N: – Już jestem, pogodna i niefrasobliwa jak ‘Niebo poetów i Bogów’. Zrobiłam oko na turkusowo. Zobacz !K: – Masz dziś ten błysk, jak hostię w źrenicy.N: – Właśnie odjechał mój wiosenny autobus, ale to nic… Zamieszkałam w kwiecistej spódnicy ogrodu, Gdzie gwiazdozbiory sióstr moich i braci Piją herbacianą rosę na grządkach o zmroku. Nie widziałyśmy się od zeszłego roku, od maja, Ale pamiętam cię dobrze, nie zapomniałam Twego posągowego, alabastrowego uroku. Masz na imię Konwalia ? K: – Witaj w domu, Mała !
…te najbliższe rosną 20m od mojego tarasu, na skraju lasu, a te trochę dalsze około 15 minut drogi tzw.stokówką ;o))), ale chodzę również dalej i np. przedostatniej zimy widziałam jeszcze gorące ślady rysia około godziny drogi od domu….
J. w jakim Ty cudownym miejscu musisz mieszkać, aż nie chce się wierzyć, że w ciągu dwóch godzin możesz odwiedzić swoje niezapominajki, masz czas i sposobnośc im się przyjrzeć i…już wszystko wiesz Ja przyznam, ze nie wiem gdzie u mnie w promieniu nawet …dziestu kilometrów mogą kwitnąć niezapominajki, powiedziałabym nawet, że one u mnie nie rosną, ale to w 100% nie jest sparwadzone i na pewno gdzieś się kryją w leśnych zakamarkach czekając na odwiedziny tych najbardziej wytrwałych w leśnych wędrówkach…. nie pamiętam już kiedy ostatni raz widziałm na żywo te kwiatuszki (a że są to właśnie niezapominajki dowiaduję od Ciebie … początko myślałam, że to kwiaty lnu Pozdrawiam z kwiatami we włosach, a konkretnie z gałązką jaśminu
….. i prawie się udało znaleźć całkiem dorodne niezapominajki, jeszcze tylko z tym głębokim cieniem miałam problem nieznaczny, ostatecznie leżąc sobie pod jodłą i machając dość wesoło nogami czekałam na chwilę bezchmurnego nieba i …..tak mnie rozpoznała znajoma wędrowniczka pytając , czy ja tam sama pod ta jodłą sobie leżę…bo gałęzie się dziwnie ruszają, no nie…pewnie, że przecież z niezapominajkami!!! przyznać jednak muszę ,że mogłam wyglądać trochę śmiesznie, ale oj tam ..opłacało się, bo błękit był dużo ładniejszy niż zwykle, a dopiero jaki będzie następnym razem, przy bezchmurnym niebie? … dzięki, Czado ;o))….
….ok., prawie wszystko zrozumiałam, pewnie oko mi się akomoduje za bardzo… deko techniki i człowiek (czyli ja) myśli ,że to czary zaraz , no bo wiesz….czerwone góry zdarza mi się widzieć, niebieski śnieg też czasami, ale tego błękitu nijak w niezapominajkach z mojego lasu zobaczyć nie umiałam…zaraz pędzę sprawdzać czy Twoja nauka wraz ze mną w las nie poszła….i całkiem miło dowiedzieć się czegoś nowego ))) , bo już mi się zdawało ,że wszystkie rozumy pozjadałam (okropność)…
Nie trzeba czarów by zobaczyć takie kwiatki. Przy bezchmurnym niebie w głębokim cieniu biała kartka jest niebieska bo odbija się w niej niebo. Tak jest tutaj. Zwóć uwage na jeden, po lewj stronie, na który pada światło słoneczne bezpośrednio. Ma barwę taką do jakiej jesteśmy przyzwyczajeni. Oko adoptuje sie do warunków oświetlenia i redukuje dominującą barwę. W podobny sposób można zbalansować biel w apracie i kamerze po to by wszytsko wyglądało tak samo niezależnie od odświelnia. Ja wyłączm automatykę aparatu, dzieki czemu góry oświetlone zachodzącym słońcem są czerwone, a śnieg w cieniu może byc niebieski, a nawet fioletowy. O!
…czy taki błękit istnieje w rzeczywistości?..myślę ,że Ktoś jednak pozwolił sobie na małe czaryi nawet wiem KTO, i próżno mi szukać takich niezapominajek w moim realnym małym świecie pełnym burych wiewiórek,złotego deszczu i perłowych obłoków….chciałabym zobaczyć taaaaaki błękit w moich kwiatkach niedoskonałych i mam nadzieję ,że mi się uda…trzeba tylko mocno chcieć(?)…….
…pies też człowiek i może zostanie Twoim przyjacielem? nigdy nic nie wiadomo…nawet jak będziesz musiała się z nim rozstać to jednak fajnie mieć zwierza? ..przy amstafie mój collie to baranek boży łagodny, prawie jak właścicielka….pozdrawiam ;o))) …i szczęśliwe zakończenie psiej historii czaruję…może sie uda (?)…
Jolciu ponieważ obawiam się eksmisji z bloga napiszę tylko, że historia nie ma jeszcze zakończenia, w każdym bądź razie nie zanosi się by było najszczęśliwsze dla Stefana (tak go dla siebie nazwałam, bo okazało się, że to amstaf – nie bokser), ponieważ właściciel do tej pory się nie zgłosił …a ja coraz bardziej się do niego przywiązuję – z wzajemnością – choć rozsądek całym swoim jestestwem krzyczy NIE…do konkurencji przystąpiły też góry, tak bardzo nie chce z nich rezygnować, lecz z kim ja będę psiaka zostawiała na czas wypraw, bo przecież nie wszędzie mógłby mi towarzyszyć Kieruję też w stronę Waldka przeprosiny za tematy osobiste i tak odległe od pejzaży oraz fotografii. Tamtego wieczoru nie miałam z kim podzielić się wrażeniami, bo wszyscy spali…i gdy zasiadłam jak co noc do pejzaży, by zobaczyć co u Ciebie widać i poczytać myśli gości…. moje niepostrzeżenie wyrwały się spod kontroli panosząc w komentarzu… Przepraszam…czasami trudno zachować powściągliwość myśli
Ameli!Czy czasem ten brytan nie połknął Cię w całości?Już trochę się martwię..A może tak się rozpanoszył ,że trzeba wyłącznie nim się zajmować?W styczniowy mróz moja Córka przyprowadziła psią sierotkę-też spod sklepu (podobno spojrzeli sobie w oczy i od razu zakochali się w sobie).Potem Córcia -po angielsku-wybyła do Anglii…I tym sposobem ja zaczęłam oglądać świat przed szóstą rano (nie powiem-nawet fajne te spacery skoro świt),a Małżonek póżnym wieczorem (widzę,że też to polubił)…Dodam,że też od pierwszego wejrzenia zakochaliśmy się w tym bursztynookim stworzeniu…Kończę ,bo eksmitują nas na „psiowe” stronki…
…niezapominajki są to kwiatki z bajki, modre oczka mają…i przypominają skrawki nieba i pamięci o tym czasie gdy pasowały idealnie do małej dłoni sześcioletniego dziecka, razem z laurką ,na której tulipany obwieszczały całemu światu ,że mama jest najpiękniejsza i taka mądra , i że to dzięki niej jestem przecież zawsze bezpieczna, beztroska i mogę przemierzać cały ten świat…..
… i aż chce się owe śliczności ucałowac (gdybym była na łące pewnie bym tak zrobiła) za ich powab, delikatnośc i wdzięk… aksamitki wy moje cudowne… mrugacie żłótym oczkiem zalotnie
… i chyba wiem dlaczego one są tak bardzo niebieskie – tu u Ciebie Czado, bo… gdy ustawię u siebie zdjęcie z kwiatkami na środku ekranu to od dołu wyłania się jeszcze skrawek nieba z Innej bajki i wygląda to tak jakby, błękitne śliczności spijały życiodajny nektar z tego „nieziemskiego” nieba lub się w nim przeglądały bez opamiętania… zauroczone sobą niczym narcyzy
Błękit kwiatuszków jest obłędny i bardzo lubię takie „mocne” zestawienia jak niebieski z żółtym – stawiają na nogi oglądającego Czy to może niezapominajki, bo rzeczywiście swoją barwą „wgryzają” się w jaskrytsze zakamarki pamięci – odświeżając ją i kolorując …
Jejku jakie cudowne kwiatuszki … najsłodsze z najsłodszych jakich dawno nie widziałam i tak bardzo żałuję, że swojej mamie nie mogłam dzisiaj wręczyc kwiatków – ucieszyłaby się bardzo, lubi kwiaty a szczególnie takie „proste”, dziko rosnące, te tutaj bardzo by się jej spodobały.I zamiast byc w odwiedzinach u rodziców to ja dla odmiany mam dzisiaj na noc (oby tylko na noc) niebywałego gościa – coś a la bokser.Otóż wracałam dzisiaj późno, wszędzie już pustki były, a na przystankach dogorywały ostatnie autobusy umęczone całodziennym terkotaniem. Ja też ostatkiem sił człapałam się do domu marząc o ciszy, zielonej herbacie i końcu dnia.Jednak dni u mnie bywają długie…Jak zwyle z obojętnością przechodziłam obok osiedlowego sklepu, gdzie nocną porą często ktoś bywa lub coś zostawia. Tym razem z obojętności wyrwało mnie żałosne piszczenie i skomlanie, aż się zdziwiłam że pies o tej porze jest jeszcze przywiązany do sklepowego filaru – niestety nikogo w zasięgu wzroku nie było. Bardzo ucieszył się na mój widok, spragniony był głaskania i nie pozwalał mi oddalic się dobitnie dajac o sobie znac wyciem na wysokich tonach. Debatowałam z pieskiem długo, co tu z nim zrobic, poszliśmy też poszukac pana – niestety bezowocnie… Napotkani stali „bywalcy” wieczornych pieskich spacerów stwierdzili, że to młody pies i rzeczywiście … do zabawy to on skory. Nie mając już więcej siły na dalsze poszukiwania zostawiliśmy na słupie wiadomośc i …zaprosiłam go do siebie.Naprawdę żal mi go było okropnie, nie miałam sumienia zostawic go tam na całą noc i nie potrafiłam mu wytłumaczyc, a on nie potrafił zrozumiec – patrząc swoimi pytającymi, zapłakanymi oczętami dlaczego jego pan tak go zostawił. Czyżby zapomniał w ferworze zakupów, że przyszedł z pieskiem? Albo to jeden z tych naszych osiedlowych … którzy tak potrafią się tak w 3D nawalic, że o własnym psie zapomnają – już tak bywało.No i wkroczył do mnie „na salony”, oczywiście obwąchując wszystko, tak iż mało przykrycia z łóżka nozrzami nie wciągnął Pomyślałam, że chce mu się pic, no i pewnie kolację by chętnie zjadł – więc zdjęłam mu kaganiac… a on jak się ze śliny nie otrząsnął, jak nie zaczął wycierac pyska w wykładzinę (położył mordę na chodniku, zad do góry i dawaj w tą i z powrotem przestawiając wszystko w przedpokoju)… no niech mu będzie – gdybym ja się tak śliniła też chciałabym sie wytrzec, a że mu aż tle wykładziny do tego potrzeba – trudno, przeboleję.Przeszliśmy do kuchni, nalałam mu sporo wody, bo w końcu to duży pies, a on jak się „rozchlapał” na pół kuchni… Ok – jest gościem, ale nie musi mi tak dobitnie wypominac małej kuchni i o godz. 23 z groszami zaganiac do ścierki. Zjadł kilka małych parówek – mój jutrzejszy obiad… w końcu Pan Bóg kazał się dzielic z wszystkimi bez wyjątku.Ponieważ dobrze się jeszcze nie znamy postnowiłam z powrotem założyc mu kaganiec, no i sie zaczęło… Ja na poważnie, a on wielce rozbawiony zaczął przede mną uciekac, zaczepiac, naskakiwac…. Pomyślałam wtedy… ameli, ale żeś Ty głupia i bez rozumu – dwa lewe buty cię nie przebiją… sercem nie wystarczy myślec… sama jesteś, nieznane psisko do domu zapraszasz, a niech on tak zacznie szczekac i się panoszyc i co wtedy zrobisz?…Przestraszyłam się nie na żarty… ale zimną krew zachowałam. Srogim głosem przywołałam go do porządku, rozkazałm siedziec i o dziwo od razu posłuchał… drżącymi rękami założyłam mu kaganiec i…odetchnęłam z ulgą.Tak naprawdę to bardzo ułożony pies i musi miec wymagającego pana, bo potrafi słuchac poleceń i jest posłuszny nawet mi – obcej osobie.Teraz ja siedze u siebie – to znaczy z Wami a on rezyduje w przedpokoju. Jest bardzo grzeczny, może nawet śpi na kocyku, który mu przygotowałam i tylko czasami gdy usłyszy moje pisanie na klawiaturze cicho zapiszczy.Mam nadzieję, że jego właściciel opamięta się, bo ja nie mogę psiaka zatrzymac … i obym nie popełniła błędu biorąc go na noc do siebie, ale z drugiej strony… miałam go tam zostawic samego, skomlającego tak aż ciarki przechodziły – takie decyzje są dla mnie zawsze bardzo trudne w rozstrzygnięciu i nigdy nie wiem czy w takim wypadku dobrze postępuję.A co takie psy na śniadanie jedzą? Oto jest pytanie…. ja nigdy psa nie miałam więc nie znam ich menu.Pozdrawiam wszystkich, trzymajcie kciuki, by ta historia miała dobre zakończenie… P.S. Waldku kwiatki urocze, gdzie Ty takie śliczności znajdujesz… i przepraszam, że tak Cię „pośpieszałam” ostatnio, ale od ponad dwóch tygodni przyrody i piękna natury tylko u Ciebie zaznaję. Nie mam nawet kiedy podziwiac z moich okien akacjowych kwiatów, które teraz rozkwitły… jedynie czuje ich słodki zapach wracając wieczorami do domu … cudowne były ostatnie wieczory.. przytulnie ciepłe, ale też miodowo-akacjowo -jaśminowe w zapachu
~Carrmelita
2 Czerwiec 2007 22:40
N: – Już jestem, pogodna i niefrasobliwa jak ‘Niebo poetów i Bogów’. Zrobiłam oko na turkusowo. Zobacz !K: – Masz dziś ten błysk, jak hostię w źrenicy.N: – Właśnie odjechał mój wiosenny autobus, ale to nic… Zamieszkałam w kwiecistej spódnicy ogrodu, Gdzie gwiazdozbiory sióstr moich i braci Piją herbacianą rosę na grządkach o zmroku. Nie widziałyśmy się od zeszłego roku, od maja, Ale pamiętam cię dobrze, nie zapomniałam Twego posągowego, alabastrowego uroku. Masz na imię Konwalia ? K: – Witaj w domu, Mała !
~J
2 Czerwiec 2007 10:25
…te najbliższe rosną 20m od mojego tarasu, na skraju lasu, a te trochę dalsze około 15 minut drogi tzw.stokówką ;o))), ale chodzę również dalej i np. przedostatniej zimy widziałam jeszcze gorące ślady rysia około godziny drogi od domu….
~ameli
2 Czerwiec 2007 01:40
J. w jakim Ty cudownym miejscu musisz mieszkać, aż nie chce się wierzyć, że w ciągu dwóch godzin możesz odwiedzić swoje niezapominajki, masz czas i sposobnośc im się przyjrzeć i…już wszystko wiesz Ja przyznam, ze nie wiem gdzie u mnie w promieniu nawet …dziestu kilometrów mogą kwitnąć niezapominajki, powiedziałabym nawet, że one u mnie nie rosną, ale to w 100% nie jest sparwadzone i na pewno gdzieś się kryją w leśnych zakamarkach czekając na odwiedziny tych najbardziej wytrwałych w leśnych wędrówkach…. nie pamiętam już kiedy ostatni raz widziałm na żywo te kwiatuszki (a że są to właśnie niezapominajki dowiaduję od Ciebie … początko myślałam, że to kwiaty lnu Pozdrawiam z kwiatami we włosach, a konkretnie z gałązką jaśminu
~J
1 Czerwiec 2007 16:24
….. i prawie się udało znaleźć całkiem dorodne niezapominajki, jeszcze tylko z tym głębokim cieniem miałam problem nieznaczny, ostatecznie leżąc sobie pod jodłą i machając dość wesoło nogami czekałam na chwilę bezchmurnego nieba i …..tak mnie rozpoznała znajoma wędrowniczka pytając , czy ja tam sama pod ta jodłą sobie leżę…bo gałęzie się dziwnie ruszają, no nie…pewnie, że przecież z niezapominajkami!!! przyznać jednak muszę ,że mogłam wyglądać trochę śmiesznie, ale oj tam ..opłacało się, bo błękit był dużo ładniejszy niż zwykle, a dopiero jaki będzie następnym razem, przy bezchmurnym niebie? … dzięki, Czado ;o))….
~J
1 Czerwiec 2007 14:34
….ok., prawie wszystko zrozumiałam, pewnie oko mi się akomoduje za bardzo… deko techniki i człowiek (czyli ja) myśli ,że to czary zaraz , no bo wiesz….czerwone góry zdarza mi się widzieć, niebieski śnieg też czasami, ale tego błękitu nijak w niezapominajkach z mojego lasu zobaczyć nie umiałam…zaraz pędzę sprawdzać czy Twoja nauka wraz ze mną w las nie poszła….i całkiem miło dowiedzieć się czegoś nowego ))) , bo już mi się zdawało ,że wszystkie rozumy pozjadałam (okropność)…
~czado
1 Czerwiec 2007 13:33
Nie trzeba czarów by zobaczyć takie kwiatki. Przy bezchmurnym niebie w głębokim cieniu biała kartka jest niebieska bo odbija się w niej niebo. Tak jest tutaj. Zwóć uwage na jeden, po lewj stronie, na który pada światło słoneczne bezpośrednio. Ma barwę taką do jakiej jesteśmy przyzwyczajeni. Oko adoptuje sie do warunków oświetlenia i redukuje dominującą barwę. W podobny sposób można zbalansować biel w apracie i kamerze po to by wszytsko wyglądało tak samo niezależnie od odświelnia. Ja wyłączm automatykę aparatu, dzieki czemu góry oświetlone zachodzącym słońcem są czerwone, a śnieg w cieniu może byc niebieski, a nawet fioletowy. O!
~J
31 Maj 2007 23:11
…czy taki błękit istnieje w rzeczywistości?..myślę ,że Ktoś jednak pozwolił sobie na małe czaryi nawet wiem KTO, i próżno mi szukać takich niezapominajek w moim realnym małym świecie pełnym burych wiewiórek,złotego deszczu i perłowych obłoków….chciałabym zobaczyć taaaaaki błękit w moich kwiatkach niedoskonałych i mam nadzieję ,że mi się uda…trzeba tylko mocno chcieć(?)…….
~J
31 Maj 2007 21:21
…pies też człowiek i może zostanie Twoim przyjacielem? nigdy nic nie wiadomo…nawet jak będziesz musiała się z nim rozstać to jednak fajnie mieć zwierza? ..przy amstafie mój collie to baranek boży łagodny, prawie jak właścicielka….pozdrawiam ;o))) …i szczęśliwe zakończenie psiej historii czaruję…może sie uda (?)…
~Jolka
31 Maj 2007 21:09
Ameli! Uważaj na siebie-amstaffy to niebezpieczna rasa.Może jest zaczipowany-sprawdzałaś? Trzymam kciuki za pomyślny finał.
~ameli
31 Maj 2007 02:39
Jolciu ponieważ obawiam się eksmisji z bloga napiszę tylko, że historia nie ma jeszcze zakończenia, w każdym bądź razie nie zanosi się by było najszczęśliwsze dla Stefana (tak go dla siebie nazwałam, bo okazało się, że to amstaf – nie bokser), ponieważ właściciel do tej pory się nie zgłosił …a ja coraz bardziej się do niego przywiązuję – z wzajemnością – choć rozsądek całym swoim jestestwem krzyczy NIE…do konkurencji przystąpiły też góry, tak bardzo nie chce z nich rezygnować, lecz z kim ja będę psiaka zostawiała na czas wypraw, bo przecież nie wszędzie mógłby mi towarzyszyć Kieruję też w stronę Waldka przeprosiny za tematy osobiste i tak odległe od pejzaży oraz fotografii. Tamtego wieczoru nie miałam z kim podzielić się wrażeniami, bo wszyscy spali…i gdy zasiadłam jak co noc do pejzaży, by zobaczyć co u Ciebie widać i poczytać myśli gości…. moje niepostrzeżenie wyrwały się spod kontroli panosząc w komentarzu… Przepraszam…czasami trudno zachować powściągliwość myśli
kawowajulia@poczta.onet.pl
30 Maj 2007 13:15
To sa tez „moje” kwiatki. Zawsze mialam do nich sentyment …
~Jolka
29 Maj 2007 22:02
Ameli!Czy czasem ten brytan nie połknął Cię w całości?Już trochę się martwię..A może tak się rozpanoszył ,że trzeba wyłącznie nim się zajmować?W styczniowy mróz moja Córka przyprowadziła psią sierotkę-też spod sklepu (podobno spojrzeli sobie w oczy i od razu zakochali się w sobie).Potem Córcia -po angielsku-wybyła do Anglii…I tym sposobem ja zaczęłam oglądać świat przed szóstą rano (nie powiem-nawet fajne te spacery skoro świt),a Małżonek póżnym wieczorem (widzę,że też to polubił)…Dodam,że też od pierwszego wejrzenia zakochaliśmy się w tym bursztynookim stworzeniu…Kończę ,bo eksmitują nas na „psiowe” stronki…
~Kasia z 2a
29 Maj 2007 18:32
Podobają mi się: to dla mojej kochanej mamy i dla taty i dla puszka.Pozdrowienia dla pana.
~Ania
29 Maj 2007 17:47
po prostu cudne,
~witaminka
29 Maj 2007 13:04
Polne kwiatki, a mają w sobie tyle uroku.
~Jofa
28 Maj 2007 00:28
Jejuś!
~J
27 Maj 2007 23:20
…niezapominajki są to kwiatki z bajki, modre oczka mają…i przypominają skrawki nieba i pamięci o tym czasie gdy pasowały idealnie do małej dłoni sześcioletniego dziecka, razem z laurką ,na której tulipany obwieszczały całemu światu ,że mama jest najpiękniejsza i taka mądra , i że to dzięki niej jestem przecież zawsze bezpieczna, beztroska i mogę przemierzać cały ten świat…..
lusi036@vp.pl
27 Maj 2007 16:27
przepiekne foty )
~ameli
27 Maj 2007 03:08
… i aż chce się owe śliczności ucałowac (gdybym była na łące pewnie bym tak zrobiła) za ich powab, delikatnośc i wdzięk… aksamitki wy moje cudowne… mrugacie żłótym oczkiem zalotnie
~ameli
27 Maj 2007 02:57
… i chyba wiem dlaczego one są tak bardzo niebieskie – tu u Ciebie Czado, bo… gdy ustawię u siebie zdjęcie z kwiatkami na środku ekranu to od dołu wyłania się jeszcze skrawek nieba z Innej bajki i wygląda to tak jakby, błękitne śliczności spijały życiodajny nektar z tego „nieziemskiego” nieba lub się w nim przeglądały bez opamiętania… zauroczone sobą niczym narcyzy
~ameli
27 Maj 2007 02:24
Błękit kwiatuszków jest obłędny i bardzo lubię takie „mocne” zestawienia jak niebieski z żółtym – stawiają na nogi oglądającego Czy to może niezapominajki, bo rzeczywiście swoją barwą „wgryzają” się w jaskrytsze zakamarki pamięci – odświeżając ją i kolorując …
~ameli
27 Maj 2007 02:15
Jejku jakie cudowne kwiatuszki … najsłodsze z najsłodszych jakich dawno nie widziałam i tak bardzo żałuję, że swojej mamie nie mogłam dzisiaj wręczyc kwiatków – ucieszyłaby się bardzo, lubi kwiaty a szczególnie takie „proste”, dziko rosnące, te tutaj bardzo by się jej spodobały.I zamiast byc w odwiedzinach u rodziców to ja dla odmiany mam dzisiaj na noc (oby tylko na noc) niebywałego gościa – coś a la bokser.Otóż wracałam dzisiaj późno, wszędzie już pustki były, a na przystankach dogorywały ostatnie autobusy umęczone całodziennym terkotaniem. Ja też ostatkiem sił człapałam się do domu marząc o ciszy, zielonej herbacie i końcu dnia.Jednak dni u mnie bywają długie…Jak zwyle z obojętnością przechodziłam obok osiedlowego sklepu, gdzie nocną porą często ktoś bywa lub coś zostawia. Tym razem z obojętności wyrwało mnie żałosne piszczenie i skomlanie, aż się zdziwiłam że pies o tej porze jest jeszcze przywiązany do sklepowego filaru – niestety nikogo w zasięgu wzroku nie było. Bardzo ucieszył się na mój widok, spragniony był głaskania i nie pozwalał mi oddalic się dobitnie dajac o sobie znac wyciem na wysokich tonach. Debatowałam z pieskiem długo, co tu z nim zrobic, poszliśmy też poszukac pana – niestety bezowocnie… Napotkani stali „bywalcy” wieczornych pieskich spacerów stwierdzili, że to młody pies i rzeczywiście … do zabawy to on skory. Nie mając już więcej siły na dalsze poszukiwania zostawiliśmy na słupie wiadomośc i …zaprosiłam go do siebie.Naprawdę żal mi go było okropnie, nie miałam sumienia zostawic go tam na całą noc i nie potrafiłam mu wytłumaczyc, a on nie potrafił zrozumiec – patrząc swoimi pytającymi, zapłakanymi oczętami dlaczego jego pan tak go zostawił. Czyżby zapomniał w ferworze zakupów, że przyszedł z pieskiem? Albo to jeden z tych naszych osiedlowych … którzy tak potrafią się tak w 3D nawalic, że o własnym psie zapomnają – już tak bywało.No i wkroczył do mnie „na salony”, oczywiście obwąchując wszystko, tak iż mało przykrycia z łóżka nozrzami nie wciągnął Pomyślałam, że chce mu się pic, no i pewnie kolację by chętnie zjadł – więc zdjęłam mu kaganiac… a on jak się ze śliny nie otrząsnął, jak nie zaczął wycierac pyska w wykładzinę (położył mordę na chodniku, zad do góry i dawaj w tą i z powrotem przestawiając wszystko w przedpokoju)… no niech mu będzie – gdybym ja się tak śliniła też chciałabym sie wytrzec, a że mu aż tle wykładziny do tego potrzeba – trudno, przeboleję.Przeszliśmy do kuchni, nalałam mu sporo wody, bo w końcu to duży pies, a on jak się „rozchlapał” na pół kuchni… Ok – jest gościem, ale nie musi mi tak dobitnie wypominac małej kuchni i o godz. 23 z groszami zaganiac do ścierki. Zjadł kilka małych parówek – mój jutrzejszy obiad… w końcu Pan Bóg kazał się dzielic z wszystkimi bez wyjątku.Ponieważ dobrze się jeszcze nie znamy postnowiłam z powrotem założyc mu kaganiec, no i sie zaczęło… Ja na poważnie, a on wielce rozbawiony zaczął przede mną uciekac, zaczepiac, naskakiwac…. Pomyślałam wtedy… ameli, ale żeś Ty głupia i bez rozumu – dwa lewe buty cię nie przebiją… sercem nie wystarczy myślec… sama jesteś, nieznane psisko do domu zapraszasz, a niech on tak zacznie szczekac i się panoszyc i co wtedy zrobisz?…Przestraszyłam się nie na żarty… ale zimną krew zachowałam. Srogim głosem przywołałam go do porządku, rozkazałm siedziec i o dziwo od razu posłuchał… drżącymi rękami założyłam mu kaganiec i…odetchnęłam z ulgą.Tak naprawdę to bardzo ułożony pies i musi miec wymagającego pana, bo potrafi słuchac poleceń i jest posłuszny nawet mi – obcej osobie.Teraz ja siedze u siebie – to znaczy z Wami a on rezyduje w przedpokoju. Jest bardzo grzeczny, może nawet śpi na kocyku, który mu przygotowałam i tylko czasami gdy usłyszy moje pisanie na klawiaturze cicho zapiszczy.Mam nadzieję, że jego właściciel opamięta się, bo ja nie mogę psiaka zatrzymac … i obym nie popełniła błędu biorąc go na noc do siebie, ale z drugiej strony… miałam go tam zostawic samego, skomlającego tak aż ciarki przechodziły – takie decyzje są dla mnie zawsze bardzo trudne w rozstrzygnięciu i nigdy nie wiem czy w takim wypadku dobrze postępuję.A co takie psy na śniadanie jedzą? Oto jest pytanie…. ja nigdy psa nie miałam więc nie znam ich menu.Pozdrawiam wszystkich, trzymajcie kciuki, by ta historia miała dobre zakończenie… P.S. Waldku kwiatki urocze, gdzie Ty takie śliczności znajdujesz… i przepraszam, że tak Cię „pośpieszałam” ostatnio, ale od ponad dwóch tygodni przyrody i piękna natury tylko u Ciebie zaznaję. Nie mam nawet kiedy podziwiac z moich okien akacjowych kwiatów, które teraz rozkwitły… jedynie czuje ich słodki zapach wracając wieczorami do domu … cudowne były ostatnie wieczory.. przytulnie ciepłe, ale też miodowo-akacjowo -jaśminowe w zapachu