….Czado czy ja mam jakiś szlaban na włóczęgę po pejzażach, o którym nie wiem? Pozdrawiam Was serdecznie…Czarodzieje i Czarownice z Babio-Łysej Górki
Jeszcze parę dni temu las kipiał, jak gorący, jesienny gulasz, a dziś aura zgoła odmienna … Przedtem wszystko było, jak w leśnej krainie Rivendail ( nie wiem, czy nie przekręciłam nazwy ? ) króla Elfów Elronda z I cz. ‘Władcy Pierścieni’. Pamiętacie: liście sypały się, jak manna z nieba a na skałach wisiały girlandy tarasów, szumiały wodospady. Jak we śnie … tak było i na zdjęciach Waldka. Dziś mamy klimat błękitnego światła przedzimia, smaganego chłodem. Przypomina mi się nastrój z innego lasu, również z filmu ‘Władca Pierścieni’ cz.I . Szczególnie zdjęcie nr 1 ( to ze światłem Erenwira – ukochanej gwiazdy Elfów ) jest jak zrobione w lesie Galadrii – Leśnej Pani z Lorien. Pamiętacie jej pałac w konarach gigantycznych drzew, cudowne, diamentowe światło ? Krasnolud Gimli ostrzegał, wchodząc do matecznika: ‘Mówią, że mieszka tu potężna czarodziejka, wiedźma Elfów. Kto na nią spojrzy, zostaje zaczarowany i przepada bez wieści. To niebezpieczne lasy’. Strażnik Haldir na to odparł: ‘Kto wkracza do królestwa Leśnej Pani nie może zawrócić. Chodźcie, oczekuje was’.
Oj ! Moja miotła, schowana w szafie, także się już dobija o pierwszą zimową przejażdżką. Zanurkować w te chmury, zagrać w berka z wiatrem i zagonić mgły nad Babią Górę na Sabat. Dołączyłabym do szanownego zgromadzenia, Wiedźmy i Czarodzieje, ale kto da mi urlop w pracy ? Gdzie ja upchałam stary kocioł i gdzie jest moja diabelnie paskudna kreacja ‘Łysa Góra 2006′ ?
…eeeh…taka jesień na BABIEJ GÓRZE ,że chciałoby się wsiąść na miotłę, nasmarować skórę kremem ….do latania…. i zdążyć na jakieś BABIE czary, których TUTAJ dostatek jak widać…takie mgły jak luuubię, chmury ,że tylko się w nich tarzać….i widoki na krańce świata…
p.s. myślałam trochę Panie Czado, że będziesz w Bieszczadach i przywieziesz nam zrudziałe „włochate” połoniny. A tu taki zwrot akcji i pełne, z moje strony zdziwienie: biele, błękity, zielnie i nie „włochatość”, a „puchowość” w ujęciach Potrafisz zaskoczyć… i mimo, że zdjęcia są wręcz lodowate w porównaniu z ostatnio publikowanymi, to jednak chłod ich barw rekonpensuje słońce, które rozpromienia każdy z kadrów….znalazłeś złoty środek
Już myślałam, że strony pomyliłam i w jakieś śnieżne Alpy „weszłam” Jestem pod ogromnym wrażeniem Twoich nowych zdjęć Waldku…nie masz pojęcia ile mi emocji nimi dostarczyłeś Naprawdę czuję się tak, jakbym Babią Górę zdobyła…aż tchu brakuje, gdy patrzę w te przestrzenie…pochłaniają mnie i nakazują, by rozłożyć skrzydła do lotu (dlaczego ja ich nie mam ?!)A Tatry (bo to pewnie One) jak na dłoni…takie malućkie – jak z makiety…jak drobniutkie perełki na szyi bezkresnego horyzontu. Moja panorama z Gorców jest bodajże identyczna, ale góry więcej kadru zabrały.I chmury… jak one tu zwartym kordonem zagarniają równinę. Jakby wojsko, spod znaku złej pogody, szturmem ruszało o świcie na uśpioną dolinę. Nad nią czuwa radosne, niczego nieświadome słońce, które swoim jasnym promieniem chce przywitać nowy dzień, a tu pod tumanem chmur rozgrywają się sceny kolejnego mglistego i ponurego poranka.I jaki tajemniczy las zaprowadził Ciebie na szczyt Babiej, która notabene wygląda niepozornie: krępo i przysadziście, za to jakie magiczne widoki skrywa na szczycie… w myśl przysłowia „Nie szata zdobi człowieka”. Czy spodziewałeś się ujrzeć takie cuda?Farciarzu, a raczej Szczęściarzu ulotnej chwili, jak ja Ci zazdroszczę. Jak bardzo chciałabym być choć jedną komórką w Twoim oku, by być tam gdzie i widzieć to, co Ty…ech!Coś mi się wydaje, że mój kolejny górski cel do Babia Góra – tyle się już o jej niesamowitości naczytałam.Taka osamotniona, jakby na pustkowiu, o niepozornym kopułkowym kształcie, a jak serdecznie potrafi się odwdzięczyć za trud wspinaczki. …cudowne światło, krystaliczne „spojrzenie”, wspaniałe barwy, które po ostatnich jesiennych ognistościach są jak eureka! – odkrycie nowych, nieznanych dotąd kolorów…. nieziemskie widoki, w które trudno mi uwierzyć i wspaniała „relacja” z wyprawy…. postokroć Dziękuję, że się dzielisz z nami swoimi przeżyciami. …pełna zachwytów i „cała w skowronkach” chyba nie zasnęP.S. Tropisz panią zimę po całej Polsce, po piętach jej depczesz P.S.2 I nie mogę nadziwić się „małością” Tatr – zdradź proszę na jakiej ogniskowej zrobiłeś 4-te od góry zdjęcie.
…no dobra….”gdy droga staje się celem” na tyle radosnym ,że zapominasz o której wrócić do domu, gdy oczy Ci się świecą jak kotu ( vel kotowi?) ….i w zasadzie wystarczy Ci pusty brzuch i oczęta pełne złota, gwiżdżesz sobie pewnie pod nosem? …i podskakując jak dzieciak rozchlapujesz kałuże?….ja tak właśnie robię gdy droga staje się celem , choć trochę się boję wilka złego (nie ma go TU????)….poszukując rydzów na patelnię…
Jak dobrze, że Droga sama przyszła do nas i prowadzi do Siebie, do pełni Miłości. Drogo! poprowadź mnie dalej… nawet gdy się opieram i nie chcę iść…, bo nawet gdy sie opieram to pragnę iść
Oglądając Twoje zdjęcia Waldku łapię się na tym, że lubię każdą porę roku.W każdej, na Twoich zdjęciach jest coś ujmującego,fascynującego co mówi do mnie.Potrafisz wywołać różne uczucia na oglądających Twoje fotografie.Jesiennie dziękuję za to.
Burzą się dróg wymiary porudziałym wiatremStaje się październik w kapocie podartejŚcichają dni bezdrożne pogrążone w ciszyStaje się październik w czapie nędznolisiej Staje się na oczach i w nozdrzach pochylony kroczy dogląda co jego gdy liście i drzewa rozłączaTili tili liści szumem wypełnione rowyStaje się październik z kaletą dziadowąToczą się i klekocą kasztanowe kuleSteje się październik w złatanej koszuli Staje się na oczach i w nozdrzach pochylony kroczy dogląda co jego gdy liście i drzewa rozłączaMieniąc się w stawie słońcem pozostałym z lata Staje się październik jesiennnie bogatyA potem trop znalazłszy na niebnych rozstajach Odchodzi październik LISTOPAD SIĘ STAJE……. a tak nuci mi się w myślach ta piosenka W. Bellona, gdy przychodzę tu na „wieczorne spacery”, by zabrać pod powiekami trochę rudości do snu.
Chyba szczęśliwy ten, dla którego droga może stać się celem. I sensem. Sama w sobie. Prawdziwa, jedyna, długa droga. Ku sobie, ku słońcu. Zwłaszcza ta Bieszczadzka Droga ze swoją serdeczną czystością…
Do tego czasu pewnie już wróciłaś, i to nie jeden raz…I szkoda, że przegapiłam moment gdy wyruszałaś „w góry cieszyć się życiem”, poprosiłabym byś w myślach zabrała mnie ze sobą, choć na skrawek bukowego lasu, choć na małą połoninkę.Mija piąty tydzień, jak wróciłam z krainy drzemiących smoków i nadal nie mogę znaleźć u siebie miejsca…ciasno mi, głośno, tyle haosu wokół, a ja jak nieobecna w tym wszystkim nie mogę wdrożyć się w rytm pędzącego miasta.Chciałabym mieć „czapkę niewitkę” i znikać tak nagle, gdy przyjdzie mi na to ochota. Nikt nie zauważyłby, że mnie nie ma, nikt by nie szukał. Czas zatrzymałby się na chwilkę, a ja trochę nieba i kłębiastych chmur bym dotknęła…z wiatrem pośród traw zatańczyła, patrząc na daleki horyzont w myślach odpoczęła, a na polanach swój zachwyt całą duszą wykrzyczała… a wtedy z tajemniczym uśmiechem i pełna radości mogłabym powrócić….ech tak się marzy o poranku, gdy obowiązki tygodnia znowu się krzywią i wołają „No chodź wreszcie, znowu sie spóźniasz…góry nie zając nie uciekną.”…trzeba iść… tylko nie tam gdzie się chce.~J, Ty z poetyckim słowem, a Czado z poetyckim obrazem jesteście jak delegaci moich górskich pragnień… niewaham się powiedzieć – marzeń.Pozdrawiam serdecznie
…..nie da rady, nijak nie chcę wyjść z tego stanu notorycznego zauroczenia , tak mi dobrze…. i chcę więcej i ciągle mi mało, póki duszyczka się trzęsie we mnie… pazurkami trzymać będę mocno ile zdołam ….miłości, radości, zachwytów, namiętności…ochoczo i z przejęciem pielęgnując każdą nową lub znaną mi już barwę mojego życia…
Rzeczywiście,jak na „krainę deszczowców” to tegoroczna Pani Jesień jest wyjątkowo „sucha”.A tak nawiasem mówiąc to Cmentarz Centralny w Szczecinie jest największy iw Europie.Niektórzy traktują tę nekropolię jak park, bo faktycznie jest tam pięknie ale i też niebezpiecznie,jest wiele zaułków,chaszczy i miejsc odległych od bram wejściowych.Pozdrawiam wszystkich, dziś ze słonecznego Szczecina.
Witam Krajankę ! Czy i Ty masz wrażenie,że tegoroczna jesień wyjątkowo piękna u nas? Dziś na Cmentarzu Centralnym,mimo siąpiącego kapuśniaczku,było prawie tak pięknie jak na Czadowych fotografiach ( bo cmentarz szczeciński-największy w kraju-bardziej przypomina park ;jest naprawdę piękny)
Miłość do Pani Jesieni? Czemu nie.Ta pora roku jest szczególnie barwna.Cieszy oczy swą rozmaitością kolorów,zwłaszcza jeśli świeci słońce.Można się zakochać jesienią w Pani Jesieni.Pozdrawiam z jesiennego niestety dziś deszczowego Szczecina.
Z kopniakami to różnie bywa,aIe wszystkim,którzy potrzebują wsparcia duchowego w różnych zakrętach losu życzę tej siły i hartu ducha w zwalczaniu przeciwności i dobrej energii,aury i pozytywnego myślenia,że będzie lepiej.
Trzymamy… MOCNO! trzymamy kciuki Kasieńko, a dobrymi i serdecznymi myślami jesteśmy z Tobą i z Mamą naszego Czado (Waldku, proszę przekaż Mamie w naszym imieniu ciepłe pozdrowienia i przyjacielski uśmiech)I dołączam swojego kopniaka (a buty mam ciężkie …a niech będzie podwójny za to, że mi „umknął” wczoraj po zanurzeniu w łagodności bukowej jesieni.I siły, siły, OGROMNEJ, NADPRZYRODZONEJ SIŁY życzę (Mamie Waldka z całego serca również) i WIARY, że ta walka ma sens i konkretny cel… Musisz zobaczyć góry, musisz i niech one będą celem pomniejszych bitew, a zasłużoną zdobyczą całej tej trudnej walki.Wygrasz ją…ciepłe myśli o górach i bukowych lasach pomogą Ci w tym.P.S. Słowo kopniak trudno przechodzi mi przez gardło, ale w tej sytuacji, nie waham się porządnie zamachnąć nogą
Ja w zasadzie też nie noszę wysokich obcasów, ale na ten cel chyba sobie kupię ( żeby mu dokopać). A tymczasem zbieram siły przed jutrzejszym wyrokiem ( który to z kolei?), czyli wynikem badania histopatologicznego, ktory to wynik znakomite „profesory” przeanalizują i zadecydują co dalej?Naświetlania ? Chemia?Ale nic to! Zniosę wszystko bo góry czekają i mam zamiar w następne wakacje spojrzeć im prosto w twarz.Dzięki za pomoc w dokopaniu rakowi ( niech idzie precz).Trzymajcie kciuki.
Zgadzam się z Kasią, która pisze o terapeutycznych właściwościach tych zdjęć. I pomimo chmurnego nieba gdzieś w oddali, które jakby na siłę chciało urzyczyć tu swojej szarości, by zrównoważyć balans kolorów w kadrze… promieniują one uzdrawiającym światłem, ciepłem i optymizem. Zgadzam się też z Waldkiem, który pisze o mocy buków. Teraz już wiem, że one naprawdę ją mają, a swoją energią i potęgą krzepią zmęczonego, nie tylko wędrowca… No, bo dlaczego gdy szłyśmy na Wołosań – górka, dolinka, górka, dolinka i tylko las, las, laaasss bukowy bez końca… było tak dobrze, tak bardzo dobrze: na ciele, w myślach, w duszy…spokojnie, łagodnie, w harmonii z samym sobą i całym światem… Na wszystko była recepta, proste rozwiązanie trudnych spraw… w duszy radość, w myślach lekkość, a nogi „wyrywały” na przód, by iść. Iść dalej i dalej w głąb tej niebiańskiej, a zarazem ziemskiej Bukowej Oranżerii… by nasycić zmysły, by napoić ciało szleństwem barw, kojącym szumem wiatru i orzeźwiającym nektarem wilgotnej ściółki.Było cudownie…tęsknię za NIMI… bardzo….i za drogą , która sama w sobie była celem.
A ja przypiekę tego paskudę ogniem i pasją piosenki ‘Candela’ śpiewanej przez Ibrahima Ferrera, o której wspomniałam wcześniej. Niech się ten rak spali ze wstydu i zniknie, jak w reklamie ‘Metoda na głoda’. Aaakyyyszszsz !Polecam Ci, Kasiu tę cudownie sfilmowaną odyseję W.Wendersa o magii kubańskiego ducha. A może znasz już, jak pewnie większość z nas, ‘Buena Vista Social Club’ i zgodzisz się ze mną, iż muzyka w tym filmie płynie jak rzeka, a klimaty starej Hawany czarują gorącymi barwami, światłem i szczerością, jak fotografie Waldka … Ten film totalnie zniewala swym pięknem, porywa bogactwem muzycznych doznań, wzrusza prostotą i zarazem bogactwem przeżyć. To dzieło jest jak gejzer energii duchowej i jak oczyszczenie dla ciała. Kto nie widział – polecam gorąco ! ;o)) Spieszcie doładować akumulatory ! Ten film mówi sam za siebie, jak jesienne, płomienne fotografie Czado.
Piękna jesień,piękne fotografie,piękne przesłanie…I ja chcę dołączyć do tych życzeń:niech Czadowe buki dodadzą Wam sił;dajcie tym choróbstwom potężnego kopa !
…potrzebują ..nawet nie wiesz jak bardzo…i dziękuję pięknie za ten gorący ocean myśli o jesieni, za zapach lasu i rude liście buków wszędzie, gdzie dojrzeć jeszcze można pomarańczowe kapelusze rydzów…prosto na patelnię….i kto mówił ,że dzisiaj będzie tak samo?…poczekam…..;-))
Na przepaskę Apollina ! Toż to nie jesień lecz hedonistyczna kąpiel w oceanie czerwieni i złota ! To orgia barw i kształtów, szaleństwo Van Ghoga i ‘Krzyk’ Munka w jednym. Te kolory płyną i migocą jak rzeka, sączą się jak muzyka … Przypomina mi się płomienna i pełna namiętności piosenka z repertuaru ‘Buena Vista Social Club’ chyba pt.: ‘Candela’ , w której Ibrahim Ferrer śpiewa o płonącym łóżku Manueli. Woła on do kolegów: ‘Pomóżcie bracia, płoną już firanki, płonie już cały pokój, zawołajcie strażaków, niech ugaszą ten pożar !’
To nie jest jesień… to jest zdecydowanie Jesień! Przez to duże, największe, najprawdziwsze J… Jak się patrzy na Twoje zdjęcia, to w ogóle nie chce przejść przez myśl skojarzenie jesieni z jakąśtam depresyjnością, smutkiem… dziękuję
..jesień górą ….płomiennych buków zaklętą, barw takich ,że oczy trzeba zmróżyć by nie zwariować z wrażenia, prawda? …lubię taką cudną jesień, a buki w purpurę odziane czaruję mnie co roku, tak jak Ciebie?…
Lubię Drogi, którymi prowadzi nas Czado i cieszę się Waszą obecnością. Dobrze jest wędrować razem , bo to nie jest wirtualna Droga…, ona zawsze prowadzi do celu. Dzięki
Pamiętam ten księżyc i łunę, którą nas hipnotyzował. Zrobiłam nawet dwa udane zdjęcia 8-)) . Co do niedźwiedzia, to zapomniałaś Ameli, że jednego nieśmiałego i zagubionego w lesie przy ścince drzewa już widziałyśmy na tym szlaku, nieprawdaż ;o)) ?
Czytam „… rozjechane w breję przez drwali” i widzę przed oczami drogę, którą „cytujesz” w kolejnym wersie nie da się jej zapomnieć.Przerażające jest to, co mogą zrobić ciężkie samochody ze zwyczajnej leśniej ścieżki – ta w najbardziej rozjechanym miejscu obniżyła się na tyle, że miałyśmy jej (w przenośni i dosłownie) powyżej dziurek w nosie A z chodzeniem na azymut to była zabawa i trochę wątpliwości, bo przyznam, że ja do samego końca nie byłam pewna, w którym miejscu wyjdziemy z lasu.I jakie było zdziwienie Pana Leśniczego wkrótce potem napotkanego „…że my do Wetliny”….tak na nas popatrzył, uśmiechnął się „specyficznie”, a ja poczułam się jakbyśmy szły w przeciwnym kierunku, a przecież dobrą drogę wybrałyśmy.Pytał nas czy mamy ze sobą śpiwory i jak z jedzeniem, ale my nie zamierzałyśmy nocować w górach…szkoda, że tak w nas (i w nasze nogi) nie wierzył. Fakt – do Wetliny doprowadził nas księżyc w pełni, ale przynajmniej mam kilka zdjęć wesołego „łysolka” spogladającego na Hnatowe Berdo lub chowającego sie po krzakach i zaczepiającego swoim blaskiem szumiące trawy.P.S. Pan ze stacji BPN w Suchych Rzekach więcej pokładał w nas wiary i dodał otuchy, że spokojnie damy radę dojść z takim tępem jakie do tej pory miałyśmy……. ..o ile na drodze nie spotkamy niedźwiedzia ;P
Zaśpiewam Ci, Czado tak:’Idę w góry cieszyć się życiem,Oddać dłoniom halnego włosy,W szelest liści wsłuchać się pragnę,W odlatujących ptaków głosy … ‘…A po ścieżkach często się nie da, bo giną zarośnięte lub rozjechane w breję przez drwali, jak stokówki po deszczu. Przypomina mi się droga z Dwernika Kamień do Zatwarnicy, gdy szłyśmy z Ameli nie po szlaku, a na azymut z kompasem, a młody drwal o ramionach jak Szwarceneger ( nie miejscowy niestety ;P ) próbował nam wytłumaczyć jak ‘zabłądzić’ w tym cudnym lesie.
Witam…chciałam podzielić się z Panem tym, że mieliśmy rocznicę niedawno…tak, ja i Pan….zaglądam tutaj od roku prawie codziennie i od roku zachwycam się każdym nowym zdjęciem tak jakbym trafiła na Pana blog po raz pierwszy…pięknie jest i codziennie chcę jeszcze i jeszcze…pozdrawiam serdecznie i zazdroszczę…czasu, oka, wrażliwości, piękna uchwyconego na zdjęciach
Dzisiaj spadł u mnie pierwszy śnieg Wszyscy od razu narzekali… co za pogoda… jak zimno… ale plucha, a ja mimo, że zmoklam wcale nie byłam zła na tą odmienną aurę. Pomyślałam, że jak więcej śniegu napada, to zrobi się choć odrobinę tak ładnie jak u Ciebie Waldku….ale się nie doczekałam, wszystko stopniało…a teraz mam za oknem koncert na kilka kropel i blaszany parapet. Mimo to, białe płatki ucieszyły… zawsze cieszą
Bardzo wdzięcznie i poetycko wyszła Ci, Ameli ta personifikacja pejzażu w teatr. Brawo ! Coś mi się wydaje, że tego roku zima o nas nie zapomni i wypełni plan corocznego zabielania i zasmucania … W tym roku wszystkie pory roku ‘maszerują’ zgodnie z kalendarzem i przedstawiają się w całej swej urodzie, to pewnie i zima pokaże, na co ją stać. Mam nadzieję, bo nie znoszę chlapowatej, nijakiej Białej Pani.
A ja nie mogę nacieszyć oczu cynobrowo-oranżowymi czuprynami, niektórych z szanownej widowni pod mglistą chmurką. Rozsiedli się wszyscy równo w rzędach, jak przystało na szlachetnego widza Wielkiego Teatru Natury i bacznie obserwują, cóż to za spektakl przygotowała zima na ten sezon.Czy premiera odniesie sukces? Czy na razie spektakl zdejmą z afisza.A może należałoby dodać więcej dramatyzmu i powiekszyść ilość głównego bohatera, gdy przyjdzie pełnia sezonu?Kiedy rozpocząć wystawienie regularnych spektakli… oj latoś to się zima napracuje. Musi nadrobić zaległości za zeszły sezon, gdy migała się z zakontraktowanych zobowiązań. Jednak jak to u artystów bywa, mają lepsze i gorsze twórcze chwile…musimy ich zrozumieć.I tak szumnie debatują widzowie w kuluarach…jeden nad drugim czuprynę pochyla, w gąszczu witek swoje sekretnie obawy zdradza. Sączą przy tym mgłę konarami, a wiatru oddają złote listki z jesiennymi wiadomościami….czytają podpowiedzi z nieba.A niebo niczym sufler dwoi się i troi, szeptem szarzy i chmurnieje, by zima nie zapomniała jak to się bieleje.
To Królowa Śniegu zrobiła nam psikusa z tym białym puchem. Zaśmiała się szelmowsko, przelatując nad jesiennymi pagórkami: ‘Ja wam pokażę magiczną sztuczkę !’ Uszczknęła po trochu z każdej barwy drzew do lodowego młynka, zakręciła wiatrem z całych sił, tak, że tęcza na powrót w białe światło się zmieniła. Zabieliły się wnet polany od tych czarów Pani Zimy.
Powiedz Li, czy cytujesz może jakiś wiersz ? Czy tak Ci się samo szczęśliwie zrymowało ? Czytałam tekst trzy razy, aby się upewnić co do rymów i zawsze jakoś przerabiałam go na wersy wiersza, pomimo iż zapisany jest ciurkiem, jak proza … Dziwne.
śliczne mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko temu, że już od jakiegoś czasu Twoje zdjęcia służą mi za tapetę na komputerze… zmieniam je co jakiś czas, umieszczam nowe, ale dopiero teraz wpadłam na pomysł, żeby Ci o tym powiedzieć
Jakby Mu się niechcący z Nieba rozsypało, i zawstydzony chciał przepraszać, że może za wcześnie… Aż zobaczył, że są Dzieci, którym radość sprawił i też się uśmiechnął czerwienią ostatnich może liści …
P.S. Wydaje mi się, że Ktoś tu zimę lubi jednak najbardziej, a ten śnieg wiele uciechy przyniósł mimo, że taki – jak „z choinki urwany”.I Ktoś tu pisze delikatnie i potulnie: „Nie szkodzi…”, a z pewnością duszę Jego rozpiera radosne i głośne „huurrrraa” ))
Cały dzisiejszy dzień myślałam właśnie o takim pejzażu…Wczoraj z rana doszły mnie wieści, że Ustrzyki Górne zasypało i tak sobie dumałam „A co u Czarodzieja widać w beskidzkich przestrzeniach?”No i zaglądam w Pejzaże nocną porą, a tu taka niespodzianka Jesień z zimą się utuiły. Jedna pani grzeje nasze serca czerwienią liści, a druga – nieśmiało, białym puchem otula nasze myśli.Półtora tygodnia temu, kiedy nad Bieszczadami przeszedł pochmurny front, a silny wiatr porwał niemal wszystkie bukowe liście pod Połoninami, choć wypogodziło się jeszcze, to powietrze pachniało już inaczej. Gdzieś tam czuło się, że ta złota sielanka długo nie potrwa. I troszkę żałowałam, że nie spadł wtedy pierwszy śnieg…tak bardzo chciałam, żeby mnie zaskoczył, żebym mogła zfotografować Połoniny zakryte pierwszym puchem, ale się niedoczekałam.Ten weekend spędziłam na Kujawach i w Toruniu troszeczkę nocą popruszyło, ale ja tego śniegu nie widziałam.I tak, jak mnie wieści o śniegu cieszą – w końcu jakieś zmiany, z pewnością tylko chwilowe, ale coś zaczyna się dziać ciekawego – to przybrane choinki, bombki i inne świąteczne dekoracje, jakie pojawiły się już w sklepach, mocno mnie przygnębiły. Gdzie tu jeszcze do świąt ? a oni tak się śpieszą z zarobkiem, już nakazują nam cieszyć się świętami – okropieństwo! ten wieczny pęd i pośpiech O bombkach na razie zapominam, ale do snu zabieram z sobą pod powiekami, ten cudny pejzaż jesienno-zimowy.Dziękuję za relację-telepatię z beskidzkiego zakątka Pozdrawiam radośnie
To drzewo jest jak solista na tle chóru … , jak broszka na dzianinowym swetrze …, jak pierwszy siwy włos …,jak Wielki Wóz na rozgwieżdżonym niebie …,jak wspomnienie filmu ‘Lecą żurawie’ …,jak zapowiedź czegoś nieuchronnego …
~Colinka
28 Listopad 2007 15:26
Boże masz talen jesli robisz je ty… zdjecia cudne…wejdz na http://www.zawsze-ostatnia.blog.onet.pl
~J
16 Listopad 2007 16:10
….spokojnie i zacisznie budzi się światło w rudych cieniach mglistej jesieni….. jak nad moją ciemną krawędzią lasu gdzie DOM trwa w sąsiedztwie ukochanego buka by mnie objąć…. patrzącą czasem zbyt prędko na liście okrywające się pierzynką śniegowego puchu, na szyszki pełne nasionkami, na modrzewie zrzucające złote sukienki….dobrze, że jest KTOŚ…. ;o))) , kto mi przypomina jak TU pięknie, więc…. patrzę i widzę…
~Carrmelita
14 Listopad 2007 21:17
Gratuluję Ameli trafnej i głębokiej refleksji … Ja przeleciałam nad zdjęciami, tylko muskając temat i wstawiając własne skojarzenia, ale … dosłownie parę minut temu pisałam list do kolegi o impresjach bieszczadzkich z tegorocznej wyprawy. Przesłałam mu do Anglii parę fotek i dopisałam: ‘ z górskiej krainy moich marzeń, z domu mojej duszy’. Czyż to nie dziwne …? Coś jest w tych krajobrazach i spojrzeniach Waldka, że człowiek chce tam zamieszkać …a gdy nie może, to zabiera je ze sobą.
~ameli
14 Listopad 2007 03:04
Tytuł zdjęcia dał mi wiele do myślenia… długo zastanawiałam się, co dla mnie jest domem i gdzie on tak naprawdę jest? Nie mówię tu o dachu nad głową i czterech ścianach, bo choć bardzo przytulnie i bezpiecznie mi na tych 40 m.kw., to jednak miejsce, gdzie one się znajdują nazwałabym raczej poczekalnią… a gdzie Dom?Czy moim Domem są jeszcze kujawskie pola i łąki dzieciństwa, tak rzadko przeze mnie odwiedzane, czy sosnowe lasy na „Kiercholu”? A czy mogłabym zadomowić się tam, gdzie ostatnio bywałam?… wszak ilekroć jestem w górach, czuję się tam bardzo dobrze, choć nadal tylko ze statusem gościa.Ale zdarzyć się może i tak, że wspomniana poczekalnia stanie się Domem…Tak sobie myślę, że Domu się nie szuka, on nieustannie jest, tylko czasu potrzeba, by uświadomić sobie gdzie jest. Bo Dom to nie tylko miejsce, ale też zapachy, obrazy, dźwięki, barwy.Już nie raz Twoje zdjęcia Waldku, wywołały falę wspomnień, a każdy z Gości zainspirowany niesamowitym obrazem, tak ciepło i serdecznie pisał… jak o Domu.Piszesz „Dom…tu i teraz”, dla mnie tam i wtedy… z błękitnym niebem, szarym horyzontem, radośnie pomarańczowymi modrzewiami i „bukowo-listnym” dywanem, który najpiękniej szeleści ze wszystkich.I nie szkodzi, że jest zimno, wilgotno a śnieg, który srebrzy krajobraz niedługo stopnieje… to nic nie szkodzi, bo gdy wrócisz ciepła herbata będzie smakowała najlepiej na świecie.My czytamy „… tu i teraz…”, czyli tam, gdzie teraz jesteśmy?I od razu odzywa się podświadomość – to głupie i zadziorne ID – „… czyli chcesz mi wmówić, że niby tu i teraz jest mój dom? A skąd możesz wiedzieć?”.Lecz dalsze słowa łagodzą wszystko, otwierają myśli… tłumaczą…Z franciszkańskim umiłowaniem do świata piszesz: „Może gdzieś jest cieplej, ładniej, dostatniej… niech sobie będzie…” ….. Masz rację…..Wiesz co w Tobie bardzo cenię… tą zgodę z całym światem, szlachetną „pokorę” wobec natury i radość z każdej chwili, jaka jest Ci dana. Tego się od Ciebie „uczę”.Z dnia na dzień mój bunt maleje, godzę się z myślą, choć nie przychodzi to łatwo, że w górach będę rzadko i gościnnie. Zrozumiałam, że nie muszę mieć Domu w górach, by być szczęśliwą, tylko Dom będzie tam gdzie ja będę szczęęśliwa… nawet w poczekalni. „I może gdzieś jest ładniej… niech sobie będzie”.Nie napisałeś Mój Dom, lecz zwyczajnie Dom… pozwól więc Czarodzieju, nich to będzie i mój Dom – DOM MOICH MARZEŃ
~Agnieszka
12 Listopad 2007 01:22
Rozmarzyłam się, jak zwykle tutaj:-)pozdrawiam ciepło
~Julia
11 Listopad 2007 16:13
Cudowne rudosci jesienne. Pachnie wiatrem, chlodem, pieknem…
~whiterose.ownlog.com
11 Listopad 2007 13:52
Drugie mnie zamurowało… Inne są ładne, no może liście mnie nie porwały, ale pozostałe są ładne, jednak one nie zakskaują, bo już wszycsy wiemy, ze stać Cie na bardzo wiele, ale drugie jest boskie… Moje gratulacje! A jak Ty je oceniasz?
gosia354@onet.eu
11 Listopad 2007 13:51
Hej masz maskotkę blogową??? jeśli tak to zgłoś ją za jej zgłoszenie dostaniesz kilka komci ale i weźmie ona udział w wystawie, a jeśli znajdzie sie w pierwszej trójce dostaniesz też więcej komci niż za zgłoszenie będą też komcie dla tych którzy nie znajdą sie w pierwszej trójcie. zgłoś sie na http://www.konkursy-wystawy-goni.blog.onet.pl
~Jolka
9 Listopad 2007 23:04
A gdzie indziej jest zimniej,brzydziej,skromniej…I też ktoś kocha te krajobrazy…Bo są one jego Domem, jego skrawkiem świata,cząstką niego samego…Szczęśliwy, kto ma to na co dzień-jak Ty…Ale nie narzekam ; w każdej chwili mogę przywołać wspomnienia…P.S.Dopiero tego roku odkryłam piękno modrzewi.Gdzie ja miałam oczy przez tyle lat ?
~Li
9 Listopad 2007 09:30
Masz rację Dom może być tylko Tu i Teraz, jak dobrze…, że Jest i może być na wieki Za tym wtuleniem w Ramiona Domu na wieki tęsknię już Tu i Teraz
~Aś
8 Listopad 2007 22:41
i dla wszystkich starczy miejsca. To tak jak zapraszać do siebie nieznajomych wędrówców i mówić, „rozgośćcie się…”, a potem opowiadać historie przez cała noc do poranka… rozmawiać z bukami na śniegu, spośród liści… może gdzieś jest cieplej i niech tak będzie. pozdrowienia!
~Aś
8 Listopad 2007 22:39
Boże, jakie przepiękne zdanie tam na samym dole, jakie wspaniałe… masz rację, niech sobie będzie, a u nas niech będzie tak jak jest u nas. „Lasu trzeba mi, ja czuję, lasu trzeba, potrzebuję, lasu trzeba, jest potrzeba…”
~rude wredne
8 Listopad 2007 22:16
Dom… Pod wielkim Dachem Nieba:)
~Carrmelita
8 Listopad 2007 22:13
Zabawiłam się w nadawanie tytułów poszczególnym zdjęciom ( licząc od góry ):1. Czujki Jesieni spotkały forpocztę Zimy.2. Jesień poszła do fryzjera. Zima czesze jej rude włosy.3. ‘Pamiętaj o śmierci’. A jednak ‘nie cały umrę …’albo3. ‘Anioł przy moim’ jesiennym ‘stole’.4. Modrzewiowe świeczki po Zaduszkach. Jesienne bombki.5. ‘… i ujrzał Mojżesz krzak gorejący.’
~Giga
8 Listopad 2007 14:51
Nie no naprawdę to jest piękniejsze od pięknego weszłam na to strone i normalnie doznałam szoku takie to piękne… słowa tu nie potrzebne samo przez siebie mówi… piękne naprawdę pozdrawiam
~kula
8 Listopad 2007 13:49
Nic dodać nic ująć, po prostu I klasa. Pozdro
~Iga
8 Listopad 2007 09:13
Pierwsze moje słowa po otworzeniu strony to były „o Boże jakie piękne”.I zaniemówiłam oglądając w niemym zachwycie.Bo słowa nie były potrzebne.Może gdzie indziej jest bogaciej(dziwne słowo) ale te widoki są nasze Polskie i dla kochających góry i ceniących piękno zawsze będą zachwycające.Dzięki Waldku za możliwośc obejrzenia ich,bo w tym roku niestety nie mogłam pojechać w góry i nacieszyć się tymi widokami.Pozdrawiam serdecznie.