mam słabość do Twoich zdjęć, a to jest dla mnie jakieś szczególne i wyjątkowe. .. mam je zawsze przed oczyma gdy uruchamiam komputer, to jak najmilszy widok w oknie zaraz po przebudzeniu…
Pejzaże są zabujcze, widac że wiesz co robisz. Jest tym wyrachowanie ale i nutka artysty. Jestem absolutnym amatorem , dopiero zaczynam trochę powazniej patrzeć na fotografię. Z paru twoich pomysłów napewno skorzystam.Gdybyś mógł zerknąć na moje początki na blogu http://aonang.blog.onet.pl i wrzucic parę uwag byłbym zobowiązany.Pozdrawiam
bardzo podobają mi się twoje zdjęcia, czy mogę niektóre z nich wkleic do moich notek na blogu? byłabym bardzo wdziecznawww.spalona.grzanka.blog.onet.pl
Takie widoki sprawiają, ze budzi sie we mnie chęć życia zabijana szarą codziennoscią i problemami, dzieki Czado!!! Ten blog to najpiękniejsze miejsce w jakim bywam na co dzień ) Serdecznie Cię pozdrawiam!!!
Tęsknię za takimi górami, właśnie za takimi, jak te na Twoim zdjęciu… Od razu przypomina mi się ‘mój’ zachód słońca na Caryńskiej. Nie miałam aparatu dobrego wtedy, więc trzeba było wszystko zapamiętać, ukochać to wszystko i zabrać ze sobą… To było coś najpiękniejszego, co kiedykolwiek widziałam… Staram się nie myśleć teraz o Bieszczadach, właśnie po to, żeby się nie rozpraszać, żeby się skupić całkowicie na nauce. Ale i tak przecież zaglądam tu do Ciebie kilkanaście razy dziennie… Cóż, Bieszczady nazywam Krainą Powrotów właśnie dlatego, że choć co roku planuję różne wyjazdy, zawsze w końcu wracam Tam. Nie potrafiłabym inaczej. Tak jakbym się bała, że kiedy nie przyjadę to One znikną i już ich nie zobaczę… Mam nadzieję, że w sierpniu też będę mogła tam świętować. A jeśli nie to będę szukać spokoju i nabierać sił. I nie myśleć o tym, co zostało ‘za mgłą’…Wiem, jak wiele osób nie zdało… I wiem jaka to jest tragedia, bo tak się stało w przypadku mojego kolegi… I aż mi głupio narzekać w takiej chwili. Cieszę się, że zdałam, że się udało i cieszę się, że Twój Syn już się nie musi obawiać Widziałam te niesamowite okrzyki radości wśród moich znajomych, którzy do ostatniej chwili nie byli pewni… A teraz są, i są szczęśliwi Ja bym się zapewne nie przejmowała swoimi wynikami, gdyby nie pokładane we mnie nadzieje rodziców, rodziny, przyjaciół. Nie okazują mi teraz rozczarowania i starają się mnie wspierać, ale to naprawdę po nich widać… A mnie właśnie to sprawia największą przykrość. Że Ich zawiodłam…Przede mną egzamin. Wiem, że nie będzie łatwo… Zależy mi na nim bardzo. Nie chcę po raz kolejny zawieść – to po pierwsze. A po drugie… niedawno zrozumiałam, że od najmłodszych lat zawsze wydawało mi się, że studia to będzie ‘czas spełnionych marzeń’… Studia, przyjaźń, miłość, rodzina, praca, dom… Szczęście. Wszystko tak, jak chciałam… A pierwszym takim spełnionym marzeniem miało być dostanie się na wymarzone studia. I nie wiem czemu dopiero teraz nagle mnie olśniło, że to przecież nie tak, że może być inaczej… Wiem, że nawet jak mi się nie uda to sobie poradzę, nie zginę… jak kotek – zawsze na cztery łapy Tylko będę potrzebowała chwilę czasu, żeby się przyzwyczaić…Najważniejsze to mieć swiadomość, że to co robimy, że to coś zwanego ‘naszym życiem’ ma swój sens i cel… I chyba wszystko sprowadza się to mojego motta (ostatnio trochę zakurzonego) – „dopóki walczysz jesteś zwycięscą”…
To zdjęcie zrobiłem aparatem analogowym (na negatywie). Ta mgła, to dym z retortów, w których produkuje się węgiel drzewny. W komputerze często zmieniam jasność i kontrast, rzadziej robię korektę barw. Nie pmietam jak było w tym przypadku.
Czarowne, magia…………… .Czy to zdjecie jest moze poprawione komputerowo? Czy moze ta chwila zostala zarejestrowana tak jak wygladala?Cudo!Jesli przsylasz zdjecia, to bylabym niezmiernie wdzieczna, gdybym znalazla je w swojej skrzynce.Oczywiscie rozmumiem, ze takich prosb masz mase, i z braku czasu ich tez nie spelniasz.marzena
Też mi sie skojarzyło z Afryką, ogólnie niezły klimat, po prostu NIESAMOWITY! Czy to jest wschód czy zachód słońca?? mi to bardziej wygląda na wschód, ale pewnie się mylę…
To co podoba mi się w Pańskich zdjęciach to fakt iż nie są one „modelowane”, ustawiane czy pozozwane… że pokazują piękno, a nie tylko kunszt techniki i popis autorski.
Uwielbiam poranki w górach… w tym roku się chyba w góry nie wybiorę z wielu głupich przyczyn, ale poranki górskie uwielbiam i już cudne zdjęcie, ten nastrój…
mnie zawsze przeszywa dreszcz kiedy widzę taką mgłę.. pewnie z chęci poznania tego nieznanego, nieodgadnionego, niewidzialnego..ta rozmyta biel na zawsze zostanie dla mnieTAJEMNICĄ, Panią moich lęków, obaw i pragnień. Niesamowita siła przyciągania.. jest też jak jakiś wewnętrzny głos, dusza.. a może po prostu BIAŁA DAMA
PS. Jak już będziesz miał chwilę wytchnienia, i będziesz wszystkim zainteresowanym wysyłał swoje zdjęcia, prosiłabym bardzo bardzo strasznie o dołączenie Tego do mojej małej czarownej listy…
To, co zapamiętałam z zajęć rysunku, na których raz jeden się pojawiłam w instytucie plastyki w moim małym Dogville, to były słowa wykładowcy o… gumce i subtelnie niknącym ołówku… czyli o niedopowiedzeniu, magii i tajemnicy w obrazie; które wprowadzane są właśnie przez użycie owych specjałów……i tym zawsze była i jest dla mnie mgła w fotografii…Nie każde zdjęcie z mgłą w roli głównej mnie urzeka. Wbrew pozorom takie zdjęcie nie jest łatwo zrobić. Mnie się jeszcze nigdy nie udało… Ale po prostu nie wiedziałam, co powiedzieć, kiedy zobaczyłam tą Twoją fotografię… Zatkało mnie, a przecież przeważnie nie mam problemów z dobraniem odpowiednich słów… Ale są takie chwile, kiedy słowa, nazwy stają się ułomne, jak i ci, którzy je nadają… I tak właśnie jest teraz…Znów odrobina filozofii się wedrze do tych moich spostrzeżeń… Bo mgła zawsze kojarzyła mi się z czymś nieodgadnionym, z przyszłością nam nieznaną, z obawami, ale i z odrobiną dziecięcej ciekawości, z oczekiwaniem i niepewnością… A teraz, kiedy stoję na pewnym rozdrożu i najbliższe dni zadecydują może nie o całym moim życiu, ale wyznaczą pewien szlak na kilka kolejnych lat; właśnie To Twoje zdjęcie wydaje mi się szczególnie bliskie… Bo jest w nim odrobina niepewności, obaw, ale i pogody, spokoju, i nadziei… „…Był wieczór. Księżycowi brakowało więcej niż połowy.Chciało się czegoś, co było ogromnie daleko.Pod lasem podsuszone siano podjadały sarny.Spłoszone stopiły się z czarnym woskiem zarośli.Zmieszany stałem na ścieżce. Zmieniała się pogoda,z łąk podnosiła się mgła. Senne białe zasłony.I ja pobiegłem w tę mgłę……”
Ciszę się, że wspomnieliście tu o Władku Nadopcie, dzięki Wam poznałam niezwykle wartościowego człowieka, to dla mnie bardzo ważne w momencie, kiedy poszukuję swoich autorytetów i ideałów. Taka forma wolności, jaką przeżywał Majster Bieda mi nigdy nie będzie dana, ale cieszy mnie, iż wiem że takie życie jest możliwe – bardzo trudne, ale możliwe i szczęśliwe… i tylko najsilniejszym dane. Mam o czym marzyć… Trochę żal, że nie ma Go już z nami, ale tam na „niebieskich Połoninach” ma ukochaną wolność, której całe swe życie poswięcił. Może będą inni którzy pójdą jego śladem? Jeszcze raz bardzo Wam dziękuję…Piosenkę pierwszy raz usłyszałam w radio będąc jeszcze w szkole podstawowej, nagrałam na kasetę i wiele razy wtedy słuchałam i nuciłam, nie znając dokładnie słów, nie wiedząc, kto jest ich autorem i kto śpiewa „Majstra Biedę” – do wczoraj, a dzisiaj poznałam bohatera i inspiratora tekstu…jestem pod wrażeniem autentyczności słów piosenki i legendy Władka. Szklą się oczy, niewypowiedziane słowa gardło ściskają…
Władku wielu harcerzy takich jak ja bedzie pamietalo o tobie ostatnio DH Motyl opowiadał nam o tobie bedziesz w moim sercu nie jako bezdmny biedak ale jako Bohater
Ja go znałam!!! Kogo pewnie zapytasz. Otóż Władka Nadoptę-Majstra Biedę. Rozmawiałam z nim i chyba zdąrzyłam sie zorientować że był najlepszym i najszlachetniejszym z ludz którzy żyją na świacie… płacze pisząc ten komentarz bo nie moge sie pogodzić z niesprawiedliwością świata…
Pewnie, że to górski troll dawno mnie tu nie było, wyjechałam sobie (m.in. w Bieszczady ) i teraz patrzę i widzę, ile mam do obejrzenia jak zwykle wszystkie zdjęcia są piękne i w każdym jest to coś, że jak się na nie patrzy, to czuje się zapach gór… Pozdrawiam serdecznie autora i skromnie zapraszam wszystkich do siebie na nowego bloga ze zdjęciami z Bieszczad… (http://tylko-tam2.blog.onet.pl nie są tak piękne, ale też „pachną”…
kiedy słońce zachodzi, swoim gasnącym światłem wydobywa z krajobrazu kształty zamknięte w ciemne kontury, dając naszej wyobraźni możliwości tworzenia. Dobrze być tu znowu:)
Dziękuję za sznurek… Jakąś godzinę temu znalazłam też ten sam artykuł na ‘gcnowiny’ i teraz już nie mam wątpliwości, co do swoich wzruszeń… Nie po przeczytaniu takich słów…PS. Piosenkę też znałam wcześniej… Wtedy myślałam, że jest fikcją… Jakie było moje zaskoczenie, kiedy po przybyciu na Rawki, ktoś mi podszeptał ‘to jest właśnie Majster Bieda’…’…I ruszyłeś sam na szlak, ten ostatni, ten najlepszy….’
Dowiedziałam się właśnie, że Władek Nadopta zmarł przed czterema dniami… Uczę się nieustannie do egzaminu, więc dowiedziałam się dopiero teraz… ‘wiatrem niesiony odpłynął w przeszłość, Majster Bieda…’Dziwne uczucie… Po pierwsze śmierć chyba zawsze jest zaskoczeniem, bo teraz własnie dotarło do mnie, że nigdy w życiu nie przyszło mi do głowy, iż on może umrzeć. A po drugie, to choć często go widywałam na Rawkach, nie rozmawiałam z nim nigdy, wcale, zupełnie. Chyba nie potrafiłam przemóc nieśmiałości i wydawało mi się, że on jest zmęczony, że nie chce rozmawiać, woli być sam… Więc był dla mnie obcy. Obcy… A czuję się tak jakby odchodził ktoś znajomy… Czy to tylko ze względu na piosenkę? Czyżbym była aż tak egzaltowana?… Staram się sobie tłumaczyć to swoje… ‘wzruszenie’ (?) szacunkiem i sympatią dla niego, jako człowieka, wędrowca, przyjaciela wolności, natury, Bieszczadnika… Ale przecież go nie znałam osobiście. Więc skąd mogę wiedzieć jaki był? Z mieszanki opowiadań i własnych wyobrażeń?… Nie wiem… I tak… aż mi głupio.
Biorąc pod uwagę szerokość geograficzną na jakiej się znajdujemy, Trolle – a to skojarzenie podoba mi się najbardziej – nie wchodzą raczej w grę (chyba że jakieś zabłąkane lub podróżujące w celach turystycznych). Tak więc to czarne z rogiem i włosami, to raczej Bies lub Czad; pewnie jednak Bies… Każdy ma inne skojarzenia i bardzo bardzo dobrze… Podejrzewam, że jeden z moich kolegów, żółwiofil, powiedziałby, że widzi tutaj wielkie żółwiszcze, bo jemu zawsze Bieszczady kojarzyły się z żółwiami (?!) ;P… I takie falujące niebieskie Morze Bieszczadzkie? Ta fala w oddali, pod zachodzącym słońcem, tak znajomo wygląda… Tylko to z trawą, to chyba nie jest statek… trawa na pokładzie?… Cóż, wszystko jest możliwe… Więc po prostu Bieszczady – Po Prostu…
Nice Zawsze lubiłam przesiadywać na takich skalnych wypustkach (byle stabilnych ) i wpatrywać się w przestrzeń. Rzeczywiście wyłania się z tej skały jakaś japa z wielkim nosem
Pamiętacie „Przyjaciela wesołego diabła”?? To pierwsze skojarzenie jakie mi przyszło na myśl, na widok tej skały, a ta trawa to zupełnie jak włosy na głowie
no i masz ci los… kolejny link do dodania. Fotki robisz cudne i pozwolisz, że będę się na nich uczyć? Póki co, swoich nie publikuje, ale kto wie… może za jakiś czas, poprosze o słowo krytyki
Siema bardzo fajna stronka bardzo mi sie podoba …jest interesująca ja również mam bloga ,ale pewnie nie dorównuje Twojemu blogu … serdecznie zapraszam http://www.britney-brodka.blog.onet.pl ( blog jest o gwazdach popu ) mam nadzieję że pozostawisz ślad po sobie Ps. Napewno tu jeszcze wróce ;P
Wspaniały blog… obejrzałam większość zdjęć i jestem po prostu zachwycona! Wszystkie są takie… niepowtarzalne… nie mam słów. Na pewno będę śledzić tę stronę i czekać na nowe zdjęcia, domyślam się, że będą równie piękne jak dotychczasowe i bardzo możliwe – jeszcze piękniejsze.
Och, cudowne! Ja uwielbiam robić zdjęcia wody, ale niestety na komputerze za wiele ich nie mam.Zapraszam do mojej skromnej galerii: zdjecia-moniki.blog.onet.plPozdrawiam!
Chyba właśnie to świadczy o sile, magii i wartości Fotografii… że przychodzi Tu, Do Ciebie tyle osób i w każdej Twoje zdjęcia wzbudzają odmienne uczucia, przemyślenia, refleksje; nikt nie pozostaje wobec nich obojętny…
Woda… Fale… Wiesz ja jestem zdania, że woda zmącona falami jest jak świat człowiek kiedy dzieje się coś… ważnego?, pięknego?… Nie wiem… Ale za to kiedy nic się nie dzieje to świat nasz jest spokojny jak czasem spokojna jest tafla wody, ale wystarczy lekki podmuch wiartu, żeby ten pozorny spokój zmącić… Zdjęcie ładne, ale czegoś mi brakuje. Może jakiegoś akcentu na tej wodzie? Nie wiem. Ale przecież, nie mamy wpływu na to co zobaczymy i co uchwyci obiektyw aparatu.
Od kilku tygodni tak cichutko cichuteńko podglądam to co umieszczasz na blogu, karmię duszę tymi cudami natury.. oddalam się na chwillę i znów wracam aby było jej lepiej, aby znów posmakowała, skosztowała tych myśli, kolorów, marzeń, spokoju, poezji, wzruszeń… i tęskniła… gdyż nie może już inaczej.
Jak tak na to spojrzeć nie myśląc o tym, że to woda to wygląda trochę jak niedomieszane farby…łąka a’la Van Gogh…lub mapa jakiejś tajmenej zielonej krainy, z której wystają ośnieżone szczyty ‘Wyobraźnia’
takie abstrakcyjne, podoba mi się bardzo, a mi sie rzadko coś bardzo podoba, no i co jeszcze, to to, że odbiega od ogólnego klimatu fotek na tym blogu, pozdrawiam
„…Going to stand on that bridgekeep my eyes down below.Whatever may come and whatever may go -That river’s flowing,that river’s flowing…”Pierwsze spojrzenie na Twoje myśleniowe zdjęcie i jedno skojarzenie… Właśnie ten utwór, ‘Don’t give up’, i te słowa ‘that river’s flowing’… Chyba nie ma się co dziwić, że skojarzenie właśnie takie… Po tym wszystkim, co napisałeś…… Dla większości moich rówieśników hasło „MINIMAX” z niczym się nie kojarzy, może kilku osobom obiło się gdzieś o uszy… Ale tak naprawdę nic dla nich nie znaczy… A ja się bardzo przywiązałam do tych wędrowań. Gdy pierwszy raz słuchałam Pana Piotra do pokoju wpadł mój Tata. I powiedział tylko: „…dziewczynko… ja tego słuchałem kiedy byłem w twoim wieku…” I chyba myślami wrócił wtedy do tamtych lat, nie odezwał się już więcej. Ale to nie było potrzebne. Taka nić zrozumienia, bez żadnych zbędnych słów… „Muzyka to pierwszy język, którego się nauczyłam” – jak powiedziała Tori Amos…I ja się właśnie uczę, uczę muzyki, zrozumienia, wrażliwości. Czasem się zastanawiam, co by było gdyby nie MiniMax? Czy słuchałabym hip-hopu czy Britney? Czy znałabym takie Osobistości jak wspomniana Tori, Peter Gabriel, Bruce Springsteen, Clapton, Jethro Tull i wielu wielu innych Wielkich? A jak wiele znaczy MiniMax dla Ciebie mogę sobie tylko wyobrażać…Zaskoczyłeś mnie. Strasznie. Słuchaniem Pana Piotra i jeszcze bardziej – koncertem… Właśnie TYM koncertem… To nie do wiary… …i znów moje ‘nie ma przypadków’
Kurde, ale Pan dowalił:)Pierwsze wrażenie-przypomina mi materac, taki na wodę przezroczysty w którym odbija się toń wody, przypomina pustaki, które niedawno widziałam w „Castoramie”, przypomina myśli wibrujące w głowie. Cały ich pochód.~zANILK.
Chyba sie uzależnię:):):) dziękuje bardzo ….za zdjęcie i za to miejsce w sieci…i oczywiscie będę TU zaglądać… a to co powyżej …chyba brak słów bo one nie zawsze są w stanie wyrazić piękno które widzą oczy…pozdrawiam…nun…
Zgadzam się z Tobą, Czado, że w życiu, jak i w fotografii nie chodzi o oswajanie świata ( Herbertowskiego ‘Kamyka’ ), ale o jego poznawanie i wyrażenie osobistej refleksji nad jego pięknem. W miarę możliwości bez negatywnej ingerencji w jego świat. Trzeba pozwolić Kamykowi być Kamykiem, a komarowi być komarem. Niech więc kamienie ranią moje dłonie, gdy się potknę nieostrożnie i przewrócę. Jak inaczej doświadczę naprawdę twardości skały ? Jak inaczej przekonam się o chłodzie, dumie i długowieczności kamienia ? Jak inaczej sprawdzę, na co stać moją kruchą ludzką, egzaltowaną, namiętną, chorobliwą i śmiertelną powłokę ? Jak zdobędę szacunek do komara, jeśli mnie nie ukąsi ? Jak poznam jego komarzą naturę ‘wampira’, jeśli nie poczuję, że pije moje ‘fałszywe ciepło’ ( z Herberta ). Trzeba doświadczyć natury, nawet kosztem bólu, żeby ją poznać i jej nie zaburzyć. Taki ból jest dobry, bo to ból istnienia !!! Myślę, że najistotniejsze w ww. wierszu p. Zbigniewa jest stwierdzenie: ‘Czuję ciężki wyrzut, kiedy go trzymam w dłoni’ ( o kamieniu ). I tu ~nenyan miał rację, że nie chodzi o kamień tylko o nas samych ! To nasze rozdwojenie pomiędzy ludzką potrzebą uczuć, emocji, nieuchronnością zmian i naszego przemijania a podziwem dla ładu, stoickiej harmonii i niezniszczalności świata. Choć Ziemia się przekształca, to jednak niezmiennie trwa … oczywiście w układzie odniesienia: Człowiek – Planeta. W innej skali można powiedzieć, że ‘Kosmos nie był brzemienny Ziemią, podobnie jak nasza planeta nie była brzemienna człowiekiem …’ ( nie wiem, czy wiernie zacytowałam ). Wniosek: Niech żyją komary !Na koniec mały wierszyk na cześć tego, co nieprzewidywalne i niosące zdziwienie filozofom:’Pewien nartnik Don Juan,Komarzyc zajadły fan,zabujał się w polnym kwiatku,na przekór komarzemu świadku’.Pozdrawiam wszystkich Niepokornych
Czado tymi słowami wyraziłeś i moją naturę aż mnie to zadziwiło, a z drugiej strony bardzo ucieszyło, że nie jestem sama w takim podejściu do przyrody, ludzi, tego co mnie otacza. Tylko wiele osób zarzuca mi, że mam wiecznie „przepraszające” podejście do życia i mogłabym czasami się powstrzymac. Ja jednak nie staram się zmieniac, dobrze sie czuję jeśli wokół mnie jest harmonia, ład i zgoda z całym światem.
Dziękuję za zainteresowanie. Chwilowo (mam nadzieję) bardzo trudno jest mi spełniać prośby o wysyłanie zdjęć w większej rozdzielczości. Ostatnio przeważnie jestem poza domem i tak będzie jeszcze przez dwa tygodnie. Będę jednak wrzucał fotki „z doskoku” .Pozdrawiam
Hej! Komarzysko na kwiatku… Ja osobiście nia przepadam, za wszelkiego rodzaju robaczkami, chyba że są na zdjęciach A twoje zdjęcia są… hmmmm… nie nie napisze jakie są, bo znam chyba tylko jakieś banalne słownictwo, zupełnie nie nadające się do ich opisania… Więc pozostańmy przy zdaniu : „Twoje zdjęcia są …” I niech każdy skończy wg. uznania… Chciałam cię jeszcze przeprosić, za to, że tak żadko tutaj wpadam, ale wiesz jak to jest, koniec rku szkolnego, poprawianie ocen i w ogóle… Powiem ci tylko, że za każdym razem kiedy wchodzę na twojego bloga, tęsknię do wakacjii na wsi… A więc „Twoje zdjęcia są … „Pozdrawiam =*
Jej… jej *____* jestem zauroczona, jak zawsze z resztą… Ta fotografia aż mi odjęła mowę *_* po prostu jesteś moim prywatnym mistrzem od fotografowania natury, którą kocham… Po co tu się dalej rozwodzić na temat zdjęcia, mającego notabene piękny kadr, kolorystykę… wypada tylko zapytać się, czy posiadasz tą fotkę w formacie 1280 na 960? niestety, taką mam rozdzielczość na pulpicie, fotografia blogowego formatu mi nie pasuje, bo wiele traci na jakości jeżeli tak, to proszę, prześlij mi ją na maila : minerwa@poczta.onet.pl -> z góry bardzo dziękuję i pozdrawiam ciepło,Mincia.
Wróciłam… I pierwsze, co zrobiłam po dobraniu się do komputera, to było powędrowanie do Ciebie… Nawet jeszcze zanim zajrzałam do swojego internetowego Miejsca
Jestem tu drugi raz i czuję, że muszę coś napisać, ale słów mi brakuje… (a jednak!) Jedyne co mi na razie przychodzi do głowy to, tak po prostu: DZIĘKUJĘ! Mam nadzieję, że z mojej strony następnym razem będzie coś więcej.. Pozdrawiam!
A foto swoją drogą bardzo mi się podoba. Komar zmaga się ze swoim tornadem Odsapnąć by pewno chciał. A te kwiatki były swego czasu (lat temu dość sporo ) moimi ulubionymi kwiatkami – w ich kielichach strasznie lubią przesiadywać gromadnie takie malutkie czarne robalki, które rozłaziły się po cąłym stole jak przyniosłam do domu ‘bukiecik dla mamy’ hehe Nie ma to jak prezent od córci.
Wszystko ma choć nie zawsze ‘na skalę światową’, że tak powiem. Ja myślę, że czasem takie drobne cuda zdarzają się tylko dla oczu i usmiechu fotografa, pisarza, czy innej wrażliwej istoty, która dostrzega ich piękno, uśmiecha się widząc rozciekawionego ptaka i rozmyśla patrząc na zmagania jakiegoś żuczka. Strasznie kocham te chwile kiedy jestem w górach i Pan Bóg pokazuje mi coś, albo po prostu uśmiecha się do mnie właśnie przez takie małe wydarzenia świata natury. P.S. Zostawiłam też swój ślad pod jednym ze zdjęć z Puław Górnych. Bywam tam co roku – mile zaskoczona ujrzałam zdjęcia stamtąd.
tak jeszcze kolejny raz patrzę sobie na to zdjęcie i myślę, że najbardziej urzeka ten spokój początku dnia w górach… te mgły w tle, to delikatnie wznoszące się słoneczko… jak nad jeziorem w Stańkowej, kiedy rano chodziliśmy na ryby… cudownie, naprawdę cudownie
Te zdjęcia sa naprade sliczne, weszłam tu pierwszy raz i zachwyciła mnie głebia kolorów i profesjonalność .Niektóre zdjęcia kojarzą się z impresjonizmem jakby były stworzone dla Moneta
Te zdjęcia sa naprade sliczne, weszłam tu pierwszy raz i zachwyciła mnie głebia kolorów i profesjonalność tych zdjęć.Niektóre zdjęcia kojarzą się z impresjonizmem jakby były stworzone dla Moneta
Właśnie niedawno odkryłam, że to takie subtelne cuda mają największe znaczenie! Gratuluję Ci, że umiesz patrzeć i uchwycać! Ostatnio spacerowałam po okolicy, szukając, co by tu pędzlem zatrzymać… Tak, chcę nauczyć się widzieć… Pozdrawiam! Yoko-chan
Jestem coraz bardziej oczarowana tym blogiem! A w zasadzie poprawka: zdjęciami na tym blogu! Są przepiękne! A pewno że wszystko ma znaczenie. pozdrawiam
Filozofia, Herbert, kamyk… Pije poranna kawe ( bo u mnie 6 rano i czekam na kolejny upalny dzien, ktory spedze w domu). Tak – piekne to , co napisaliscie i zgadzam sie w zupelnosci. Kiedys dostalam kamien w postaci serca- tylko oszlifowany przez wode, a nie reka czlowieka. Trzymam go do dzisiaj… Sentymentalne? Moze. Co do zachwytu swiatem ,to cos tak jak z „Malym Ksieciem”… Kiedy dziecko widzi piekne kwiaty w oknach domu swojego przyjaciela, rodzic pyta- ile kosztowal ten dom i kim z zawodu sa rodzice przyjaciela … Zycie. Zachowajmy w sobie DZIECKO bez wzgledu na to- ile mamy lat.
Ja tu wpadam z zapytaniami technicznymi,a tu proszę! Zakłuło coś w środku, gdy się na nie spojrzało. ‘Na pytanie w tytule, postanowione tak śmiało,że z wielką chęcią odpowiedzieć,by się chciało…”odpowiadam-MA!No i to techniczne pytanie. Czy mogę na blogu własnym,w jednej rubryce zamieścić Pańskie zdjęcie? Oczywiście podpisane,kto jest autorem.~zANILK.
….chocby jednak..”.tyci tyci” …’nie podeszły’ byle narcyz….jesli masz a nie chcesz eksponować tego…..sluzę mailem..tylko powiedz ..ze masz….ja lubię takie nieporadne slabe i zwichnięte narcyze…bo mimo wszystko są zawsze takie dumne i powabne….one po prostu są!….
A jednak nie… Nie odkryłam jeszcze takiej interpretacji tego Wiersza… I chyba teraz, jak już wiem, wydaje mi się ona najwłaściwsza w kontekście Fotografii… Ta… prawda? Dążenie do prawdy?… Myślę jednak, że tak do końca, w pełni, jej uwiecznenie nie jest możliwe, bo przecież zawsze patrzymy na rzeczywistość przez pryzmat swoich oczu, przez siebie… i zawsze w każdym zdjęciu zabłąka się trochę z nas… Ale… czy to źle?. Filozofia, Tak… Na pierwszych (i moich ostatnich) zajęciach kursu fotograficznego, wykładowca zapytał: o czym chcecie słuchać? o technice czy o filozofii fotografii? mam nadzieję, że o tym drugim…I wtedy nagle mnie olśniło. Że to jest TO, że wszystko, co splata sie w akt fotografowania, to właśnie FILOZOFIA. Dziwiło mnie wtedy, że nigdy na to ‘nie wpadłam’. A teraz nie wyobrażam sobie lepszego słowa na określenie Tego Wszystkiego, tej całej Głębi…Dobrej nocy…
Muszę krótko… Filozofia Tak! Chciałbym, aby to co fotografuję pozostalo takim jak jest – niedotykalne, niezależne i dumne, jak herbertowski Kamyk. Nie chcę niczego oswajać… Komar nawet jak ukłuje, nie jest złośliwy, podobnie jak kamień, o który się potknę, więc nie mam o to niego do żalu, tylko do siebie, że nie byłem dość uważnym, nie potafiłem zgodnie współistnieć.
Dobrze, w takim razie zacytuję… Ostrzegam, że to będzie długi fragment… „…Czy mówiłem już, że jedyne, czego nam trzeba, abyśmy stali się dobrymi filozofami, to zdolność dziwienia się światem? Jeśli nie, oznajmiam to teraz: JEDYNE, CZEGO NAM POTRZEBA, ABYŚMY STALI SIĘ DOBRYMI FILOZOFAMI, TO ZDOLNOŚĆ DZIWIENIA SIĘ ŚWIATEM.Zdolność tę posiadają wszystkie małe dzieci. Gdyby niemowlę umiało mówić, z pewnością wspomniłoby o tym, jak zadziwiający jest świat, na którym się pojawiło. Bo choć dziecko nie umie mówić, widzimy, z jakim zainteresowaniem wskazuje na wszystko dookoła i z jaką ciekawością chwyta przedmioty znajdujące się w pokoju.Kiedy dziecko zaczyna wymawiać pierwsze słowa, zatrzymuje się i woła „hau-hau” za każdym razem, gdy zobaczy psa. Często widzimy jak malec radośnie podskakuje w wózku i wymachując rączkami krzyczy: „Hau, hau! Hau, hau!” Nas, którzy mamy już trochę lat na karku, drażni być może taki zapał. „Tak, tak – to hau-hau – mówimy tonem ludzi znających życie – ale siedź spokojnie, bo inaczej wypadniesz z wózka”. Nie podzielamy zachwytów dziecka. Widzieliśmy już sporo psów.Być może taki szalony radosny popis odbędzie się kilkaset razy, zanim dziecko zdoła przejść obok psa nie tracąc głowy z radości. Jednak na długo przedtem zanim dziecko nauczy się poprawnie mówić – i na długo zanim nauczy się myśleć filozoficznie – świat staje się czymś zwyczajnym. (…) Ma to związek z przyzwyczajeniem. (Zapamiętaj to sobie!) Mały dzieciak nie jest pewien, co na tym świecie jest możliwe, a co nie. A jak jest z samym światem, Zosiu? Czy ŚWIAT jest możliwy?…Najsmutniejsze jest to, że dorastając przyzwyczajamy się nie tylko do prawa ciążenia. Przyzwyczajamy się jednocześnie także do świata jako takiego. Wygląda na to, że w czasie dorastania tracimy zdolność do dziwienia się światem. Tracimy wówczas coś bardzo istotnego, co filozofowie próbują powtórnie pobudzić do życia, bo gdzieś w głębi nas samych tkwi coś, co podpowiada nam, że życie jest wielką zagadką. Filozof nigdy nie zdoła tak naprawdę przyzwyczaić się do świata. Dla filozofów świat nadal pozostanie czymś nieprawdopodobnym, zagadkowym i tajemniczym. Wyobraź sobie, że pewnego dnia wybierasz się na wycieczkę do lasu. Nagle przed sobą, na ścieżce, dostrzegasz nieduży statek kosmiczny. Ze statku wychodzi mały Marsjanin, staje jak wryty i wgapia się w ciebie… Co byś wówczas pomyślała? Czy nie przyszłoby ci do głowy, że sama jesteś takim MARSJANINEM?…Krótkie podsumowanie: Z pustego cylindra zostaje wyciągnięty królik. Ponieważ królik jest olbrzymi, sztuczka trwa wiele miliardów lat. Na samych koniuszkach cieniutkich włosków króliczego futerka rodzą się ludzkie dzieci. Z tego miejsca potrafią się dziwić nieprawdopodobną czarodziejską sztuczką, chcą spojrzeć Czarodziejowi prosto w oczy… Ale z czasem są coraz starsze, wślizgują się coraz dalej w głąb króliczego futra. Tam już zostają. Czują się tam tak przyjemnie, że nigdy nie ośmielą się ponownie wdrapać na szczyt cienkich włosków. Jedynie filozofowie wyprawiają się w szaloną podróż ku ostatecznym granicom istnienia. Niektórzy z nich spadają, ale inni mocno wczepiają się we włosy i z góry wołają do ludzi. Ale nikt z ludzi zamieszkujących zaciszne połacie króliczego futra nie przejmuje się wołaniem filozofów.-Ach, cóż za awanturnicy! – stwierdzają.I kontynuują rozmowę: Czy możesz mi podać masło? Jak stoją dzisiaj akcje na giełdzie? Ile kosztują pomidory? Czy słyszałeś, że Lady Di. znów spodziewa się dziecka?…”To z „Świata Zofii”, Jostina Gaardnera, z książki, która dla mnie była jedną z tych, po których przeczytaniu jest się zupełnie innym człowiekiem… Ni to powieść, ni to wykład filozoficzny. Moi koledzy z klasy z pewnością by mnie wyśmiali, bo ich zdaniem powinnam w tym wieku cytować Liebnitza lub Kierkegaarda. Ale oni nie potrafią się dziwić. Nie zamieniłabym się z nimi. To właśnie ta książka, którą poznałam mając latek trzynaście, nauczyła mnie takiego spojrzenia: na świat – jak na Niesamowitość, a na życie – jak na Baśń… I dzięki temu chyba rozumiem Twoją interpretację „Kamyka”… Dla mnie ten wiersz zawsze był opowieścią nie o zdziwieniu, ale o… człowieku. Taka subtelna herbertowska ironia. Może też to załuga wspomnanej w liście Pani Dyrektor Przyjęcie za doskonałość niewyrażania uczuć, obojętności, chłodu… co prowadzi do tego, że coś się w nas buntuje, nie zgadza z tym, bo przecież trzeba śmieć się, bawić, kochać… Nie, nie można być ‘kamykiem, który nie da się oswoić…’ Ja właśnie tak rozumiem ten wiersz Ale to jest Herbert – moim zdaniem najlepszy polski poeta w całej historii naszej ojczystej literatury – i to wszystko wyjaśnia…
A ja coraz częściej łąpię się na tym, że patrzę tak, jak Hebert na Kamyk:kamyk jest stworzeniemdoskonałymrówny samemu sobiepilnujący swych granicwypełniony dokładniekamiennym sensemo zapachu który niczego nie przypominaniczego nie płoszy nie budzi pożądaniajego zapał i chłódsą słuszne i pełne godnościczuję ciężki wyrzutkiedy go trzymam w dłonii ciało jego szlachetneprzenika fałszywe ciepło- Kamyki nie dają się oswoićdo końca będą na nas patrzećokiem spokojnym bardzo jasnym
„…Wiara jest wtedy, kiedy ktoś zobaczyListek na wodzie albo krople rosyI wie, że one są – bo są konieczne.Choćby się oczy zamknęło, marzyło,Na świecie będzie tylko to, co było,A liść uniosa dalej wody rzeczne.Wiara jest także, jeżeli ktoś zraniNogę kamieniem i wie, że kamienieSą po to, żeby nogi nam raniły.Patrzcie, jak drzewo rzuca długie cienie, I nasz, i kwiatów cień pada na ziemie:Co nie ma cienia, istnieć nie ma siły…” Nie zgadzam się z Miłoszem, że ‘co nie ma cienia, istnieć nie ma siły’, choć myślę, że zapewne nie o taki cień dosłowny mu chodziło… Bo przecież cień to jest ten ślad, ulotny, nienamacalny, który zawsze nam towarzyszy, choć przecież nie zawsze jest widoczny… Może coś, co ma cień, to wszystko to, co nas porusza, co wzbudza w nas uczucia, zmusza do myślenia, co sprawia, że nie jesteśmy OBOJĘTNI… Może…W każdym bądź razie… ma znaczenie. Bo przecież ma swój cel… Może my go nie dostrzegamy, może dla nas jest niezauważalny. Ale to chyba jest właśnie wiara, taka ufność, że to, co nas spotyka nie jest tylko absurdem i zbiegiem okoliczności, ale ma nas czegoś nauczyć, pozwolić nam coś zrozumieć, uwrażliwić nas, czy też poddać próbie. Nie, nie mam na myśli przeznaczenia. Bo przeznaczenie nie pozostawia nam nawet tej odrobiny wolności, jaką jest możliwość wyboru. Zaprzecza więc wolnej woli… Tymczasem wszystko wobec czego stajemy twarzą w twarz, zawsze daje nam możliwość wyboru. Tak mi się przynajmniej wydaje… Stąd powtarzane przeze mnie często: nie ma przypadków… Zaczynam gadać od rzeczy I jeden zabłąkany komar, i jeden Czado z aparatem… i tyle przemyśleń.I jeszcze pewne słowa z takiej książki o filozofii, którą czytałam kilka lat temu, własnie mi się przypomniały, ale może o tym kiedy indziej… A może to kiedy indziej, powinno się przydarzyć przy okazji mojego pierwszego listu do Ciebie, bo to były słowa o Zdziwieniu… Do przeczytania i ‘zobaczenia’ za kilka dni…
Ma. Jak wszystko Zawsze denerwują mnie te robalki w domu jak latają tam i z powrotem przed moim nosem… czy one nie moga wszystkie tak po prostu uczepić się jakiegoś ładnego kwiatka i asiedzeić spokojnie ;>
dobrze, że nie sam kwiat!!! robak to zawsze jakieś urozmaicenie, bo ciągle tylko same kwiaty i kwiaty spotykam (nie mówię tu konkretnie o twym blogu, bo tu nie ma samych kwaitów), więc to mi się podobapozdrawiam
…Chciałoby się powiedzieć ŁAŁ ;D I to pomimo to, że ja mam raczej robaczkowstręt i nie przepadam za takimi komarzyskami… Rewelacyjne ujęcie, głębia ostrości… Ale przede wszystkim Oko… bo to, co takie niewielkie, schowane gdzieś w trawie przed naszymi spojrzeniami, dostrzec najtrudniej… Przeważnie przecież przechodzimy obok mimochodem, i nie zauważamy owego Microświata wokół nas… PS. Chyba się uzależniam…
Nenyan włóczę się za Tobą już któryś raz z kolei po szlakach jakie wyznaczają Waldkowe obrazy…czytam bez wytchnienia, co piszesz, a piszesz przepięknie i chciałabym wszystkie Twoje refleksje, wiersze i opowiadania zapamiętać na zawsze, a dlaczego?…czasami aż niepojęte jest dla mnie, że tak trafnie swoimi słowami wyrażasz i moje uczucia i przeżycia (sama nie potrafiłabym tego tak opisać)….brak kilku pkt. by studiować i związane z tym podłamanie, choroba taty (mogę pomylić się w chronologii zdarzeń), blokowisko i nawet blok żółto-pomarańczowo-zielony (mój też w takie kolory pomalowali tego lata)…oczywiście to nie wszystko, ale nie sposób wszystkiego wymienić…w Tobie widzę trochę siebie i myślę o Tobie jak o moim "duchowym" sobowtórze dwa lata wcześniej przmykającym po Pejzażach Czado…gdzie teraz jesteś, tj. 14 lutego 2007? …nie spotkałam się jeszcze z Tobą pod aktualnymi zdjęciami, dlaczego nie dzielisz się już swoimi wrażliwymi i pięknymi myślami, a może jesteś tylko jako kto inny?A wiesz co mnie najbardziej cieszy…nigdy w Bieszczadach ani w Beskidzie Niskim nie byłam – to moje marzenie…(może jeszcze w tym roku trochę się spełni)…i gdy czytam o Twoim zachwycie nad tatmtymi pejzażami i magią tamtejszych zakątków, o wzruszeniu i przeżyciach jakie Tobie towarzyszyły mam cichutką i malutką nadzieję, że i mi Bieszczady tak sią ukażą…byloby cudownie…jeszcze ich nie znam a już tak bardzo za nimi tęsknię dzięki fotografiom Waldka i opisom m.in.Twoim…pozdrawiam bliską mi duszyczkęP.S. To nie "wyznanie milości" mimo 14 lutego, ale wyznanie radości, że dusze sobowtóry istnieją tylko gdzie się teraz podziały?
Przypadek sprawił, że tu wszedłem ale nie żałuję ! Zdięcia są naprawdę profesionalne i wspaniałe. Sam jestem amatorem foto od wielu lat (35) Pejzarz w zieleni światłem malowany należy do moich ulubionych.Pozdrawiam i życzę dalszych sukcesów.
kurczecoraz tu ladniej mozna by powiedziec ze jestes ‘realista’ co do odniesienie do sztuki, poniewaz to co widzisz to pokazujesz innymdzieki Ci i chwala za to :*naprawde cudniepozdrowienia
500 metrów od domu? Hmmm… 500 m od domu to ja mam blok. A obok niego drugi blok. I jeszcze jeden. I całe mnóstwo. Większość jest szarych i smutnych. I – nazywajmy rzeczy po imieniu – brzydkich. Chociaż ostatnio zaczęli je malować I mój jest żółto-pomarańczowo-zielony. Prawie jak na łące… Za to ten obok jest… RÓŻOWY… z seledynowymi balkonikami!!! Nic tylko pogratulować projektantom artystycznego gustu :/ W sumie, to można uznać, że on wygląda prawie jak taki wielki kwiatuch – różowy z zielonymi listkami i łodyżką. Ale – jak to mawiają w reklamie pewnego piwa – „PRAWIE robi wielką różnicę” :] Cóż, ja mam bujną wyobraźnię, ale nie aż tak…W zasadzie to chciałam po prostu napisać… że mi się tu strasznie strasznie nie podoba, że moje Dogville, choć zwane jest Miastem Świętej Wieży nie ma Duszy, a jeśli ma to jest ona betonowa… Poza tym ja się chyba nie nadaję do życia w mieście, pewnie to zauważyłeś, bo nietrudno wywnioskowac to było z moich listów… Może kiedyś… Takie… bardzo optymistycznie Może…
Pojawia się u mnie pytanie: czemu u mnie się kosi trawę? Dawno już nie widziałam takiego zarośniętego, zupełnie dzikiego miejsca, gdzie to kwiaty i „chwasty” własnym życiem żyją. Piękne.
Jesienny pobyt w pienińskim schronisku Bereśnik, chociaż jeden zachód słońca spędzony w niesamowitym zamku Krzysztofa Osslińskiego, Krzyżtoporze; spacer z aparatem w dłoni wzdłuż lini kolejowej Częstochowa-Kraków, o który myślę w każdą sobotę, gdy tylko tamtędy jadę; przewędrowanie piechotą polskiego wybrzeża od granicy polsko-rosyjskiej do granicy polsko-niemieckiej… – to taka moja niespisana lista Miejsc i Wypraw, które chciałabym zobaczyć bądź zrealizować. A Ty swoimi zdjęciami sprawiasz, że Beskid Niski, Rymanów, dołącza do tych Miejsc, które chciałabym odwiedzić, bo po prostu wiem, że odwiedzić je warto…
Takie zdjecia tylko umacniaja mnie w przekonaniu, ze musze za rok przyleciec do Polski. Pochodzic po lakach, powdychac zapach wiosennych traw, po prostu tam BYC i CZUC.
Ciii… Nie, jeszcze wiosna jest, jeszcze połoniny chyba przepięknie zielone o tej porze, prawda? Ale ta łąka, te złote trawy… Wiesz, co mi to przypomniało? Właśnie te moje popołudniowe wędrowania na Tarnicę. Kiedy wszyscy schodzili w dolinę, a ja pod górę i pod górę… Rozzłocenie całego świata dookoła i samotność, szczęśliwą… „Na każdym szczycie jest tylko światło, wiatr i samotność, które są towarzyszkami wolności umysłu i ducha…” PS. Mój stuk-puk przywędruje do Ciebie jutro, ale już krótszy, obiecuję
piękny widok, uwielbiam zapach takiej łąki rozgrzanej słońcem:), nie mogę uwierzyć, że to juz lato, mało mam czasu, aby cieszyć się życiem… Pozdrawiam Cię serdecznie!
Trafiłam tu przypadkiem…Ale będę zaglądać na pewno częściej… Cudne zdjęcia…Przytłoczona obecnie deszczowym, szarym, smutnym „krajobrazem” łódzkim i problemami, tu znajduję spokój i piękno… Pozdrowienia i serdeczności:* http://www.biedronka-siedmiokropka.blog.onet.pl
)))))))))))))))))))))))))))) śliczne i pełne radości ))))))))))))tyle piękna tu zobaczyłam; dodaję Cię do linków na swoim blogu http://www.moje-musicale.blog.onet.pl
Cudne zdjęcia po prostu nie mogę sie napatrzeć… potrafisz tworzyć dzieła sztuki – gratuluję i zazdroszczę talentu…:) będę tu zaglądać regularnie – zaczarowałeś mnie swoimi zdjęciami:)
TO ZDJĘCIE JEST CUDNE…AŻ SŁÓW BRAKUJE…RUMIANKI TO MOJE ULUBIONE KWIATUSZKI…mam dziś kiepski humor, ale jak przeglądam te zdjęcia, to mi się buźka cieszy gratuluję talentu!
TO ZDJĘCIE JEST CUDNE…AŻ SŁÓW BRAKUJE…RUMIANKI TO MOJE ULUBIONE KWIATUSZKI…mam dziś kiepski humor, ale jak przeglądam te zdjęcia, to mi się buźka cieszy gratuluję talentu!PS: przekazał Pan część tego talentu swojemu synowi…hihi Pan o tym nie wie, a ja Pana znam
Jestem tu po raz pierwszy, ale zapewne nie ostatni…:-) Zdjęcia są piękne… To jest tonacja bliska mojemu sercu. Ja niedawno stworzyłam mojego bloga, więc nie wiele na nim jest, ale mimo to zapraszam. Może Tobie spodoba się to co jak fotografuję (próbuje fotografować – też od niedawna). http://www.gariga.blog.onet.pl – Pozdrawiam
Łąka dzieciństwa…. czy tylko? Przepiękna, rumiankowa, pachnąca – łąka całego życia. Piękne zdjęcie.Ps. Jak mam obrobić zdjęcie robione cyfrówką, żebym mogła wrzucić je do galerii – pojawia mi się uwaga – ” za duża rozciągliwość itp. ?Pozdrawiam
śliczne kwiatuszki chcialabym sie położyć na takiej łące i zapomnieć o wszystkim gdyby to było możliwe zapraszam do mnie milosc-sie-nie-szuka.blog.onet.pl
Pierwszy raz, przez zupełny przypadek, weszłam na twojego bloga… Jestem zachwycona tym co tu widzę! Zdjęcia są przepiękne! Widać, że lubisz to co robisz. Zacznę tu częściej wpadać… Z wrażenia nie wiem co mam napisać! Pozdrawiam
Każde twoje zdjęcie to perełka, zaglądam tu często i za każdym razem wrzucam nowe zdjęcia na tapetę i w ten sposób mam taki piękny widok ciągle )) Ostatnio zachwycily mnie dmuchawce- za każdym razem (czyli kilka razy dziennie) znajduję w tym zdjęciu coś nowego. Piękne! Ale ci zazdroszczę tej wrażliwości i talentu! Dzięki, że chcesz się z nami nim dzielić. Ten, co ci kiedyś powiedział, że to grzech trzymać takie zdjęcia w szufladzie, miał rację. Dziś poprzyglądam się tej kolorowej łące. Miodzik ) Serdecznie i ciepło wszystkich pozdrawiam
Każde twoje zdjęcie to perełka, zaglądam tu często i za każdym razem wrzucam nowe zdjęcia na tapetę i w ten sposób mam taki piękny widok ciągle )) Ostatnio zachwycily mnie dmuchawce- za każdym razem (czyli kilka razy dziennie) znajduję w tym zdjęciu coś nowego. Piękne! Ale ci zazdroszczę tej wrażliwości i talentu! Dzięki, że chcesz się z nami nim dzielić. Ten, co ci kiedyś powiedział, że to grzech trzymać takie zdjęcia w szufladzie, miał rację. Dziś poprzyglądam się tej kolorowej łące. Miodzik ) Serdecznie i ciepło wszystkich pozdrawiam
O wow! (Ja przepraszam za te anglicyzmy, z czasem mi pewnie przejdzie i będę się może wyrażać bardziej konstruktywnie ). Cudne. Też mi się zachciało gdzieś wybyć na południe… ale tymczasem muszę tkwić w warszawskich murach nad książkami. A zdjęcie jest włóczykijowate i tyle – wzywa do wyciągnięcia namiociku i wyruszenia wprost przed siebie tam gdzie kończą się domy . Ech, przyjdzie czas, na wszystko przyjdzie czas – i będę się w końcu musiała przestać wygrażać i po prostu wreszcie gdzieś ruszyć. Ła.
Zatęskniłam za tym znów, za kolorami, przestrzenią, zapachami, słońcem… Za wiosną widzianą nie zza okna i nie spomiędzy szarych bloków i nie sprzed stosu książek przygotowawczych do egzaminów na studia… za wiosną PRZEŻYWANĄ, gdzieś daleko stąd…PS. Skorzystałam z opcji ‘Napisz do mnie’ Jeśli nic nie dojdzie to odezwę się w Księdze Gości – nie dam za wygraną
Nie wiem, nie jestem pewien, zawsze zajmowały się tym i nadal zajmują dziewczęta. Ale widziałem to tyle razy, że gdyby zaszła potrzeba coś bym uplótł .
~laurowisnia
31 Styczeń 2007 00:04
mam słabość do Twoich zdjęć, a to jest dla mnie jakieś szczególne i wyjątkowe. .. mam je zawsze przed oczyma gdy uruchamiam komputer, to jak najmilszy widok w oknie zaraz po przebudzeniu…
~czarek@
25 Luty 2006 20:04
czadowe zdjecia i ogolnie jest nsaprawde extra!! mam ochote sie tam wybrac!! zycze powodzenia w karierze fotografa:P:P
~adidasuwka@buziaczek.pl
19 Lipiec 2005 14:29
Wielkie i piękne jak nasz Ojciec… Śliczne…
~lojcia
5 Lipiec 2005 09:36
dzięki twoim zdjęciom coraz mocniej czuję, ze muszę tam kiedyś pojechać. Moze jeszcze w tym roku, zanim zostaną zadeptane przez zachodnich turystów…
~niepewnosc@poczta.onet.pl
1 Lipiec 2005 19:32
Ta jaskrawa zieleń w połączeniu z tym różem w tle sprawia, że czuję na karku ciarki:)~zANILK
~Claudia
1 Lipiec 2005 13:29
Moja corka,ktora ma 2 i roku zapytala patrzac teraz na to zdjecie- ” a gdzie jest Teletubies” . Kazdy ma inne odczucia! To dzieciece- tez jest trafne!
~Limek
1 Lipiec 2005 00:31
Pejzaże są zabujcze, widac że wiesz co robisz. Jest tym wyrachowanie ale i nutka artysty. Jestem absolutnym amatorem , dopiero zaczynam trochę powazniej patrzeć na fotografię. Z paru twoich pomysłów napewno skorzystam.Gdybyś mógł zerknąć na moje początki na blogu http://aonang.blog.onet.pl i wrzucic parę uwag byłbym zobowiązany.Pozdrawiam
~spalona grzanka
30 Czerwiec 2005 16:02
bardzo podobają mi się twoje zdjęcia, czy mogę niektóre z nich wkleic do moich notek na blogu? byłabym bardzo wdziecznawww.spalona.grzanka.blog.onet.pl
~To ja
29 Czerwiec 2005 13:27
Dzieki Twoim zdjeciom weszlam na strone „Bieszczady” i przeczytalam opowiadania, zobaczylam zdjecia i zapragnelam tam pojechac! Dzieki serdeczne!
~Renata
28 Czerwiec 2005 22:07
Takie widoki sprawiają, ze budzi sie we mnie chęć życia zabijana szarą codziennoscią i problemami, dzieki Czado!!! Ten blog to najpiękniejsze miejsce w jakim bywam na co dzień ) Serdecznie Cię pozdrawiam!!!
~Julia
28 Czerwiec 2005 20:45
Pieknie tam,oj pieknie …
~Zielony_Motylek_
28 Czerwiec 2005 11:07
i pomyśleć, że w tym roku nie pojadę w Bieszczady… buuuu rozmarzyłam się, zazieleniłam…
~nenyan
28 Czerwiec 2005 10:56
Tęsknię za takimi górami, właśnie za takimi, jak te na Twoim zdjęciu… Od razu przypomina mi się ‘mój’ zachód słońca na Caryńskiej. Nie miałam aparatu dobrego wtedy, więc trzeba było wszystko zapamiętać, ukochać to wszystko i zabrać ze sobą… To było coś najpiękniejszego, co kiedykolwiek widziałam… Staram się nie myśleć teraz o Bieszczadach, właśnie po to, żeby się nie rozpraszać, żeby się skupić całkowicie na nauce. Ale i tak przecież zaglądam tu do Ciebie kilkanaście razy dziennie… Cóż, Bieszczady nazywam Krainą Powrotów właśnie dlatego, że choć co roku planuję różne wyjazdy, zawsze w końcu wracam Tam. Nie potrafiłabym inaczej. Tak jakbym się bała, że kiedy nie przyjadę to One znikną i już ich nie zobaczę… Mam nadzieję, że w sierpniu też będę mogła tam świętować. A jeśli nie to będę szukać spokoju i nabierać sił. I nie myśleć o tym, co zostało ‘za mgłą’…Wiem, jak wiele osób nie zdało… I wiem jaka to jest tragedia, bo tak się stało w przypadku mojego kolegi… I aż mi głupio narzekać w takiej chwili. Cieszę się, że zdałam, że się udało i cieszę się, że Twój Syn już się nie musi obawiać Widziałam te niesamowite okrzyki radości wśród moich znajomych, którzy do ostatniej chwili nie byli pewni… A teraz są, i są szczęśliwi Ja bym się zapewne nie przejmowała swoimi wynikami, gdyby nie pokładane we mnie nadzieje rodziców, rodziny, przyjaciół. Nie okazują mi teraz rozczarowania i starają się mnie wspierać, ale to naprawdę po nich widać… A mnie właśnie to sprawia największą przykrość. Że Ich zawiodłam…Przede mną egzamin. Wiem, że nie będzie łatwo… Zależy mi na nim bardzo. Nie chcę po raz kolejny zawieść – to po pierwsze. A po drugie… niedawno zrozumiałam, że od najmłodszych lat zawsze wydawało mi się, że studia to będzie ‘czas spełnionych marzeń’… Studia, przyjaźń, miłość, rodzina, praca, dom… Szczęście. Wszystko tak, jak chciałam… A pierwszym takim spełnionym marzeniem miało być dostanie się na wymarzone studia. I nie wiem czemu dopiero teraz nagle mnie olśniło, że to przecież nie tak, że może być inaczej… Wiem, że nawet jak mi się nie uda to sobie poradzę, nie zginę… jak kotek – zawsze na cztery łapy Tylko będę potrzebowała chwilę czasu, żeby się przyzwyczaić…Najważniejsze to mieć swiadomość, że to co robimy, że to coś zwanego ‘naszym życiem’ ma swój sens i cel… I chyba wszystko sprowadza się to mojego motta (ostatnio trochę zakurzonego) – „dopóki walczysz jesteś zwycięscą”…