… u ciotki Tośki, którą bardzo lubiłem, do której mama wysyłała mnie po chleb lub z chlebem wypiekanym w domowym piecu. Dzięki wymianie świerzy chleb jedliśmy częściej.
Tamten obrazek to jedna z najstarszych rzeczy jakie pamiętam. Miałem kilka lat. Za brzozami na zboczu wzgórza, stała skromna chata. Prowadziła do niej wąska ścieżka wydeptana w głębokim śniegu. Tą ścieżką szła podpierając się laską zgarbiona staruszka opatulona szalem czy chustą.
Uwielbiałem ten obraz, nie mogłem oderwać od niego oczu. I ciotka Tośka widziała ten zachwyt, a ja nie potafiłem powiedzieć jej dlaczego. I dzisiaj też nie wiem …
~hania
18 Luty 2007 20:29
Masz raccje i nie żałuje że zajżalam bede tu wracać ale musisz zrozumieć ze ja to sie dopiero ucze zapisze CIE do mijego bloga chyba że nie chcesz ale mnie bedzie milo pozdrawiam haniahttp://czlowiek-dojrzewa-w-pokorze-serca.blog.onet.pl
~hania
18 Luty 2007 20:26
Masz raccje i nie żałuje że zajżalam bede tu wracać ale musisz zrozumieć ze ja to sie dopiero ucze zapisze CIE do mijego bloga chyba że nie chcesz ale mnie bedzie milo pozdrawiam haniahttp://czlowiek-dojrzewa-w-pokorze-serca.blog.onet.pl
~Jolka
9 Luty 2007 00:39
Wspomnienia z dzieciństwa – smaki,zapachy, odgłosy,klimaty-pozostają w każdym z nas na całe życie,tęsknimy do nich,nosimy je w sercach…Moje najmilsze -to cudownie świeże poranne powietrze , wdzierające się do pokoju i poranny gruchot gołębi…Tak bywało podczas wakacji u Babci .Wychodząc wczesnym rankiem na rynek (między innymi po wiejskie masełko w chrzanowych liściach- uwielbiane przez kochaną wnusię) -otwierała na oścież okno.Gdy budziłam się-w pokoju już panował ten cudowny zapach poranka…I gruchały gołębie…I też nie wiem- dlaczego akurat to mnie tak urzekło…I tego mi tak bardzo brakuje,choć w każdej chwili mogę to przywołać…I chyba dlatego tak kocham góry,bo powietrze tak cudownie tam pachnie…
~M'ka
6 Luty 2007 17:45
piękna zima…przynajmniej tutaj mogę zobaczyć śnieg, bo za oknem go nie ma…zapraszam na http://w-czerni-i-bieli.blog.onet.pl/ (zaszly małe zmiany) pozdrawiam:))
~Zapałka
6 Luty 2007 16:36
Coś wspaniałego. Zdjęcie i ten opis… sama pomału zaczynałam zachwycać się Twoimi odczuciami.www.pudeleczko-zapalek.blog.onet.pl
~www.amarta1984.blog.onet.pl
6 Luty 2007 15:44
Ja też mam taki obraz z dzieciństwa, jak bezdomna staruszka chodziła w poszukiwaniu jedzenia, a wszystkie dzieci się z niej śmiały Smutne…
~Julia
6 Luty 2007 14:17
Wspomnienia pachnace goracym chlebem, skrzypiacym sniegiem, ludzmi, ktorzy byli blisko …Piekne. I niech trwaja zawsze.
~broszka
6 Luty 2007 10:16
A ja już zasiadam do robienia masełka w zwykłej maśniczce z normalnej śmietany od krowy, bo najpyszniejszy jest ten ciepły chlebuś ze świeżo zrobionym masełkiem…. ach, te wspomnienia, jesteśmy wypełnieni nimi po brzegi….
~ameli
6 Luty 2007 04:35
słowa te przypomniały mi moje rodzinne Kujawy…rzeczywiście piachu i sosen w tamtejszych lasach to ci od groma, a z nimi kojarzy mi się zapach zmoczonego deszczem runa i sosnowego igliwia……podobno wiele tekstów Stachura pisał z w oparciu o własne doświadczenia i wspomnienia…zastanawiają mnie więc „Kujawy Białe”…czy może chodziło mu o Białe Błota w pobliżu Aleksandrowa Kuj., z którym związane było jego dzieciństwo…od mojego rodzinnego bloku, w którym mieszkałam z rodzicami do domu, w którym mieszkał Stachura jest około 2km……niby tak blisko, ale dopiero tutaj i dzięki Wam poznaję jego poezję…
~Carrmelita
6 Luty 2007 04:10
Mam Ciocię Jasię, emertowaną nauczycielkę ( jeszcze przedwojenną ), która uczyła dzieci w Szkole Podstawowej w Woli K. koło Serocka. Ciocia zawsze uwielbiała rysować naturę, pejzaże, zwierzęta. Malowała całkiem pięknie, farbami olejnymi lub akwarelą na wszystkim, na czym się dało. Z braku kartki nawet na tekturce, pudełku po butach lub kartonie rozciętym na płaszczyzny ( przyzwyczajenie z okresu okupacji ). Cały dom na Woli K., otoczony drzewami orzecha włoskiego, w środku ozdobiony był radosną twórczością Cioci i tak jest do dziś. Z kredensu i szafek spoglądają samotne wierzby nad wodami, zagajniki i zachody słońca. Tulą się do siebie króliki w warzywniaku, mała sarenka wyglada z lasu i choć dziś rysowane nóżki jelenia są ździebko koślawe, a dąb przypomina klon, to dla mnie dzieła Cioci pozostaną zawsze cudowne i bliskie sercu. Ciotka to silna kobieta, ma 95 lat i co roku nie wypuszcza mnie bez koszyka orzechów. Mówi: „Jedz na zdrowie, sama zbierałam !” Dostałam od Niej przepis na chleb z pieca, ale nie ośmieliłam się jeszcze upiec go u siebie w kuchence elektryczno-gazowej. To by chyba była profanacja … Ciocia dawniej ( gdy miała zdrowsze ręce ) serwowała do różanej herbaty pączki własnej roboty z nadzieniem wiśniowym lub chleb z masłem i miodem. Pychota !
~Carrmelita
6 Luty 2007 03:35
Gdy tak wspominasz swoją Ciocię, to przypomina mi się „Piosenka o Potęgowej” Stachury … jak to było…?”Do wsi Zagubin, na Kujawy Białe,Gdzie ziemia licha, piachy niebywałe, Kozy, dziewanna, sosny i rozstajeI Potęgowa samotna jak palec. U Potęgowej zatem zagościlim.Kwaterę tam czasową ustalilim.W polu robilim, z boru drwa nosilim.Jak stara matka i dwóch synów żylim…….Jak stara matka i dwóch synów żylim.My z Potęgową tak się polubilim !Wisiał na ścianie we pstre wzory kilimI nikt nie zgadnie, czemu w dal ruszylim.”Ta piosenka jest tak pejzażowa, że wręcz mnie prześladuje na Twoich, Czado ostępach, ale tu nie są winne krajobrazy, tu winna postać kobiety przedzierającej się ścieżką przez pola.
~Carrmelita
6 Luty 2007 03:09
Ależ narobiłaś bigosu tym chlebem z pieca ! Ślinka cieknie i kiszki marsza grają, ale … nie tak prostacko, tak … wysublimowanie, że byle pagajem ze sklepu głodu nie oszukam ! Aaaaa, karamba ! Do stu tysięcy, fur, beczek, golumów, diabłów, gwoździ ! Chleba ! Chleba i igrzysk mi trzeba !
~J
6 Luty 2007 00:05
…eeech…. , Ameli, wszystko musi być proste ,bo wiem.na 100%,…..że ta pierońska równiarka czy jak jej tam znowu mi zasypała podjazd ,czyli bez pomocy krasnoludków i Pana Grzesia niestety zanim udam sie do pracki ukochanej, muszę się znowu odśnieżyć, czyli gdybyś TU mieszkała miałabyś tak samo zupełnie …proste to wszystko ..(do czasu?)….DOBRANOCKA…..
~ameli
5 Luty 2007 23:39
Dziękuję za Twoją dobroć…wprawdzie mrozu u mnie nie ma, ale gnany przez pół Polski kurier z ciepłym by nie zdąrzył, a i w tym pędzie najważniejszy zapach mógłby ulecieć……i smacznego ~J tylko nie popijaj wodą – do dziś nie wiem dlaczego, ale po ciepłych drożdżowych wypiekach babcia nie pozwalała tego robić,…i nie chce mi się wierzyć, że odśnieżać nazajutrz będziesz, u mnie śladu nie ma, po tym jak tydzień temu były jeszcze śnieżne zaspy – znowu nastała „bezimienna” pora roku,…i „tu jest wszystko proste”…TU czy u CIEBIE?…bo dla mnie TU…a może gdybym mieszkała tam gdzie Ty byłoby prościej?
~J
5 Luty 2007 23:10
….masz jak w banku, a może by Ci tak kurierem dostarczyć(?)…, a Kociemniak ma mnie w nosie, mruczy na parapecie w salonie i nie chce się ruszyć…POZDRAWIAM SERDECZNIE i zjem jeszcze jedną kromke i pójdę spać…tu wszystko jest takie proste….bo jutro trzeba wstać ,żeby się odśnieżyć….
~ameli
5 Luty 2007 22:59
dopiero zasiadłam do „kibicowania”, a tu proszę już GOTOWY chlebeczek, eeehhhh, ależ Ci tam pachnie…pewnie Kociemniaka też zwabiły zapachy i chce spróbować o samku już nie wspomnę skoro kartonikowe nabrało szlachetności, a chrupiąca skórka, to pewnie lepiej chrupie i „trzeszczy” niż łamany na kałuży lód…a co do poczęstunku to ja, jeśli mogę w kolejce się ustawię, bo teraz wiem kto taki cudowności wypieka a zawsze chciałam TAKIEGO PRAWDZIWEGO spróbować
~ameli
5 Luty 2007 22:45
świetnie, że ten chlebowy nastrój Ci się udzielił i zazdroszczę cichutko kuchni kafowej w domku bieszczadzkim to dzisiaj rzadkość, a ile wspomnień z dzieciństwa z nią związanych przetrwało do dzisiaj (nakarmiła, ogrzała, wysuszyła i nigdy przy niej nudno nie było)….mmmmm chlebuś już pewnie pięknie Tobie pachnie…daj zanć czy wyrusł…przez dobrych kilka godzin, od czasu do czasu będę z Tobą ~J dorzucała drewna…kalifornijskigo nie mam, ale na razie kawa, a później Grzaniec Galicyjski powinny chyba wystraczyć pozdrawiam
~J
5 Luty 2007 22:38
….HURRA !!!! udało się , wyrósł, pachnący dawnym dziecinnym światem, ,ma lekko spękaną skórkę a smakuje.!!!..jeszcze ciepły, zajadam pietkę , po palcach spływa roztopione masło a mleko z kartonika jakby nabrało szlachetnego smaku, szkoda,że nie mogę Was poczęstować, może następnym razem…i dziękuję za Te myśli dobre… ;o)))))…..
~J
5 Luty 2007 19:55
…..UWAGA…. nocne Marki wszystkie….z powodu Twojej ciotki Tośki i z Twojego powodu trochę też, Czarodzieju, wzięłam się do roboty i ……PIEKĘ CHLEB ,całe szczęście że kazałam sobie kuchnię kaflową w bieszczadzkim domu pod lasem postawić, ale numer rzadki…nie sądziłam ,że mnie taki chlebowy nastrój ogarnie dzisiaj…wygrzebałam stary przepis i już pachnie i ciekawe czy wyrośnie jak trzeba, się nie mogę doczekać, dobrze, że mam trochę kalifornijskiego czerwonego ,to jakoś dam radę dotrwać do końca wypieku…trzeba tylko umiarkowanie dorzucać drzewa… ;o))))
~http://moje-rodzinne-krajobrazy.blog.onet.pl/
5 Luty 2007 16:24
własny wypiekany chleb jest naprawde pyszny:) Od dwóch lat na szkolna wigilię moja koleznaka Amelka przywozi swieży, pyszny chlebek:D a zima rzeczywiscie ja z obrazka:D pozdrawiam:*
~J
5 Luty 2007 14:47
… i żeby tamta chwila zamknięta głęboko pod powiekami trwała na zawsze w uśmiechu i spojrzeniu dziecka, którym byłeś, którym jesteś przecież i teraz gdy zapatrzony w światło albo cień na śniegu ze zdumieniem i zachwytem przymykasz oczy żeby złowić tę chwilę , po raz kolejny, …i znowu…
~shuttersclick.blog.onet.pl
5 Luty 2007 14:00
każdy ma takie obrazy i wspomnienia…pozdrawiam,DA (shuttersclick.blog.onet.pl)
~Li
5 Luty 2007 10:27
Na początku Bóg stworzył Niebo i Ziemię. Czy były podobne: bielą, błękitem, klimatem, ciszą, w Jego spojrzeniu? zanim nabrały własnej tożsamości, piękna Swojego. Na początku? nie wiem… wiem – były Dobre, są Dobre, będą Dobre.
~Iga
5 Luty 2007 09:58
Wiesz są obrazy ,które nie wiedząc czego,wracają do nas i pozostają w pamięci na zawsze,wcale nie musi to być dzieło sztuki,ale przepiękny krajobraz,postać.Twoje obrazy również pozostają w pamięci i jeszcze pobudzają wyobrażnię.Zima kojarzy się z czystością, nieskazitelnością i jakąś niewytłumaczalną magią co przyciąga.
~ .::Asia::.
5 Luty 2007 09:46
Hejka…Masz fajnego blogaska…Wpadnij do mnie na http://zwiazki-szkolne.blog.onet.pl/ i daj komcia…Wątpie czy ci się spodoba, ale warto zajrzeć…Pozdrowionka for all…Asia…
~ameli
5 Luty 2007 03:39
Wypiekanego, domowego chlebusia nigdy nie jadałam, ale bułeczki hmmm były specialite de la maison mojej babci Edzi (Edwiny), miała też swoje tajemne skrytki, w których je dla mnie chowała przed kuzynami łakomczuchami Gdy babcia piekła bułki to było prawdziwe święto, cały rytuał temu towarzyszył i dziwnym zbiegiem okoliczności zawsze było dużo niby przejezdnych, ale wcale nieprzypadkowych gości. Zapach jaki wtedy unosił się w całym domu nie da się już dzisiaj odtworzyć…sklepowe chleby a tym bardziej bułki tak nie pachną…szkoda, chciałabym teraz się nim upajać…A chatka, ścieżka, zgarbiona staruszka podpierająca się laską i opatulona chustą przywołuje mi we wspomnieniach Bajkę o Jasiu i Małgosi. Oczywiście Baba Jaga jest tu jak najbardziej pozytywną postacią…może jest w tym trochę prawdy, bo może w chatce oczami wyobraźni widziałeś Waldku lukrowany domek z piernika – wiesz…taki słodki, bo bliski sercu, a i łakociami tyle że chlebowymi byłeś „wabiony” O znanym nam zakończniu tej bajki tym razem zpomnijmy…a może ktoś wymyśli nowe – pomyślne dla Baby Jagi? Przydałoby się ją „zrehabilitować” dla nowych pokoleń miłośników bajek…