Dzisiaj wieczorem popełniłem coś dla mnie wyjątkowego. Wyprawa-spacer – jak kto woli – 6 godz. w pięknym śniegu, bez obiektywu. Aparaty, bez protestu zostały w domu. Jak zawsze w takich wypadkach Przyroda wdzięczyła się tak, że „łeb urywa”.
ORION na południowozachodniej części nieba zadawał się opierać swoją tarczę o wzgórze, a mnie wystarczyło sięgnąć ręką by go dotknąć. Gdybym miał aparat i statyw…
Ale nie zabrałem… Mogłem przekonać się co jest ważniejsze – zrobić zdjęcie, czy być, przeżyć. Dziękuję za zainteresowanie, przepraszam, Których zawiodłem zabierając kilka, może kilkanaście sekund tak cennego CZASU…
~Julia
1 Kwiecień 2005 01:21
Pamietam slodkawy zapach kwiatow, ktorych w rzeczywistosci nie widzialam …wiele lat. I jak mozna nie odwiedzac takiej strony, ktora przypomina to, co juz dawno minelo? Nawet takie wiosenne kwiaty…