Wydaje mi się, że w tekście było: „Rozsiądźcie się …”, ale nie mam wiersza przed oczami, więc nie gwarantuję. W sumie jedna i druga wersja może pasować do krajobrazu na zdjeciu .
Wybaczcie…strasznie mi teraz głupio, niepotrzebnie zrobiłam sprostowanie, bo chyba właściwą wersją jest jednak „Rozsiądźcie się”, ale sama już nie wiem – nie jestem tego pewna, bo w zależności od tego o czym pomyślę słuchając piosenki, to inne słowa słyszę…Trochę tu „namieszałam” – przepraszam, ale czasami moje roztargnienie nie zna granic.
Przepraszam, popełniłam błąd w cytacie – powinno być „Rozejdźcie się” zamiast „Rozsiądźcie się”. Jednak parafrazując pozostaję przy „rozsiądźcie się”, bo taka myśl zaświtała mi gdy ujrzałam to zdjęcie. Wyobraziłam sobie, że ze wszystkich zakamarków – nawet z wnętrza ziemi, w postaci długich rozmytych cieni wyłaniają się zjawy, duchy, majaki…nieme, ciche i zahipnotyzowane magiczną godziną zasiadają na rozległej polanie, by podziwiać spektakl ze słońcem w roli głównej – jednak jest pytanie…z zachodzącym czy wschodzącym ? Zachód do mojej wizji zjaw bardziej pasuje bo po słońcu wzeszedłby księżyc, a zjawy zniknęłyby pochłonięte ciemnością nocy.
Super blog. Masz talent i cierpliwość. Na pewno wroce tu. Zapraszam tzmczasem na moj blog o fotografowaniu. Nie dorownuje Twojemu ale oceń http://www.pasja-fotografia.blog.onet.pl
Patrząc na te rozległe łąki w głowie płynie mi melodia i słowa…Dla wszystkich starczy miejscaPod wielkim dachem niebaRozsiądźcie się na drogachNa łąkach, na rozłogachNa polach, błoniach i wygonachW blasku słońca, w cieniu chmur(SDM Pieśń na wejście)
Zazdroszczę, szczerze i nieskromnie zazdroszczę wrażeń jakie towarzyszyły Tobie gdy stałeś tam na buro-rudej łące oświetlonej nikłym blaskiem światła, a nad Tobą przemykały „boskie” fiolety. Wokół półmrok, z pewnością coraz mniej było widać, a wtedy oczy duszy szeroko się otworzyły, można było pewnie zamknąć powieki – od tej chwili już tylko wyobraźnia mogła prowadzić. Odkryłeś w przyrodzie mój „wewnętrzny świat” i …naprawdę tam byłeś. To Twoja wyprawa do skrytych ostępów mojej duszy…dzisiejsze barwy idealnie oddają jej nastrój – niby kolorowo, ale niedopowiedzianie, trochę mroczno i tajemniczo, ale z optymistycznym światełkiem na horyzoncie. Taka jestem gdy wokół mnie dużo zadumy i refleksji, natomiast swoją radość odnajduję w Twoich pomarańczowych trawach, które już wcześniej chciałam tak… „dla siebie” zagarnąć. Chłonę piękno chwil, które uwieczniasz i odnajduję w nich swoje nastroje, emocje i uczucia.P.S. co było za łąką…głębokie, najskrytsze przed głośnym światem niedostępne…Swoim czarnym pudełkiem uchwyciłeś nie tylko ulotną chwilę, ale i obraz duszy…czyż ~J nie ma racji, że jesteś Czarodziejem?
Świetnie uchwyciłeś moment, gdy pas światła na horyzoncie rozjaśnił szczelinę pomiędzy burą ziemią a stalowym nieboskłonem. Blask wbił się klinem. Ożywił i ubarwił obłoki, by cudownie wydobyły zarys pagórków i kształty drzew. Słoneczno-niebieskie strzępy różu zaplątały się w gałęzie i zawisły na niebiańskiej pięciolinii pod granatowymi chmurami. Światło zagrało tam, gdzie było potrzebne … by stał się cud …
…. a biesy i czady czekają aż będziesz mógł tu się zgubić na troszkę, moje znajome pagóry zwiększyły z tego powodu produkcję chmur i mgieł, jak Cię znam to nie dasz się długo prosić i odnajdziesz to czego tak wytrwale je też szukam…dziękuje Czarodzieju dziwnych przestrzeni za nowe emocje, których ciągle zbyt mało, POZDRAWIAM Z BIESZCZADÓW moich mglistych chmurno,wilgotnie ,chłodno i prawdziwie , pada jak zwykle….może kiedyś…na jakimś szlaku…
Nie mogę odpędzić myśli, że to o mnie. Gdyby księżyce zastapić aparatem i statywem reszta pasuje Dziekuję!Za łąka jest piękna dolina przez która płynie rzeka Jasiołka. To miejsce po nieistniejącej wsi Wolna Wyżna, wysiedlonej po II w.św. na ziemie zachodnie, północne i Ukrainę.Pozdrawiam
….i co się tutaj wydarzy gdy odwrócisz wzrok… może ktoś tańcząc w jesiennej trawie z księżycami w ramionach znajdzie cień swego odbicia ,albo się zgubi na troszkę………a co jest pomiędzy pierwszą spokojną przestrzenią łąki a drugim planem wzgórz na horyzoncie, strumień? zagajnik? las?…mówią ,że ciekawość to pierwszy stopień do piekła ale nie mogę nie spytać, Czarodzieju… Ty przecież wiesz …
Adziu, najfajniejsza z fajnych ! Na twoim miejscu zdjęłabym sobie niefajnie głowę z ramion i zajrzałabym do jej fajnego środka … Czy przypadkiem nie wylecą z niej fajne trociny !!!???Zacytuję tu Mistrza Shakespeare’a, bo jego tekst fajnie do ciebie pasuje: „Jemu trzeba jasełek lub plugawej farsy bo inaczej zaśnie…”
Co do pierwszego zdjęcia, czarno-białego, to mam wrażenie, jakby ktoś pianę z białek ubił na sztywno i wyrzucił nad ciemnym zarysem traw. To zimna magia kształtów zamknięta w kadrze. Nabieram ochotę na jutrzejszy, nocny, czarno-biały film z 1961r autorstwa Kawalerowicza, pt. „Matka Joanna od Aniołów”. Czy go pamiętacie, jaki jest niesamowity i jak mistrzowskie są w nim czarno-białe zdjęcia ? Pamiętam, jak w dzieciństwie w latach siedemdziesiątych zobaczyłam to dzieło przez przypadek .. nie rozumiałam wtedy jeszcze sensu i traści tego filmu, ale mój wzrok przykuły obrazy i surowy, klasztorny, mroczny nastrój … Wspaniale będzie znów zobaczyć ten film. Polecam: TVP 1, godz. 0.50 w niedzielę. Może Wy też obejrzycie i napiszecie o swoich wrażeniach w kontekście zdjęć p. Waldka ?Może namówimy go na jeszcze więcej czarno-białych prezentacji ? Może małe, mocniejsze „Black & White” w krysztale na dzisiejszy wieczór ? Zdrowie, Czado ! Kończę, bo jadę na imieniny Taty. Dziś wipiję przede wszystkim za Solenizanta Mariusza.
Gdy bura, błotnista i przemoknięta ziemia bez ksztyny koloru, nas nie rozpieszcza, …. dobrze, że chociaż Twoje, Czado niebo na zdjęciach nam rekompensuje tęsknotę za tęczą. Zachwyca, mami, absorbuje magią barw i kształtów. Jest dzikie, nieprzewidywalne i porywające ! Jest co oglądać ! Dlatego właśnie ” z zazdrości ptakom jest samolot”… W porównaniu z niebem Rymanowskim, moje niebo w Stolicy jest koszmarnie nudne, nijakie i depresyjne. Napawa mnie obrzydzeniem. Jest jak szara, bezkreśnie jednolita, rozwodniona zaprawa murarska – ohyda !Gdy patrzę na Twoje chmury, to coś we mnie tęsni za antycznym, klasycznym pięknem nieboskłonu. Coś we mnie woła: ” Niech żyje Caravaggio i mistrz Correggio w Parmie znany ! Niech żyje „Wenecja wniebowzięta przez Tycjana” ? Sława dla Rafaela i Bramante, co razem zazdrościli talentu Michałowi Aniołowi, gdy pod Rzymskim niebem razem tworzyli. Pewnie Fra Angelico, malujący na kolanach w uniesieniu, miał takie niebiańskie wizje przed oczyma duszy, jak Twoje widzenia z aparatu, Czado.
siema ten blog jest cool bardzo dóżo komętarzy wstawili fani tego bloga mozesz miec ich jeszcze więcej nikt nie przegrywa wejdz na http://www.dianuleq.blog.onet.pl ty napewno znajdziesz sie w pierwszej piątce
Piękne,niesamowite…Bardzo lubię przypatrywać się chmurom przez okno, w lato na polanie jak sobie wędrują.Wpadnij do mnie http://moj-caly-swiat-ela94.blog.onet.pl/ i wystaw koma
Ja nie wiem Waldku jak Ty to robisz, że pani przyroda tak ci się wdzięczy. Może ją trochę „bałamucisz” na swój sposób? Stwierdzam, że szczególnymi względami Ciebie darzy i masz u niej niezłe „chody” – zazdroszczę Ci. Przyłapać chmury, które akurat ułożyły się naprzemiennie w barwne strefy dla mnie graniczy z cudem. Ja też fotografuję chmury, ale takiego „poukładanego” zjawiska nigdy nie widziałam – może moje „miejskie pierzaki” są po prostu leniwe i mniej „uduchowione”. Trudno, chyba zostanę niedowiarkiem choć wiem, że takie fenomeny są możliwe, bo wiele razy nam je pokazywałeś, to jednak przypadek uchwycenia w ten sposób barw na niebie wydaje mi się nieprawdopodobny. A może to wcale nie przypadek tylko długie godziny wyczekiwania na odpowiednią chwilę? W dodatku barwne pasy poukładane są na przemian – chłodne odcienie błękitu przeplatają się z ciepłymi odcieniami łososiowych różów. Widać, że za przykładem Łowiczan, którzy mają swoje pasiaki, Ty pokazujesz nam jak wyglądają Twoje – karpackie, a może rymanowskie. Jeszcze jedna rzecz mi się nasuwa na myśl – być może teraz już naciągam, ale właśnie w ten sposób postrzegam tą sytuację. Tak się akurat składa, że kształty „pomarańczowych” obłoków buduje światło, a tym z błękitnych pasów cień nadaje kształty. We wszystkim pełna harmonia – yin i yang.I tu pokuszę się o taoistyczne rozważania, zresztą często bywa, że moje myśli kierują się ku tej filozofii i religii, gdy oglądam Twoje zdjęcia. Tao w tej filozofii stanowi esencję wszechświata, której nie sposób opisać słowami a można jedynie za pomocą paradoksów, za które uważam nieuchwytne zjawiska, jakie dostrzegam w Twoich pejzażach. Tao jest też sprawcą wszelkich zmian we wszechświecie, dlatego nie można ująć go w słowa, bo jest w ciągłym ruchu – i u Ciebie również…niby ciągle to samo, ale nigdy nie takie same. Bo nawet drzewo – Twój Przyjaciel na Wierchowej, którego często odwiedzasz inaczej wygląda np. 11 września 2006 roku, a inaczej teraz tj. 17 stycznia.Taoizm dąży też do odkrycia prawdy o naturze rzeczywistości i to w sposób intuicyjny, a nie rozumowy. Pewnie tak dzieję się też u Ciebie Czado i oświadczasz tego wędrując po tych bezkresach i robiąc zdjęcia. Dużo jeszcze jest w tej filozofii mowy o równowadze pomiędzy tym, co duchowe a cielesne, tym, co codzienne a uwznioślone i za priorytet obiera sobie życie zgodnie z naturą, o którym wielu z nas marzy. Tylko tam mowa jest, by żyć zgodnie z naturą i nie podporządkowywać się obowiązkom wynikającym z ustanowionego prawa, czego w naszym świecie nie unikniemy i nie zmienimy, oto ta różnica.Ach dosyć już tej filozofii. Całą niesamowitość zdjęcia podkreśla jeszcze iskrzące, pomarańczowe światło na pierwszym obłoku – najbardziej intensywne zarówno w jasności jak i kolorze z wszystkich świateł na zdjęciu, które znalazło się (według złotego podziału) blisko najważniejszego punktu w obrazie (najbardziej „energetycznego”). I jakby tego było mało graniczy z błękitem, którego w żadnym innym miejscu na zdjęciu nie ma, który wydaje się jak wklejony z innej fotografii. Nie potrafię nawet nazwać tego błękitu, bo na ultramarynę za mało dźwięczny, zresztą jaśniejszy i bardziej chłodny, nie błękit pruski czy paryski, bo te zdecydowanie pod granat podchodzą, może to będzie ceruleum z kapką bieli cynkowej, ale.. to przecież tutaj nieistotne. Tak bardzo skupiłam się na chmurach – bujam w obłokach a na ziemi, na linii horyzontu też wiele się dzieje. Tak dobrze widać wszystkie drzewa, tyle różnorodności w ich kształtach. Niejeden botanik, by się zachwycał i szalał z radości rozpoznając ich gatunki. Ja na nich się nie znam więc komu innemu tą „działkę” powierzam. Ta ciepławo ruda czerń ziemi powstała pewnie dzięki świetlistej poświacie płynącej z chmur. Bardzo ładny kolor, choć wydawałoby się, że go prawie nie ma.Ach znowu rozpisałam się o kolorach a przecież jeszcze mamy czarno-białe foto, tak rzadko tu spotykane i pominąć milczeniem go nie można. Patrząc na nie jakiś sentyment czy mała tęsknota za takimi fotografiami się odezwała. Wspomnienia z dzieciństwa przychodzą, bo tylko takie zdjęcia z tego czasu do dzisiaj u mnie pozostały. Np. ja z roześmianą „japą” stoję ubrana w spodenki w rybki i kapelusz w lody pod ogromnym słonecznikiem, który pochyla się nade mną chroniąc przed słońcem. Albo jak z tatą leżymy na stogu siana, a z nami mój Pan Zając. Tata w żołnierskim mundurze, bo akurat dostał wtedy przepustkę, a ja w jego czapce, która pod nosem mi się zatrzymywała, ale ja byłam nieważna dla mnie najważniejsze było, by orzełka dobrze było na zdjęciu widać Jednak czarno-białe zdjęcie są szczególne, mają w sobie coś ze szlachetności. W końcu to też klasyka fotografii. Często jest też tak, że dzięki temu iż nie mają koloru, na którym głównie skupia się zwykle uwaga, możemy zobaczyć fotografowany motyw w zupełnie innym „świetle”, inne szczegóły i walory dostrzegamy. Tak też jest na tutejszym zdjęciu. Zdecydowanie lepiej widać na nim bryłę chmury, bardziej czuję się jej „ciężar”, a przy tym brak polikoloru odrealnia je, obłoki działają bardziej metafizycznie niż „widoczkowo” (używając tego niefortunnego określenia). Chciałabym siedzieć tam na łące i patrzeć na gnane wiatrem barany, bo do milutkich owieczek zaliczyć tych wielkoludów już nie da rady. Piękne są, ciekawe jakie kształty przybrałyby po kilku minutach ?A tak mi się dzisiaj rozpisało mało poetycko, a bardziej naukowo. Mam nadzieję, że nie macie mi tego za złe, i że nie pozbawiam pejzaży ich magii „rozkładając” ją swoim racjonalnym myśleniem na części pierwsze.Pozdrawiam wszystkich serdecznie…podobno zapowiadali śnieg
…jak śnieżna lawina z mojego snu, piękno i przerażenie, że nie zdążę znaleźć się na pierwszym planie pośród wiotkich traw śpiącej łąki, i czy ta łąka przetrwa razem ze mną… jeśli zdążę ,żeby móc jednak spojrzeć znowu w chmurne niebo i ucieszyć się światłem po przebudzeniu…
trudno nie wierzyć, że.. . że tam nie ma Czegoś lub Kogoś.. . w ogóle ‘trudno nie wierzyć w nic’… Tobie chyba bliżej do Nieba niż nam… jakbyś, trzymając w ręku aparat, unosił się trochę ponad ziemię… to dobrze, to bardzo dobrze. u mnie np niebo jest szare, całe szare… i tak już długi długi czas… byle do wiosny…Mocno pozdrawiam!
Zdjęcie środkowe jest niesamowite ze względu na kontrast pierwiastka ziemskiego ( jakim jest drzewo i wysokie trawy ) i pierwiastka eterycznego ( chmury ). Nałożyłeś Czado wyraziste kształty na rozbuchany koloryt nieba. Wspaniały efekt ! Cóż za imponująca walka różnych stanów skupienia materii. Drzewo należące do ziemi i niosące w sobie jej cień, zawłaszcza sobie przestrzeń nieba. Odarte z liści, nagie i smukłe panoszy się w powietrzu, aż obłoki z podziwu zaplątały się w nim i stanęły … Cóż za proporcje w jego ostrym kształcie, jaka harmonia, wręcz elegancja w jego sylwetce ! Nawet gałązki bym nie urwała – takie doskonałe choć … zwyczajne.
To pierwsze zdjęcie z zagniewanym niebem przypomina mi „Sąd Ostateczny” Buonarrotiego z Kaplicy Sykstyńskiej, gdzie cylkon ogarnia wirem Niebo z postaciami Sądu. Nagie ciała w porywczych gestach, krzyczą, szepczą, lecą, miotają się … Gniewny Chrystus, karze muskularnym ramieniem i odtrąca. Marmury wołają o ratunek i litość. Anioły są zaniepokojone .. Kończy się epoka Renesansu …
Panie Waldku świat na Pana zdjęciach jest jeszcze piękniejszy niz w rzeczywistości. Umiejętność takiego widzenia świata to prawdziwy dar i wielkie dzięki, że dzieli się Pan tym z nami.
Hejka=**** Masz cOOl blogaska…NoM i nOtka tez jest cAłkiem fAjna…Wpadnij do mnie na… http://www.zwiazki-szkolne.blog.onet.pl MiłO BeDzie jaK skOmciaSZ… PoZdRoWiOnKa BIG KISS=:*:*:*:*
…..i jak to czasem bywa Słońce pokonał Cień, przyciemnił niebo i zamknął horyzont, jego ponura postać przesłoniła światło ,żeby było trudniej znaleźć drogę , żebyś zabłądził ?…przecież znasz to drzewo ,które mimo wszystko stoi tam zawsze i w jego bliskości złe czary mają mniejszą moc, wiem bo sama często siadam o zmierzchu przy ogniu i zaklinam rzeczywistość, i czasem czary działają , ale dzisiaj sam Czarodzieju odnalazłeś światło ….i tylko te warkocze chmur przypominają myśli niepokorne…
Wygląda na to, że TAK … że bez względu w jakim czasie i w jakim miejscu na kuli ziemskiej żyjemy – potrafimy odczuwać i widzieć podobnie.To cieszy, że czasoprzestrzenie i odległości nie zacierają wrażliwego postrzegania świata – cechy artystycznych dusz. Może każde miejsce i czas na ziemi mają swojego „Czado”, który potrafi tak pięknie pokazać otaczający nas świat … świat, który wydaje się nam niekiedy taki nijaki.
Skojarzenia z Włoskim niebem ( ale nie tym lazurowym, lecz tym renesansowym, barokowym … ) w dalszym ciągu mnie nie opuszczają …”Po co się tak trudzisz, Leonardo ?Po co kupowałeś gołębieNa Mercato Vecchio, Leonardo ?Po co badałeś lot gołębi, Leonardo ?Po co rysowałeś ich skrzydła ?Po co rysowałeś ich lotki ?… ” z wiersza R. Brandstaetter”W dniu wczorajszym samoloty RAF dokonały nalotu na obiekty wojskowe we Florencji”. Komunikat wojenny z roku 1943
No przeciez, (tu stuknelam sie w czolo) – Ruszczyc!A wiesz, ze mam obraz arizonski, namalowany przez Indianina, KOPIE Ruszczycowej „Ziemi”! W sensie, ze bardzo podobny – chmury, ciemny blekit, zlowrogo no i ta brunatna krzywizna ziemi. Dusz pokrewienstwo miedzy tymi trzema??!
P.S. I od samego początku tytuł czytałam jako Śródziemie doszukując się w tych rudych trawach – skąpanych w słońcu”stepów”, po których Legolas, Gandalf, Aragorn i przyjaciele galowpowali na swych rumakach przez tą magiczną krainę (te obrazy z filmu najbardziej utkwiły mi w pamięci). Dopiero Twoja uwaga i pisownia drukowanymi pokazała mi, że właściwy tytuł jest inny i błędnie go odcztuję, a tyle razy go czytałam. Może miałyśmy co innego zobaczyć i zinterpretować
A może miałaś na myśli obraz Ferdynanda Ruszczyca, znany też pod innym tytułem „Ziemia”, na którym pod osłoną dramatycznie kłębiących sie chmur chłop pługiem zprzężonym w dwa dorodne bawoły orze ziemie. Gdy ujżałam to zdjęcie też ten obraz przyszedł mi na myśl. Za każdym razem gdy go widzę wywołuje u nie dreszcz emocji. To w jaki sposób Ruszczyc namalował chmury, ziemię, w jaki wymowny sposób „powiedział” o ciężkiej pracy na roli – zachwyca,a zdrugiej strony daje wiele do myślenia. Bo to nie tylko obraz przedstawiający oracza, ale też „zakamuflowany” obraz Polski z ciężkimi chmurami, jakie wtedy wisiały nad zniewolonym zaborami krajem. Pozdrawiam
Ha, a ja przeczytalam srodZIEMIE i doszukuje sie Tolkienowskich aluzji:)Piekny ten pierwszy, przypomina mi „Orke” (nazwisko malarza wlasnie wylecialo z glowy) z Narodowego w Wawie
samotne i pochylone Drzewa, Niebo wyciagajace ku Ziemi obłoki… dotknij spojrzeniem Twych oczu, przytul mnie, otul Swoim błękitem,ukryj mnie w Twych obłokach
….i jak znam życie Czarodzieju, to zamiast włóczyć się po bieszczadzkich manowcach stawiasz niechętnie czwórki i trójki, a niech to… ale przecież będą te ferie i wreszcie na nowo odnajdziesz to ,czego zawsze będziesz szukał, tak jak zawsze, a prawda jest tylko jedna sam wiesz , a poza tym ze mną tak jak z Tobą, cóż „można tylko pójść na wrzosowisko i zapomnieć wszystko”…
….i jak znam życie Czarodzieju, to zamiast włóczyć się po bieszczadzkich manowcach stawiasz niechętnie czwórki i trójki, a niech to… ale przecież będą te ferie i wreszcie na nowo odnajdziesz to ,czego zawsze będziesz szukał, tak jak zawsze, a prawda jest tylko jedna sam wiesz , a poza tym ze mną tak jak z Tobą, cóż „można tylko pójść na wrzosowisko i zapomnieć wszystko”…
Witam. Często tu zaglądam, ale nie starcza mi czasu na komentowanie. Te ostatnie zdjęcia (śródzimie) są świetne. Mam jeszcze pytanko. Czy wiesz może, co zrobić, jak mam bloga z fotografiami, ale nie jest on ujęty w kategorii fotoblog. Czy da się go jako tam umieścić? Pozdrawiam i zapraszam na http://foto-impresje.blog.onet.pl/
Fotografie przepiekne- jak zwykle. A co do ptactwa, o ktorym pisza moi poprzednicy- nad naszym domem tez lataja ptaki, ktore powinny juz byc o tej porze roku ” w cieplych krajach”.
Ja też dzisiaj byłam w „siódmym niebie” :jadąc do pracy nie dość,że ŚWIECIŁO słońce,to zobaczyłam jeszcze klucz lęcących jakichś dużych ptaszorów…Poczułam się taka szczęśliwa…Co ta niby-zima z nami wyprawia…
tego śródzimia to chyba jedynie w chmurkach można się dopatrzeć, jak śniegowe bezładnie zlepione kulki rzucone na błękit. A na Ziemi wczesna wiosna, na Pomorzu nawet stokrotki wystawiły główki…
…i tyle światła nagle, że pojąć prawie nie sposób, a u mnie przed zielonymi oczętami tymczasem niebo malinowe, też cudne, tak pewnie dla kontrastu dla Twoich zasp śnieżnych na niebie…nic na to nie poradzę ,że Twoje chmury Czarodzieju kojarzą mi się z puszystymi zaspami śnieżnymi bieszczadzkich przestrzeni, albo to pewnie tęsknoty jakieś, żeby było jak trzeba ,czyli śnieg na ziemi a niebo ołowiane nad głową…a u Ciebie wiatr wszystko odwrócił i co teraz będzie?…
Myślę, że… że świat jest nam dokładnie taki, w jaki sposób uchwyci go Twój obiektyw. … i taki musi być naprawdę… i prawdziwie taki jest… dlategoż po cichu czekam – czekaMY na Twoją odwagę;) Łąki Polesia Cię pozdrawiają:)
Myślę, że… że świat jest nam dokładnie taki, w jaki sposób uchwyci go Twój obiektyw. … i taki musi być naprawdę… i prawdziwie taki jest… dlategoż po cichu czekam – czekaMY na Twoją odwagę;) Łąki polesia Cię pozdrawiają:)
Daqno nie komentowałam ale te zdjęcia muszę. Poprostu fantastyczne! Chociaż niestety nie śnieżne ale tu juz mam pretensje tylko do „pani zimy” ;.) pozdrawiam
Na niebie chaos,chmury pedzace nie wiadomo dokad,jak ludzie zagubieni ,ktorzy nie wiedza dokladnie, ktora z drog wybrac.Gdzies tam w tym wszystkim mozna zauwazyc blysk optymizmu,dlatego warto walczyc .Mozna wyczytac jeszcze wiele…Tylko sniegu ciagle brak
Cześć!Tu Lila z bloga http://www.liliana87.blog.onet.pl Masz super bloga i widać że lubisz wyzwania i jesteś pomysłową osobą. Jeśli chcesz to wejdź na mego bloga i poczytaj ogłoszenia a warto bo JUŻ DZIŚ startuje konkurs i to 10-etapowy. Każdy cos wygrywa. Dlatego zapraszam na mego bloga.
Jeśli nie to tez zostaw . papa.LICZY SIĘ CZAS> Pozdrawiam!!!Jeśli nie będziesz rozumieć zasad gry to zostaw komcia lub napisz do mnie kilkajac na link pod opisem mnie na moim blogu. papapap. Życzę wygranych.
Cześć!Tu Lila z bloga http://www.liliana87.blog.onet.pl Masz super bloga i widać że lubisz wyzwania i jesteś pomysłową osobą. Jeśli chcesz to wejdź na mego bloga i poczytaj ogłoszenia a warto bo JUŻ DZIŚ startuje konkurs i to 10-etapowy. Każdy cos wygrywa. Dlatego zapraszam na mego bloga.
Jeśli nie to tez zostaw . papa.LICZY SIĘ CZAS> Pozdrawiam!!!Jeśli nie będziesz rozumieć zasad gry to zostaw komcia lub napisz do mnie kilkajac na link pod opisem mnie na moim blogu. papapap. Życzę wygranych.
Gdy po kilunastu dniach zobaczyłem słońce i błękit na niebie nie przez okno, ale stojać na lące, wydawalo mi się, że w życiu niczego równie pięknego nie widziałem. Obiektywnie patrząc mam w archiwum ładniejsze zdjęcia, ale jakoś nie mam odwagi ich wyciągać. Czy to byłby rodzaj oszustwa? Jak uważacie? Jakoś wbiłem sobie do głowy, że muszę pokazywać jak jest naprawdę.
wybacz, ale czuję się uzależniona:) tak uroczo uzależniona, że chce mi się dziękować stokrotnie za każdy kolejny obraz:) …ta ruda trawa w słońcu – zupełnie jak późnym latem. Matce Naturze też chyba tęskno do barw… tylko gołe drzewa zdradzają się same…
z opoźnieniem zgłaszam swoją obecnosć. Ten księżyc ogladalismy na Slowacji. Teraz juz bedę podziwiać twoje zdjęcia i zaskakujące czasem ich tytuły stanowiące inspirację do szeregu pięknych komentarzy. To wielka sztuka umieć przekazac tak piękne obrazy i wyzwolić w innych odczucie piękna obrazu i słowa. Życzę Ci optymizmu i wiecej radości w tym roku!
Genialne zdjęcia … moim mażeniem jest robić takie zdjecia … ale jak mówi przysłowie „trening czyni mistrza” więc dąże dotego … niestety na swoim blogu niemam żadnych zdjęć ze śniegiem tego sezonu bo go prawie niema ale w raz z kolegą wybieramy się na wisłoczek w poszukiwania :] udanych zdjęć pozdrawiam http://www.mlodyfoto.blog.onet.pl
Genialne zdjęcia … moim mażeniem jest robić takie zdjecia … ale jak mówi przysłowie „trening czyni mistrza” więc dąże dotego … niestety na swoim blogu niemam żadnych zdjęć ze śniegiem tego sezonu bo go prawie niema ale w raz z kolegą wybieramy się na wisłoczek w poszukiwania :] udanych zdjęć pozdrawiam http://www.mlodyfoto.blog.onet.pl
To jest to samo drzewko. Są miejsca do ktorych wrcacam często. To jest odkryciem tego sezonu. Tylko 15 min. samochodem i 20 min. od samochodu. Bezcenne, gdy brakuje czasu na dłuższa wędrówkę. Gratuluję spostrzegawczości.
Miłośc tych dwoje scaliła, ale pewnie pragnienie wolności duszy rozdzieliło. Jednak to bardzo ważne, może to właśnie owa zagadka miłości, by ta dawała „wolnośc”, a nie jej pozbawiała, bo inaczej „uschniemy” – co nam po złotej klatce jak „wolności” nie będzie. A tym czasem koniec na dzisiaj wędrowania, późno już (albo wcześnie – jak kto woli – zależy od tego…na dzisiejszy, czy wczorajszy dzień spojrzymy), pora spac. Dobrej Nocki życzę
Gdy, tym razem patrzę mniej romantycznie a bardziej empirycznie na zdjęcie, to zastanawiam się, czy to nie jest to samo miejsce i ta sama sosenka, co na zdjęciu z 29.12.2006. zatytułowanym: „Szukając światła … Bałucianka, Beskid Niski koło Rymanowa Zdroju.” ? Czy to nie to samo drzewko, które przypomniało mi kosodrzewinę pod Mnichem w Tatrach ? Może mam halucynacje …
Na koniec On powrócił do domu,gdzie na krześle, przy oknie, Ona czekała na niego…”Gdzie On się tak włóczył przez sto lat ?”.Widać, On tak postanowił i Ona postanowiła …Klnę się, że to miłość była.Zobacz, co z nimi zrobiła.Choćbyś szukał autorytetu Boskości,Ledwie co zrozumiesz z miłości…Potem deszcz długo w okno stukałI Ona milczała i On milczał,I On zdecydował, że odejdzie,I Ona nie przypadła do jego piersi.Klnę się, że to miłość była.Zobacz, co z nimi zrobiła.Choćbyś wzywał Boga na świadka – – Miłość, to wieczna zagadka … …. wolne tłumaczenie Okudżawy.
Od dawna odwiedzam Pana blog. Zachwyca mnie świat przestawiony przez Pana. Zdjęcia, które Pan prezentuje dodają mi siły. Przypominają, że istnieje lepszy, piękniejszy świat… Dziękuję.
Ach, usiądziemy tu na górce i poczekamy cierpliwie razem z Tobą Czado, by raźniej nam wszystkim było. To piękne światło, choć bardzo nieśmiałe i delikatnie niesie w sobie sporo nadziei. By nas później nie rozczarować i bardziej w smutku nie pogrążać, nie zarzeka się twardo w obietnicy, ale swoim spokojem koi naszą tęsknotę, łagodzi niewypowiedziany żal i przywraca nadzieję. Patrząc na zdjęcie czuję się jak zabłąkany wędrowiec, który się tu przypadkowo znalazł, ale dopisało mu szczęście, że akurat w takim momencie tu trafił. Bo na tych polach, jak na teatralnej scenie pod osłoną delikatnego światła i subtelnej mgły, w tej spowitej tajemnicą scenerii, zaraz rozegrają się powabne tańce rusałek, czary i zaklęcia duchów natury, śpiewy i inne starosłowiańskie obrzędy, a wszystko po to by zwabić do nas panią zimę, która chyba o nas trochę zapomniała.Owo tajemnicze ujęcie przyrody dostarcza trochę mistycznych przeżyć, ma się uczucie istnienia jakiejś świętości, której obecność potęguje to delikatne światło.P.S. Bardzo podobna sytuacja lecz…odwrotna była 22 marca 2006. Też blogowicze od dłuższego czasu czekali na zmiany zniecierpliwieni, tyle że wtedy na wiosnę, a nie tak jak my teraz na zimę.
Jestem tu prawie codziennie i choć nie zawsze zostawiam komentarz, to jednak każde z Pańskich zdjęć wzbudza mój zachwyt. Potrafi Pan wydobyć piękno ze wszystkich uczuć przyrody. Niech dowodem uznania będzie link do Karpackich Pejzaży na moim nowopowstałym blogu: http://mybottles.blog.onet.pl/ Pozdrawiam Ela
Panie Waldku pan sie nie boi w 2012 ruscy astrofizycy zapowiedzieli poczatek nowej małej epoki lodowcowej , a więc jeszcze na nartach pojezdzimy !!! Ps. pozdrowienia dla Macka
Jak bardzo porzeba nam Nadziei, że czekając zobaczymy Światło, spotkamy Oczekiwanego, z przeoranej, czarnej ziemi wykiełkuje rzucone tam ziarno i znów objawi się Plon obfity, owoc naszego trwania. Odwagi wszystkim czekającym…
Nie mamy prawa być niezadowoleni z życia – bo życie daje nam żyć, życie daje nam szczęście, to właśnie życie daje nam samotność, a w samotności sami żyjemy, życie daje nam wolność, życie daje nam innych ludzi (też samotnych), życie daje nam przyjaciół, życie daje nam wszystko – w tym także życie i śmierć…zycieciekawe.blog.onet.pl
Dziękuję za wszystkie ciepłe słowa, życzenia, obecność. Jestem z Wami. Życzę Wszystkim, by w Nowym 2007 Roku nie brakło tej miłości do gór, przyrody, Polski, świata i ludzi, której tak liczne dowody zostawiacie.
Bardzo ładne są Twoje zdjęcia!! Naprawde mi się podobają.Niekóre moga wprowadzić w stan zadumy nad własnym losem. Chciałbym tak jak ty robic zdjęcia i chodzić po górach to jest moje największe mażenie ale jak narazie nie da się go spełnić:(. Pozdrawiam Cię
Witam! Zdjęcia są naprawdę piękne! Jestem pod wrażeniem, w wolnej chwili przejrzę archiwum bo ciekawi mnie czy inne miesiące utrwalasz równie pięknie. Pozdrawiam!
inspirujesz mnie bardzo i dajesz wytchnienie tym, co tu pokazujesz. przemycasz nie tylko obrazy ale i przestrzenie, odczucia, wyniesione z gór ! mam ochotę namalować coś na podstawie Twoich zdjęć! dziękuję )
…nostalgia… ale przecież różowa z zapowiedzią, że coś się wydarzy, że nas ogarnie, nada szybkości i sensu i rozszerzy źrenice zachwytem lub skupieniem nad kolejną chwilowo najważniejszą myślą ,lub przygoni smoki do naszej spokojnej bajkowej krainy….
Nasza ziemia nosi na sobie „zapiski z przeszłości”, ślady naszego mozołu, naszych wczorajszych błądzeń, niespełnień … W melancholijnym nastroju odczytujemy hieroglify ludzkiej szarpaniny, jak te ślady orki na polu… W tęsknocie za czymś, patrzymy na plątaninę naszych ścieżek. Cóż, przekleństwem naszego świata są półśrodki. Stąd nostalgia za pełnią ! A tu półprawdy, półświęci i uczucia w połowie nie do wyrażenia. Snu połowa, pensji połowa, marzeń połowa do spełnienia i … pół-zima przed oczami.Niech to …. Na szczęście na drugim zdjęciu złotym, pełnym głosem śpiewa Grechuta:”Świat wokół ciebie się zmieniaprzez ciebie płynie niepokójpłyną chmury po niebiepod białą flagą obłokówobłoków wiedza tajemnaobłoków fantasmagoriaobłoków cudze spojrzeniaobłoków pewność ulotnajak obłok …”
Śliczne obrazki … Masz talent do odkrywania ich Wpadnij do mnie na http://zycie-niby-nastolatki.blog.onet.pl/ co prawda nie ma tam pejzaży ale są inne obrazki ;] Pozdrawiam Ciepło ;D
A początek Nowego Roku zapowiadał się taki radosny…tak się wszyscy cieszyliśmy, a tu widzę Nostalgia ? się pojawia…Stare nie chce odejść, a nowe nie chce nadejść. Odczytuję pewne zwątpienie w odwieczne prawa natury, w jej cykl przemiany i odnowy…Czyżby około sto lat temu w czasach Młodej Polski, też którejś zimy nie chciał padać śnieg ?…Bo właśnie wtedy w malarstwie, a szczególnie w grafice przedstawiano samotne drzewa, opuszczone sady skryte pod cienką warstwą śniegu albo bezkresne, „gołe” pola, a wszystko to ukazane w jakimś bezruchu, trwaniu, oczekiwaniu. Podobnie jak na Twoich zdjęciach Czado. Już wcześniej chciałam zwrócić uwagę na samotnie stojące drzewa, których ostatnio (poza zdjęciami zimy) tyle się pojawiło na blogu.Czy to przypadek ? A może poszukiwanie głębszej symboliki w ich przedstawieniach nie będzie wcale nadinterpretacją ? Z pewnością jest tak, że zdjęcia pojawiające się tu odzwierciedlają Twój nastrój…musisz strasznie za czymś tęsknic. Oby to była tylko tęsknota za zimą, a nie za czymś, co trudno określić w czasie i przestrzeni, bo i takie „ciągoty-tęsknoty” się zdarzają, ale z nimi trudniej „walczyć”. Czado głowa do góry! Ta zima w końcu kiedyś nastanie, nie może jej przecież zabraknąć – to wbrew naturze.Ja właśnie wczoraj swoje zobowiązania wobec zimy wypełniłam, teraz ona musi dotrzymać słowa – obiecała, obiecała Pola rozciągające się na wzgózu skojarzyły mi się z dywanami. A dlaczego? Kiedyś czytałam, że w Azji (m.in. Turcja, Pakistan) – będącej kolebką ręcznej „produkcji” dywanów – by nadac im szlachetności, najpierw kilkakrotnie je moczono, a pózniej rozkładano na skałach, by pod wpływem słońca sfilcowały się i trochę wypłowiały (inna kultura to i inne pojęcie szlachetności). Widziałm też zdjęcia, na których niezmierzone połacie tych dywanów „wygrzewało” się w słońcu.Na dzisiejszym foto nie ma kolorowych tureckich dywanów, ale nasze rodzime, o ziemistej kolorystyce, skromne polskie kobierce.Boże…jakże polski krajobraz jest piękny – rosochate wierzby, zaorane pola, drogi przemykajace między nimi – nic więcej nie potrzeba… Z pewnością nie jeden z nas taki właśnie obraz Polski w sercu chowa – Polski trochę melancholijnej, trochę niekiedy smutnej, bo mocno losem doświadczonej, ale zawsze skromnej i dumnej.I tu możnaby zacytowac fragment z dramatu „Wesele” Wyspiańskiego – to pointa dialogu miedzy Poetą a Panną Młodą (pamietajmy, Polska była pod zaborami, gdy Wyspiański pisał te słowa)POETAPo całym świeciemożesz szukać Polski, panno młoda,i nigdzie jej nie najdziecie.PANNA MŁODATo może i szukać szkodaPOETAA jest jedna mała klatka -o, niech tak Jagusia przymknierękę pod pierś.PANNA MŁODATo zakładkagorseta, zeszyta trochę przyciaśnie.POETAA tam puka?PANNA MŁODAI cóż za tako nauka?Serce !?POETAA TO POLSKA WŁAŚNIEGdy ujrzałam górne zdjęcie, na myśl przyszły mi słowa ostatniego wersu, dlatego ten fragment „Wesela” wyszukałam i tu wstawiłam. Czado, tym razem uwieczniłeś taki pejzaż – „fragment” Polski, który w sercu noszę. I nie wiem dlaczego, ale Polska jako nasza Ojczyzna zawsze kojarzy mi się z ziemią – zaoraną ziemią i z polami, takimi jakie są na dzisiejszym foto:…Czem ta ziemia?- Mą ojczyzną.- Czem zdobyta?- Krwią i blizną.- Czy ją kochasz?- Kocham szczerze.- A w co wierzysz?- W Polskę wierzę….(fragm. Kto Ty jesteś ?)Nie wiadomo skąd ta zaduma nad Polską mi przyszła i zebrało się na rozmyślania, może to przez ten padający deszcz…? Czyżby nostalgia?P.S. I tak na koniec zupełnie przypadkowo (ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu)…ze słownika Kopalińskiego: „nostalgia” – tęsknota za ojczyzną. Etym. – n.łac. (tłum. z nm. Heimweh) „jw.”; gr. nostos „powrót”;Czado, czyżby tytuł maił ukryty podtekst – głębsze treści?Czy to tylko moja nadinterpretacja…
Jak zwykle ….piękne. Dzięki!!! A byłeś kiedyś w Haczowie???? Jest tam zabytkowy kościół, dwór (nie wiem w jakim teraz stanie), park, kurna chata, kapliczka nad Wisłokiem…… Może tam kiedyś trafisz i utrwalisz? Tyle ciepłych wspomnień sprzed …..wielu, wielu lat wiąże mi się z tą wsią – ongiś królewską. Pozdrawiam serdecznie
przede mną jutro ważny dzień i… obawiałam się, że nie zobaczę na uspokojnie nowego obrazu z Twoich oczu i z oka Twojego Aparatu… po raz kolejny – dziękuję
Byś nie zabłądził ( i każdy z nas w tej mierze ), wyszeptajmy modlitwę zapisaną przez poetę A. Ziemianina:”Aniele grudniowyzimny do połowyzostań trochę z nami.Zagrzej sobie nogi.Aniele styczniowyzmiłuj się nad nami,jeszcze zdążysz poznaćniebieskie polany.”Na poczatku myślałam, że to jeden i ten sam krzyż przy drodze, ale potem dostrzegłam różnice między nimi. Najpierw w otoczeniu, a potem w kształcie i konstrukcji krzyża. Ten ozdobiony „gwiazdką śniegu” w białych zaroślach skojarzył mi się ( nie wiem dlaczego ) z grafikami Starowiejskiego. Jest w tym zdjęciu styl, faktura i nastrój mistrza Franciszka, ale jest ono pozbawione organicznego, cielesnego pierwiastka ludzko-zwierzęcego, jaki pojawia się prawie zawsze u malarz. Wiem ! Ten pierwiastek siedzi w nas -patrzących na zdjęcie, przyczaił się, czyha, ale nie śmie wskoczyć w obraz … Powstrzymuje nas misterny chłód, koronkowy i kruchy detal, alabastrowy, rozmyty błękit i czysta siła zamrożonej materii, nie skażonej tchnieniem człowieka.
abyśMY nie zabłądzili… czasem mam wrażenie, że po to tu jestem każdego dnia. i że po to Ty jesteś dla nas tutaj. żebyśmy nie zabłądzili za bardzo w rutynę i codzienność… dla niektórych zachwyt jest jak chleb powszedni – tak bardzo potrzebny…pozdrawiam!
Nowego Roku obfitujacego w piekne chwile, wspaniale miejsca, nowe wrazenia, werdowca w sobie, ktory wciaz ma chec wedrowac- zycze najpiekniej! A fotografie -jak zwykle sa niesamowite w swym przekazie.
Kilkanaście lat temu, w średnio wczesnej młodości postanowiłam nie robić zdjęć wyłącznie Naturze. Bo wydawała mi się przegrywać konkurencję z najpiękniejszymi na świecie dziecięcymi uśmiechami (mój synek był wtedy malutki). Trzymałam się tego poglądu długo. Do dnia, w którym trafiłam do Pana. Długo patrzyłam i myślałam, jak to możliwe, że tak zachwycają mnie miejsca zupełnie mi obce. Tysiące razy oglądałam wszak zdjęcia pokazywane przez znajomych, zrobione znakomitym aparatem, w niezwykle pieknych miejscach. Nudziły mnie po prostu. W końcu zrozumiałam, że obrazy, które się utrwala, muszą być oglądane nie tylko oczami. Trzeba kochać to, co się fotografuje, aby móc pokazać to, co najpiekniejsze, co szarpie duszę i wyciska łzy wzruszenia. „Turystyczne ” pstrykanie jest jedynie pamiatką dla pstrykającego. Pan daje swoim zdjęciom duszę. Serdecznie dziękuję.
Czado, znalazłeś najpewniejszy drogowskaz, na Nowy Rok i na zawsze życzę Ci żebyś nie zabłądził. Jak zawsze dzięki za Drogę i Swiatło, które pokazujesz.
Fajnie wykorzystujesz światło na swoich fotografiach , barwę , mają klimat , podobają mi się … Pozdrawiam ,życzę szczęśliwego NR, dużo wspaniałych kadrów i pięknego światełka zapraszam na mojego fotobloga http://www.fotokreatywni.blog.onet.pl
ehh cudowne zdjęcia:) i te wdwa wcześniejsze i te z tak pięknie oszronionymi drzewami:D życzę ci do siego roku, duzo miłosci i szczęścia oraz odkrywania jak najwięcej ścieżek:) pozdrawiam:*
Wszelkiej pomyślności w Nowym Roku, wielu przewędrowanych szlaków, wspaniałych ujęć, wytrwałości w prowadzeniu blogu i spełnienia marzeń, życzy z całego serca broszka.
Znowu cos pieknego, fajnie zaczac dzien od Towich „spojrzen”. Zycze Ci Czado wspanialego Nowgo Roku, wiele dobroci, prawdziwych przyjaciol, wieczorow przy cieplym ogniu, ciepla gor.Dziekuje, ze publikujesz swoje zdjecia.
Cóż za subtelny błękit – piękny, aż chce się wstrzymać oddech, by tej ulotności tchnieniem nie zniszczyć (gdy dłużej wpatruję się w błękit on naprawdę znika).Niesamowita delikatność i kruchość przez ten motyw przemawia, mam wrażenie, że gdy zamknę oczy i ponownie je otworzę wszystko zniknie niczym ulotne zjawisko. Wstrzymajmy oddech, by chwila nie uleciała…by trwała wiecznie.Czado, swoją niezwykłą wrażliwością posyrzegania uzmysławiasz nam piękno i to nie tylko to empiryczne – „namacalne”, które dostrzegamy w zjawiskach, barwach, krajobrazach, ale i…to, którego wzrok i słuch nie wychwycą. Piękno, które jest zaledwie odczuciem, takim ciepłem w sercu, ale jakże czasami niezwykle silnym. Takie kapliczki są dla mnie symbolem owego piękna – piękna duchowego, piękna wiary, miłości. Są takie ciche, ale głośniej potrafią do naszych serc, przemówić niż ksiądz z wysokiej ambony. I rzeczywiście, póki będą istniały na bezdrożach – tych rzeczywistych i tych w przenośni – w odpowiednim momencie przypomną nam którędy iść, by dalej nie błądzić. Dzisiejsze niebo nieme jest i światłem nie wzywa, ale na ziemi znaki trwają. Te niepozorne, niekiedy zapomniane, wyczekują cierpliwie „wędrowca”… wprowadzają w zadumę i z nieopisaną skromnością, sobie tylko właściwą podpowiadają właściwą „drogę”. Jak dobrze, że jeszcze istnieją…ciche strażniczki „zbłąkanej wiary”.
… ile obrazów … tyle skojarzeń i animacji. Oto jedna z nich: Senne, puste, zmarźnięte Pole nudziło się strasznie w swoim bezkresie. Zamarzyły mu się łańcuchy górskie na horyzoncie. „Byłoby co podziwiać …” -pomyślało. Wiatr, co właśnie przelatywał i zawsze musiał coś zmalować, dogadał się ze słońcem i …. zagonił do kupy, stłoczył ciemne chmury przy samej ziemi i tam przytrzymał. Na ten moment słońce tylko czakało i „dorzuciło swoje trzy grosze”. Pole westchnęło z zachwytu, oniemiało i o zimnie zapomniało. Przed nim roztoczył się widok na nieznane szczyty nieznanych gór w nierzeczywistym śniegu …
Klimat niczym z filmu science-fiction albo preludium do horroru ale bardzo bardzo z dreszczykiem jak dla mnie:)bardzo mi sie podoba taki klimat, taki dreszczyk:)
Powiem Ci, Ameli, że nie spodziewałam się aż takich tłumów w lato w Tatrach, jak opisujesz. Cóż, faktycznie trzeba w Tatry iść w październiku, gdy już przewali się stado wakacyjnych wczasowiczów. Mam nadzieję, że odnajdę jeszcze w Tatrach smak dawnych jesiennych tras ze Świnicy na Zawrat, dalej przez Orlą Perć na Kozi Wierch ( z niego jest chyba najlepszy widok na Dol. Pięciu Stawów z jednej strony, a za plecami na Dol. Gąsienicową ) i dalej na na Wołoszyn. I pomyśleć, że były takie lata, w których był zakaz wchodzenia na Orlą Perć … Pozdrawiam.
Oj tak Carrmelito, chcielibyśmy życzyć sobie, by Tatry były „wyludnione”, ale już chyba nie w tej „epoce”. Obawiasz się, że dzisiejsze Tatry Cię rozczarują, ja nie chcę Cię zasmucać, ale z mną tak właśnie się stało. Mało po Tatrach chodziłam, było to zaledwie kilka szlaków, ale ludzi zawsze sporo. Do dziś nie zapomnę jak czekałam w kolejce, by wspiąć się na sam szczyt Giewontu, a tam tak ciasno, że nawet nie było sposobności, by na dłuższą chwilę przycupnąć i odpocząć – aparaty, flesze dzwoniące telefony komórkowe, liczne smsy i gwar – to głównie pozostało mi w pamięci z tej wyprawy. Głupio się przyznać, ale krzyż na Giewoncie większe robił na mnie wrażenie, gdy podziwiałam go z oddali, skrytego w groźnych, burzowych chmurach. Gdy do niego dotarłam był taki…”zagubiony”, obdarty ze swojego majestatu. Chciałabym odkryć go na nowo i inne wspomnienia z takiej wyprawy zachować. Marzą mi się też Czerwone Wierchy, z zazdrością patrzyłam na malutkich ludzików przemykających tymi szczytami. W tym roku w Tatrach byłam w połowie sierpnia – chyba szczyt sezonu wtedy przypadał, albo trafiłam w miejsce bardzo popularne wśród turystów. Gdy zbliżała się godz. 17.00 od Wodogrzmotów Mickiewicza ruszyła „procesja” chcących opuścić Park – dosłownie lawina ludzi, nigdy bym nie przypuszczała, że tyle może wędrować szlakami w ciągu dnia. Ale trzeba chyba zrozumieć, że każdy chce, choć trochę piękna gór doświadczyć, a ja wtedy byłam jedną z nich. Smutno mi było, że tak muszę z wszystkimi się tłoczyć, z zazdrością i tęsknotą patrzyłam na pojedyńczych łazików, którzy szli z plecakami pod prąd. Gdzieś na tym blogu Czado pozostawił takie spostrzeżenie…, gdy już wszyscy schodzą w dół do samochodów, łazienek z prysznicem, czy dyskotek on się nie śpieszy, bo jest u siebie – to jego dom i żal mu opuszczać góry (mam nadzieję, że nie „przeinaczyłam” myśli). Taki żal i mi zawsze towarzyszy tym bardziej, jeśli wiem że dopiero za rok będę mogła w góry powrócić. Chciałabym tak kiedyś nie być poganiana zachodzącym słońcem, nie śpieszyć się i nocne niebo móc przywitać na Połoninie lub w innym górskim zakątku. Nigdy nie biwakowałam w górach…wstyd się przyznać, nawet nie spałam w żadnym schronisku. Zawsze moje wędrówki były takie „na pętelkę” – wyjść z pkt. A obejść alfabet i wrócić do punktu wyjściowego, nad czym bardzo ubolewam, bo to zawsze strasznie ograniczało prawdziwe „łazikowanie” i pozbawiało tej wolności, której tyle się czuje patrząc na zdjęcia Waldka.Powracając do Tatr miejmy nadzieję, że „moda” na nie wkrótce minie, a wraz z nią te tłumy ludzi. A jak nie to pozostaje maj, wrzesień czy październik, które ostatnimi czasy zaskakują nas piękną pogodą.
Dziękuję, Ameli, za pełną otuchy odpowiedź na moje wspomnienie z Tatr. Tęsknię za tym światłem z dzieciństwa, ale masz rację, że wiele jeszcze przed nami cudownych krajobrazów, tajemniczych ścieżek, zakrętów i górskich polan zalanych światłem. Jak mówi Pismo Święte: „szukajcie, a znajdziecie”… Co do moich górskich „podbojów” , to nie było ich tak wiele. Pewnie trochę ponad średnią statystyczną na głowę Polaka, ale nie w tym rzecz. Chodzi o pasję, tęsknotę za górami i o to, że w ostatnich latach wracam do częstotliwości wypraw, z jaką chodziłam w szkole średniej i na studiach. To jest fantastyczne uczucie znów być łazikiem … Marzę o Wysokich Tatrach w lecie, ale obawiam się właśnie tych tłumów ludzi w dolinach i na trasach w niższych partiach gór. Warunkiem jest jeszcze kondycja – zaryzykuję Tatry dopiero, gdy bezboleśnie przewędruje Bieszczady w tym roku na jesieni. Tatry to zupełnie inna opowieść …. mam dla nich wielki podziw, szacunek i respekt. One mogą cię zahipnotyzować i sprawić, że z ochotą wyplujesz płuca, wchodząć na szczyt … Obawiam się, że Tatry są obecnie zbyt zadeptane latem. Dlatego wyprawę w nie trzeba planować na koniec września i początek października. Kiedy byłaś teraz w Tatrach ? W jakiej porze roku ? Mówisz, że nie dojrzałaś do takich wypraw … ? Do zatłoczonych gór nikt nie chce dojrzeć ! Co do mnie, obawiam się, że Tatry dzisiejsze mnie rozczarują i nie wytrzymają porównania z przeszłością z ww. powodów. Co do „Rogasia z Doliny Roztoki”, gdy ją czytałam jako lekturę, to miałam przed oczami obrazy z własnych spacerów po Tatrach i po Roztoce z wczesnego dzieciństwa. Pierwszy raz weszłam na Giewont ( w większości na plecach taty ), gdy miałam trzy lata. Potem prawie co roku byłam w Tatrach, Sudetach lub Beskidzie Śląskim. Pasja i wrażliwość kształtuje się w nas od małego … Życzę Tobie, Ameli, także sobie i innym wędrowcom, aby nasze Tatry okazały się równie niedostępne, wyludnione i niebezpieczne jak za dawnych lat. Niech każdy sporadycznie spotkany turysta będzie dla nas jak strumień żywej wody – radosny i wytęskniony – jak igła w stogu siana.
Czado, takie cudowne światło, tyle razy znajduje, to i Tobie, nam – może się poszczęści…z pewnością takiego samego światła, co kiedyś już było nie odnajdziemy, bo nikt z nas, na powrót nie będzie mały, a świat na heraklitejską modlę się toczy…ale inne, równie piękne, które na długo pozostanie w pamięci – z pewnością tak. Trzeba wytrwale szukać, a mamy z kogo brać przykład Więc nie traćmy nadzieji, bądźmy cierpliwi, wytrwali i szukajmy światła, światełka, gdzie się tylo da. Pewnie, że to w przestrzeni napotkane robi największe wrażenie – mnajbadziej nęci i mami – szczególnie nas, „miastowych”, którzy za przestrzenią tak bardzo tęsknimy – ale nawet w „mroku” światełko dostrzeżone może być cudem.P.S. Carrmelito, czytając Twoje opowiadania domyślam się, że w „podpojach gór” jesteś dobrze zaprawiona.Ja w tym roku, bardzo chciałm zobaczyć Dolinę Roztoki – zainspirował mnie Rogaś z książki M. Kownackiej (dawna szkolna lektura) – ale nie doszłam, w dużym stopniu zniechęcili mnie – najpierw gigantyczny korek samochodów na Łysą Polanę a później ludzie, których tam tak dużo było. Może jeszcze do takich wędrówek nie dojrzłam…często się nad tym zasanawiam. No i cóż…zaraz przywitamy Nowy Rok 2007 – więc pozostając przy temacie – nie pozostaje mi nic innego jak tylko życzyć najpiekniejszego światła jakie tylko natura w sobie skrywa i by nam wszystkim drogi rozświetlało i do szczęścia prowadziło. Do Siego Roku…
Dobrze, gdy tylko światła brakuje do zrobienia dobrego zdjęcia …U mnie na krańcach Warszawy ( przed Kampinosem ) najpierw trzeba uciekać przed smogiem miejskim a potem dopiero szukać słońca. Gdwiazdy w ładną noc są naprawde widoczne dopiero jakieś 30 km za miastem. To koszmar ! Zazdroszczę więc Tobie, Czado, błękitów i szarych bieli, rudości, brązów i burych mgieł i tej niedużej sosenki ( co Ameli przypomniała Pieniny), a mi kojarzy się z Doliną Pięciu Stawów w Tatrach lub trasą za Mnichem do Morskiego Oka … Tam dopiero można zginąć w kosodrzewinie… Pamiętam jedno z pierwszych moich spotkań z tatrzańskimi sosenkami z dzieciństwa. Jest sierpniowe, wczesne popołudnie nad Morskim Okiem. Słońce oślepia, opala wszystkie nosy… Mam 6 lat, jasne kucyki, traperki i tatusiowy sweter zawiązany w pasie. Ania, moja młodsza siostra ma mój sweter zawiązany na ramionach. Obie skaczemy po głazach i karmimy ryby okruszkami chleba. Rzucamy je do krystalicznie czystej, lodowatej wody i obserwujemy narybek kłębiący się przy brzegu. Jesteśmy tak zjęte zabawą, że nie dostrzegamy lustrzanej tafli wody, rozgrzanych, białych kamieni, zielonego, pachnącego żywicą morza kosodrzewiny za plecami i złotego światła, w którym wszystko tonie … Było, minęło… a może jednak, kiedyś znajdę jeszcze takie światło ?
Za każdym razem, gdy mam przestrzeń przed sobą, próbuję sobie wyobrazić jak mogło wyglądać to miejsce dziesiątki, setki, tysiace lat temu i jak będzie wyglądać w przyszłości. I chociaż jestem nieskończenie mały, to przecież jestem częścią Nieskończenie Wielkiego. Pewnie każdy tak ma, ale Prus o tym pięknie napisał… Dziękuję, że nam to wyszukałaś.
„Bo na tym globie kiedyś nie będzie ani historii, ani nawet ludzkości ale światło pozostanie światłem i będzie ożywiało puste wody, senne lasy albo ruiny ludzkiej cywilizacji” …. tym razem słowami Bolka Prusa – dobrze go znacie, to ten od „Lalki” – ale swoją wizją i lirycznością zaskoczył mnie.
ta sosenka wychylająca sie z za górki, skojarzyła mi się z sosną rosnącą na Sokolicy w Pienienach – tam samotna rzycona na skraj skały przybrała dziwaczne kształty, dramatycznie broniąc sie przed upadkiem w Dolinę Dunajca, notabene jest to chyba ulubiony motyw pienińskich pocztówek, szczególnie z zachodzącym słońcem w tle
nie no tam u Was to nie „prawie” tylko zima z tego co widzę, to u nas przy stolicy jest takie „prawie” co to robi taką ogromną różnicę… w ogóle u mnie nie ma śniegu, to smutne dobrze chociaż, że na zdjeciach… dobrze, że w ogóle gdzieś jest, że jeszcze nie uciekł zupełnie na Grenlandię…
U mnie na widnokręgu „sfumato”, a nade mną przytłaczające, ciężkie, ołowiane chmury…”coś wisi w powietrzu”, jak wisi – spaść musi …odwieczne prawo natury. Już się nie mogę doczekać!
Ale powiało chłodkiem. Ja mam nadzieję, że u mnie choć przez chwilę będzie można nacieszyć oczy białym świeżym puchem Szczęśliwego nadchodzącego Nowego Roku 2007. Pozdrawiam
…do mnie też zawitała zima i świat zrobił się jak z bajki, srebrny, przepełniony światłem jak na Twoich zimowych zdjęciach i zaprasza na zimowy spacer ,któremu nie można się oprzeć, czas ubrać wysłużone buty zabrać psa i pomaszerować gdzie oczy poniosą nacieszyć się widokami białych i błękitnawych przestrzeni , szkoda ,że nie potrafię tak zamknąć pod powiekami obrazu jak Ty to robisz ,ale właśnie dlatego ciągle tu wracam ,pozdrawiam serdecznie i cieszę się na Twoje kolejne zdjęcia….bywaj, Czado…
Dziękuję Ci Czado za twoje zdjęcia, już rok przelecial jak jestem tu prawie codziennym gościem. Jeszcze raz dziękuję i liczę że następny rok też dostarczy wrażeń. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku Czado! Pozdrawiam
Zima, bez wątpienia, ale … jak nieśmiała Panna Młoda w welonie, co dopiero ma powiedzieć: TAK … Jej śnieg jest wątły, rozpylony jak mgła, osiadająca szronem. Jej suknia jest z pajęczego tiulu. Skrywa zmrożony świat z mchu i paproci. Pod tą warstwą przezroczystej koronki śpią wspomnienia po kolorach. Biel sukni nadała otoczeniu konsystencję piany z białek, ubitej niewprawną ręką … To nic, wszystko jeszcze przed nią … Jeszcze zdąży nam zaimponować futrzaną czapą z królika i diamentową kolią .
Wydaje mi się, że w tekście było: „Rozsiądźcie się …”, ale nie mam wiersza przed oczami, więc nie gwarantuję. W sumie jedna i druga wersja może pasować do krajobrazu na zdjeciu .
Wybaczcie…strasznie mi teraz głupio, niepotrzebnie zrobiłam sprostowanie, bo chyba właściwą wersją jest jednak „Rozsiądźcie się”, ale sama już nie wiem – nie jestem tego pewna, bo w zależności od tego o czym pomyślę słuchając piosenki, to inne słowa słyszę…Trochę tu „namieszałam” – przepraszam, ale czasami moje roztargnienie nie zna granic.
Przepraszam, popełniłam błąd w cytacie – powinno być „Rozejdźcie się” zamiast „Rozsiądźcie się”. Jednak parafrazując pozostaję przy „rozsiądźcie się”, bo taka myśl zaświtała mi gdy ujrzałam to zdjęcie. Wyobraziłam sobie, że ze wszystkich zakamarków – nawet z wnętrza ziemi, w postaci długich rozmytych cieni wyłaniają się zjawy, duchy, majaki…nieme, ciche i zahipnotyzowane magiczną godziną zasiadają na rozległej polanie, by podziwiać spektakl ze słońcem w roli głównej – jednak jest pytanie…z zachodzącym czy wschodzącym ? Zachód do mojej wizji zjaw bardziej pasuje
bo po słońcu wzeszedłby księżyc, a zjawy zniknęłyby pochłonięte ciemnością nocy.
Super blog. Masz talent i cierpliwość. Na pewno wroce tu. Zapraszam tzmczasem na moj blog o fotografowaniu. Nie dorownuje Twojemu ale oceń http://www.pasja-fotografia.blog.onet.pl
dają do myślenia……przypominają mi się dawne czasy….panoraa jest świetna…..złocista za razem….pozdrawiam
Patrząc na te rozległe łąki w głowie płynie mi melodia i słowa…Dla wszystkich starczy miejscaPod wielkim dachem niebaRozsiądźcie się na drogachNa łąkach, na rozłogachNa polach, błoniach i wygonachW blasku słońca, w cieniu chmur(SDM Pieśń na wejście)
Zazdroszczę, szczerze i nieskromnie zazdroszczę wrażeń jakie towarzyszyły Tobie gdy stałeś tam na buro-rudej łące oświetlonej nikłym blaskiem światła, a nad Tobą przemykały „boskie” fiolety. Wokół półmrok, z pewnością coraz mniej było widać, a wtedy oczy duszy szeroko się otworzyły, można było pewnie zamknąć powieki – od tej chwili już tylko wyobraźnia mogła prowadzić. Odkryłeś w przyrodzie mój „wewnętrzny świat” i …naprawdę tam byłeś. To Twoja wyprawa do skrytych ostępów mojej duszy…dzisiejsze barwy idealnie oddają jej nastrój – niby kolorowo, ale niedopowiedzianie, trochę mroczno i tajemniczo, ale z optymistycznym światełkiem na horyzoncie. Taka jestem gdy wokół mnie dużo zadumy i refleksji, natomiast swoją radość odnajduję w Twoich pomarańczowych trawach, które już wcześniej chciałam tak… „dla siebie” zagarnąć. Chłonę piękno chwil, które uwieczniasz i odnajduję w nich swoje nastroje, emocje i uczucia.P.S. co było za łąką…głębokie, najskrytsze przed głośnym światem niedostępne…Swoim czarnym pudełkiem uchwyciłeś nie tylko ulotną chwilę, ale i obraz duszy…czyż ~J nie ma racji, że jesteś Czarodziejem?
Świetnie uchwyciłeś moment, gdy pas światła na horyzoncie rozjaśnił szczelinę pomiędzy burą ziemią a stalowym nieboskłonem. Blask wbił się klinem. Ożywił i ubarwił obłoki, by cudownie wydobyły zarys pagórków i kształty drzew. Słoneczno-niebieskie strzępy różu zaplątały się w gałęzie i zawisły na niebiańskiej pięciolinii pod granatowymi chmurami. Światło zagrało tam, gdzie było potrzebne … by stał się cud …
Tej zimy niebo jest zdecydowanie naj..naj…najpiękniejsze:-))) Serdecznie pozdrawiam.
jak zawsze – klimat… niepowtarzalny.
„Cicho wszedzie , ciemno wszedzie….”- piekno bylo, piekno bedzie. Oczywiscie w duzej mierze dzieki Tobie i Twoim fotografiom. Pozdrawiam.
…. a biesy i czady czekają aż będziesz mógł tu się zgubić na troszkę, moje znajome pagóry zwiększyły z tego powodu produkcję chmur i mgieł, jak Cię znam to nie dasz się długo prosić i odnajdziesz to czego tak wytrwale je też szukam…dziękuje Czarodzieju dziwnych przestrzeni za nowe emocje, których ciągle zbyt mało, POZDRAWIAM Z BIESZCZADÓW moich mglistych chmurno,wilgotnie ,chłodno i prawdziwie , pada jak zwykle….może kiedyś…na jakimś szlaku…
… Jakby coś za chwilę miało się wydarzyć, jakby łąka była zapowiedzią… Dnia? Słońca?
Nie mogę odpędzić myśli, że to o mnie. Gdyby księżyce zastapić aparatem i statywem reszta pasuje
Dziekuję!Za łąka jest piękna dolina przez która płynie rzeka Jasiołka. To miejsce po nieistniejącej wsi Wolna Wyżna, wysiedlonej po II w.św. na ziemie zachodnie, północne i Ukrainę.Pozdrawiam
….i co się tutaj wydarzy gdy odwrócisz wzrok… może ktoś tańcząc w jesiennej trawie z księżycami w ramionach znajdzie cień swego odbicia ,albo się zgubi na troszkę………a co jest pomiędzy pierwszą spokojną przestrzenią łąki a drugim planem wzgórz na horyzoncie, strumień? zagajnik? las?…mówią ,że ciekawość to pierwszy stopień do piekła ale nie mogę nie spytać, Czarodzieju… Ty przecież wiesz …
Sliczne:) Jakby w oddali szalał ogień… a jednoczesnie taki spokój… Pozdrawiam:*