Władek ma rację Obydwa zdjęcia przedstawiają buki. Ale nie ma się czego wstydzić, z pewnością znasz się na czymś, o czym ja i Władek nie mamy pojęcia Pozdrawiam
Gdy „obcuję” z naturą, to taki „dzikus miastowy” ze mnie wychodzi…Chciałabym być z nią częściej i jak najdłużej, by się oswoić, lepiej ją poznać i „zaprzyjaźnić się” – ale nie jest mi to dane…Gdy idę w „plener” czuję się jak jej gość i nie wiem czy wypada mi to, czy tamto, staram się nie robić „kłopotów”…,ale czy moja obecność gospodarza nie męczy? Jeszcze trochę wody w strumieniach upłynie zanim będę czuła się w górach swobodnie.I też dlatego Buki mnie przerażają, bo tak naprawdę znam tylko ich „powierzchowność”, bo z wizytą do nich wpadam tylko na chwilę. A Ty na co dzień z nimi mieszkasz, możesz je często odwiedzać i poznałeś ich prawdziwą naturę. Są dla Ciebie rzeczywiście jak „seniorzy” doświadczeni życiem, jak kompani wędrówki, którzy ochronią cię przed niebezpieczeństwami – Ty jesteś ich, one są Twoje. Może kiedyś przedstawisz mnie Im, może się z nimi „oswoję” i wtedy łagodniejszym „okiem” będą na mnie spozierać ze swoich wysokości.
Dla mnie buki są przyjaciółmi, jak wujowie z rodziny i sąsiedztwa. Budzą podziw i respekt, są doświadczeni, niejedno przeżyli. Czuję, że są mi życzliwi, choć nigdy tego nie okazują. Gdyby tak zebrało im się na zwierzenia…Dziękuję
Prawdę mówiąc, buki swoim ogromem trochę mnie przerażają.Tam skąd je znam, rosną na stromych zboczach, prowadzi tamtędy droga, a później ścieżka na Błyszcz. Na nim miejscowi pobudowali niewielką kapliczkę, dla uczczenia spotkań Kardynała Wojtyły z tamtejszymi oazami rodzin.Gdy tylko mogę odwiedzam to miejsce.Ale dla człowieka z nizin droga na szczyt nie jest łatwa.Na początku jest łagodnie, dosyć szeroko, koń z wozem by przejechał; dookoła pełno świerków i innych niskich drzewek liściastych; a po niżej ścieżki w niewielkim zgłębieniu szumi sobie wesolutki strumyk. Im wyżej, tym coraz trudniej, ale to zrozumiałe. Jednak jest taki „kryzysowy moment”, gdy dochodzi się do rozległej łąki, na której można złapać głębszy oddech przed dalszą drogą.I właśnie temu najtrudniejszemu odcinkowi towarzyszą buki.Kiedy dochodzi się do buków, droga się mocno zwęża, coraz więcej wystających korzeni o fantastycznych kształtach, ścieżka staje się bardzo stroma, czasami i woda tamtędy spływa, człowiek zasapany…ostatkiem sił łapczywie „chłepce” powietrze, aż w głowie się kręci…czy to ze zmęczenia, a może z niedotlenienia (ludzie z nizin nie potrafią w górach oddychać), nogi jak z waty uginają się i….w tym momencie… – nigdy nie pamiętam, co jest po prawej stronie ścieżki – ale po lewej……na stromej skarpie „stoją” właśnie one…BUKI Dlaczego mnie przerażają…?Są takie olbrzymie, niewzruszone a ja przy nich czuje się taka mała…i słaba – słaba w swojej niemocy zapanowania nad zmęczeniem…słaba fizycznie….Boję się, że tam do nich spadnę, że te trzęsące się nogi zawiodą, że poślizgnę się i zsunę po zboczu. Zawsze sobie wtedy powtarzam, że takie silne drzewa mnie zatrzymają i na samym dole się nie znajdę, ale i tak się boję…A gdy jeszcze szumi wiatr…..bo przecież nie zawsze świeci słońce…stają się jeszcze bardziej groźnie…ciemnieją…wydaje się wtedy ich więcej i…”huczą” – tak głośno i grubym tonem…wtedy naprawdę się ich boję,… boję się gór, choć te które odwiedzam wysokie nie są, ale zawsze…Wtedy czuję się, tak jakby góry mnie nie chciały…”nie dla ciebie one człowieczku z nizin – ty mięczaku i słabeuszu”. Przychodzi wtedy refleksja, że rzeczywiście one chyba nie dla mnie, że „włóczęgogórołazem” nie zostanę……tylko sobie to wmawiam. Mogę je podziwiać na obrazku, ale by żyć ich klimatem i oddychać górskim powietrzem – nie zasługuję…Mimo przygód -zimą czekam z utęsknieniem a gdy zbliża się lato odliczam dni do spotkania z nimi, mam nadzieję że one również na mnie czekają i wraz z bukami nie będą mnie tym razem straszyły, okażą więcej cierpliwości i zrozumienia dla ich oddanej wielbicielki To tyle o górach i bukach, nie ma co z nimi zadzierać…a propos buków, to potężne nie tylko fizycznie drzewa …pełne tajemniczej siły i majestatu, chylę ku nim czoło….
Może nie będę oryginalna, ale mogę tylko przytoczyć scenę z filmu „Władca Pierścieni” – cz.II – „Dwie wieże”, w której ojciec Arueny – król Elfów, odradza jej związek z Aragornem w następujących słowach: ” Czeka go (w domyśle Aragorna ) śmierć, splendor królów -ludzi, chwała, która nie przeminie aż do końca świata. Ale ty, moja córko będziesz żyć dalej w mroku i zwątpieniu, jak w bezgwiezdnym, zimowym zmierzchu. Będziesz trwać w żalu wśród niknących w mroku drzew, aż cały świat się zmieni i wypełnią się długie dni twego życia. Arueno, nie czeka cię tu nic prócz śmierci”. Toje zdjęcia, Czado oddają klimat tej sceny. Pozdrawiam,
Cześć Waldek, dawno mnie nie było na Twoim blogu Ale przynajmniej wykorzystałam ten cudowny listopad i byłam w takich miejscach, jak fotografujesz także o zmierzchu. Pozdrawiam!
Gdzie nikt…nie dotrze…Ciebie nie znajdzie…nie spotka, tego co Ty zobaczyłeś…Intrygujące zdjęcie, ni to kolorowe, ni czarno – białe.Witrażowe, impresjonistyczno-pointylistyczne światełka w tle – cudownie migocą. Mocno, chyba słońce musiało świecić, by taki efekt uzyskać. Takie rozbłyski kojarzą mi się ze światłem odbitym w wodzie – promienie słońca na rozedrganej tafli jeziora, albo z płomieniem świecy widzianym oczami pełnymi łez.Ciekawe jaka to pora dnia, może popołudnie…, ale żółte blaski słońca trochę za jasne, za „nieśmiałe”, jak na tę porę dnia, bardziej może odpowiadałyby tu godziny poranka.Ale słoneczko nisko, więc może jednak…popołudnie?Wiesz taki delikatny żółty kolor – to, o ile się nie mylę, żółcień neapolitańska – nic nie mówiąca nazwa, ale fajna – lubię ją. Na tle tych delikatno-żółtych, rozmigotanych „świetlików”, listki wydają się być błękitne i transparentne jak serwetki papierowe, albo jak bibuła chińska, żeby ładniej i bardziej poetycko brzmiało. Tu głębią ostrości odważnie zadziałałeś…wzbogaca to mocno obraz, szczególnie, że ostrość przypada tam gdzie najwięcej światła. Nastrój chwili uchwycony wyśmienicie.Po raz kolejny uchwycony motyw więcej mówi, niż to, co pierwszym spojeżeniem moglibyśmy zauważyć……Te dwa suche liście, po prawej, które dzięki swojej „chropowatości”, wyróżniają się z pośród ogólnie gładkich kształtów – zwróciły moją uwagę. Formą nie pasują do pozostałych, jakby z innego gatunku, a może to te same, ale szybciej się poddały niż reszta – słabsze były…?Inne dzielnie trwają i co dzień, póki jeszcze sił im starczy, drżąc przy każdym podmuchu, albo przed każdym podmuchem wiatru, będą jeszcze witały wschody i zachody słońca, póki śnieg ich nie otuli. A wtedy spokojnie przezimują.Odległa w skojarzeniach, ale…w jakimś sensie to „metafora życia”. Jedni się poddają szybko, a inni mimo fizycznej słabości, ale silni duchem – trwają… mimo przeciwności losu, i wiatru w twarz – nie poddają się…..MOCARZE…..W sumie to…Listki też jakby miały kształty szkiełek witrażowych.A zdjęcie wcale nie jest monochromatyczne, ale zielone – w najciemniejszych partiach, biało-żółte – tam gdzie najwięcej światła, błękitne – w półtonach Nie wiem dlaczego, ale kojarzy mi się z 1 -szym listopada, może to „migotliki” nasuwają mi skojarzenia płonących zniczy…?
Nie przypuszczałem, że ktoś wyrazi słowami ten nastrój, klimat, który tam w lesie jest rzeczywisty, namacalny, a przecież nieuchwytny, wymykający się myślom. Czytajac twój komentarz nie mogę oprzec się wrażeniu, że byłaś tam ze mną, ale patrzyłaś po swojemu, przeżywałaś na swój sposób. Łączył nas zachwyt. Podziwiam, zazdroszczę i dziękuję.Pozdrawiam
„Gdzie nikt nie chodzi, gdzie nic się nie rodzi, gdzie tylko białe jabłonie. Stoi przy drodze, na jednej nodze browar, a w nim cztery konie ….” Nasi upierdliwi jeźdźcy Apokalipsy dawno już pogalopowali w siną dal. W ciszy zmierzchu trwają, w kolorach sepii przydrożne zarośla … a może, gdy nikt nie patrzy na nie, tak jak Ty, Czado – to tych gałęzi też już nie ma ?…może już nie istnieją, rozsypały się jak stare fotografie ? Pozdrawiam w niemym oczarowaniu,
Podobnie jak Ty, wcale nie uważam by “Gdzie nikt…”, było smutne….jest nastrojowe, takie „uduchowione”… Czasami potrzena jest chwila refleksji w tym “pędzącym” świecieDużo wdzięku ma ta mała roślinka…
Ależ ja się uśmiecham, tylko tak „w duchu”. To spokojne odludne miejsce, nie jest smutne. Lubię taki nastrój. Krzyczące kolory na dłuższą metę są męczące. Szarości późnej jesieni pozwalają wyregulować wzrok, uwrażliwić na szczegóły, których w otoczeniu atakujacych zewsząd barw niedostrzegamy lub pomijamy jako niegodne uwagi.Pozdrawiam z uśmiechem
Gdzie nikt …nie wydobył tego piękna na światło dzienne.Urocze postrzeganie świata,to rzadkość taka wrażliwość i wcale nie jest smutne ujęcie.Pozdrawiam
czekam na mleczno-zamglone zdjęcia… czy na Podkarpaciu też taka mgła przecudna? Proszę pozdrowić ode mnie moje (nasze) rodzinne strony. Dzięki Panu mogę za nimi tak pięknie tęsknić. Czekam na mgłę
Ten rodzaj światła to kwestia kąta patrzenia – tolerancja wynosi zaledwie kilka stopni. Szkoda, że nie udało mi się na tym zdjęciu pokazać fantasycznego ruchu trzcin, który był taki jak pływanie grupy płaskich ryb np. skalarów – pełna synchronizacja.
Gdy owo zdjęcie powolutku wczytywało się, najpierw – co zrozumiałe, zobaczyłam zieleń i konary.W tym momencie, pochwyciłam dwie myśli jednocześnie przemykające:- czy nie pomyliłam stron, bo taką zieleń znam i kojarzę z innych zdjęć – mistycznych i pełnych tajemnicy fotomontaży, które robi moja przyjaciółka- a druga myśl, to…MOCZARJuż wyjaśniam dlaczego, otóż…sporo ostatnio czytam o Wyspiańskim. Był on autorem m.in. takich prac jak Moczar, czy Skarby Sezamu – w klimacie do siebie podobnych. Niestety Moczar nie przetrwał i nigdzie jego reprodukcji nie odnajdziemy – znany jest jedynie z opisów. A wiecie dobrze, że czytając można sobie czasami więcej wyobrazić, niż by rzeczywistość pokazała. Tak więc przedstawiony na zaginionym obrazie „baśniowy świat spokrewniony ze światem rusałek, wodników i topielców” istniał tylko w mojej wyobraźni – bujnej wyobraźni,…świat – bliżej nie określony i niesprecyzowany, pełen niedopowiedzeń.A tu „otwiera się” powoli zdjęcie i wiedzę…MOCZAR, który do tej pory był tylko moją imaginacją.Nadal jestem, i jeszcze pewnie bardzo długo będę pod wrażeniem tego zdjęcia. Aż trudno mi o nim pisać.Nie tyle bajeczne, co właśnie baśniowe ujęcie przyrody. Właśnie takie…jak z bajek o rusałkach i wodnikach. Choć nie znam żadnej bajki o tych magicznych stworzonkach (poza animowanym Szuwarkiem, który raczej tu nie pasuje), to tak pewnie wygląda ich świat.A tak na marginesie, od Szuwrka można by zapożyczyć nazwę – SZUWARY.Tyle tu niesamowitości… …kolory, a raczej barwy i światło – napisałbym, że niespotykane w rzeczywistości, ale byłaby to nieprawda. Szczęściarz z Ciebie czado, że to przed Tobą natura takie tajemnice ujawnia. Doprawdy niewielu ludzi stąpa po tej ziemi, którzy takie cuda mogą zobaczyć.Widzisz ja do tej pory takie tajemnicze kolory, mogłam oglądać tylko na fotomontażach, czyli…trochę prawdy, ale przy dużym współudziale programu komputerowego.Tym zdjęciem i kolejnym powyżej opublikowanym „Gdzie nikt…” ujawniasz nam swoją „głębszą” naturę.Już nie traper, zdobywca Połonin, z „otwartą postawą” wobec świata i przygód, ale…natura wyciszona, skłonna do refleksji – głębokich refleksji. Z pewnością i przy poprzednich zdjęciach taki już byłeś, ale teraz bardziej intymnie nam o sobie mówisz. Ktoś w komentarzu napisał, że „dużo smutku jest ostatnio w Twoich zdjęciach”. Czy ma ta osoba rację? Czy może to nie smutek, a zamyślenie…a jeśli tak, to nad czym…?Chciałabym jeszcze napisać więcej o barwach i światłe, o tym co sie tam dzieje, ale…nie potrafię… ulotność „kłosów” traw odbiera słowaP.S. To zdjęcie jednak nie może mieć tytułu Moczar ani Szuwary jest zbyt delikatne i efemeryczne.Tam z rusałkami pewnie i elfy mieszkają. Zawsze chciałam być elfem – nie wiem dlaczego, ale właśnie elfem….
…”baśniowy świat spokrewniony ze śwaitem rusałek, wodników i topielców” – cyt. M. Wallis….ale topielców wymieniełabym na ELFY – te pewnie też tam mieszkają……uwielbiam elfy podczas każdej wędrówki ich szukam… może tu je odnajde..
U mnie w skojarzeniu pojawia się podkład muzyczny z „Jeziora Łabędziego” ( Paaaaa, pa-ram, pa-ram, pa-ram, pam, pam, pam, pam, …. ) a w tle słychać głuchy tupot puent baletnic, a na wodzie w szuwarach, w kadr kamery wpływa majestatycznie biełaja ptica ….
A dla mnie takie sobie. Inne Twoje fotki zdecydowanie lepsze. Jedyne, co widzę na plus w tym zdjęciu, to światło schwytane na górnych partiach traw. I to wszystko.
Za oknem mleko i nie widać nic … tylko biel, więc miło popatrzeć na światło schwytane.Do litani pochwalnej mój glos…-trawo złocista, czysta, przejrzystamodl się za namiza nami w blogowisku za nami w blokowisku
…rzeczywiście dziwne, jakby świat Świetlistych Aniołów miał spotkać się z mrocznym światem ciemnych mocy……przyroda ukazana tuż przed ważnym a może…tragicznym wydarzeniem……za chwilę z tych rosochatych drzew i szumiącej łąki zaczną wyłaniać się zjawy i swoimi szponami będą chciały zagarnąć niebo…miejmy nadzieję, że te obłoczki gotowe sa do ucieczki….a wtedy nie dojdzie do katastrofy i nadal będziemy mogli cieszyć sie pięknymi zachodami słońca w obliczu pierzastych chmur
Kurcze.. ładne.. Takie moze nie tyle dziwne co filmowe. Jak wyjęte z pracowni ludzików montażu filmowego.. wydaje się że zaraz skądś wyjdzie tajeniczy, nieco potargany człowiek i to bedzie początek historii o niezrozumieniu, wyobcowaniu jednostki i.. (heh.. wyobraźnia)
Chylę czoło, Czado – przed odwagą z jaką szczerze piszesz o tym, co Cię wzrusza. Dziś „ze świeczką” trzeba szukać facetów …, których w ogóle coś wzrusza ! Mężczyznom z reguły wydaje się, że o ich odwadze świadczy gotowość do wykorzystania mięśni i rozumu. Głuptasy, nic nie rozumieją … P.S. Bez urazy. Chyba jestem dziś w bojowym nastroju i ździebko wigor mi się „zagotował”.
Czasu ciągle mi brakuje… ale w górach bywam często, bo jest mi to konieczne do życia.Mam szczęście mieszkać w pięknej okolicy.Góry, przyroda potrafią mnie wzruszyć…Pozdrawiam
Zazdroszczę Ci jednej, a może dwóch rzeczy:czasu i tego spojrzenia na świat.Patrzę na artyzm Twoich zdjęć i od razu odżywają wspomnienia i rzeczywiście chcę tam być.To nie jest jakaś tam opinia, bo wszyscy tak piszą, ale Twoje zdjęcia ujmują duszę.A w szarej naszej rzeczywistości to niezwykłe doznanie.Pozdrawiam.
Jestem tutaj czesto i zawsze zaskakujesz mnie nowa „dostawa piekna”. Czy to wiosna, lato, jesien czy zima. Nawet nie zawsze musze cos pisac. Zawsze musze popatrzec … Cudowne.
gdy byłam mała wszystkie kredki były dla mnie pomarańczowe – do dziś uwielbiam ten kolor…jest pełen optymizmu i energii…różne są odcienie pomarańczu: lisi, ceglasty, „pomarańczowy-owocowy”…, a teraz dołączył do nich oranż modrzewi…, do tej pory nidgy nie widziałam tych drzew w takiej świetlistej poświacie…
Aż trudno uwierzyć, by takie zestawienia kolorów: zimne zielenie pól i płonące oranże modrzewi, w tak bliskim sąsiedztwie mogły zaistnieć, zachwyca też „faktura”pierwszego planu – łąka, wdaje się taka „materialna”, jakby faktycznie był to kawałek płótna z pointylistyczną fakturą.
dziekuje Ci!! nawet nie wiesz jak Twoje zdjecia podnosza mnie na duchu.od 6 lat mieszkam na „obczyznie”, a pochodze ze stron , ktore fotografujesz. I dzieki Twoim zdjeciom troszeczke mniej tesknie.
Uwielbiam mgłę ! Mgła stwarza wrażenie odcinęcia od świata, wyrzuca go poza nawias naszych bieżących potrzeb. Mgła ogranicza obszar przestrzeni postrzegalnej i jednocześnie zbliża do siebie wszystko, co w tej przestrzeni się mieści. Może dlatego napisłeś „Być razem”, bo w tej mlecznej klaustrofobii jesteś Czado z nami-obserwatorami i z tym nagim drzewem, a wszystko co poza tym się kryje jest nierzeczywiste. Reszta to pole dla wyobraźni. Ten kadr jest tak kameralny tylko przez moment. Dlatego naciskasz spust migawki – by go uwiecznić dla nas i dla siebie. We mgle istnieje jeden bezwzględnym układ odniesienia – aparat fotograficzny. Gdy idziesz 40 kroków przed siebie we mgłę , to stan pierwotnych proporcji między znanym i nieznanym ulegnie zaburzeniu. Odczuwasz dreszczyk emocji odkrywania niewiadomej. Zadajesz sobie pytanie: co się kryje za tym zakrętem ? Może koniec świata ? Tak to widzę, a Ty ?
Przyznam się,że dla mnie jest to widok nie codzienny. Mimo to,że mieszkam w niedurzym miasteczku to jednak miasteczku )) szczerze- bardzo mi się podoba to zdjęcie )). Spodobał mi się sposób w jaki prowadzisz tego bloga i bede czasem zaglądac )) zapraszam rózwnież do mnie )) http://www.w-tym-slowie-jest-kolor-nieba.blog.onet.pl
Jak dla mnie rzadki … nie mieszkam dosc dlugo w Polsce …ten problem ze wlasciwie to nie wiem gdzie mam bardziej swoje korzenie … Jedno jest pewne takie widoki tylko w Polsce:)
Zawsze podczas takiej mgly …czulam ze oddycham.Co dziwne to zdjecie przypomina mi kawalek ogrodu jaki moja rodzina posiada od pokolen ,….oczywiscie w Beskidach::)
Kocham mgłę – otula mnie i chroni w „wielkim mieście”, ale nigdy nie było mi dane, przemykać się po szlakach pod jej osłoną, niesamowita tajemniczość i pewnie wiele niespodzianek,czeka takiego wędrowca,
Nazwałabym to zdjęcie: „Indiańskie babie lato”, choć w polskim pejzażu. Te morze traw aż się prosi, by je gładzić spodem dłoni, tak jak robił to w filmie „Tańczący z wilkami” Indianin o imieniu „Kopiący Ptak”, zanim zaczął myszkować po kwaterze John’a Dunbar’a. Pamiętacie ?!
~Jolka
17 Grudzień 2006 23:45
Pocieszasz,ale mnie i tak jest strasznie,strasznie,strasznie wstyd…
~czado
17 Grudzień 2006 23:30
Władek ma rację Obydwa zdjęcia przedstawiają buki. Ale nie ma się czego wstydzić, z pewnością znasz się na czymś, o czym ja i Władek nie mamy pojęcia Pozdrawiam
~Jolka-kobieta miastowa(niestety)
17 Grudzień 2006 23:06
Proszę Autora o rozstrzygnięcie :co przedstawia górne zdjęcie?Jeśli to nie brzozy -chyba spłonę ze wstydu…
~ameli
17 Grudzień 2006 02:39
Gdy „obcuję” z naturą, to taki „dzikus miastowy” ze mnie wychodzi…Chciałabym być z nią częściej i jak najdłużej, by się oswoić, lepiej ją poznać i „zaprzyjaźnić się” – ale nie jest mi to dane…Gdy idę w „plener” czuję się jak jej gość i nie wiem czy wypada mi to, czy tamto, staram się nie robić „kłopotów”…,ale czy moja obecność gospodarza nie męczy? Jeszcze trochę wody w strumieniach upłynie zanim będę czuła się w górach swobodnie.I też dlatego Buki mnie przerażają, bo tak naprawdę znam tylko ich „powierzchowność”, bo z wizytą do nich wpadam tylko na chwilę. A Ty na co dzień z nimi mieszkasz, możesz je często odwiedzać i poznałeś ich prawdziwą naturę. Są dla Ciebie rzeczywiście jak „seniorzy” doświadczeni życiem, jak kompani wędrówki, którzy ochronią cię przed niebezpieczeństwami – Ty jesteś ich, one są Twoje. Może kiedyś przedstawisz mnie Im, może się z nimi „oswoję” i wtedy łagodniejszym „okiem” będą na mnie spozierać ze swoich wysokości.
~czado
15 Grudzień 2006 13:15
Dla mnie buki są przyjaciółmi, jak wujowie z rodziny i sąsiedztwa. Budzą podziw i respekt, są doświadczeni, niejedno przeżyli. Czuję, że są mi życzliwi, choć nigdy tego nie okazują. Gdyby tak zebrało im się na zwierzenia…Dziękuję
~ameli
15 Grudzień 2006 02:55
Prawdę mówiąc, buki swoim ogromem trochę mnie przerażają.Tam skąd je znam, rosną na stromych zboczach, prowadzi tamtędy droga, a później ścieżka na Błyszcz. Na nim miejscowi pobudowali niewielką kapliczkę, dla uczczenia spotkań Kardynała Wojtyły z tamtejszymi oazami rodzin.Gdy tylko mogę odwiedzam to miejsce.Ale dla człowieka z nizin droga na szczyt nie jest łatwa.Na początku jest łagodnie, dosyć szeroko, koń z wozem by przejechał; dookoła pełno świerków i innych niskich drzewek liściastych; a po niżej ścieżki w niewielkim zgłębieniu szumi sobie wesolutki strumyk. Im wyżej, tym coraz trudniej, ale to zrozumiałe. Jednak jest taki „kryzysowy moment”, gdy dochodzi się do rozległej łąki, na której można złapać głębszy oddech przed dalszą drogą.I właśnie temu najtrudniejszemu odcinkowi towarzyszą buki.Kiedy dochodzi się do buków, droga się mocno zwęża, coraz więcej wystających korzeni o fantastycznych kształtach, ścieżka staje się bardzo stroma, czasami i woda tamtędy spływa, człowiek zasapany…ostatkiem sił łapczywie „chłepce” powietrze, aż w głowie się kręci…czy to ze zmęczenia, a może z niedotlenienia (ludzie z nizin nie potrafią w górach oddychać), nogi jak z waty uginają się i….w tym momencie… – nigdy nie pamiętam, co jest po prawej stronie ścieżki – ale po lewej……na stromej skarpie „stoją” właśnie one…BUKI Dlaczego mnie przerażają…?Są takie olbrzymie, niewzruszone a ja przy nich czuje się taka mała…i słaba – słaba w swojej niemocy zapanowania nad zmęczeniem…słaba fizycznie….Boję się, że tam do nich spadnę, że te trzęsące się nogi zawiodą, że poślizgnę się i zsunę po zboczu. Zawsze sobie wtedy powtarzam, że takie silne drzewa mnie zatrzymają i na samym dole się nie znajdę, ale i tak się boję…A gdy jeszcze szumi wiatr…..bo przecież nie zawsze świeci słońce…stają się jeszcze bardziej groźnie…ciemnieją…wydaje się wtedy ich więcej i…”huczą” – tak głośno i grubym tonem…wtedy naprawdę się ich boję,… boję się gór, choć te które odwiedzam wysokie nie są, ale zawsze…Wtedy czuję się, tak jakby góry mnie nie chciały…”nie dla ciebie one człowieczku z nizin – ty mięczaku i słabeuszu”. Przychodzi wtedy refleksja, że rzeczywiście one chyba nie dla mnie, że „włóczęgogórołazem” nie zostanę……tylko sobie to wmawiam. Mogę je podziwiać na obrazku, ale by żyć ich klimatem i oddychać górskim powietrzem – nie zasługuję…Mimo przygód -zimą czekam z utęsknieniem a gdy zbliża się lato odliczam dni do spotkania z nimi, mam nadzieję że one również na mnie czekają i wraz z bukami nie będą mnie tym razem straszyły, okażą więcej cierpliwości i zrozumienia dla ich oddanej wielbicielki To tyle o górach i bukach, nie ma co z nimi zadzierać…a propos buków, to potężne nie tylko fizycznie drzewa …pełne tajemniczej siły i majestatu, chylę ku nim czoło….
~Dom!n!3k@
8 Grudzień 2006 18:57
heyka fajny blog wpadnij do mnie na rewanzyk na www .wszystko-jest-policzone.blog.onet.pl
~Władek
6 Grudzień 2006 02:18
Jejciu, kobiety miastowe, to buki są, nie brzozy!
~ameli
5 Grudzień 2006 04:06
…cudowny błekit i kojące rytmy potężnych drzew…Wspaniałe, majestatyczne buki, chylę ku nim czoło…
~rude wredne
4 Grudzień 2006 17:55
Apeluję, BŁAGAM o nowe „Obrazy”. ..! Bo ileż można męczyć archiwum Ale tak poważnie… proszę pokornie już… No właśnie – już…
~Kasiula
4 Grudzień 2006 17:25
Naprawde swietny blog zasłużył siebie na nagrodę zapraszam do siebie :www.kaasiuulaaaaa.blog.onet.pl
amarta2@autograf.pl
4 Grudzień 2006 12:46
To pierwsze bardziej mi się podoba. Zwłaszcza gra kolorów…
~krasnal
4 Grudzień 2006 10:16
a między drzewami snuć się poczynają boginy i gnomy…
~Carrmelita
2 Grudzień 2006 23:22
Może nie będę oryginalna, ale mogę tylko przytoczyć scenę z filmu „Władca Pierścieni” – cz.II – „Dwie wieże”, w której ojciec Arueny – król Elfów, odradza jej związek z Aragornem w następujących słowach: ” Czeka go (w domyśle Aragorna ) śmierć, splendor królów -ludzi, chwała, która nie przeminie aż do końca świata. Ale ty, moja córko będziesz żyć dalej w mroku i zwątpieniu, jak w bezgwiezdnym, zimowym zmierzchu. Będziesz trwać w żalu wśród niknących w mroku drzew, aż cały świat się zmieni i wypełnią się długie dni twego życia. Arueno, nie czeka cię tu nic prócz śmierci”. Toje zdjęcia, Czado oddają klimat tej sceny. Pozdrawiam,
~nacia
2 Grudzień 2006 19:25
Siemka!!! Masz Super Bloga!!! Zapraszam na mojego http://www.natusia1997.blog.onet.pl ;] pozdro
~dziwadlo
2 Grudzień 2006 17:31
Przypomina mi to zdjęcie z National Geographic ilustrujące artykuł o bajkach braci Grimm…. Sliczny błekitny.
~yolka_k
2 Grudzień 2006 02:17
no tyle brzózek aż chce się ciąć, bidulki. Pozdrawiam
~yolka_k
2 Grudzień 2006 02:16
te buki to do ściecia gotowe, a reszta pod rozwagę. Pozdrawiam
~Marcella
1 Grudzień 2006 20:07
Cześć Waldek, dawno mnie nie było na Twoim blogu Ale przynajmniej wykorzystałam ten cudowny listopad i byłam w takich miejscach, jak fotografujesz także o zmierzchu. Pozdrawiam!
rozowapuma12@vp.pl
1 Grudzień 2006 11:29
Hej u mnie konkurs na http://justyna12-gifki.blog.onet.pl zapraszam do wygrania komcie masz śliczny blog!
rozowapuma12@vp.pl
1 Grudzień 2006 11:29
Hej u mnie konkurs na http://justyna12-gifki.blog.onet.pl zapraszam do wygrania komcie masz śliczny blog!
~behemot.blox.pl
30 Listopad 2006 09:47
eh, bardzo bym chciala tam byc… o zmierzchu… o swicie… tam…
~Jolka
29 Listopad 2006 22:59
Cuda wyprawia światło w tym brzozowym lasku…I ta cisza…Piękne…
~I.
29 Listopad 2006 22:08
tak bardzo kocham las.tak bardzo kocham wspominienia z nim związane.a jest ich tak bardzo wiele…
~KRYSTYNA
29 Listopad 2006 21:06
Te błękity……….. jak z bajki…….
~Dobrej Nocy
29 Listopad 2006 19:20
Ach, jak piekny jest TAM listopad, bajkowo.
~mama
29 Listopad 2006 18:04
Cichy i trochę straszny…ale jaki piękny.
~rude wredne
29 Listopad 2006 16:55
… tylko jeźdźca bez głowy brakuje uwielbiam tajemniczość lasu… i ten dziwny szacunek, którego nie sposób nie poczuć… i tę własną ‘malutkość’…