
Wieczorem nadciągnęły czarne chmury. Jednej nocy spadły wszystkie żólte liście, a te co zostały zszarzały potargane przez huraganowy wiatr. Złota jesień nie zdążyła się pożegnać, już jej nie ma. Znów dałem się zaskoczyć. Zananawiam się co mam zrobić z bogatą kolekcją kolorowych pamiątek, których nie zdążyłem nikomu pokazać.
Dziękuję za obecność i słowo. Czytam wszystko ale nie jestem w stanie odpowiedzieć. Czas bardzo przyśpiesza…
Za oknem pada śnieg. Nie buntuję się, zimę też kocham.
Pozdrawiam.
~kozica! ziemny.blog.pl
15 Listopad 2006 19:02
swietne zdjecie
)) a najlepiej misie zrobilo, gdy wyobrazilam sobie, ze tam jestem.
~czado
8 Listopad 2006 14:45
Te miejsca nie zawsze wyglądają w ten sposób, ale im częściej się bywa tym większa szansa. W ciągu śnieżno-deszczowego tygodnia Połoniny zobaczyły słońce tylko przez godzin, a ja miałem szczęście być akurat wtedy. I szczęśliwie zabrałem aprat mimo, że nic nie wskazywało na możliwość robienia zdjęć – o możliwości uszkodzenia aparatu nie wspomnę.Kuszę również sam siebie i … nie przestanę
Pozdrawiam
~Inga
8 Listopad 2006 13:53
Niech Pan nie kusi do powrotu w urocze miejsca.
~iza
8 Listopad 2006 07:29
Właśnie z taką snieżną otulinką i uginającymi się od ‘ciężaru’ białego puchu gałązkami świerków kojarzę te miejsca. Byłam tam tylko raz ale co za dziewczęce wspomnienia przywiozłam. Każde Pana kolejne zdjęcie namawia mnie do powrotu. Nie tylko zimową porą…