Byś nie zabłądził ( i każdy z nas w tej mierze ), wyszeptajmy modlitwę zapisaną przez poetę A. Ziemianina:”Aniele grudniowyzimny do połowyzostań trochę z nami.Zagrzej sobie nogi.Aniele styczniowyzmiłuj się nad nami,jeszcze zdążysz poznaćniebieskie polany.”Na poczatku myślałam, że to jeden i ten sam krzyż przy drodze, ale potem dostrzegłam różnice między nimi. Najpierw w otoczeniu, a potem w kształcie i konstrukcji krzyża. Ten ozdobiony „gwiazdką śniegu” w białych zaroślach skojarzył mi się ( nie wiem dlaczego ) z grafikami Starowiejskiego. Jest w tym zdjęciu styl, faktura i nastrój mistrza Franciszka, ale jest ono pozbawione organicznego, cielesnego pierwiastka ludzko-zwierzęcego, jaki pojawia się prawie zawsze u malarz. Wiem ! Ten pierwiastek siedzi w nas -patrzących na zdjęcie, przyczaił się, czyha, ale nie śmie wskoczyć w obraz … Powstrzymuje nas misterny chłód, koronkowy i kruchy detal, alabastrowy, rozmyty błękit i czysta siła zamrożonej materii, nie skażonej tchnieniem człowieka.
abyśMY nie zabłądzili… czasem mam wrażenie, że po to tu jestem każdego dnia. i że po to Ty jesteś dla nas tutaj. żebyśmy nie zabłądzili za bardzo w rutynę i codzienność… dla niektórych zachwyt jest jak chleb powszedni – tak bardzo potrzebny…pozdrawiam!
Nowego Roku obfitujacego w piekne chwile, wspaniale miejsca, nowe wrazenia, werdowca w sobie, ktory wciaz ma chec wedrowac- zycze najpiekniej! A fotografie -jak zwykle sa niesamowite w swym przekazie.
Kilkanaście lat temu, w średnio wczesnej młodości postanowiłam nie robić zdjęć wyłącznie Naturze. Bo wydawała mi się przegrywać konkurencję z najpiękniejszymi na świecie dziecięcymi uśmiechami (mój synek był wtedy malutki). Trzymałam się tego poglądu długo. Do dnia, w którym trafiłam do Pana. Długo patrzyłam i myślałam, jak to możliwe, że tak zachwycają mnie miejsca zupełnie mi obce. Tysiące razy oglądałam wszak zdjęcia pokazywane przez znajomych, zrobione znakomitym aparatem, w niezwykle pieknych miejscach. Nudziły mnie po prostu. W końcu zrozumiałam, że obrazy, które się utrwala, muszą być oglądane nie tylko oczami. Trzeba kochać to, co się fotografuje, aby móc pokazać to, co najpiekniejsze, co szarpie duszę i wyciska łzy wzruszenia. „Turystyczne ” pstrykanie jest jedynie pamiatką dla pstrykającego. Pan daje swoim zdjęciom duszę. Serdecznie dziękuję.
Czado, znalazłeś najpewniejszy drogowskaz, na Nowy Rok i na zawsze życzę Ci żebyś nie zabłądził. Jak zawsze dzięki za Drogę i Swiatło, które pokazujesz.
Fajnie wykorzystujesz światło na swoich fotografiach , barwę , mają klimat , podobają mi się … Pozdrawiam ,życzę szczęśliwego NR, dużo wspaniałych kadrów i pięknego światełka zapraszam na mojego fotobloga http://www.fotokreatywni.blog.onet.pl
ehh cudowne zdjęcia:) i te wdwa wcześniejsze i te z tak pięknie oszronionymi drzewami:D życzę ci do siego roku, duzo miłosci i szczęścia oraz odkrywania jak najwięcej ścieżek:) pozdrawiam:*
Wszelkiej pomyślności w Nowym Roku, wielu przewędrowanych szlaków, wspaniałych ujęć, wytrwałości w prowadzeniu blogu i spełnienia marzeń, życzy z całego serca broszka.
Znowu cos pieknego, fajnie zaczac dzien od Towich „spojrzen”. Zycze Ci Czado wspanialego Nowgo Roku, wiele dobroci, prawdziwych przyjaciol, wieczorow przy cieplym ogniu, ciepla gor.Dziekuje, ze publikujesz swoje zdjecia.
Cóż za subtelny błękit – piękny, aż chce się wstrzymać oddech, by tej ulotności tchnieniem nie zniszczyć (gdy dłużej wpatruję się w błękit on naprawdę znika).Niesamowita delikatność i kruchość przez ten motyw przemawia, mam wrażenie, że gdy zamknę oczy i ponownie je otworzę wszystko zniknie niczym ulotne zjawisko. Wstrzymajmy oddech, by chwila nie uleciała…by trwała wiecznie.Czado, swoją niezwykłą wrażliwością posyrzegania uzmysławiasz nam piękno i to nie tylko to empiryczne – „namacalne”, które dostrzegamy w zjawiskach, barwach, krajobrazach, ale i…to, którego wzrok i słuch nie wychwycą. Piękno, które jest zaledwie odczuciem, takim ciepłem w sercu, ale jakże czasami niezwykle silnym. Takie kapliczki są dla mnie symbolem owego piękna – piękna duchowego, piękna wiary, miłości. Są takie ciche, ale głośniej potrafią do naszych serc, przemówić niż ksiądz z wysokiej ambony. I rzeczywiście, póki będą istniały na bezdrożach – tych rzeczywistych i tych w przenośni – w odpowiednim momencie przypomną nam którędy iść, by dalej nie błądzić. Dzisiejsze niebo nieme jest i światłem nie wzywa, ale na ziemi znaki trwają. Te niepozorne, niekiedy zapomniane, wyczekują cierpliwie „wędrowca”… wprowadzają w zadumę i z nieopisaną skromnością, sobie tylko właściwą podpowiadają właściwą „drogę”. Jak dobrze, że jeszcze istnieją…ciche strażniczki „zbłąkanej wiary”.
… ile obrazów … tyle skojarzeń i animacji. Oto jedna z nich: Senne, puste, zmarźnięte Pole nudziło się strasznie w swoim bezkresie. Zamarzyły mu się łańcuchy górskie na horyzoncie. „Byłoby co podziwiać …” -pomyślało. Wiatr, co właśnie przelatywał i zawsze musiał coś zmalować, dogadał się ze słońcem i …. zagonił do kupy, stłoczył ciemne chmury przy samej ziemi i tam przytrzymał. Na ten moment słońce tylko czakało i „dorzuciło swoje trzy grosze”. Pole westchnęło z zachwytu, oniemiało i o zimnie zapomniało. Przed nim roztoczył się widok na nieznane szczyty nieznanych gór w nierzeczywistym śniegu …
Klimat niczym z filmu science-fiction albo preludium do horroru ale bardzo bardzo z dreszczykiem jak dla mnie:)bardzo mi sie podoba taki klimat, taki dreszczyk:)
Powiem Ci, Ameli, że nie spodziewałam się aż takich tłumów w lato w Tatrach, jak opisujesz. Cóż, faktycznie trzeba w Tatry iść w październiku, gdy już przewali się stado wakacyjnych wczasowiczów. Mam nadzieję, że odnajdę jeszcze w Tatrach smak dawnych jesiennych tras ze Świnicy na Zawrat, dalej przez Orlą Perć na Kozi Wierch ( z niego jest chyba najlepszy widok na Dol. Pięciu Stawów z jednej strony, a za plecami na Dol. Gąsienicową ) i dalej na na Wołoszyn. I pomyśleć, że były takie lata, w których był zakaz wchodzenia na Orlą Perć … Pozdrawiam.
Oj tak Carrmelito, chcielibyśmy życzyć sobie, by Tatry były „wyludnione”, ale już chyba nie w tej „epoce”. Obawiasz się, że dzisiejsze Tatry Cię rozczarują, ja nie chcę Cię zasmucać, ale z mną tak właśnie się stało. Mało po Tatrach chodziłam, było to zaledwie kilka szlaków, ale ludzi zawsze sporo. Do dziś nie zapomnę jak czekałam w kolejce, by wspiąć się na sam szczyt Giewontu, a tam tak ciasno, że nawet nie było sposobności, by na dłuższą chwilę przycupnąć i odpocząć – aparaty, flesze dzwoniące telefony komórkowe, liczne smsy i gwar – to głównie pozostało mi w pamięci z tej wyprawy. Głupio się przyznać, ale krzyż na Giewoncie większe robił na mnie wrażenie, gdy podziwiałam go z oddali, skrytego w groźnych, burzowych chmurach. Gdy do niego dotarłam był taki…”zagubiony”, obdarty ze swojego majestatu. Chciałabym odkryć go na nowo i inne wspomnienia z takiej wyprawy zachować. Marzą mi się też Czerwone Wierchy, z zazdrością patrzyłam na malutkich ludzików przemykających tymi szczytami. W tym roku w Tatrach byłam w połowie sierpnia – chyba szczyt sezonu wtedy przypadał, albo trafiłam w miejsce bardzo popularne wśród turystów. Gdy zbliżała się godz. 17.00 od Wodogrzmotów Mickiewicza ruszyła „procesja” chcących opuścić Park – dosłownie lawina ludzi, nigdy bym nie przypuszczała, że tyle może wędrować szlakami w ciągu dnia. Ale trzeba chyba zrozumieć, że każdy chce, choć trochę piękna gór doświadczyć, a ja wtedy byłam jedną z nich. Smutno mi było, że tak muszę z wszystkimi się tłoczyć, z zazdrością i tęsknotą patrzyłam na pojedyńczych łazików, którzy szli z plecakami pod prąd. Gdzieś na tym blogu Czado pozostawił takie spostrzeżenie…, gdy już wszyscy schodzą w dół do samochodów, łazienek z prysznicem, czy dyskotek on się nie śpieszy, bo jest u siebie – to jego dom i żal mu opuszczać góry (mam nadzieję, że nie „przeinaczyłam” myśli). Taki żal i mi zawsze towarzyszy tym bardziej, jeśli wiem że dopiero za rok będę mogła w góry powrócić. Chciałabym tak kiedyś nie być poganiana zachodzącym słońcem, nie śpieszyć się i nocne niebo móc przywitać na Połoninie lub w innym górskim zakątku. Nigdy nie biwakowałam w górach…wstyd się przyznać, nawet nie spałam w żadnym schronisku. Zawsze moje wędrówki były takie „na pętelkę” – wyjść z pkt. A obejść alfabet i wrócić do punktu wyjściowego, nad czym bardzo ubolewam, bo to zawsze strasznie ograniczało prawdziwe „łazikowanie” i pozbawiało tej wolności, której tyle się czuje patrząc na zdjęcia Waldka.Powracając do Tatr miejmy nadzieję, że „moda” na nie wkrótce minie, a wraz z nią te tłumy ludzi. A jak nie to pozostaje maj, wrzesień czy październik, które ostatnimi czasy zaskakują nas piękną pogodą.
Dziękuję, Ameli, za pełną otuchy odpowiedź na moje wspomnienie z Tatr. Tęsknię za tym światłem z dzieciństwa, ale masz rację, że wiele jeszcze przed nami cudownych krajobrazów, tajemniczych ścieżek, zakrętów i górskich polan zalanych światłem. Jak mówi Pismo Święte: „szukajcie, a znajdziecie”… Co do moich górskich „podbojów” , to nie było ich tak wiele. Pewnie trochę ponad średnią statystyczną na głowę Polaka, ale nie w tym rzecz. Chodzi o pasję, tęsknotę za górami i o to, że w ostatnich latach wracam do częstotliwości wypraw, z jaką chodziłam w szkole średniej i na studiach. To jest fantastyczne uczucie znów być łazikiem … Marzę o Wysokich Tatrach w lecie, ale obawiam się właśnie tych tłumów ludzi w dolinach i na trasach w niższych partiach gór. Warunkiem jest jeszcze kondycja – zaryzykuję Tatry dopiero, gdy bezboleśnie przewędruje Bieszczady w tym roku na jesieni. Tatry to zupełnie inna opowieść …. mam dla nich wielki podziw, szacunek i respekt. One mogą cię zahipnotyzować i sprawić, że z ochotą wyplujesz płuca, wchodząć na szczyt … Obawiam się, że Tatry są obecnie zbyt zadeptane latem. Dlatego wyprawę w nie trzeba planować na koniec września i początek października. Kiedy byłaś teraz w Tatrach ? W jakiej porze roku ? Mówisz, że nie dojrzałaś do takich wypraw … ? Do zatłoczonych gór nikt nie chce dojrzeć ! Co do mnie, obawiam się, że Tatry dzisiejsze mnie rozczarują i nie wytrzymają porównania z przeszłością z ww. powodów. Co do „Rogasia z Doliny Roztoki”, gdy ją czytałam jako lekturę, to miałam przed oczami obrazy z własnych spacerów po Tatrach i po Roztoce z wczesnego dzieciństwa. Pierwszy raz weszłam na Giewont ( w większości na plecach taty ), gdy miałam trzy lata. Potem prawie co roku byłam w Tatrach, Sudetach lub Beskidzie Śląskim. Pasja i wrażliwość kształtuje się w nas od małego … Życzę Tobie, Ameli, także sobie i innym wędrowcom, aby nasze Tatry okazały się równie niedostępne, wyludnione i niebezpieczne jak za dawnych lat. Niech każdy sporadycznie spotkany turysta będzie dla nas jak strumień żywej wody – radosny i wytęskniony – jak igła w stogu siana.
Czado, takie cudowne światło, tyle razy znajduje, to i Tobie, nam – może się poszczęści…z pewnością takiego samego światła, co kiedyś już było nie odnajdziemy, bo nikt z nas, na powrót nie będzie mały, a świat na heraklitejską modlę się toczy…ale inne, równie piękne, które na długo pozostanie w pamięci – z pewnością tak. Trzeba wytrwale szukać, a mamy z kogo brać przykład Więc nie traćmy nadzieji, bądźmy cierpliwi, wytrwali i szukajmy światła, światełka, gdzie się tylo da. Pewnie, że to w przestrzeni napotkane robi największe wrażenie – mnajbadziej nęci i mami – szczególnie nas, „miastowych”, którzy za przestrzenią tak bardzo tęsknimy – ale nawet w „mroku” światełko dostrzeżone może być cudem.P.S. Carrmelito, czytając Twoje opowiadania domyślam się, że w „podpojach gór” jesteś dobrze zaprawiona.Ja w tym roku, bardzo chciałm zobaczyć Dolinę Roztoki – zainspirował mnie Rogaś z książki M. Kownackiej (dawna szkolna lektura) – ale nie doszłam, w dużym stopniu zniechęcili mnie – najpierw gigantyczny korek samochodów na Łysą Polanę a później ludzie, których tam tak dużo było. Może jeszcze do takich wędrówek nie dojrzłam…często się nad tym zasanawiam. No i cóż…zaraz przywitamy Nowy Rok 2007 – więc pozostając przy temacie – nie pozostaje mi nic innego jak tylko życzyć najpiekniejszego światła jakie tylko natura w sobie skrywa i by nam wszystkim drogi rozświetlało i do szczęścia prowadziło. Do Siego Roku…
Dobrze, gdy tylko światła brakuje do zrobienia dobrego zdjęcia …U mnie na krańcach Warszawy ( przed Kampinosem ) najpierw trzeba uciekać przed smogiem miejskim a potem dopiero szukać słońca. Gdwiazdy w ładną noc są naprawde widoczne dopiero jakieś 30 km za miastem. To koszmar ! Zazdroszczę więc Tobie, Czado, błękitów i szarych bieli, rudości, brązów i burych mgieł i tej niedużej sosenki ( co Ameli przypomniała Pieniny), a mi kojarzy się z Doliną Pięciu Stawów w Tatrach lub trasą za Mnichem do Morskiego Oka … Tam dopiero można zginąć w kosodrzewinie… Pamiętam jedno z pierwszych moich spotkań z tatrzańskimi sosenkami z dzieciństwa. Jest sierpniowe, wczesne popołudnie nad Morskim Okiem. Słońce oślepia, opala wszystkie nosy… Mam 6 lat, jasne kucyki, traperki i tatusiowy sweter zawiązany w pasie. Ania, moja młodsza siostra ma mój sweter zawiązany na ramionach. Obie skaczemy po głazach i karmimy ryby okruszkami chleba. Rzucamy je do krystalicznie czystej, lodowatej wody i obserwujemy narybek kłębiący się przy brzegu. Jesteśmy tak zjęte zabawą, że nie dostrzegamy lustrzanej tafli wody, rozgrzanych, białych kamieni, zielonego, pachnącego żywicą morza kosodrzewiny za plecami i złotego światła, w którym wszystko tonie … Było, minęło… a może jednak, kiedyś znajdę jeszcze takie światło ?
Za każdym razem, gdy mam przestrzeń przed sobą, próbuję sobie wyobrazić jak mogło wyglądać to miejsce dziesiątki, setki, tysiace lat temu i jak będzie wyglądać w przyszłości. I chociaż jestem nieskończenie mały, to przecież jestem częścią Nieskończenie Wielkiego. Pewnie każdy tak ma, ale Prus o tym pięknie napisał… Dziękuję, że nam to wyszukałaś.
„Bo na tym globie kiedyś nie będzie ani historii, ani nawet ludzkości ale światło pozostanie światłem i będzie ożywiało puste wody, senne lasy albo ruiny ludzkiej cywilizacji” …. tym razem słowami Bolka Prusa – dobrze go znacie, to ten od „Lalki” – ale swoją wizją i lirycznością zaskoczył mnie.
ta sosenka wychylająca sie z za górki, skojarzyła mi się z sosną rosnącą na Sokolicy w Pienienach – tam samotna rzycona na skraj skały przybrała dziwaczne kształty, dramatycznie broniąc sie przed upadkiem w Dolinę Dunajca, notabene jest to chyba ulubiony motyw pienińskich pocztówek, szczególnie z zachodzącym słońcem w tle
nie no tam u Was to nie „prawie” tylko zima z tego co widzę, to u nas przy stolicy jest takie „prawie” co to robi taką ogromną różnicę… w ogóle u mnie nie ma śniegu, to smutne dobrze chociaż, że na zdjeciach… dobrze, że w ogóle gdzieś jest, że jeszcze nie uciekł zupełnie na Grenlandię…
U mnie na widnokręgu „sfumato”, a nade mną przytłaczające, ciężkie, ołowiane chmury…”coś wisi w powietrzu”, jak wisi – spaść musi …odwieczne prawo natury. Już się nie mogę doczekać!
Ale powiało chłodkiem. Ja mam nadzieję, że u mnie choć przez chwilę będzie można nacieszyć oczy białym świeżym puchem Szczęśliwego nadchodzącego Nowego Roku 2007. Pozdrawiam
…do mnie też zawitała zima i świat zrobił się jak z bajki, srebrny, przepełniony światłem jak na Twoich zimowych zdjęciach i zaprasza na zimowy spacer ,któremu nie można się oprzeć, czas ubrać wysłużone buty zabrać psa i pomaszerować gdzie oczy poniosą nacieszyć się widokami białych i błękitnawych przestrzeni , szkoda ,że nie potrafię tak zamknąć pod powiekami obrazu jak Ty to robisz ,ale właśnie dlatego ciągle tu wracam ,pozdrawiam serdecznie i cieszę się na Twoje kolejne zdjęcia….bywaj, Czado…
Dziękuję Ci Czado za twoje zdjęcia, już rok przelecial jak jestem tu prawie codziennym gościem. Jeszcze raz dziękuję i liczę że następny rok też dostarczy wrażeń. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku Czado! Pozdrawiam
Zima, bez wątpienia, ale … jak nieśmiała Panna Młoda w welonie, co dopiero ma powiedzieć: TAK … Jej śnieg jest wątły, rozpylony jak mgła, osiadająca szronem. Jej suknia jest z pajęczego tiulu. Skrywa zmrożony świat z mchu i paproci. Pod tą warstwą przezroczystej koronki śpią wspomnienia po kolorach. Biel sukni nadała otoczeniu konsystencję piany z białek, ubitej niewprawną ręką … To nic, wszystko jeszcze przed nią … Jeszcze zdąży nam zaimponować futrzaną czapą z królika i diamentową kolią .
Mam wrażenie, jakby I-sze zdjęcie było fotomontażem lub kolażem złożonym z dwóch obrazów: kolorowe, jesienne pola na dole widokówki oraz czarno-biała zima w lesie na przednówku w tle. Prawdopodobnie, gdy robiłeś zdjęcie, pierwszy plan był pod wpływem niemrawego światła słonecznego, a pagórki w oddali tkwiły w głębokim cieniu …Może sam dystans pomiędzy polem a zalesionymi pagórkami jest duży, a mgliste i wilgotne powietrze między nimi daje efek wyblakłego tła ?Co do II-go zdjęcia, to wydaje mi się, jakby mgły, unoszące się nad lasem miały za chwilę zamienić się w wiry, małe trąby powietrzne, które wciągną i wessają wszystko za sobą do nieba. Zniknie martwa i nierealistyczna polana, a wraz z nią senne, nagie drzewa zahipnotyzowane przez opary. W mgnieniu oka wszystko pochłoną łapczywe obłoki .
Zdjęcie na górze zrobiło na mnie ogromne wrażenie.Nie wiem czy to dlatego,że dawno nie widziałam śniegu ?Jest już po Świętach więc nie życzę Ci wesołych Świat,ale szczęśliwego Nowego Roku
Faktycznie,śniegu jak na lekarstwo o które pewnie łatwiej niż o zimową aurę.Ale dzięki za ten obraz zimowy.Już wprawdzie po świętach, a w „krainie deszczowców” jak Ja nazywam Zachodniopomorskie zima tylko z nazwy.Niech Nowy 2007 rok będzie dla Ciebie i wszystkich odwiedzających tę stronę łaskawy i twórczy, niech przyniesie nowe dobre pomysły.Pozdrawiam
Patrząc na te zdjęcią aż chce się teraz wziąść do rąk takiego białego, zimnego puchu .. niestety, marzenia.I jeszcze zapowiadają ocieplenie.Pozdrawiam. http://www.niebanalne-slowa.blog.onet.pl
Tyle w tych zdjęciach anielskości, czystości, niewinności…taka nieskazitelność Nowo Narodzonego Dziecięcia przez nie przemawia…i światło…To Światło ma w sobie jakąś tajemną moc, jakby wypływało z niebiańskich przestworzy. Takie miejsca znam tylko z Twoich zdjęć, Czado i wyobrażam sobie, że nie gdzie indziej jak tylko tam, w takiej scenerii Św. Augustyn doznał boskiej iluminacji. Pewnie tym, którzy wstępują do tej anielskiej krainy, gdzie złoto-srebrne włosy Posłańców Pańskich zdobią śnieżne stoki, intuicyjne poznanie prawdy spływa na wędrowców z promieniami słońca a duszę wypełnia radość i miłość…Te święta są dla mnie szczególne i inne niż do tej pory spędzane, bo rodzina w oddali…Ale „samotność” (tylko fizyczna, bo duchem wielu jest ze mną) pozwoliła mi zrozumieć prawdziwą istotę świat i przeżyć je naprawdę głęboko. W ciszy, przy choince z czerwonymi lampki, w otoczeniu świeczek – symboli członków rodziny – miałam czas, by się nad wszystkim, tym co tak naprawdę jest w życiu ważne, zastanowić…i może dlatego taki podniosły nastrój bardzo mi się udzielił.
Jakże tam, na wysokich polanch musi być błogo, cicho i rześko, gdzieś pomiędzy białym, ziemskim pyłem a podniebnym puchem … Jaka szkoda, że co innego mamy za oknem. W każdym z nas tkwi przecież dziecko, które jest smutne i stęsknione za bajkową jasnością Świąt, za Wigilią z „Królowej Śniegu” lub z opowiadania o Dziewczynce z Zapałkami Ch. Andersena … Gdy wczoraj szliśmy na Pasterkę, śnieg nie chrzęścił nam pod butami i nie było czap na świerkach. Jednak, gdy w czasie mszy mała Joasia z kl. III zaintonowała kolędę ( solo i bez akompaniamentu ) swoim dziewczęcy, dziwnie ciepłym i spokojnym głosem, to cały kościół słuchał jak zaczarowany… Śpiewała:” Mizerna, cicha, stajenka licha,pełna niebieskiej chwały:oto leżący, przed nami śpiącyw promieniach Jezus mały…”i było tak, jakby świat dookoła wstrzymał oddech pod puchową pierzyną …To samo czuję teraz, gdy patrzę na te mroźne pejzaże. W moim sercu cicho, powoli pada śnieg …. to najwspanialszy prezent gwiazdkowy, Czado. Niech w te najpiękniejsze, zimowe Dni w roku, spełnią się marzenia, a los prostą drogą prowadzi do celu. Szczęśliwego Nowego Roku 2007 dla wszystkich chłopaków z GOPR’u na Twoje ręce, Czado ! A’propos, dla dzielnych dziewczyn też – jeśli takie się tam zadomowiły !?P.S. Podziękowania dla Ameli, która zacytowała zimową, Staffowską poezję z jeleniem w wierszowanej makatce. Ta kropla ze słów zamarzła w Waldkowych krajobrazach i tam została.
I ja przyłączam się do życzeń. Wszystkiego dobrego Waldku. Życzę Ci Zdrowych, Wesołych… a prócz tego wytrwałości w tworzeniu tego dzieła.Oczekuję nieśmiało na album Twoich pejzaży opatrzony w komentarz i poezję Autora. tomwda@wp.pl
Życzę Ci wspaniałych świąt, jeszcze wspanialszych zdjęć, spełnienia marzeń, szczęścia a przede wszystkim zdrowia. Ogromnie się cieszę z tych zimowych zdjęć.
aż udziela się atmosfera.. przepiękna, MAGICZNA, niepowtarzalna, jedyna…Oglądanie takich zdjęć jest dobrą terapią, pozdrawiam i życzę spełnienia wszystkiego, czego sobie życzysz!
Wesołych Świąt i wszystkiego najlepszegow 2007 roku:) A co do blogu prześliczne zdjęcia…przypadkiem weszłam na ten blog i bardzo się z tego przypadku cieszę…;Dhttp://chora-ewolucja.blog.onet.pl
Do tego tęskniłam, ale czekanie wzmaga radość później:) Ciepła w sercu i cierpliwości do nas – wiecznie niecierpliwych:) I jeszcze… nieustającej ciekawości, świeżości w oczach, dziecka w sercu…:) Pozdrawiam wigilijnie:)
Spokojnych Świąt Bożego Narodzenia, duzo prezentów pod choinka wielkiego leniuchowania, szalonego Sylwestra, wspaniałego Nowego Roku , dużo uśmiechu i radości ,nie zważania na uciekając czas tylko życia dana chwila i wykorzystywania jej w pelni siły i wytrwałości w dążeniu do celu, sukcesow , tylko słonecznych dni ,przyjaźni ,miłości i wielu buziaków :*,oraz przyjemnosci i aby te swieta uskrzydlily Cie…oraz Nowego Roku o stokroć lepszego niż miniony… śniegu śniegu…
I właśnie ogromną radość sparwiłeś nam tymi zdjęciami…Dzięki Czado za wspaniały prezent i za to, że o nas pamiętasz…Myślę, że już wkrótce będzie tak, jak na świątecznych zdjęciach i jak w wierszu Leopolda Staffa „Wigilia w lesie”…dosyć się naczekaliśmy…czas już na zimę.I drzewa mają swą wigilię…W najkrótszy dzień bożego roku,Gdy błękitnieje śnieg o zmroku;W okiściach, jak olbrzymie lilie,Białe smereczki, sosny, jodły,Z zapartym tchem wsłuchane w ciszę,Snują zadumy jakieś mniszeRozpamiętując święte modły.Las niemy jest jak tajemnica,Milczący jak oczekiwanie,Bo coś się dzieje, coś się stanie,Coś wyśni się, wyjawi lica.Chat izbom posłał las choinki,Któż jemu w darze dziw przyniesie?Śnieg jeno spadł na drzewa w lesie,Dłoniom gałęzi w upominki.Las drży w napięciu i nadziei,Niekiedy srebrne sfruną puchyI polatują jak snu duchy…Wtem bić przestało serce kniei,Bo z pierwszą gwiazdą niebo rozłogów,A z gęstwiny, rozgarniając zieleń,Wynurza głowę pyszny jeleńZ świeczkami na rosochach rogów Do wypowiedzianych już ciepłych i serdecznych…przyłączam się ze swoimi skromnymi – nie tylko śnieżnymi życzeniami. I gdy już wkrótce wybierzesz się na kolejną wędrówkę (może na nartach), by właśnie taki „staffowski” las Cię powitał i zaprosił na miękkie, puszyste dywany do siebie.Dziękuję Czado za cudowne widoki, duchowy klimat i niepowtarzalne barwy Twoich zdjęć……życzę, by w Nowym Roku światło zawsze Ci sprzyjało i kreowało nieznane nam jeszcze kolory…byś odwiedził zakątki, w których jeszcze nie byłeś i te, które tak bardzo pokochałeś…by przyroda dalej odkrywała przed Tobą swe tajemnice…by czarowała Cię niesamowitymi barwami i zjawiskami…i…by miłość i podniosły nastrój jakie towarzyszą nam w magicznym czasie Świąt pozostały i na „zwyczajne” dni roku
Witam i uklony sle .Jestem oczarowana i zaczarowana. te chmury unoszace sie nad ziemia ,gorami i lakami. cudnie to uchwycone ,jakies magiczne/ to z serca plynie twojego……NIGDY NIE PRZESTAWAJ . ..zatrzymac sie nalezy i podziwiac ,marzac by ujrzec to jeszcze raz i kolejny….ja kocham gory i patrzec moge na takie piekne widoki bez konca….pozdrawiam serdecznie i w nowym roku zycze radosci. zyczliwosci ludzkiej i wszelkiego dobra…..elunia1
„Przyszła mi na wigilię, zziębnięta, głuchociemna,z gwiazdą jak z jasną twarzą – wigilia przedwojenna,z domem, co został jeszcze na cienkiej fotografii,z sercem, co nigdy umrzeć porządnie nie potrafi,z niemądrym piórem skrobiącym w kałamarzu …” z wiersza pt. „Dawna Wigilia” Ks. Jana TwardowskiegoŻyczę Ci, Czado, aby dary radości, miłości i spokoju, które przynosi światu nowo narodzone Dziecię, wypełniły całe Święta i wszystkie nadchodzące dni Nowego 2007 Roku. Niech Rymanowskie Dobre Duchy dbają o Twoją wenę twórczą i prowadzą Cię w cudowne i tajemnicze zakątki.
Z całego serca dziękuję Ci za piękne chwile wzruszeń,i Świątecznie Życzęserdecznych spotkań rodzinnychpukania do drzwi przyjaznych twarzy, dużo radości, serdecznych objęć, pocałunków,szczęśliwych wspomnień, aby Twoje święta były właśnie tymczym powinny być-odrobiną ciepła w środku zimy,światłem w mroku.Życzę nadziei,własnego skrawka nieba ,zadumy nad płomieniem świecy ,filiżanki dobrej , pachnącej kawy ,piękna, poezji, muzyki, odpoczynku, zwolnienia oddechu , nabrania dystansu do tego co wokół ,chwil roziskrzonych kolędą, śmiechem i wspomnieniami.Wszystkich bliskich jak najczęściej razem. I dobrych, spokojnych rozmów z nimi – pełnych uwagi, cierpliwości i uśmiechu,bo przecież :Każdy z nas jest Aniołemz jednym skrzydłem.Jeśli chcemy pofrunąć,musimy mocno się objąć.(Luciano De Crescenzo)I jeszcze pięknego, dobrego światła i Żebyś swoimi wzruszeniami Zechciał się z nami jak najczęściej podzielić daga
Świetne foto:)Z okazji Świąt życzę Ci odrobiny ciepła dzięki ludzkiej życzliwości, odrobiny światła w mroku dzięki szczeremu uśmiechowi, radości w smutku dzięki ludzkiej miłości i nadziei na lepsze jutro w chwilach niepokoju. Wszystkiego dobrego! Pozdrawiam ciepło!www.fotki84.blog.onet.pl
W dniu Bożego Narodzenia;Dziś skaładamy ci życzenia,Aby raźniej w duszy było,Aby ci się dłużej żyło,Aby szczęścia i radości,Pomyślności i miłościZ życia nigdy nie ubyło,Aby ci się lepiej żyło.W życiu bez smutku i cierpienia,Oto moje są życzenia.Oraz szczęśliwego Nowego Roku
Witam Szczerze to zaparło mi dech. Pejzaże są piękne, a szczególnie te, które tak naprawdę sa zwyczajne… Widok śliczny i talent także nie mały.Gratulacje!
Nie przetrwamy, jeśli choć trochę nie zwarjujemy ! Twoje, Czado, szaleństwo jest naszym udziałem ! Ratuj się kto może i do łóżka marsz! Mój snobistyczny kot Kotowaty, stwierdził, pakując się przed klawiaturę, że mi chyba już totalnie odbiło, skoro o tej godzinie jeszcze siedzę na blogu. Pokornie więc zamykam zmęczone oczęta i idę spać, bo jutro nie obudzi mnie pluton egzekucyjny w składzie trzech budzików. Pod powiekami, niosę do poduszki obraz: polana na błękicie, fiołkowy śnieg na drodze, kołtun drzewa …. Dobranoc !
…podobno, żeby próbować być szczęśliwym koniecznie trzeba być trochę szalonym i dlatego ile w nas szaleństwa tyle w nas szczęścia, to pozwala pamiętać ,że SMOKI w niektórych bajkach bywają oswojone i dłonie można ogrzać przy ich oddechu albo roztopić duszę jak wosk, lubię jak piszesz i jak czarujesz swoje zaskakujące przestrzenie, i kiedy marzną mi ręce…spadł śnieg…
Po prostu extra!to co robisz jest swietne i tez bym tak chciala.Piekne zdjecia,no,cudne i tyle;P jak ja tesknie sa gorami..uhh…;> zazdroszcze ci tak pieknych widokow;P mam nadzije ze zdjec bedzie wiecej:P wpadnij tez do mnie http://www.mala1992.blog.pl pap;;*
Szaleństwo , oj tak . Ale jak ja bym chciała mieć choc tę namiastke zimy na święta. A przy okazji życzę:Wesołych świąt !A z gwiazdką Pod świeczek łuną jasnąŻyczę Tobie i Twojej rodzince po prostuZwykłego, ludzkiego szczęścia.
Szalenstwo, ale wspaniale szalenstwo! Bo trzeba byc szalencem ( w najlepszym tego slowa znaczeniu ) , aby chcialo sie chciec- wstawac wczesnie, wedrowac dlugo, byc na polach w czasie gdy wieje zimny wiatr …I chyba wlasnie tego szalenstwa zwanego wolnoscia- najwiecej zazdroscimy. Bo tam nie ma owych glosnych ulic, pulsujacych autostrad. Jest cisza, spokoj a slychac tylko wiatr szumiacy w pochylajacym sie drzewie. Slowem- niech ten szal trwa wiecznie!
Powracając do DRÓG – tych widocznych na zdjęciach,…tych „życiowych”…metaforycznych,…czy „ścieżek na niebie” (które zauważyła Dziwadło) – gdy po raz pierwszy ujrzałam tą rozgałęziającą się drogę na górnym zdjęciu z jej bruzdami i wyboistymi grudami ziemi oraz czytając prosty tytuł „Drogi”, który jak się okazało – po trzech tygodniach – ma tyle znaczeń….przypomniała mi się pewna piosenka, która idealnie odzwierciedlała moje dwuletnie zmagania z zawirowaniami losu – krętą drogą życiaTam dokąd chciałem już nie dojdę – szkoda zdzierać nóg,Już wędrówki naszej wspólnej nadchodzi kres.Wy pójdziecie inną drogą, zostawicie mnie,Odejdziecie -sam zostanę na rozstaju dróg.Hej, przyjaciele, przyjaciele hej! Zostańcie ze mną,Przecież wszystko to co miałem oddałem wamHej, przyjaciele, przyjaciele hej! Choć chwilę jedną,ZNOWU W ŻYCIU MI NIE WYSZŁO, ZNOWU JESTEM SAM.Dzisiaj wydarzyło się jednak coś, co sprawiło, że drogę ze zdjęcia w zupełnie inny sposób mogę interpretować – co mnie ogromnie cieszy Gdy w plecak wciskasz resztki swoich gratówRurki namiotu no i jeszcze cośGdzieś w głowie świta myśl prosta i głupiaDokąd wariacie, przecież masz już dośćTen miły chlupot błota pod butamiSzlak nieprzetarty pośród zboczy górTen zew pamiętasz całymi latamiI co rok wracasz wędrować wśród chmur
…niektórym ludzikom chyba urosną skrzydła do nieba i potrzebne im będą drogi pomiędzy różowymi obłokami, innym wystarczy miotła która ich uniesie nad jakąś łysą górę (Tarnicę?) , a jeszcze inni jak Małgorzata (ta od Mistrza) za pomocą magii korzystać będą z dziwnych i niegrzecznych podróży (nawet bym chciała czasami…), a tym ,których coś gna po świecie zawsze potrzebne będą stare wygodne traperki i chęć wydeptywania śladów na bezdrożach, żeby poczuć jak zdobywa się nieznane lub znane odkrywa na nowo, jak przy kolejnym stromym podejściu histerycznie brakuje tchu pod szczytem, żeby później móc się cieszyć po wariacku z maleńkich chwilowo całkiem najważniejszych doznań…. PRAWDA CZADO?….
Piękne zdjęcia,w tym konkretnie podoba mi się barwa traw ,w ogóle kolorystyka i kompozycja, Orion i Syriusz- gdzieś dalej też mnie fascynują:) zrobiłabym takie zdjęcie ,ale wa-wa to chyba niezbyt dobre miejsce… pozdrawiam
Będą …., bo zawsze wśród nas znajdą się tacy, których nosi z A do B, z B do wszystkich diabłów, z zapatrzenia w zadumanie lub pod prąd …To pewne, jak ości w rybie ! Dla takich Łazików i dzięki nim, przetrwają „cudowne manowce” Stachury na Twoich zdjęciach. („Gdzie nas powiedzie skrajem dróg gzygzakowaty życia sznur …”). Prowadź więc nas, Czado po swoich ścieżkach rzeczywistości, niewiarygodnej a jednocześnie realnej do bólu … Prostota, swoboda i ulotność na Twoich zdjęciach nie jest chyba tak łatwo osiągalna, jak nam sie pozornie wydaje … To zapewne skomplikowany i misterny w realizacji proces . Bo co trzeba zrobić, by przyłapać rude, bezwstydne trawy na gorącym uczynku, gdy w popłochu uciekają przed Tobą, jak przed wiatrem niosącym im białe okrycie ze śniegu ? Dlaczego ta dobroduszna, prosta droga zbacza nagle ze szlaku i chce Cię zabrać ze sobą ? Jak ma na imię ta mała, osierocona, iglasta nimfetka przy drodze szukająca towarzystwa ? A czemu Anioły, zamiast anielić po okolicy, poszły na wódkę ? Ty to musisz wiedzieć, Czado, co tu się święci!?
Nie jestem znawcą technik fotograficznych, nie potrafię więc ocenić fachowości. A zatem – jako zwykły oglądacz…….zachwycam się nie po raz pierwszy – zdjęcia są piękne!!!!!!!! Twój blog mam w „ulubionych” i często oglądam, często wracam do dawniejszych…moich ulubionych.Życzę wspaniałych, zdrowych, spokojnych Świąt i dobrego, dobrego, dobrego Nowego Roku!!!!!!
Te z Serca do Serca, od Człowieka do Człowieka, z ziemi do Nieba… Przy orobinie wiary można rzec, że nie zabraknie… Oby Tobie przed oczyma (cokolwiek się przez to rozumie) nigdy się nie urwały…Fotografia – wspaniała…
Piękne zdjęcia… kocham góry i do oglądania tych cudnych zdjęć polecam w tle muzyke Domu o Zielonych Progach „W górach jest wszystko co kochamWszystkie wiersze są w bukachZawsze kiedy tam wracamBiorą klony mnie za wnuka”Wlaśnie te piękne słowa wiersza Jerzego Harasymowicza spiewane przez Dom o Zielonych Progach mówią o tym jak kocham góry i jak za nimi tęsknie i już sie nie moge doczekać kiedy do nich wrócę
Świetne są te zdjęcia.Robi Pan coś niezwykłego łączy sztuke fotograficzną z definicjami uczuć których nikt nie pojmie…W prawdzie mam dopiero 12 lat ale Pana podziwiam, zdjęcia są prześliczne.Gorąco pozdrawiam!
Miejmy nadzieję, że ich nigdy nie zabraknie. A tak na marginesie są prawdziwą metaforą życia – trudne niekiedy do przejścia, w końcu nas do celu doprowadzają.Takie „drogi” mnie w życiu prowadzą, ale zdecydowanie wolałbym doświadczać ich fizycznie niż metaforycznie. Marzę, by iść bez końca tą prawdziwą … – po jej bruzdach, kałużach i błotnistej materii, iść aż po sam horyzont – czasami wydaje mi się, że byłaby łatwiejsza do pokonania niż te którymi nasze życie sie „toczy”.Na dolnym zdjęciu moje ukochane pomarańczowe trawy – jeśli mogę tak je sobie „przywłaszczyć” Fotografowałeś podobne 25 listopada – wtedy pierwszy raz je ujrzałam i do teraz gdzieś w sercu cały czas szumią. Nie wiem dlaczego, ale w tych trawach widzę siebie – może to ich kolor mnie określa?, sama nie wiem… tamte zdjęcia znikły już z „pierwszego planu”, ale trawy pozostały tutaj… Dziękuję…
Chcesz zdobyć dziewczynę Rzymem ?…słowem, sercem, pięknym umysłem i wrażliwą duszą nie Rzymem. Zresztą … popatrz na te wszystkie zdjęcia – piękniejszego miejsca na ziemi, niż te które nam Czado pokazuje, nie znajdziesz, by wyznać miłość
U Ciebie baśniowy piesiu, u mnie mniej poetycki rydwan, ale czy oba te skojarzenia nie sprowadzają się w podświadomości do jednego? Dopiero to sobie uświadomiłam, gdy przeczytałam o Twojej „Niekończącej się opowieści”.Wspomniany u mnie rydwan symbolizuje pragnienie czy tęsknotę za tym, by móc wtulić się w niebiański obłok, który nam tu do stóp się pochylił i popłynąć na nim tam…gdzie marzenia poniosą: nad górami, krainami…tam gdzie kres nie sięga…gdzie bajka się zaczyna.
Może wyda się dziwne, ale dopiero tutaj zetknęłam się pierwszy raz ze słowem ATAWIZM. Tego określenia bardzo brakowało mi w moim „słowniku”, a nieświadoma jego istnienia opisując swoje emocje i nastroje uciekałam się do rozległych opisów – próbując zrozumieć i wytłumaczyć sobie skąd te niepohamowanie zapędy do tych rozległych przestrzeni, świeżego powietrza, tułaczki i tego wszystkiego o czym wspomniała ~J – teraz już wiem…Dziękuję…
Ojej! To pierwsze wygląda jakby przedstawiało wydmy piaszczyste! Niesamowite Przy okazji wesołych Świąt życzę i dalszych takich pięknych prac w nowym roku, na które z pewnością niecierpliwie będę czekała
Ten najgroźniejszy siedzi we mnie. Ciągnie mnie w bezkres, mami wolnością, obiecuje za następną górą jeszcze ładniejsze widoki…teraz… bo jutro już się nie potrzórzą… Szęśliwie marzną mi dłonie, nos i uszy, ściska z głodu w żołądku, zapada zmrok, więc przypominam sobie kim i gdzie jestem.Pozdrawiam
Błagam cie powiedz mi jak zająć chociaż by 3 miejsce w konkursie chcialbym wygrac tygodniowy pobyt w Rzymie i zaprosić tam Kolerzanke byłbym najszczęśliwszym chłopakiem na ziemi i to nie z powodu samej wycieczki ale z towarzystwa hehe pozdrawiam i zapraszam na http://swidnik.blog.onet.pl/ zakomętój jak mozesz pa
Im dłużej spoglądam na tę pierwsza Forografię, tym wyraźniej widzę przed oczyma „Niekończącą Się Opowieść” i tego wieeeeelkieeego psa A kocham ten film:)
tylko i takie obrazy szybko ulatują… „dopomóż dzisiaj odchodzącym chwilom, by jutro były warte wspomnień..” /zdjęcia piękne! Dobrze, że nie przyjmujesz wyjątkowości otaczającego świata jako codzienności i normalności, dzięki temu my oglądamy te zdjęcia!
Chciałabym mieć taką nisamowitą zdolność ujmowania aury chwil, zamykania jej w określonej formie i uwalniania w wyobrażni oglądającego… :] nawet coś tak straznego jak zima może nabrać niesamowitych kolorów patrząc Twoimi oczami.
Cóż, czasoprzestrzeń najwyraźniej Ci sprzyja. Za każdym razem, kiedy odwiedzam tą stronę – to bardzo pokrzepiające, że w takim świecie funkcjonuje jeszcze wrażliwość na grę świateł w górach, czyste powietrze i ciszę. Dziękuję i pozdrawiam.
….jakiś atawizm w nas pozostał z prawieków ,który ciągle kusi przestrzenią ,wiatrem, gołym niebem pełnym gwiazd lub złoto-różowych obłoków nie z tej ziemi, ogniem i pragnieniem gnania przed siebie w niewiadomym celu, tam gdzie niebo spotyka się z ziemią tuż za horyzontem … …który mi zbyt mocno przed śniadaniem przypomina ulubione lody waniliowe z dużą porcja bitej śmietany, albo pierzastą poduchę z której jakiś olbrzym dopiero podniósł głowę i ruszył w świat pokonać smoka okrutnego ,co zaszył się w bajkowym lesie po lewej stronie drogi, za siedmioma górami, za siedmioma rzekami…….CZADO, UWAŻAJ NA SMOKI…
A ta chmura to jak rydwan Boga, który tutaj „zaparkował”. Wysiadł, strzepnął z siebie trochę puchu białego i poszedł miedzą sprawdzić czy wszystko już u tych „nieboraków” gotowe, czy można sypnąć porządnie śniegiem i na dobre rozpocząć radosny czas Świąt. Na tym poniżej chmury, które uciekły szponom rosochatych drzew ze zdjęcia „Dziwne” z 26 listopada.Tam gotując się do ucieczki były jeszcze delikatnie pomarańczowe, a tu w tym pędzie ognistym aż iskrzą się z pośpiechu, a moożeee…to Anioły rozpaliły sobie ognisko i grzeją przemarznięte stópki, teraz sporo się muszą nachodzić, by zbłąkane dusze odnaleźć i do Świąt Bożego Narodzenia na właściwą drogę je sprowadzić.
Pierwszy raz tu jestem i bardzo mi się spodobalo. Zdjecia inspirujące do namalowania czegoś, jak się zbiorę i cos się uda to podeśle zamiast komentarza.Tylko czas szybko biegnący wrogiem mi jest okrutnym…
Może, Czado, nie jesteś łasuchem ..? Dla mnie budyń malinowy to deser wakacyjnych, górskich wędrówek z późnych lat 80-tych. Po kanapkach ze szprotką i cebulką lub pasztetem z ogórkiem kiszonym, biegliśmy do gaździny Anieli po mleko prosto z wieczornego udoju. Na fajerkach podgrzewał się krowi nektar, do którego wlewaliśmy budyniowy zaczyn. Pozostawało tylko mieszać i mieszać aż do zagotowania, potem dodać trochę cukru i szybko wracać z gorącą kwartą, pełną ” różowej pychoty” do namiotów, gdzie czekała banda zniecierpliwionych leniuchów, tłukących łyżkami w puste, metalowe kubki …. To dopiero były czasy ! Mniam ! Oczywiście, to nie to samo, co dzisiejszy Mars, Ferrero Rocher, Lion, itp. mordoklejki, ale zawsze sentyment zostaje, nieprawdaż ?
Ktoś wiercił się przez całą, bezsenną noc w łóżku … i nie mogąc doczekać się świtu, wsiadł w samochód, posadził swój niepokój na siedzeniu obok i pojechał naprzeciw porannej zorzy. Za zakrętem pochłonął go pagórek … Ciekawe, gdzie go zastały pierwsze promienie zaspanego słońca ? To dopiero szczęściarz, pomimo tej Chimery w aucie ! U mnie za oknem nie ma śniegu nawet na lekarstwo. Za rękawiczki oblepione śniegiem oddałabym dziś sen o Dominikanie … Gdy patrzę teraz na pierwsze zdjęcie z fioletowo – czarnymi świerkami na pierwszym planie, to po głowie chodzą mi dwa słowa i jeden smak: „Budyń malinowy, budyń malinowy …..” To przez tą blado-różowo-owocową poświatę i dziwną jej konsystencję …. Idę jeść !
Widziałem już pierwszy śnieg w tym roku. Uwieczniłem nawet to i zamieściłem zdjęcia na moim blogu. Prognozy zapowiadają, że niebawem zobaczymy śnieg w większych ilościach i dłużej.
…tak znajomo jakbyśmy chodzili tymi samymi ścieżkami,Czarodzieju, tylko mój horyzont dzisiaj ma bardziej wygięty łuk, to bardzo miłe…takie cierpliwe oczekiwanie na chwile ,które się niedługo zdarzą , i można o nich już teraz pomarzyć włócząc się z wiernym psem po znanych ścieżkach, cieszyć się z nadejścia przeczuwanych radości,…. czekanie i radość są w Twoich drzewkach posrebrzonych pod różowiejącym niebem zmierzchu,… że wszystko niebawem się stanie…
witam jestem monka i chciałabym ci powiedzieć ze robisz śliczne fotografie w moim rodzinnym pasłęku też mam takie piękne krajobrazy ale nie umiem robić takich zdięć.. zapraszam cię do odwiedzenia mojego bloga http://www.humorki-sa-we-wtorki.blog.onet.pl mam nadzieje że jak będziesz miał czas to wpadniesz pozdrawiam….
~marysia
12 Styczeń 2007 15:08
piekne ujecia, cudowne kolory, niesamowite zdjecia!jestem pod wrazeniem ;]
amarta2@autograf.pl
8 Styczeń 2007 21:24
No te zdjęcia są niesamowite
~Carrmelita
7 Styczeń 2007 07:18
Byś nie zabłądził ( i każdy z nas w tej mierze ), wyszeptajmy modlitwę zapisaną przez poetę A. Ziemianina:”Aniele grudniowyzimny do połowyzostań trochę z nami.Zagrzej sobie nogi.Aniele styczniowyzmiłuj się nad nami,jeszcze zdążysz poznaćniebieskie polany.”Na poczatku myślałam, że to jeden i ten sam krzyż przy drodze, ale potem dostrzegłam różnice między nimi. Najpierw w otoczeniu, a potem w kształcie i konstrukcji krzyża. Ten ozdobiony „gwiazdką śniegu” w białych zaroślach skojarzył mi się ( nie wiem dlaczego ) z grafikami Starowiejskiego. Jest w tym zdjęciu styl, faktura i nastrój mistrza Franciszka, ale jest ono pozbawione organicznego, cielesnego pierwiastka ludzko-zwierzęcego, jaki pojawia się prawie zawsze u malarz. Wiem ! Ten pierwiastek siedzi w nas -patrzących na zdjęcie, przyczaił się, czyha, ale nie śmie wskoczyć w obraz … Powstrzymuje nas misterny chłód, koronkowy i kruchy detal, alabastrowy, rozmyty błękit i czysta siła zamrożonej materii, nie skażonej tchnieniem człowieka.
~mama
5 Styczeń 2007 13:40
Chyba nas nie opuściłeś….pilnuj drogowskazów…czekamy.:)))))))
~Kadia
5 Styczeń 2007 13:16
Hejka fajny blog;-)
wejdż na http://www.cool-girl-kaga.blog.onet.pl wejdź też na mój drugi blog i zgłoś swojego bloga do oceny http://www.ocenki-by-klaudia.blog.onet.pl
~rude wredne
4 Styczeń 2007 09:46
abyśMY nie zabłądzili… czasem mam wrażenie, że po to tu jestem każdego dnia. i że po to Ty jesteś dla nas tutaj. żebyśmy nie zabłądzili za bardzo w rutynę i codzienność… dla niektórych zachwyt jest jak chleb powszedni – tak bardzo potrzebny…pozdrawiam!
paszeko1@vp.pl
3 Styczeń 2007 13:57
Zycze Panu udanego 2007 roku pelnego wypraw w ukochane gory,wiele zdrowia i pomyslnosci.Wszystkiego najlepszego!
~Julia
3 Styczeń 2007 00:25
Nowego Roku obfitujacego w piekne chwile, wspaniale miejsca, nowe wrazenia, werdowca w sobie, ktory wciaz ma chec wedrowac- zycze najpiekniej! A fotografie -jak zwykle sa niesamowite w swym przekazie.
~ola
2 Styczeń 2007 21:33
zima… piękna! i niech tak pozostanie, piękn azima na cudownych zdjęciach:) pozdrawiam
~Iza
2 Styczeń 2007 15:42
Kilkanaście lat temu, w średnio wczesnej młodości postanowiłam nie robić zdjęć wyłącznie Naturze. Bo wydawała mi się przegrywać konkurencję z najpiękniejszymi na świecie dziecięcymi uśmiechami (mój synek był wtedy malutki). Trzymałam się tego poglądu długo. Do dnia, w którym trafiłam do Pana. Długo patrzyłam i myślałam, jak to możliwe, że tak zachwycają mnie miejsca zupełnie mi obce. Tysiące razy oglądałam wszak zdjęcia pokazywane przez znajomych, zrobione znakomitym aparatem, w niezwykle pieknych miejscach. Nudziły mnie po prostu. W końcu zrozumiałam, że obrazy, które się utrwala, muszą być oglądane nie tylko oczami. Trzeba kochać to, co się fotografuje, aby móc pokazać to, co najpiekniejsze, co szarpie duszę i wyciska łzy wzruszenia. „Turystyczne ” pstrykanie jest jedynie pamiatką dla pstrykającego. Pan daje swoim zdjęciom duszę. Serdecznie dziękuję.
~par
2 Styczeń 2007 13:14
Co to za kapliczka?
~Li
2 Styczeń 2007 09:33
Czado, znalazłeś najpewniejszy drogowskaz, na Nowy Rok i na zawsze życzę Ci żebyś nie zabłądził. Jak zawsze dzięki za Drogę i Swiatło, które pokazujesz.
~Tadeusz
2 Styczeń 2007 08:01
Niesamowite. Jesteś prawdziwym mistrzem.
~^^Happy New Year^^ extra blogasek... zapraszam do mnei na www.be-cool.blog.onet.pl
1 Styczeń 2007 14:03
^^Happy New Year^^ extra blogasek… zapraszam do mnei na http://www.be-cool.blog.onet.pl
~^^Happy New Year^^ extra blogasek... zapraszam do mnei na www.be-cool.blog.onet.pl
1 Styczeń 2007 14:03
^^Happy New Year^^ extra blogasek… zapraszam do mnei na http://www.be-cool.blog.onet.pl
~Ewka ;)
1 Styczeń 2007 09:47
Te wszystkie fotki są znakomite.Whow!!!
neia@poczta.onet.pl
1 Styczeń 2007 01:33
sliczne…niby zima, a jednak to zdjecie ma w sobie tyle ciepla…
~Aneta
31 Grudzień 2006 16:55
Fajnie wykorzystujesz światło na swoich fotografiach , barwę , mają klimat , podobają mi się … Pozdrawiam ,życzę szczęśliwego NR, dużo wspaniałych kadrów i pięknego światełka
zapraszam na mojego fotobloga http://www.fotokreatywni.blog.onet.pl
~kasia_89
31 Grudzień 2006 13:07
ehh cudowne zdjęcia:) i te wdwa wcześniejsze i te z tak pięknie oszronionymi drzewami:D życzę ci do siego roku, duzo miłosci i szczęścia oraz odkrywania jak najwięcej ścieżek:) pozdrawiam:*
~Martyna
31 Grudzień 2006 11:20
spoko blog i fotki wpadnij do mnie http://www.moje-zycionko-isprawy.blog.onet.pl
~broszka
31 Grudzień 2006 09:37
Wszelkiej pomyślności w Nowym Roku, wielu przewędrowanych szlaków, wspaniałych ujęć, wytrwałości w prowadzeniu blogu i spełnienia marzeń, życzy z całego serca broszka.
~kd
31 Grudzień 2006 08:19
Super blog
od niedawna zagladam … jestem pod wrazeniem, szczesliwego 2007 roku
~Dobrej Nocy
31 Grudzień 2006 04:15
Znowu cos pieknego, fajnie zaczac dzien od Towich „spojrzen”. Zycze Ci Czado wspanialego Nowgo Roku, wiele dobroci, prawdziwych przyjaciol, wieczorow przy cieplym ogniu, ciepla gor.Dziekuje, ze publikujesz swoje zdjecia.
~ameli
31 Grudzień 2006 01:16
Cóż za subtelny błękit – piękny, aż chce się wstrzymać oddech, by tej ulotności tchnieniem nie zniszczyć (gdy dłużej wpatruję się w błękit on naprawdę znika).Niesamowita delikatność i kruchość przez ten motyw przemawia, mam wrażenie, że gdy zamknę oczy i ponownie je otworzę wszystko zniknie niczym ulotne zjawisko. Wstrzymajmy oddech, by chwila nie uleciała…by trwała wiecznie.Czado, swoją niezwykłą wrażliwością posyrzegania uzmysławiasz nam piękno i to nie tylko to empiryczne – „namacalne”, które dostrzegamy w zjawiskach, barwach, krajobrazach, ale i…to, którego wzrok i słuch nie wychwycą. Piękno, które jest zaledwie odczuciem, takim ciepłem w sercu, ale jakże czasami niezwykle silnym. Takie kapliczki są dla mnie symbolem owego piękna – piękna duchowego, piękna wiary, miłości. Są takie ciche, ale głośniej potrafią do naszych serc, przemówić niż ksiądz z wysokiej ambony. I rzeczywiście, póki będą istniały na bezdrożach – tych rzeczywistych i tych w przenośni – w odpowiednim momencie przypomną nam którędy iść, by dalej nie błądzić. Dzisiejsze niebo nieme jest i światłem nie wzywa, ale na ziemi znaki trwają. Te niepozorne, niekiedy zapomniane, wyczekują cierpliwie „wędrowca”… wprowadzają w zadumę i z nieopisaną skromnością, sobie tylko właściwą podpowiadają właściwą „drogę”. Jak dobrze, że jeszcze istnieją…ciche strażniczki „zbłąkanej wiary”.