Blog roku 2005

 

Jeden taki bieg, to jak jedno biegowe życie. Były upadki i wzloty, chwile zwątpienia i euforii. Jak widac skończyło się szczęśliwie.
Fot. Renata Gogola

 

 

Opisać by kiedyś tę wspaniałą przygodę.

 

 

 

 

 

 

 

Tym razem na trasie CCC 100km 6000m+.

Bardzo dziękuję za zainteresowanie i wsparcie!
To ono sprawio, że nie mogłem się wycofać choć były ku temu obiektywne powody. 30-stopniowy upał sprawił, że mój rozregulowany żołądek od połowy trasy nie przyjmował niczego. Odruchy torsyjne miałem już po wejściu do namiotów na punktach odżywczych. Bardzo mnie to osłabiło. Wymiotowałem nawet czystą wodą. Szacuję, że na bezskuteczne próby przyjęcia płynów i posiłków straciłem ok. 3h.
Ostatecznie bieg ukończyłem w czasie 24:06:51 co dało 1103 miejsce na 2132 startujących.Bieg ukończyło 1578 zawodników. Aplikacja LIVERUN na podstawie rankingu ITRA wyceniła mnie na 20h30min i biegłem wg planu na ten czas do połowy dystansu, gdy przed Champex (ok 50 km) rozleciały mi się kijki na podejściu. Dziękuję Dominik Jagieła za pożyczenie zastępczych, to pozwoliło kontynuować bieg. Nie czuje się lepszy od tych którzy bieg ukończyli po mnie, ani gorszy od tych co byli przede mną. Zmierzyłem się z dystansem 100km/6000m+ i go pokonałem. Liczyłem na niższe temperatury, ale rzadko jest tak jakby się chciało.
Ukończenie biegu nie byłoby możliwe bez najlepszego wsparcia jakie można mieć za sprawą Renata Gogola. Gdy jesteś u kresu obecność Anioła obok decyduje o wszystkim. Dziękuję!
Gratuluję Dominik Jagieła i Erwin Gorczyca – przyjemnie jest, gdy ekipa w komplecie wraca w kamizelkach finiszera.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zrobiłem to! :)

Dwie potężne burze z huraganowym wiatrem i gradobiciem, otarte stopy. 36h bez snu.  Będzie co wnukom opowiać :) To jeden z najtrudniejszych biegów jakie udało mi się ukończyć.
 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Udało się :) Plan wydajacy się kiedyś prawie niemożliwym zrealizowany. Ukończyłem ten kultowy bieg po raz 10-ty. Choć wydaje sie to niemożliwe nie planuję kolejnych startów w tej imprezie. Kiedyś organizator doceniał trzykrotnych finiszerów umieszczeniem na liście bez losowania. Teraz 10-ty finisz nie robi wrażenia. 

Gdyby przywołać w pamięci wszystkie starty byłoby o czym opowiadać. Może kiedyś... Póki co za miesiac Bojko 150+, a Rzeźnik zostawiam tym co jeszcze mają go przed sobą. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ważny dla mnie bieg ponieważ na "moim" terenie. Po dwóch tygodniach opadów pod nogami setki ton błota. W tych okolicznościach już po 40 km zaczęło boleć (chwilami bardzo ostro) ścięgno Achillesa. Oczywiście nie wchodziło w grę zejście z trasy, ale oszczędzając nogę musiałem znacznie odpuścić. 
Dziękuję wszystkim biegaczom za zainteresowanie moim stanem, pewnie było widać, że coś jest nie tak. Kolejny raz okazało się, że w biegach ultra najważniejsza jest głowa. W moim przypadku sprawdziło się też założenie, że o ile ból da się wytrzymać należy kontynuować bieg. Straty moralne z powodu zejścia z trasy byłyby o wiele dotkliwsze od cierpienia podczas biegu, o którym szybko się zapomina, a ukończenie biegu na 44 miejscu bardzo w tych okolicznościach cieszy. Ranne zwierzę też musi biec by uciec przed zagrożeniem :)
Dziękuję wszystkim woluntariuszom na punktach i kibicom na trasie za naprawdę rodzinną atmosferę.
Do zobaczenia za rok!

 

 

 

 

 

Jednym ze sponsorów biegu Zamczyska Trail była firma Ledlenser Polska, od której otrzymałem do testów latarkę H7R.2. To czołówka przeznaczona do długich nocnych działań posiadająca wiele zalet:

  • - Niewielka masa (165 g).
  • - Wygodne podwójne zasilanie (ładowany wymienny akumulator /baterie AAA).
  • - Ergonomicznie, płynnie oraz  skokowo regulowana moc światła.
  • - Płynnie regulowana szerokość wiązki.
  • - Stabilnie i wygodnie leży na głowie.
  • - Czerwone światło z tyłu podnoszące bezpieczeństwo i wymagane regulaminowo podczas startów, gdzie trasy fragmentami prowadza po drogach publicznych.

Nie miałem jeszcze okazji testować jej na wielogodzinnych nocnych biegach, ale pierwsze krótkie próby robią bardzo dobre wrażenie. 

 

 

 

 

 

Pierwsze w historii zawody na "moich" Zamczyskach.

Dziękuję Organizatorom, Sponsorom, Woluntariuszom, Zawodnikom i Kibicom za te bardzo udane zawody. 

 

 

Historyczny, bo na zmienionej trasie. Z uśmiechem od poczatku do końca mimo uszkodzonego żebra.
Dziękuję Zdzichowi za walkę i dziewczynom (Stefance, Moni i Anecie) za wsparcie. Do zobaczenia za rok.

Strony