
Z takim zamiarem sprawdzam meteo i nastawiam budzik, by jak kiedyś, za dobrych lat, czekać na wschód słońca na Kątach biegając w kolo i „zabijając ręce” o plecy, zapobiegając utracie czucia w palcach u nóg i rąk. Jako pierwsze kąpieli słonecznej zaznają Kopa i Przymiarki.

Słońce wzeszło nieomylnie za Kopcem, więc na efekty trzeba było trochę poczekać. Za to mróz nie zawiódł, wymalował szadzie jakich środek zimy by się nie powstydził.

Podświetlone modrzewie emitują złote ciepło.

By nie stracić stóp biegnę na Zamczysko.

Z jego południowych stoków widok na okolice Królika Polskiego…

… i Wołtuszową. „Moja” droga na Dział, przedeptana dziesiątki, może setki razy.
I jeszcze teleportacja na Przymiarki, by upewnić się, że Cergowa jest na swoim miejscu.
Udało się! Cieplej! Jeśli nie po plecach, to z pewnością na duszy.
Jak milusiooooo i pusssszyscie
))) mniam mniam
…. zaczarowane wspomnienia z dzieciństwa …. tęsknię do nich … dziękuję za ten powrót… pozdrawiam Mistrza noworocznie
Pełen zachwyt!
Żadnego poświęcenia! Czysta radość, tym większa, że mogę się podzielić namiastką tego co widziałem. Zmęczenie i owszem, ale fizyczne, które przynosi ukojenie i zdrowy sen. Pozdrawiam.
Kolana się gną,oczy się rozświetlają i radość wypełnia serducho widząc te cudne ujęcia! Mogę jedynie próbować sobie wyobrazić ile kosztują poświęcenia.Dziękuję!
Ach niech ta zima w końcu przyjdzie i czaruje…;)
ale pięknie:)