Piotruś ułożony do snu

Piotruś (Pitrosa) 728 m Widok z Popowej Polany (Kamionka) 638 m

Dodaj komentarz

HTML

  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.
  • Adresy internetowe są automatycznie zamieniane w odnośniki, które można kliknąć.

Plain text

  • Znaki końca linii i akapitu dodawane są automatycznie.
CAPTCHA
Udowodnij że nie jesteś robotem!
  _____   _____   _  _     _____   _____ 
|___ | |___ / | || | |___ | |___ /
/ / |_ \ | || |_ / / |_ \
/ / ___) | |__ _| / / ___) |
/_/ |____/ |_| /_/ |____/
Wpisz kod z ASCII art.

Komentarze

Komentarze: 

  • ~Mati

    Byłem tam :) Na pierwszym zdjęciu na tych górach chyba zawsze są cienie chmur XD



  • ~wiola

    baaaaaaardzo mi sie podobają te fotki- az sie rozmarzyłam, …………..ech



  • ~Iga

    Do Kasi.Wprawdzie dawno tu nie zaglądałam na dłużej, by napisać.Przepraszam nie wiem czy mogę tak pisać ale My na tym blogu to jak jedna wielka rodzina, wobec tego pozwolę sobie życzyć Tobie Kasiu optymizmu,przeżyjesz jeszcze wszystko co jeszcze mają doktory w planie bo jesteś silna i czekają na Ciebie przyjaciele na szlakach i same góry.Nie jest to wszystko łatwe bo złe samopoczucie przy chemii zniechęca do wszystkiego.A mimo to trzymaj się a ja trzymam kciuki żeby wszystko się udało.Pozdrawiam



  • kasia_gemini@op.pl

    Dzięki Alinko za pozdrowienia, przeżyłam kolejną chemię i wysłałam ci maila na pocztę…



  • ~ameli

    Ciekawe, co się mu przyśni pod czuwaniem „gromowładnych” chmur…może burza śnieżna i zaspy po pas…?



  • ~Blue Door

    A czemu Piotruś a nie np Loluś:). Poważnie teraz. Zachodzące słońce maluje niepowtarzalne pejzarze – ten jest klimatyczny „zabajony: czerwieniąwww.poezjajestwduszy.blog.onet.pl



  • ~Alina

    Przyszłam sprawdzić, czy on śpi u siebie, a Ty u siebie. Chyba nie siedziałeś przy nim do rana?Mogę u Ciebie pozdrowić Kasię? Poczta mi nie wychodzi. Pozdrawiamy, o dziwo, też śniegowo.



  • ~Carrmelita

    Piotruś spał już pewnie w pokoju obok, na kwaterze u gaździny Anieli w drewnianej, piętrowej chałupie. Pod wieczór przychodził małomówny Józek napalić w piecu kaflowym. Jak to dzieciaki, śmiałyśmy się z nie go za plecami, bo lubił zaglądać do butelki i śpiewał wtedy na całą wieś. W cieple buchającym z pieca suszyły się przemoczone kombinezony, buty i rękawiczki. Pod ciepłą, krochmaloną kołdrą i w ogromnych poduchach człowiek czuł się ‘jak w czepku rodzony’, gdy w kominie buzował Halny, a las za łąką chwiał się i rwał do lotu. Nad dachami, nad horyzontem dziecka, widzianym z okienka na poddaszu, leciały szare chmurzyska. Wszystko zlewało się powoli w bezkształtną, czarną masę nad taflą śniegowego stoku. Hałas nocy i cisza w pokoju, pachnącym drewnem i suszona wełną, dziwnie ze sobą współgrały, jakby tak właśnie miało być do końca świata. Tą harmonię przerywał od czasu do czasu, chrzęst spadających z dachu sopli. Modliłam się, najładniej jak umiałam w gwarze góralskiej, by śnieg nie stopniał przez noc i doczekał do niedzielnego kuligu. Wszystkie psy w Brzegach, w swoich budach kładły się do snu …