Racja, ~rw. Pojąć siebie jest trudniej niż zrozumieć innych. Inni wydają nam się określeni w swojej racji, motywacji, charakterze i usposobieniu. Zgadzamy się z nimi lub nie. Lubimy ich lub nie. To jasne. Natomiast co począć z ta plątaniną ‘Innych’, która tkwi w nas, tą zmiennością, tą dziedzicznością po Mamie i Tacie, Dziadkach i Prababciach ? Co począć z różnymi pragnieniami, dążeniami, zmiennością nastrojów i priorytetów ? Co zrobić z tym ciągłym dorastaniem, uczeniem się na błędach … Kiedy jestem wreszcie Sobą ? Dziś, kiedy np. oczarowuje mnie głos i zapach mężczyzny, czy piętnaście lat temu, gdy podobali mi się blondyni ? Dziś, gdy czytam ‘Biegnącą z wilkami’ C. P. Estes, czy kilkanaście lat temu, gdy badałam profile i współ. oporu powietrza w tunelu aerodynamicznym ? Kim jesteśmy i dokąd zmierzamy ? Gdy sobie na to odpowiemy, tzn., że zamknęliśmy już grafik możliwości. Nie ma jutra. Finalne podsumowanie … jak moja Babcia Kazia, gdy w szpitalu uśmiechnięta, choć słaba wracała do zdrowia … i pamiętam, powiedziała któregoś dnia: ‘Wiesz wnusiu, ja już się pogodziłam ze światem i z sobą, już rozumiem, jestem spokojna i szczęśliwa, niczego już nie pragnę. Ja wiem, że umieram.’ … Protestowałam, nadaremnie …ona wiedziała lepiej.
Aby zrozumiec siebie- trzeba przystanac. Wysiac z pospiesznego pociagu na odpowiedniej stacji i pobyc ze soba – sam na sam. Cicho na tej fotografii, pewnie juz pozno, chlodno …ale pieknie.
….Tyle było dni do utraty sił Do utraty tchu tyle było chwil Gdy żałujesz tych , z których nie masz nic Jedno warto znać , jedno tylko wiedz , że Ważne są tylko te dni których jeszcze nie znamy Ważnych jest kilka tych chwil , tych na które czekamy Jak rozpoznać ludzi , których już nie znamy? Jak pozbierac myśli z tych nie poskładanych? Jak odnależć nagle radość i nadzieję ? Odpowiedzi szukaj , czasu jest tak wiele …
……Stojąc zapatrzeni w obłoki i niebo Zapatrzeni w tańcu , zapatrzeni w siebie Wciąż niepewni siebie , siebie niewiadomi Pytać wciąż będziemy , pytać po kryjomu…..
Fotograf wytłumaczył się już kręgosłupem, a ja stawiałam na „zdrewniałe” i zmęczone od trawersowania Caryńskiej łydki, które nie pozwoliły przykucnąć na nartach …a szukając odpowiedzi w innej „beczce” to…widać, że śnieg „spływa” tu ze zbocza odsłaniając trawy i gdyby linie podnieść jeszcze wyżej to na sankach zbyt szybko, a tym samym zbyt krótko by się zjeżdżało, a i śnieg osuwający się mocniej i szybciej po stromym zboczu mógłby odsłonić wiosnę, czego sam Czado jak i jego kompani z pewnością nie pragną
Stary kręgosłup za mało gibki a przyklęknąc na nartach niewygodnie .Próbowalem opuścić niżej obiektyw, ale Rawki bez chmur nie wyglądały dobrze, wiec jest jak jest… Wszystko czytam uważnie Pozdrawiam.
Mam ogromny sentyment do bieszczadzkich szlaków, bo tam zrodziła się moja miłość do gór, która ukształtowała moje, prawie dorosłe życie www.gapiszony.blox.pl
Hej Bieszczady, hej Bieszczady, na Bieszczady nie ma rady……trzeba iść, podziwiać, zachwycić się, przeżyć…Dzięki za to,że dzielisz się tym wszystkim z nami.
a co ja mam do cholery fotografować? Korki na Jerozolimskich albo Marszałkowskiej? Fajnie masz mieszkając tak blisko takich terenów. Pozdraiwam gorąco.
To prawda.Dzięki za to,że można podziwiać i należeć do kompanii podziwiaczy,że możemy opowiedzieć swój zachwyt w tym miejscu.Zarówno entuzjaści gór, pięknych widoków i samej fotografii.
…z tej perspektywy przyprószone bielą Rawki wygłądają jak samotny wielki masyw, górujący nad całym bieszczadzkim światem, a to co niewiadome kryje się na pierwszym planie razem z właścicielem marzeń o wyprawach z aparatem w dłoni, który w tym momencie postarał się pewniej stanąć na nartach, wbił obok kije ,zdjął rekawiczki i ….z mróżąc oczy …psrtryk …zatrzymał chwilę….
…pewnie dlatego ,że cel do którego zmierzamy jest bardziej istotny od naszej drogi ku niemu, nawet jesli usłana jest kamieniami lub skuta lodem, i tak to jest, że jak bardzo czegoś pragniemy to staje się to ważniejsze niż przestrzeń oddzielająca nas od celu naszej podróży…
eh za szybko kliknęłam wyślij… jeszcze jedno podoba mi się ta perspektywa szukania większej góry, bo po lewej są zbyt małe do zjazdu chętnie bym popędziła tymi śladami pozdrawiam serdecznieViolcia
…coś Ty ,nie polegli bo to kompania jak się patrzy, tylko wybranka kusi od rana spotkaniem na szczycie, i trzeba ją uwolnić przecież , pozbierali rynsztunki ,Czado dorzucił aparat i ruszyli znowu na swoją przygodę…
… a nasi Rycerze herbu: Śniegowa Kula z Prądem bez Polewy, napełniali gardła zawartością dzbanów, aż wszystko zaczęło im tańczyć przed oczami ( nie tylko nadobne dziewoje ) … A gdy zatańczyły za oknem resztki nocy, śmiałkowie nasi, przecierając podpuchnięte oczęta, spostrzegli, iż wspomniane dziewoje są ździebko wymięte … więc, nie tracąc czasu na ceregiele, postanowili po śniadaniu wyruszyć na poszukiwanie utraconej Połoniny Caryńskiej.
…a nasi odważni rycerze zakrzyknęli zgodnym chórem: Z PRĄDEM i tym to sposobem zasłuzyli na odpoczynek po cieżkiej walce ze strasznie groźnym smokiem…wysuszyli odzienie i zalegli przed kominkiem, a nadobne dziewoje napełniały dzbany…
… i tak szli i szli, aż trawersowanie im się w końcu znudziło, więc polecieli w dół na krechę … i do schroniska na kolacje przyturlały się cztery śniegowe kule …W recepcji Pani, rozdająca kluczyki do pokoi zapytała : z polewą czy bez ?
…na plecach nieśli broń wszelaką by ujarzmić wielogarbną bestię, której grzbiet widzieli po lewej stronie zimnej połaci łąki,,, bali się swoich słabości, swojego strachu przed niewiadomą mocą jaszczura ,któremu mieli wkrótce stawić czoła…jak dobrze, że to tylko wspomnienia z dzieciństwa o tym co mogło się dziać za siedmioma rzekami, za siedmioma górami… ale tak tu tajemniczo i baśniowo ,że wyobraźnia płata figle…
…na plecach nieśli broń wszelaką by ujarzmić wielogarbną bestię, której grzbiet widzieli po lewej stronie zimnej połaci łąki,,, bali się swoich słabości, swojego strachu przed niewiadomą mocą jaszczura ,któremu mieli wkrótce stawić czoła…jak dobrze, że to tylko wspomnienia z dzieciństwa o tym co mogło się dziać za siedmioma rzekami, za siedmioma górami… ale tak tu tajemniczo i baśniowo ,że wyobraźnia płata figle…
Cały las wsiadł na sanki!Najszybsza jest ta choinka z prawej zjeżdżająca z ”rozwianym włosem” ))Trzeba znać las, by trafić na taki moment Mama też tak chce ))
No nie ! Ja nie miewam rogów ! Jeśli już, to z wtorku na środę miewam piękne, ostentacyjne poroże w połączeniu z lekką głupawką . No co ? Jelenie to przecież piękne zwierzęta ! Dlaczego kojarzą się tylko negatywnie ? Darz Bór !
…no nie wiem ,może trzeba zapytać Czado czy mu wąsy urosły i czy przypadkiem nie zauważył u siebie kopytka jakiegoś???? a Ty sprawdź Carrmelito, czy Ci różki widać bo mnie jakby trochę jednak widać….i co teraz? się narobiło….
Proponuję mix ! Na saneczkach z biesami w dół po grani ! Na zatracenie i jeszcze raz ! A może nie jestem w tym oryginalna, a może …. Czado mnie już ubiegł i … niech to licho, cała truchleję ! Może nasz Gospodarz nie jest wcale autorem tego zdjęcia ? Może pozostawił za sobą ślady ciągnionych sanek z rogatą hałastrą na nich ? A oklaski za zdjęcie należą się Jegomości z sumiastym wąsem, kozią źrenicą i czarnym kopytkiem na lewej nodze ?
…a ja trochę się obawiając tego biesa ,który czai się za pierwszym planem i w każdym z nas trochę, postanawiam jak dawno kiedyś postawić tutaj sanki odepchnąć się mocno i bezpiecznie wylądować na krzaczkach poniżej, ryzyko niemałe ale chyba to lepsze niż balet z czartami na grani? chociaż ….te ledwie wydeptane ślady na śniegu kuszą okrutnie , może jednak zmienić zdanie i pójść dalej?…tam gdzie chmurne niebo obrażone trochę na świetlistość połoniny….
Bies jakowy albo i sam Boruta z lasu lub z piekła rodem, z szarą, chmurną grzywą, pędzi przez bezkres i z apetytem łasucha rzuca się na Caryńskie Ambrozje z bitą śmietaną. Pychota !
….uroczyska podniebne chmurami zasnute, sny mroczne, marzenia dzikieoczarowana jestem przestrzenią i Twoim wiatrem we włosach…i żebym chociaż mogła zamknąć w dłoniach migocące ledwie promyki srebrnego światła na pochyłym zboczu połoniny, gdy białą pustkę prawie już otulają cienie…w tej białej krainie jakby mi coraz chłodniej (-9 brrrr…) i mam ochotę coraz większą na trochę czerwonego… i niech mi się w głowie zakręci pod chmurami(?)…
To pierwsze zdjecie..mhhhhhhhhyy poprostu CUDO Mam nadzieje ze sie nie obrazisz. Dodalam twoja strone do swoich linkow. Uwielbiamy z mezem piekne obrazki.nasz blog to http://www.photography.fotolog.pl/Jezeli masz zastrzezenia to poprostu nam o tym napisz.
Tak, jak zwariować to tylko w dobrym towarzystwie ! Świetnie, że to było 7777 a nie 6666 ! Siódemka to moja cyfra ! Nietoperze za kołnierze ! Błogiej nocy ! Licho nie śpi …hi, hi …
Śnieg lekarstwem na wszystko… a Twój wiersz i komentarz licznik odnotował pod numerem 7777 – szybko zapisuję zanim przeskoczy. Dziękuję. Komentarze są dla mnie bardzo cenne (nie ze względu na ich liczbę – nie chodzę o prośbie po blogach). Pozwalają mi wierzyć, że może nie zwariowałem, a newet jeżeli tak, to jest nas więcej. Oczy się kleją, od nart wszystko boli, "idę posiedzieć na plecach". Pozdrawiam! Dobranoc
Na całej połaci – śnieg …Na siostry i braci – śnieg…Na troski i smutki, na dzionek za krótki – śnieg, śnieg …A na drugim obrazie: Mgliście, nieprzejrzyście, nierealnie i narkotycznie, ale za to jak swojsko…, jak u Hrabiego Drakuli na włościach …przed kolacją … he, he, sysyss ….
Nawet nie wiesz, jak twoje fotografie potrafią wpływać na ludzi… Zaglądam do Ciebie od ponad roku (nim dostałeś nagrądę w zeszłorocznym konkursie).Co prawda zrobiło sie wtedy tu troche tłoczno, ale często wpadałam, żeby zobaczyć "twój świat"… choćby tylko spojrzeć…Obyś nigdy nie pomyślał, że prowadzenie tego bloga jes niepotrzebne!!!Bo czasem wystarczy tylko zajrzeć na momencik i… optymizm wpada do głowy, jak za dotknięciem magicznej różdżki…Pozdrawiamamarta
Cudowne jest to drzewo w śniegu. Rozpościera konary jakby chciało wystraszyć zimę. Zawsze kiedy wędruję po Bieszczadach zachwycam się siłą tych wiecznie walczących drzew. Zwykle ogromne buki wyglądają jak małe krzaczki, a jednak ich powyginane, udręczone konary, wzbudzają największy szacunek. Zadziwiające jest to zdjęcie, jakby przyroda dała się zaskoczyć w czymś nieosiągalnym dla ludzkich oczu.Ela
Taka zima teraz jest u mnie. Ale ta Twoja fotografia to cos, czego nie da sie opisac slowami. Kontrast, biel i czern , spokoj i to wszystko "ponad". Cudowne …
…wtulona w mglistość leśną zaczarować bym chciała ciemną korę drzew w dotyk delikatny , w głos cichy, żeby zapamiętać albo zapomnieć sobie wszystko i po prostu być…i cieszyć sie jak dziecko z Twoich nowych zaczarowanych bajkowych pejzaży…
Szkoda, że mojego biura, tzn. mojego kochanego, jutrzejszego, poniedziałkowego miejsca pracy nie przysypało tak ze 2 metry z hakiem … razem z szefem oczywiście … ;-P To by dopiero był ubaw po paszki ! Pomarzyć – dobra rzecz !
Brawo ! Nasi górą ! Rewelacja, toż to chyba z metr śniegu przywaliło albo i więcej ? Co do śniegu po kokardki J. ;-} , oczywiście biało-czerwone, to myślę, że jednak moje kucyki by jeszcze wystawały z zaspy razem z postrzeloną głową !
w życiu bym się tutaj matematyki ( w sensie geometrii) nie spodziewała, a TU proszę…….jednokładność o środku … (hmmm…gdzieś z prawej strony kadru na linii śniegu i lasu) i skali k=3, ….trzy krzaczki idealnie wpasowane w perspektywę, z ideałami Talesa w zgodzie, a to się czuję zaskoczona niebywale, czy TO BYŁO zamierzone ? czy raczej taki efekt uboczny przy drugim a nawet trzecim planie , na którym wyraźnie widzę dzisiaj biały czubek niewielkiego wulkanu (?)…..
Pięknie ! Widzę, że za Twoim przykładem oddychają pełną piersią: Mały, Średni i Duży … Trzy krzaczory wzięły się pod boki, wyprostowały wszystkie gałązki i wdychają świeże, ostre, górskie powietrze … Raz-wdech, dwa-wydech …., raz-wdech, dwa-wydech … Szczęściarze, mają swoje SPA ! A ja !?
…dobrze ,że sie odezwałeś trochę, bo BARDZO SIĘ MARTWIŁAM, na sygnale w góry jechał samochód chyba goprowców ze skuterami na przyczepie, coś sie stało? ciesz sie wolnością i wypij nasze zdrowie dzisiaj wieczorem, nocą? hej, Czarodzieju….srebrzysto, cichutko i takaaa przestrzeń….po bezkresy…
……i pozostają białe doliny czasami nikomu niepotrzebne, ale niezmiennie przewidywalne w swojej prostocie i zachęcie ,by odpocząć i wyruszyć, i o nich zapomnieć ale zawsze wracać pomimo innych bardzo ważnych planów….
…no tak właśnie , NOCNE MARKI tu sobie na Bukowe Berdo przyjdą jak ja spać pójdę , i gdzie tu sprawiedliwość? no nie wiem….a ten widok ciągle znajomy cieszy okrutnie zawsze..
To nie ludzie… to romantyczni szaleńcy, niepoprawni optymiści, łaziki sympatyczne.. Gdzie tak drepczecie beze mnie ? Poczekajcie, muszę się wygramolić ze szlafroka i założyć ciepłe skarpetki i biegówki … Ej ! Gdzie tak pędzicie ? Ja nie nadążam ! Wierząc …, że z początkiem złotej jesieni wyruszę na te bieszczadzkie szlaki i Was wreszcie dogonię, …. pozostaję na fotelu przed ekranem … Czekam, aż opadną kartki z kalendarza …
hmm gory jeszcze nigdy tam nie bylam…moze w dalekiej przyszlosci…? piekne foty w wolnej chwili zapraszam na mojego bloga http://www.lusi07.blog.onet.pl
…..wierząc mocno…. że będę biegła po wielkiej łące pełnej słońca, gdy za jakiś czas zakwitnie tysiącami traw ,i zamykając w dłoniach beztroskie promienie prowokujące do zapomnienia o TEJ zimie maszerując sobie radośnie cieszyć się będę znowu z zapachu trawy i cienia chmur wiosennych roztańczonych nad moją głową nad Tarnicą, Bukowym Berdem albo Wetlińską….póki co niestety lekka awaria jednej kończyny dolnej uniemożliwia wyjście w górę abuuuu…TAKIEMU TO DOBRZE (czyli Tobie ,Czarodzieju)….dobrze tam?….a tym czasem marzyć zamierzam, znowu…
….więrząc…..w „jeszcze” i w to ,że wtulona w światło gwiazd, rozpieszczana blaskiem księżyca zamknę dzisiejsze marzenia spokojnymi myślami i snem o czyichś dłoniach trochę zmarzniętych i myślach trochę niepokornych…. magia nocy, magia myśli…
eee myślę, że Czado nawet z wąsami i kopytkiem na lewej nodze ;P taki groźny nie jest, przecież często się do nas uśmiecha ze swoich komentarzy, ale … w Bieszczadach listopadowych wspomniał, że jest bliskim krewnym Yeti (8.11.06) więc … bać się czy nie bać – oto jest pytanie ?Jejku Czado wybacz nam te swawole – zaczynamy już tworzyć tutaj Twój portret … psychologiczny ? To wina uwięzionej w realnym świecie, a czasami wręcz chorej z tęsknoty za przestrzenią wyobraźni … nie gniewaj się – popsocimy, popsocimy i się uspokoimy Pozdrawiam
…no już mi lepiej, innych też tak brało, czyli nie jestem pierwsza w tym temacie , uff muszę się pilnować, bo mnie Czado za te „erotyki” marne gotów udusić (wirtualnie na szczęście) albo „wysiudać” z najlepszego bloga na świecie…ps. wysiudać = usunąć (oj!)
…no cóż sama siebie pewnie zaskakiwać nie przestanę , a te pagórki. skojarzyły mi się hmmm ..trochę ale oj tam nic na to nie poradzę , mam nadzieję tylko, że nikogo nie uraziłam, a w sumie całkiem ten mój opis urokliwy się udał, no może tylko zbyt zaskakujący, sorki…. ale to pewnie licho jakieś uczyniło co to zaskakiwać lubi i jak ogólnie wiadomo jest nieprzewidywalne… ))
„…Kędyś jest śniegu, różowiony blado od blasku słońca,wobec koloru ciała ukochanej?Kędyście linie cudownegór i skał, kędy łuk tęczy świetlisty,kędy przepysznych wodospadów wstęgi, smukłe narcysy, palmy wybujałe,kędy obłoki lotne i powiewne, wobec kształtów ukochanej?Kędyś mchu miękki, liściu aksamitny, wobec jej piersi dotknięcia i dłoni?Kędyś marmurze gładki, grzany słońcem,wobec jej bioder, spływającychcudowną liniąw odurzający wzrok, dech wstrzymującykształt, który rękę przykuwa do siebie?Kędyś jest czarze nocy księżycowej,czarze poranku, kiedy słońce wschodziz za gór dalekich;uroku jezior, co się nagle jawią pośród skał, senne,i tej zieleni złocistej, za szczytówwidzianej dali,wobec czaru ukochanej?[...]Najsłodszą rozkosz i najsroższą boleśćty sprawiasz; tyś jest tak, jak śmierć, królowąwszechistnień ziemskich, pierwotna potęgomiłości.”z „Hymnu do miłości” K. Przerwy -Tetmajera…przypomniał mi się on po spostrzeżeniu Jolki „prawie jak erotyk”…wybaczycie ?
Po Twoich słowach ~J „nic dodać…nic ująć” od siebie, tylko pejzaż podziwiać i pięknym tekstem serce upajać mogę…czasami bywa, że czuję się jak zmieszny intruz czytając owe „wyznania” i mam obawy czy mogę dalej zagłębiać się w Twoje słowa, zwykle jednak ciekawość jak zakończy się poetycka myśl zwycięża
Nie cierpię zastrzyków ! Preferuję uodporniającą zupkę ogórkową z natką, kilkoma ząbkami świeżo wyciśniętego czosnku, cebulką, koperkiem, itd. Do tego fura pomarańczy i kiwi, lemoniada z prawdziwych cytryn z miodem na chłodno oczywiście, a na deser jogurt naturalny z powidłami z czarnej porzeczki. Smacznego ! Wirusy prawdziwe pryskają ! Zostają tylko te nostalgiczne, sieciowe …
…póki co nic prócz awarii nogi mnie nie dopadło ale strach sie bać , co to za pieroństewko grasuje po blogowisku,Carrmelito? nie lubię wirusów ani innych zarazków, ani grypy…;o))) może znasz jakies brrr… zastrzyki uodparniające?
Nic dziwnego, że Cię wzięło na widok takich pejzaży… Znam ten ból … WKURZYZIMKA nie odpuszcza nikomu ! Uważajcie na blogowego Wirusa ! Kogo Łobuz dopadnie, niech szybko coś napisze …
…oj, prawie nie wiem jak to się stało i to o takiej przyzwoitej porze …i NAPRAWDĘ to miał być opis , sama jestem sobą zaskoczona jak to teraz czytam, nic to, WYBACZYCIE?….
…spojrzenie łagodnie dotyka wygiętych pełnych kształtów linii głaszcząc strome wzniesienia by później opaść miękko w przepełnione mrokiem, tajemnicze miejsca…lekko przesuwa się po splątanych , ciemnych liniach na granicę szeptów i oddechów, gdzie wilgotna mgła wtapia się w jedwab gładkiego nieba…Twój niecierpliwie mocny wzrok zatrzymuje wszystko na chwilę, na tyle długą by rozbudzić oczy niedosytem i pragnieniem, i prośbą o jeszcze…zawstydzoną nagość pejzażu ledwie okrywa biały pled zimy odsłaniając coraz więcej……..
Czekałam.Uzależniłam się od tych widoków.Piękne zdjęcia.Mój Zenit też potrafi,ale ja nie potrafię przelać tego do komputera…I znowu czekam na nowości.Pozdrawiam.
Carrmelito jak gardziołko, mam nadzieje, że nie zaniemogło z powodu głośnego wyrażania negatywnych emocji w stosunku do jakiegoś diabła, który tu grasuje, a jakiś z pewnością, bo czasami rzeczywiście dziwne rzeczy dzieją się na blogu…A co do wyprawy w rodzinne strony to plany okazały się zbyt ambitne, a tydzień za krótki…tak, więc nie udało mi się odwiedzić „moich” sosenek, choć inne mniej zaprzyjaźnione witałam z radością……podróż w przestrzeń skutecznie pokrzyżowła pogoda, przez większość czasu padało jak słotną jesienią, na co nie byłam przygotowana. Czado zabrał ze sobą sprzęt turowy, a mi przydałyby się kalosze albo „gumofilce” – wiejskie podwórka potrafią zaskoczyć niekończącą się „powierzchnią błotną”. Całe szczęście w przeddzień wyjazdu rozpogodziło się i mogłam napełnić płuca wiejskim powietrzem kujawskich pól – a tam wiosna już zawitała: śnieg tylko w głębokich rowach, ptaki świergotały radośnie, a powietrze takim ciepłem i soczystą zielenią już pachniało i zamiast białych przestrzeni jak tutaj – tam brązowiły się swoimi grudami ugory, a na innych zboże ozime zieleniło się wesoło…zachód słońca też był wiosenny – olbrzymia, różowa kula w otoczeniu pomarańczowych, rozczapierzonych chmurek jakby pod wpływem swego ciężaru powoli osuwała się za horyzont, zmęczona całodziennym nagrzewaniem ziemi, budzącym do życia uśpione w jej fałdach roślinki….ale aż tak bardzo do wiosny mi nieśpieszno więc miło tu z Wami „pomarznąć” wędrując za lub z Czado po Bieszczadach….podróż w czasie okazała się chyba gorszym „niewypałem”…w gospodarstwie mojego dzieciństwa dziadkowie nie są już gospodarzami, a co za tym idzie wszystko się pozmieniało…nieliczni chętni nie mają czasu, by wypiekać „smakołyki”, zamiast kompotu króluje coca-cola, a pr.1 Polskiego Radia zastąpiła „rycząca” od świtu do nocy Viva…i narobiłam sporo kłopotu prosząc o zacierki, bo mleka już nie ma „na zawołanie”. gdyż zabiera je rankiem do mleczarni mlekowóz, a jeśli w porę nie odleje się trochę dla siebie ze zbiornika to mleka nie będzie…tak więc o mleku prosto od krowy, które kiedyś piłam patrząc na zachodzące, złocito-purpurowe słońce w ciepły sierpniowy wieczór mogę już tylko pomarzyć. Zacierki ostatecznie były (babcia bardzo się postarała), ale kosztem całodziennej porcji mleka do kawy dla dość licznej rodziny….tak więc kochani przechowujmy nasze wspomnienia jak skarby, bo większości z nich nie „ożywimy” (tak jak w moim przypadku) i często do nich powracajmy, by nie uleciały gnane pędem dnia codziennego. Smaki, zapachy najtrudniej przywołać, ale dobrze że są słowa i obrazy, które nam w tym mogą pomóc, co pokazały wcześniejsze komentarze, a w nich Wasze przypomniane za sprawą fotografii Waldka wspomnienia. Dziękuję Czado po raz kolejny za bezcenne obrazy i słowa, które tym razem nam pozostawiłeś, a które wywołały u blogowiczów lawinię wspomnień, gdzieś tam pod sercem skrywanych.
…trzeba wynaleźć jej nową nazwę jakąś ,bo to trochę za wcześnie, ale chyba jednak macie rację NIECH STANIE SIĘ WIOSNA? ciekawe jak długo każe na siebie czekać ,a może to jednak międzyzimie jakieś?…albo nibyzima , albo ???…….kto ma pomysł?
…coś mi się wydaje ,że Czado ruszył jednak aż poza linię tego horyzontu – w Bieszczady, nie idę o zakład ale już od godziny takie tam czary-mary odprawiam ,żeby tu trochę dosypało albo przynajmniej nie stopiło się zupełnie, i czekam na skarby z wyprawy w Bieszczady?….pozdrawiam…
Nie nie nie niemoge … pana zdjęcia poprostu rozwalają mnie … ale poniekąd nierozumiem podpisów "nie" …. ….. to pozostawiam innym … ale mnie interesuje pana uczucie…. nawet gdy zdjecie jest takie…. "o". :/ to i tak pan je wypelni takim tekstem że do całości much nie siada…. niepotrafię pojąc jak Pan to robi!!! zapraszam do mojej skromnosci http://www.mlodyfoto.blog.onet.pl
Smakowity piernikowo – miodowo – marmoladowy przekładaniec z zimy, jesieni i wiosny. Taki cudak krajobrazowy. Przywołuje na myśl przemijanie i nastawanie po sobie pór roku, cyklów życia, zdarzeń i kataklizmów i w ogóle kondycji człowieka i jego miejsca we wszechświecie. Pozwólcie, że zacytuję wiersz J. Jęczmyka do muzyki Z. Koniecznego – znany z mojej ulubionej Piwnicy krakowskiej:„Przychodzimy, odchodzimy, leciuteńko na paluszkach.Szczotkujemy, wycieramy buty nasze, twarze nasze,Żeby śladów nie zostawić, żeby śladu nie zostało.Miasta nasze, domy nasze na uwięzi się kołyszą,Tuż nad ziemią , ledwo, ledwo, Jak wiatr mały to nie widać.A jak wielki wiatr się zdarzy , wielka bieda , puszczą cumy,Zatrzepoczą się, zatańczą miasta nasze, domy naszeI polecą w stratosferę …Przygarbionych w pustym polu, bez oparcia, bez osłony,Bez niteczki, choćby co by przytwierdzała nas do ziemi.Wiatr nas porwie i poniesie za kołnierze podniesione.Porozrzuca gdzieś w przestrzeni, nam to nic, przeczekamy,Aż się skończy, aż ucichnie,To wstaniemy, otrzepiemy, klapy nasze, rączki nasze,Żeby śladu nie zostało…Od początku zbudujemy miasta nasze, domy nasze, Sprzęty nasze , lampy nasze, żeby wiatr miał czym kołysać.”
Baw się dobrze w rodzinnych stronach, a jak wrócisz, to skreśl parę refleksji z Kujaw. Ty jedziesz do rodziny, a ja wybieram się do łóżka leczyć gardło. Nie wiem, czy ten komentarz zostanie wysłany, bo mam problem z korespondencją !? Pod poprzednim zdjęciem z 06.02.07. wysyłałam wpisy w nieskończoność i uparcie, ale do tej pory nie ma tego na blogu ?! Mam chyba jakieś problemy z "coockies" i "dostępem prywatności" albo jakiś inny diabeł !
Niektóre pola są rude, inne zielone inne czarne i ta biel na górze… jakaz to pora roku ? co to jest to zielone a co rude ? same zagadki na tej focie, fajna jest
Ach… Byłam kiedyś w Bieszczadach(latem), tam jest tak śicznie! Tylko wziąć aparat i cykac zdjęcia naokrągło! Jestes profesjonalista… takie piękne zdjęcia że dech zabiera w piersiach… Oby tak dalej!
Nie Bieszczady, a Beskid Niski – najbardziej zaczarowane miejsce na ziemi, które swoją tajemnicę ujawnia tylko nielicznym Wędrowcom. Jakie to szczęście, że jeden z nich zabiera ze sobą aparat fotograficzny
….Bieszczady…dobrze tam zawsze wracać i przeżywać radość na nowo odkrywaną, inną za każdym razem gdy znowu tam wracam , już za kilka dłuższych chwil tylko…i prawie czuję jak mróz lekki będzie Cię szczypał w policzki i jak zmarzną Ci ręce w oczekiwaniu na chwilowe oczarowania…i pomyślisz o malinowej herbacie…
Na ostatnim planie Kiczera – lokalny narciarski raj zkoleja krzesełkową, gdzie dzięki sztucznemu zasnieżaniu można poszaleć na nartach lub desce. A dalej, czego już nie widać Tokarnia, Suliła, Bieszczady…A ja z mieszanymi uczuciami (z powodu prognoz pogody), pakuję plecak, turowy sprzęt i oczywiście aparat. Pozdrawiam.
…sny cynamonowo-pomarańczowe zawieszone pomiędzy tym co powinno być i tym co jest, i tym co się może jeszcze wydarzy …jak plastry słodkiego miodu na moje myśli i marzenia o tym co jest za kolejną linią wzgórz… co tam jest, Czarodzieju? może to już ta magiczna kraina ,która jest od zawsze pod zamkniętymi powiekami ,gdy myślę o moich Bieszczadach….z których czasem podróżować muszę do innych mniejszych i bardziej szarych przestrzeni jak dzisiaj….
rozpaczliwe Oj nieee !!!… z płuc mi się wyrwało gdy zobaczyłam zdjęcie – gdyby to była połowa marca powiedziałabym, że zima dumnie i…pięknie odchodzi, a tak w połowie lutego…stchórzyła i ucieka w popłochu kryjąc się na wzgórzach? Złoszczę się na nią okropnie za jej niezdecydowanie, choć wiem, że to w niczym nie pomoże – ja, niezauważalny dla wszechświata pyłek nie powstrzyma potęgi natury i tego, co sobie zaplanowała, tego co ON – Stwórca jej wyznaczył.W każdym bądź razie…z relacji Twojej Czado wynika, że wiosna odważnie sobie z zimą pogrywa i zapewnie niebawem zwycięży. Widać to po tym, iż zima w oddali za mgłą się skrywa (może ze wstydu?), a (czyżby już?) wiosna jawi się nam w złocistych ugrach i nasyconych zieleniach traw polnych, które teraz mają zupełnie inny odcień niż te publikowane miesiąc wstecz. Nawet umbry grud ziemi z pierwszego planu są takie ciepłe w swym brązie i przypominają mi wiórki czekoladowe polane złocistym miodem, a niech będzie, że lipowym…albo…..pokruszoną sosnową korę (P.S. Wasze wspomnienia, sosny Waldka, cytat Carrmelity o Potęgowej i prawdziwy chleb ~J sprawiły, że w poniedziałek wyjeżdżam na tydzień na Kujawy – może zwyczajne odwiedziny rodziny przerodzą się w sentymentalną podróż do źródła wspomnień z dzieciństwa i jak nie pieczone bułeczki to chociaż zacierek na mleku babcia Edzia zrobi może dzisiejsze wspomnienia pojutrze ożyją…
~Carrmelita
5 Marzec 2007 01:46
Racja, ~rw. Pojąć siebie jest trudniej niż zrozumieć innych. Inni wydają nam się określeni w swojej racji, motywacji, charakterze i usposobieniu. Zgadzamy się z nimi lub nie. Lubimy ich lub nie. To jasne. Natomiast co począć z ta plątaniną ‘Innych’, która tkwi w nas, tą zmiennością, tą dziedzicznością po Mamie i Tacie, Dziadkach i Prababciach ? Co począć z różnymi pragnieniami, dążeniami, zmiennością nastrojów i priorytetów ? Co zrobić z tym ciągłym dorastaniem, uczeniem się na błędach … Kiedy jestem wreszcie Sobą ? Dziś, kiedy np. oczarowuje mnie głos i zapach mężczyzny, czy piętnaście lat temu, gdy podobali mi się blondyni ? Dziś, gdy czytam ‘Biegnącą z wilkami’ C. P. Estes, czy kilkanaście lat temu, gdy badałam profile i współ. oporu powietrza w tunelu aerodynamicznym ? Kim jesteśmy i dokąd zmierzamy ? Gdy sobie na to odpowiemy, tzn., że zamknęliśmy już grafik możliwości. Nie ma jutra. Finalne podsumowanie … jak moja Babcia Kazia, gdy w szpitalu uśmiechnięta, choć słaba wracała do zdrowia … i pamiętam, powiedziała któregoś dnia: ‘Wiesz wnusiu, ja już się pogodziłam ze światem i z sobą, już rozumiem, jestem spokojna i szczęśliwa, niczego już nie pragnę. Ja wiem, że umieram.’ … Protestowałam, nadaremnie …ona wiedziała lepiej.
~Monique
27 Luty 2007 15:53
Ktoś ścieżkę wydeptał do samotnego drzwa..usiadł pod nim czeka… nic mu więcej do szczęścia nie potrzeba…http://argo.bloog.pl
~Julia
22 Luty 2007 14:26
Aby zrozumiec siebie- trzeba przystanac. Wysiac z pospiesznego pociagu na odpowiedniej stacji i pobyc ze soba – sam na sam. Cicho na tej fotografii, pewnie juz pozno, chlodno …ale pieknie.
~J
21 Luty 2007 23:13
….Tyle było dni do utraty sił Do utraty tchu tyle było chwil Gdy żałujesz tych , z których nie masz nic Jedno warto znać , jedno tylko wiedz , że Ważne są tylko te dni których jeszcze nie znamy Ważnych jest kilka tych chwil , tych na które czekamy Jak rozpoznać ludzi , których już nie znamy? Jak pozbierac myśli z tych nie poskładanych? Jak odnależć nagle radość i nadzieję ? Odpowiedzi szukaj , czasu jest tak wiele …
~broszka
21 Luty 2007 11:29
Zrozumieć siebie? Prawie niemożliwe, a tym bardziej pojąć otoczenie…serce, to bardzo samotny myśliwy…
~rude wredne
21 Luty 2007 00:35
uwielbiam Twoje Samotnie Drzewa.. . zawsze mam wrażenie, że każde z Nich jest fotografowane w takiej samej samotności.
~rude wredne
21 Luty 2007 00:34
czasami [zbyt często] jest to – AŻ siebie… czyż nie?
~lea
21 Luty 2007 00:17
ujmująca jest ta cisza
~J
20 Luty 2007 20:02
……Stojąc zapatrzeni w obłoki i niebo Zapatrzeni w tańcu , zapatrzeni w siebie Wciąż niepewni siebie , siebie niewiadomi Pytać wciąż będziemy , pytać po kryjomu…..